Ksin koczownik - Konrad T. Lewandowski
Pamiętam, jak jakiś czas temu jednym rzutem przeczytałem wszystkie dotychczas wydane powieści o Ksinie. Było ich cztery, a sposób w jaki się zakończyła cała saga jednoznacznie wskazywał, że więcej ich nie będzie. Cóż, jak się okazało, wskazywał mylnie, bowiem Konrad T. Lewandowski zdołał zostawić lekko uchyloną furtkę, co podczas lektury Wyprawy kotołaka zwyczajnie mi umknęło. Teraz zaś z lekkim zaskoczeniem trzymam w dłoniach tom piąty rzeczonej sagi, tom, który nie miał się pojawić. Zastanawiające było, czym tym razem zostanę zaskoczony – poprzednie części wywarły na mnie spore wrażenie, więc i tym razem spodziewałem się czegoś podobnego. I rzeczywiście zostałem zaskoczony, bardziej niż mogłem się tego spodziewać.
Książka zaczyna się dość tajemniczo. Zdawać się może, że autor zaczął akcję gdzieś od środka, bez pokuszenia się o jakiekolwiek wyjaśnienia co i dlaczego jest grane, ale wrażenie to znika szybko. Pojawia się za to inne: „ja to już gdzieś czytałem”. Co gorsze, nie znika już do końca lektury. Historia jest prosta i napisana wedle jednego z najstarszych schematów świata. Stary wróg głównego bohatera może nie tyle powstał z martwych, ale w pewien tajemniczy sposób odrodził się. Skoro już się pojawił w świecie zamieszkanym przez Ksina i jego plemię koczowników – nadmienić trzeba, że nasz dzielny wojownik awansował i stał się czymś w rodzaju króla – to należy się na nim zemścić za doznane krzywdy. Banalne i, co tu dużo mówić, mało innowacyjne. Lewandowski, żeby wątków nie było zbyt mało, dokłada jeszcze poszukiwanie na wpół mitycznego Państwa, czyli ziemi obiecanej, celu wędrówki koczowniczych plemion i odrobinę polityki. Wydaje się w sam raz, ale coś jednak zgrzyta. Zwyczajnie wieje nudą. Akcja jest aż do bólu przewidywalna, zachowania bohaterów też, a nieszablonowe pomysły Ksina tym razem drażnią zamiast bawić. Poza tym, nie są tak do końca nieszablonowe jak zwykły bywać. Widać wyraźnie, że autorowi brak nowych pomysłów i wykorzystuje stare, wielokrotnie sprawdzone. Niestety, z raczej mizernym skutkiem. Wszystko przypomina stare dobre opowiadania Fritza Leibera o Fafrydzie i Szarym Kocurze – znanym i lubianym duecie herosów. Niestety, kotołakowi daleko do dokonań tej dwójki. Najpoważniejszy zarzut dotyczy konstrukcji powieści. Ksin Koczownik w ogóle nie trzyma w napięciu. Nie ma chwil, w których nie można oderwać się od książki, bo z zapartym tchem śledzi się poczynania bohaterów. Powieść jest jednak tak krótka, że da się ją skończyć w zaledwie kilka godzin. Po co w takim razie odkładać ją na półkę?
Fanem Ksina jestem niemal od początku jego istnienia na papierze. Pamiętam interesujące historie, plastyczne opisy i zabawne utarczki słowne między bohaterami. Tym razem zawiodłem się niemal na całej linii. Piszę „niemal”, bowiem nie wszystko jeszcze stracone. Otóż w powieści pojawiają się dwie postaci znane z Wyprawy Kotołaka: kusznik Hamnish, z zamiłowania kucharz i drobny złodziejaszek Saro o wyjątkowych talentach językowych. Gdy tylko pojawiają się w powieści, ta od razu nabiera żywszych kolorów. Coś zaczyna się dziać. Potyczki na słowa są po prostu doskonałe i chyba tylko dzięki nim nie powiedziałem tej książce stanowczego „nie”.
Ksin koczownik wyróżnia się jeszcze jedną pozytywną cechą. Lewandowski używa niezwykle komunikatywnego języka, prostego, ale plastycznego. Opisy są barwne, ale nie przydługie. Autor potrafi bawić się słowem, z powodzeniem stosuje różniste zabiegi językowe, które nadają tej książce tę odrobinę uroku.
"Tom, który miał nie powstać" – taki podtytuł nosi niniejsza recenzja i wydaje mi się, że taki właśnie los powinien spotkać recenzowany produkt. Nie powinien był powstać. Poprzednie opowieści o ucywilizowanym kotołaku miały w sobie jakiś powiew świeżości. Mnóstwo akcji, fabuła skonstruowana naprawdę porządnie, sympatyczni bohaterowie i świetna warstwa językowa – tego wszystkiego w takim zestawieniu nie można powiedzieć o najmłodszym tomie. Spędziłem nad nim jeden wieczór i uważam, że był to wieczór stracony. Na domiar złego wydawca postanowił zmienić format książki i teraz, oprócz poczucia straconego czasu, mam jeszcze dylemat gdzie postawić Ksina koczownika. Oszczędźcie go sobie i zaczytujcie się w kim innym. Odradzam.
Dziękujemy wydawnictwu Copernicus Corporation za udostępnienie egzemplarza książki do recenzji.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
Książka zaczyna się dość tajemniczo. Zdawać się może, że autor zaczął akcję gdzieś od środka, bez pokuszenia się o jakiekolwiek wyjaśnienia co i dlaczego jest grane, ale wrażenie to znika szybko. Pojawia się za to inne: „ja to już gdzieś czytałem”. Co gorsze, nie znika już do końca lektury. Historia jest prosta i napisana wedle jednego z najstarszych schematów świata. Stary wróg głównego bohatera może nie tyle powstał z martwych, ale w pewien tajemniczy sposób odrodził się. Skoro już się pojawił w świecie zamieszkanym przez Ksina i jego plemię koczowników – nadmienić trzeba, że nasz dzielny wojownik awansował i stał się czymś w rodzaju króla – to należy się na nim zemścić za doznane krzywdy. Banalne i, co tu dużo mówić, mało innowacyjne. Lewandowski, żeby wątków nie było zbyt mało, dokłada jeszcze poszukiwanie na wpół mitycznego Państwa, czyli ziemi obiecanej, celu wędrówki koczowniczych plemion i odrobinę polityki. Wydaje się w sam raz, ale coś jednak zgrzyta. Zwyczajnie wieje nudą. Akcja jest aż do bólu przewidywalna, zachowania bohaterów też, a nieszablonowe pomysły Ksina tym razem drażnią zamiast bawić. Poza tym, nie są tak do końca nieszablonowe jak zwykły bywać. Widać wyraźnie, że autorowi brak nowych pomysłów i wykorzystuje stare, wielokrotnie sprawdzone. Niestety, z raczej mizernym skutkiem. Wszystko przypomina stare dobre opowiadania Fritza Leibera o Fafrydzie i Szarym Kocurze – znanym i lubianym duecie herosów. Niestety, kotołakowi daleko do dokonań tej dwójki. Najpoważniejszy zarzut dotyczy konstrukcji powieści. Ksin Koczownik w ogóle nie trzyma w napięciu. Nie ma chwil, w których nie można oderwać się od książki, bo z zapartym tchem śledzi się poczynania bohaterów. Powieść jest jednak tak krótka, że da się ją skończyć w zaledwie kilka godzin. Po co w takim razie odkładać ją na półkę?
Fanem Ksina jestem niemal od początku jego istnienia na papierze. Pamiętam interesujące historie, plastyczne opisy i zabawne utarczki słowne między bohaterami. Tym razem zawiodłem się niemal na całej linii. Piszę „niemal”, bowiem nie wszystko jeszcze stracone. Otóż w powieści pojawiają się dwie postaci znane z Wyprawy Kotołaka: kusznik Hamnish, z zamiłowania kucharz i drobny złodziejaszek Saro o wyjątkowych talentach językowych. Gdy tylko pojawiają się w powieści, ta od razu nabiera żywszych kolorów. Coś zaczyna się dziać. Potyczki na słowa są po prostu doskonałe i chyba tylko dzięki nim nie powiedziałem tej książce stanowczego „nie”.
Ksin koczownik wyróżnia się jeszcze jedną pozytywną cechą. Lewandowski używa niezwykle komunikatywnego języka, prostego, ale plastycznego. Opisy są barwne, ale nie przydługie. Autor potrafi bawić się słowem, z powodzeniem stosuje różniste zabiegi językowe, które nadają tej książce tę odrobinę uroku.
"Tom, który miał nie powstać" – taki podtytuł nosi niniejsza recenzja i wydaje mi się, że taki właśnie los powinien spotkać recenzowany produkt. Nie powinien był powstać. Poprzednie opowieści o ucywilizowanym kotołaku miały w sobie jakiś powiew świeżości. Mnóstwo akcji, fabuła skonstruowana naprawdę porządnie, sympatyczni bohaterowie i świetna warstwa językowa – tego wszystkiego w takim zestawieniu nie można powiedzieć o najmłodszym tomie. Spędziłem nad nim jeden wieczór i uważam, że był to wieczór stracony. Na domiar złego wydawca postanowił zmienić format książki i teraz, oprócz poczucia straconego czasu, mam jeszcze dylemat gdzie postawić Ksina koczownika. Oszczędźcie go sobie i zaczytujcie się w kim innym. Odradzam.
Dziękujemy wydawnictwu Copernicus Corporation za udostępnienie egzemplarza książki do recenzji.
Mają na liście życzeń: 0
Mają w kolekcji: 0
Obecnie czytają: 0
Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie czytam
Mają w kolekcji: 0
Obecnie czytają: 0
Dodaj do swojej listy:



Tytuł: Ksin koczownik
Cykl: Ksin
Tom: 5
Autor: Konrad T. Lewandowski
Wydawca: Fantasmagoricon
Miejsce wydania: Warszawa
Data wydania: 2006
Seria wydawnicza: Odmienne Stany Fantastyki
Cykl: Ksin
Tom: 5
Autor: Konrad T. Lewandowski
Wydawca: Fantasmagoricon
Miejsce wydania: Warszawa
Data wydania: 2006
Seria wydawnicza: Odmienne Stany Fantastyki