» Recenzje » Księga Zepsucia

Księga Zepsucia


wersja do druku
Księga Zepsucia
Seria Głębia Marcina Podlewskiego była porywającym, wielowątkowym science fiction, które robiło wrażenie spójnością i dopracowaną w każdym szczególe wizją Wypalonej Galaktyki. Czy autor czteroksięgu SF poradził sobie równie dobrze w konwencji dark fantasy?

Malkolm Rudecki został osadzony w więzieniu za zabójstwo trzech mężczyzn, którzy włamali się do jego domu, zamordowali mu żonę i zgwałcili córkę. Niestety, jeden z młodych przestępców okazał się synem ważnego oficjela rządowego, który wykorzystując swoje wpływy doprowadził do wymierzenia uwięzionemu protagoniście kary śmierci. Jednak po egzekucji Rudecki wcale nie umarł, tylko obudził się w nieznanym miejscu przypominającym stare katakumby. Z czasem okazuje się, iż jakaś nieznana siła przeniosła go na Theę, obcego świata, gdzie walka dobra ze złem zakończyła się bezapelacyjnym zwycięstwem sił ciemności. W tej dziwnej krainie silniejsi wyzyskują słabszych, na pomoc można liczyć tylko wtedy, gdy druga strona odniesie z tego korzyści, zaś takie słowa jak miłość, czułość czy bezinteresowność dawno zniknęły ze słownika. Thea jest stara i jest twarda, zaś rządzące nią Proste Prawo nie zna litości. Malkolm musi odnaleźć się w tej nowej rzeczywistości, nauczyć się kontrolować nieznane sobie moce i odkryć drogę do domu – do pozostawionej na Ziemi córki Lidii.

Akcja w Księdze Zepsucia posuwa się do przodu niezwykle powoli, bowiem Podlewski bardzo dużo miejsca poświęca kreacji świata i mozolnemu zdobywaniu przez protagonistę kolejnych informacji o nowej rzeczywistości w której się znalazł. Bohater przemierza nieprzychylną krainę poszukując odpowiedzi na pytanie, gdzie się znalazł, jak ma przeżyć w tym pokręconym miejscu i co musi zrobić, aby ponownie zobaczyć swoje dziecko. Każdy etap jego wędrówki wiąże się z kolejnymi niebezpieczeństwami (pokonywanymi nadspodziewanie łatwo), jednak pomiędzy bardziej dynamicznymi wydarzeniami mamy naprawdę długie fragmenty wypełnione obserwacjami protagonisty i jego przemyśleniami.

Nie uświadczymy tu wielowątkowości ani licznych punktów widzenia, zaś fabuła – przynajmniej na razie – rozwija się całkowicie liniowo. Podczas lektury bardzo wyraźnie czuć, iż jest to pierwszy tom większego cyklu, w którym autor dopiero kładzie podwaliny pod to, co zostanie zaprezentowane w dalszych częściach, jednak mimo to po zakończeniu lektury pozostaje poczucie lekkiego niedosytu. Książka zwyczajnie wydaje się za krótka, a historia urywa się w momencie, gdy wreszcie zaczyna się coś dziać. Wrażenie rozwlekłości potęguje dodatkowo niewielka liczba dialogów, gdyż w książce dominują wspomniane już obserwacje i przemyślenia protagonisty. Nie należy zapominać o kilku scenach walk i magicznych rytuałach, które ukazane zostały z dużym pietyzmem i dbałością o wiarygodność obrazu. Jak na 370 stron lektury mamy tu jednak naprawdę mało dynamicznych momentów .

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Motyw bohatera z naszej rzeczywistości zagubionego w krainie magii i miecza nie jest niczym nowym, a Marcin Podlewski nie kryje źródeł swoich inspiracji. Począwszy od Niekończącej się historii, Jankesa na dworze króla Artura i Opowieści z Narnii, poprzez Świat Czarownic Andre Norton, Dom światów Marion Zimmer Bradley i cykl Magiczne królestwo Terry'ego Brooksa, na Mrocznej wieży Stephena Kinga i Panu Lodowego Ogrodu Grzędowicza skończywszy. W każdej z tych powieści (lub serii) punktem wyjścia dla historii było odkrywanie przez protagonistę nowego, nieznanego mu świata. Jednakże podobnie jak w Głębi, także tutaj autor czerpie pełnymi garściami z kanonu, po czym z typową dla siebie kreatywnością przetwarza wszystkie znane czytelnikom elementy w coś nowego i oryginalnego. Chociaż sfera fabularna Księgi Zepsucia pozostawia trochę do życzenia, to w zakresie światotwórstwa Podlewski nie rozczarowuje, gdyż jego koncepcja krainy rządzonej przez mroczne siły wydaje się niezwykle przemyślana i spójna. Autor nie tylko stworzył Theę wraz z całą grupą zamieszkujących ją istot, ale zbudował też całkiem nowy system pojęć i nazw własnych – nie tylko dla rzeczy nam nieznanych (jak choćby pozbawione sierści wierzchowce zwane svartami czy bezpióre ptery), ale też dla terminów występujących w naszym słowniku, jednakże przeinaczonych,  pozbawionych emocjonalnego zabarwienia lub zupełnie inaczej nacechowanych. Relacje międzyludzkie i stosunki społeczne w skali makro są w Księdze… całkowicie postawione na głowie, jednakże w świetle uzyskanych przez protagonistę wyjaśnień, wszystko zdaje się idealnie do siebie pasować. Na szczególną uwagę w tym kontekście zasługują krótkie notki umieszczane na początku kolejnych rozdziałów. To fragmenty listów, skryptów, kronik i dekretów, które świetnie budują klimat cyklu oraz wzbogacają wykreowane uniwersum o kolejne szczegóły.

Wydarzenia prezentowane są z perspektywy Malkolma, który jest chyba jedyną istotną postacią w książce budzącą jakiekolwiek pozytywne uczucia. Ten straumatyzowany, przytłoczony świadomością tego co stracił, zdeterminowany i bezwzględny człowiek jest pełen sprzeczności. Łatwo wpada w  niekontrolowany gniew, a jego wybory podyktowane są tylko jednym celem, zaś uczynki trudno byłoby uznać za szlachetne, jednakże na tle osób spotykanych na Thei (z jednym wyjątkiem) wydaje się wręcz rycerzem bez skazy. Poza nim więcej miejsca poświęcono jedynie karłowi Grotzowi oraz Suhaelowi, aczkolwiek ta dwójka sprawia wrażenie typowych mieszkańców swojego świata – bezwzględnych, egoistycznych, posłusznych naczelnej doktrynie Prostego Prawa (w myśl której każdy powinien przede wszystkim kierować się potrzebą przetrwania, zaś racja jest zawsze po stronie silniejszego). Po lekturze recenzowanej powieści da się już z grubsza powiedzieć, w którą stronę będzie zmierzała ich ewolucja. Odkrywanie tego z pewnością przyniesie czytelnikowi niemało przyjemności, jednakże nie ma sensu uprzedzać faktów i niepotrzebne szafować spoilerami, wystarczy wspomnieć, iż Podlewski ma pomysł na ich rozwój.

Trzeba zauważyć, iż o wiele lepiej czytałoby się Księgę Zepsucia bez jakichkolwiek oczekiwań i porównań do wcześniejszego dorobku pisarza, gdyż jego nowa powieść na tle tamtych pozycji sprawia wrażenie jedynie wstępu do nowej serii, a nie samodzielnej, pełnoprawnej powieści. Nie chodzi tu tylko o rozmiary książki (Głębia. Skokowiec miała dwa razy więcej stron od Księgi…) ale też o sposób prowadzenia historii, ilość wątków i liczbę bohaterów. Na tle monumentalnej Głębi ta książka wypada po prostu blado. Jednakże biorąc pod uwagę całkowicie inny gatunek (z utrzymaniem konwencji dark fantasy Podlewski poradził sobie zaskakująco dobrze), stojącą na bardzo wysokim poziomie kreację świata przedstawionego, a także fakt, iż jest to dopiero początek nowej serii należy przyznać jej pewien kredyt zaufania i poczekać na kolejne części.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
7.0
Ocena recenzenta
6.83
Ocena użytkowników
Średnia z 3 głosów
-
Twoja ocena
Mają na liście życzeń: 0
Mają w kolekcji: 0
Obecnie czytają: 0

Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie czytam
Tytuł: Księga Zepsucia
Autor: Marcin Podlewski
Wydawca: Fabryka Słów
Data wydania: 26 kwietnia 2019
Oprawa: twarda
ISBN-13: 978-83-7964-412-4



Czytaj również

Nawia. Szamanki, szeptuchy, demony
Opowieści z zapomnianego słowiańskiego świata
- recenzja
Głębia. Bezkres
Najgłębsze odmęty
- recenzja
Cykl Głębia - zbiorczo
Space opera jak się patrzy
- recenzja
Głębia. Napór
Wszyscy idą na wojnę, czyli Podlewski w najwyższej formie
- recenzja
Na nocnej zmianie
Fantastyka fandomowa
- recenzja
Głębia. Powrót
Starzy znajomi nie zapominają
- recenzja

Komentarze


Jeszcze nikt nie dodał komentarza.

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.