Książki wygrzebane w śmieciach
W działach: Książki, Fanboj i Życie | Odsłony: 165No, nie całkiem w śmieciach, ale w różnych stoiskach z tanią książką. Dzisiejszy post pisany będzie by a) zwrócić uwagę na fakt, że warto przyglądać się im i ich zawartości, gdyż można wśród niej znaleźć prawdziwe perełki za grosze b) przypomnieć kilka, wartych uwagi książek.
Roger Zelazny „Pan Światła”
Cena: 5 złotych monet
Tłumaczenie jedynie słuszne, czyli Cholewy. W tym wypadku ma to znaczenie, gdyż istniejące, drugie tłumaczenie jest ponoć tak skopane, że książki nie da się zrozumieć.
Wyznawcy nazywali go Mahasamatmanem i powtarzali, że jest bogiem. On sam wolał jednak pomijać Maha i Atman i nazywać siebie „Samem”.
Nigdy nie twierdził, że jest bogiem.
Nigdy też nie twierdził, że bogiem nie jest.
Odległa przyszłość, jeszcze bardziej odległa planeta zamieszkana przez ludzi. Dysponująca dostępem do najnowocześniejszej technologii (umożliwiającej np. klonowanie i reinkarnację) oryginalna załoga statku kolonizacyjnego włada światem podając się za hinduskich bogów. Jeden z jej członków, zniesmaczony coraz bardziej opresyjnymi rządami „niebios” postanawia sabotować system i zaczyna szerzyć buddyzm.
Co typowe dla Zelaznego książka jest bardzo krótka, liczy trochę poniżej 300 stron. Napisana jest bardzo charakterystycznym, zwięzłym stylem, skupiającym się na minimalistycznych dialogach, opowiadaniu zamiast opisywaniu oraz pozbawiona rozwlekłych ścian tekstu. Mimo to postacie są bardzo wyraziście zarysowane, a minimalizm formy sprawia, że nawet pojedyncze zdania nabierają znaczenia. Efektem ubocznym jest też treściwość książki. Intrygi, bitwy, zdrady, zawiedzione miłoście, pertraktacje z demonami, walki z monstrami, negocjacje i przeciąganie dawnych wrogów na swoją stronę gonią więc jedna drugą w efekcie „Pana Światła” czyta się z wypiekami na twarzy.
Tanith Lee „Demon Ciemności” i „Demon Śmierci”
Cena: 5 i 12 złotych monet (razem 17).
Tanith Lee to bardzo płodna (około 100 powieści), bardzo ceniona (3 Nebule, 10 World Fantasy Award) i mam wrażenie bardzo słabo znana w Polsce pisarka. Posługuje się (przynajmniej w tych dziełach, które znam) bardzo alegorycznym, niemal poetycznym językiem. Jej dzieła są dość ponure w wymowie, ocierają się o romantyzm (ten od Mickiewicza, nie Harlequinów) i – jak określiła to pewna moja znajoma – wodziarskie.
Demon Ciemności i Demon Śmierci to pierwsze dwa tomy cyklu Płaskiej Ziemi (i niestety jedyne wydane w Polsce). Traktują o Azhramie Pięknym, władcy demonów oraz Uhlume, panu Śmierć i ich przygodach, wyczynach i złośliwościach płatanych śmiertelnikom. Uniwersum dość wyraźnie inspirowanym sumeryjskimi mitami. Strukturalnie powieści przypominają natomiast Baśnie Tysiąca i Jednej Nocy lub też modną jakiś czas temu Opowieść Sieroty, przy czym, w odróżnieniu od tej ostatniej są dobrze napisane.
Poul Anderson „Zaklęty Miecz”
Cena: 5 złotych monet
Ponownie znany pisarz, ale chyba nie u nas. Siedem Hugo, jeden Locus i trzy Nebule.
„Zaklęty Miecz” to powieść, którą Andrzej Sapkowski umieścił na 9 miejscu 85 kanonicznych książek Fantasy. Moim zdaniem słusznie. W Krainie Czarów trwa wojna między królestwem elfów, a zimną krainą trolli. Jeden z elfich władyków, by przechylić szalę zwycięstwa na swoją stronę porywa śmiertelne dziecko, Sparhawka...
W powieści mamy trochę historii rodem z krwawego średniowiecza i okresu najazdów wikingów, trochę fantastyki z elfami typu szekspirowskiego i trochę mitologii nordyckiej. Na tym tle rozgrywa się dość fatalistyczna opowieść o wojnie, miłości, śmiertelności, nieśmiertelności, spiskach złośliwych bogów oraz przeznaczeniu, z którym ludzie mogą walczyć, ale nie mogą zwyciężyć.
Podobnie, jak u Rogera Zelaznego w oczy rzuca się zwięzły, minimalistyczny styl, pozbawiony rozwlekłych opisów i nadmiernie długich dialogów. Barwna i wielowątkowa opowieść mieści się na zaledwie dwustu pięćdziesięciu stronach, na których trudno znaleźć choć jeden ślad przegadania. Książkę pochłania się niemal natychmiast. Na uwagę w szczególności zasługuje sposób w jaki autor buduje postaci oraz dialogi. Anderson, jednym, pełnym dramaturgii i nierzadko porywającym zdaniem potrafi tchnąć życie i charakter w zdawałoby się zaledwie nakreśloną kilkoma ruchami pióra postać.
Suzane Colins „Igrzyska Śmierci”
Cena: 10 złotych monet
Książkę kupiłem, bo a) koleżanka męczyła mnie nią od pół roku b) leżała u bukinisty i była tania. Spodziewałem się po niej wszystkiego, ale to, co mnie naprawdę zaskoczyło, to fakt, że była dobra! No dobrze. Może nie jest to nowy „Endymion” czy „Władca Pierścieni” jednak w swoim gatunku, czyli fantastyce młodzieżowej jest bardzo dobra. Porównania ze „Zmierzchem” są bardzo krzywdzące.
Fabułę chyba zna każdy. Książka ratowana jest przede wszystkim Generalnie spodziewałem się, że dostanę a) albo jakąś powieść o miłości ala Romeo i Julia b) albo kolejny emo angst ala Battle Royale albo c) połączenie obu, czyli po prostu katastrofę. Jednak bohaterka – dzięki swej woli przeżycia, determinacji, zacietrzewieniu oraz ledwie skrywanej nienawiści do Kapitolu – skutecznie ratuje książkę. Zamiast kolejnego, mdłego romansidła otrzymujemy emocjonującą opowieść o postaci, której trudno nie kibicować, która kombinuje, oszukuje, gra, udaje, a nawet symuluje zakochanie, tylko po to, żeby przeżyć i zachować godność w pełnym okrucieństwa świecie.
Tanith Lee „Czarnoksiężnik z Volkyanu”
Cena: 4 złote monety
Niefajnym elementem żywota grafomana-recenzenta jest fakt, że spotykając się z rzeczą świetną bardzo trudno jest o niej coś konstruktywnego napisać. Bo jedyne, co potrafię powiedzieć to „Bardzo dobre, przejmujące, momentami dość mroczne, okrutne, kobiece fantasy uważane za jedną z najlepszych książek Tanith Lee.”
Książka napisana jest bardzo ładnym, lekko poetyckim językiem, który chyba jest znakiem rozpoznawczym pani Lee. Mimo, że niepozorna (160 stron, badziewna okładka) pełna jest wydarzeń, a jej treść jest dość obszerna. Brakuje w niej imponujących walk, czy przygód, które ustępują miejsca baśniowości ponownie przywodzącej na myśl Opowieści Tysiąca I Jednej Nocy. Z całą pewnością jedna z najlepszych pozycji w moich zbiorach.
Poul Anderson „Podniebna Krucjata”
Cena: 4 i pół złotej monety
W 1961 gość dostał nagrodę Hugo dla najlepszej powieść za tą niepozorną książeczkę.
Średniowiecze. Na drodze grupy krzyżowców ląduje statek kosmiczny, stanowiący forpocztę inwazji agresywnych obcych. Bardziej na skutek tępej głupoty, niż szczęścia, sprytu czy odwagi ludziom udaje się zdobyć pojazd i z okrzykiem „Dalej! Naprzód! Bóg wspomaga wiernych!” ruszają na podbój kosmosu.
Książka jak już wspominałem jest niepozorna. Hołduje zasadzie, że powieść powinna przyciągać klienta niewielką ceną, która zachęci go do jej nabycia. Wymusza to zwięzły styl, pozbawiony rozwlekłych opisów, mimo to Anderson ponownie daje popis talentu do tworzenia z nawet najbardziej niepozornego materiału barwnych postaci oraz streszczenia tego, na co inni potrzebują wielu stron w kilku zaledwie zdaniach.
Tym, co może zniechęcać jest archaiczny, zielonoludzikowy obraz kosmitów. Tym, co zachęca: barwne przygody krzyżowców, zwyciężających w kolejnych bitwach dzięki sprytowi, szczęściu, bucie, ignorancji, oślemu uporowi, oportunizmowi, arogancji, bezpodstawnym przechwałkom i bezczelnym kłamstwom.
Roger Zelazny „Odmieniec”
Cena: 7 złotych monet
Powieść nominowana do nagrody Locusa (zapewne za nazwisko autora), imho należąca raczej do górnej warstwy klasy średniej, niż literackich objawień. W krainie fantasy dochodzi do serii nieporozumień między złym czarnoksiężnikiem Detem Diabłem, a resztą jej mieszkańców. W wyniku ostatecznego, wielodniowego nieporozumienia Det zostaje zabity, a dla pewności, że jego zło nigdy nie wróci dobry czarodziej Mor podmienia jego jedynego następce na dzieciaka z innej, rządzącej się odmiennymi prawami rzeczywistości.
Pech chce, że trafia na „dziedzica dynastii geniuszy”. Gdy ten dorasta nierozumiany przez otoczenie młodzieniec, dzięki znalezionym w starożytnych ruinach artefaktom zabiera się za przymusową mechanizację, elektryfikację i kolektywizację rolnictwa. By zapobiec powtórce ze Związku Radzieckiego Mor decyduje się na desperacki krok i sprowadza z wygnania potomka Diabła Deta.
Jak większość dzieł Zelaznego książka jest bardzo zwięzła i napisana płynnie. Tym razem otrzymujemy opowieść o konflikcie magii i techniki oraz jednocześnie przygotówkę o nawalaniu się na smoki i samoloty. IMHO dobrą.
Aha. Odmieniec ma drugi tom, który wygląda jakby Zelazny szykował się do napisania trzeciej części (która z kolei nie powstała) i bez niej jest niezrozumiały. Moim zdaniem „Szalonego Różdżkaża” nie warto szukać.
Btw. Czy ta scenka czegoś wam nie przypomina?
- Muszę im pokazać co jeszcze lepszego – oświadczył Mark Norze. - Coś co będzie MUSIAŁO się im spodobać!
- Dlaczego? - zapytała.
Spojrzał na nią zaskoczony.
- Ponieważ muszą zrozumieć!
- Co?
- To, że ja mam rację, a oni się mylą oczywiście!
Jack Vance „Lyonesse”
Cena: 3 x po 5 złotych monet (czyli razem 15)
Jacka Vance, a przede wszystkim jego stylu pisania można albo kochać, albo nienawidzić. Nie da się jednak ukryć, że gość jest ceniony, a trylogia Lyonesse została nagrodzona nagrodą World Fantasy Award za najlepszą powieść (konkretnie: drugi tom).
Tym razem przenosimy się na legendarne wyspy Lyonesse, by, w epoce poprzedzającej o kilka pokoleń czasy Króla Artura wziąć udział w intrydze snutej przez elfy, czarnoksiężników, okrutnych władców oraz pewnego, wrednego kapelana. Lyonesse jest utrzymane w na poły baśniowym klimacie, opowieść potrafi jednak zdumiewać swym okrucieństwem i bezwzględnością.