Rok 2013 dla fanów fantastyki w Polsce był, według mnie, całkiem udany. Nie brakowało w nim wielkich hitów oraz wznowień klasyki. Co więcej, pojawiło się co najmniej kilka inicjatyw, na które warto było zwrócić uwagę.
Ciekawy ruch wykonało wydawnictwo Solaris, które wydaje dwie serie fantastyczne: Galaktyka Gutenberga oraz Archiwum polskiej fantastyki, a od grudnia także serię krytyczno-literacką Krytycy o fantastyce, w minimalnych nakładach oraz drukowaniu na żądanie (całość jest sprzężona z ich własną księgarnią internetową oraz drukarnią cyfrową). To na naszym rynku wyjątkowe rozwiązanie – w normalnej formule nijak nie opłacałoby się wydać tylu niszowych i raczej niebędących materiałem na bestsellery książek. Inny eksperyment przeprowadza Powergraph, który, nie rezygnując ze standardowej formuły wydawniczej, zaczyna wprowadzać na rynek niektóre książki tylko w formie e-booków w dość atrakcyjnej cenie (choć to także przypadek, w którym wydawca posiada własny sklep). Pojawił się serwis Bookrage, gdzie co jakiś czas można zaopatrzyć się w pakiet kilku e-booków za dowolną cenę – a w pakietach znajdowały się już książki choćby Piskorskiego, Kańtoch, Orbitowskiego, Brzezińskiej, nawet jeden Dukaj; jeden pakiet był również poświęcony w całości Januszowi A. Zajdlowi. Ta inicjatywa to świetna okazja na dorwanie bardzo tanio książek, które już nie są dostępne lub poznanie nowych pisarzy, po których w innym wypadku raczej nie sięgnęlibyście.
Kontynuując wątek serii wydawniczych, nie można zapomnieć o MAG-u i wciąż rozbudowywanej o kolejne nazwiska Uczcie Wyobraźni – w tym roku ukazały się choćby Jonathan Strange i Pan Norrell, Osama i Wurt. Co więcej, MAG wydał także między innymi Republikę Złodziei, Tysiąc jesieni Jakuba de Zoeta oraz parę książek Joe Abercrombiego, a sam Andrzej Miszkurka wspomina o możliwości odpalenia serii horrorów, podobnej do UW. Także NCK w swoich Zwrotnicach Czasu wydał kilka naprawdę dobrych rzeczy, z których najbardziej przypadł mi do gustu Gambit Wielopolskiego. Publicystycznie NCK w tym roku to także drugi tom Małp Pana Boga Macieja Parowskiego.
W 2013 na rynku utrzymało się kilka mniejszych oficyn, takich jak Papierowy Księżyc, Ars Machina, Almaz, Dom Snów czy Wydawnictwo Dobre Historie – każde o nieco innym profilu i każde prezentujące trochę inne podejście do swojej działalności i oferty, co cieszy mnie jako czytelnika, bo świadczy o różnorodności dostępnej nam fantastyki. Z tym ostatnim wydawnictwem wiążą się dwie inne ciekawe informacje – WDH wciąż wydaje Coś na Progu, jedyne obok Nowej Fantastyki czasopismo fantastyczne w Polsce o bardzo zróżnicowanej tematyce. Drugą rzeczą jest przeprowadzona, udana, zbiórka w serwisie PolakPotrafi na wydanie powieści oraz komiksu o Tequili, o której sami twórcy piszą, że to "brutalna i pełna erotyki post-apokaliptyczna historia, która miesza popkulturowe konwencje." (zebrano prawie 20 000 zł). Cieszy także, że fantastykę wydają wciąż wydawnictwa zajmujące się przede wszystkim głównym nurtem literatury – Rebis (Robert E. Howard, Masterton, Weber), Prószyński i S-ka (King, Pratchett, Card), Znak (głównie młodzieżówki) i Wydawnictwo Literackie (do Dukaja i Orbitowskiego dołączył Piskorski).
Ujmując rzecz bardziej indywidualnie, 2013 był także rokiem wielu pojedynczych głośnych tytułów. Ukazała się najnowsza książka Gaimana, Ocean na końcu drogi, która okazała się przepięknie baśniowa; China Mieville zachwycił Ambasadorią, przywodzącą na myśl cykl Hain Ursuli K. Le Guin; dwukrotnie uderzył Stephen King – w czerwcu krótkim, bardzo obyczajowym Joylandem a we wrześniu Doktorem Sen, czyli kontynuacją Lśnienia. Ukazała się, chyba najlepsza jak dotąd, powieść Łukasza Orbitowskiego pod tytułem Szczęśliwa ziemia; młodzieżówką post-apo uraczył czytelników Bacigalupi, a zbiór opowiadań Petera Wattsa jest unikalny i pojawił się tylko u nas. Powergraph wypuścił na rynek kolejne książki Cezarego Zbierzchowskiego i Anny Kańtoch; wydano także dwie książki mistrzów fantastyki, Lovecrafta i Tolkiena. Ale zapewne i tak wszystkie z tych tytułów zostały przyćmione przez powrót Andrzeja Sapkowskiego do Geralta z Rivii w Sezonie burz, która to książka rozchodziła się jak ciepłe bułeczki, choć jej recenzje są mieszane.
A co warto było przeczytać z mniej głośnych publikacji? Bardzo ciekawym debiutem o przemyślanej strukturze była Ektenia Emila Strzeszewskiego, niezwykle dobrze wypadł Cienioryt Krzyśka Piskorskiego, łączący płaszcz i szpadę z intrygującym pomysłem na fantastyczny świat. Pojawiło się także świetne zwieńczenie Trylogii Magistrów, czyli Dziedzictwo królów C.S. Friedman. Fanom fantastyki historycznej poleciłbym Adama Przechrztę i jego dwie powieści dziejące się w Rosji radzieckiej. Mimochodem wspomnę jeszcze o niesamowitym Odwrotniaku Jakuba Małeckiego, choć autor ten coraz dalej odchodzi od fantastyki.
Wydaje mi się, że z punktu widzenia czytacza każdy kolejny rok jest coraz obfitszy. Coraz więcej wydawnictw wydaje coraz więcej książek, największe światowe hity pojawiają się coraz częściej niemal równoległe i w naszym kraju (lub z niewielkim poślizgiem), oficyny coraz odważniej także sięgają po mniej znanych autorów (czy wręcz debiutantów), sygnując okładki ich książek porównaniami do ich starszych kolegów (kwestia cen i faktycznych nakładów/sprzedawalności to inna kwestia). Jaki będzie rok 2014? Patrząc na zapowiedzi i deklaracje niektórych wydawców wierzę, że obecny trend się utrzyma i czeka nas masa fantastycznych lektur.