» Blog » Książka vs. Ebook: porównanie
20-05-2015 20:15

Książka vs. Ebook: porównanie

W działach: Książki | Odsłony: 426

Obserwując Facebookowe grupy oraz ogólno-internetowe fora poświęcone literaturze zauważyć można podskórną walkę, która nań się toczy. Jej obiektem jest prosty choć ważny temat: czy lepiej czytać książki w tradycyjnej, papierowej formie, czy odwrotnie: w formie Ebooków.

Konflikt ten ma naturę sporu o uniwersalia i często wykorzystywane są w nim argumenty emocjonalne. Jest też sporem dyżurnym, podobnym jak dla tradycyjnych RPG-owców było „turlać czy nie turlać”, dla graczy „Czy diablo to cRPG?”, a dla komputerowców „Windows czy Linuks”.

Temat jest dla mnie bardzo żywotny, tak więc chętnie się w dyskusję włączę. Swoje książki sprzedaje w jednej i drugiej postaci i chodziarz jako czytelnik zdecydowanie bardziej preferuję lektury tradycyjne, to jako autor wolałbym, żeby moi czytelnicy kupowali ebooki. Powód jest prosty: za te drugie mam wyższą prowizję.

Tak więc które z nich są lepsze?

Wady i zalety poszczególnych rozwiązań

Obydwa rozwiązania, czy raczej „technologie” czytania książek mają zarówno wady jak i zalety. W rozważaniach tych pominę niektóre argumenty, które uważam za nieistotne. Nie będę więc pisał o magii czytania książki czy atmosferze z nią związanej, szeleście kartek, zapachu farby drukarskiej albo o tym jakim dobrym przyjacielem jest książka.

Przeciwnie, osobiście uważam, że subtelny szum wiatraczka komputerowego i zapach rozgrzanego plastiku są całkiem przyjemne, a PC o parametrach, jakich nie powstydziłoby się NASA też jest moim zdaniem świetnym kumplem. Skupmy się więc na elementach praktycznych. Te to:

Wygoda: Pierwszą i chyba kluczową kwestią dotyczącą użycia ebooków jest moim zdaniem kwestia ich wygody. Otóż moim zdaniem to zagadnienie jest dyskusyjne i żadna ze stron nie ma tu zdecydowanej przewagi. Przeciwnie: obydwa mają zarówno swoje wady jak i zalety które mogą okazać się kluczowe w zależności od osobistych preferencji klienta.

Moim zdaniem tradycyjna książka jest bardzo wygodna. Jej ogromną zaletą jest fakt, że jest produktem niezależnym, nie wymagającym do działania kosztownych urządzeń dodatkowych jak tablety, komputery i czytniki. Jest relatywnie lekka, łatwa w przenoszeniu (pod warunkiem, że transportujemy jedną lub dwie) oraz ergonomiczna. Dużą jej zaletą jest jej wytrzymałość i odporność na wstrząsy. Generalnie książki nie lubią być strącane z łóżek, upadać na podłogę lub być oblewane gorącą herbatą, jednak taki upadek nie sprawia, że urządzenie zostanie zniszczone, a zawarte w nim dane trwale utracone. Tak naprawdę da się czytać książkę nawet rozbitą na czynniki pierwsze, czego o ebooku nie da się powiedzieć. Książki są też bezawaryjne, nie psują się, nie tracą danych, nie zarażają się wirusami i nie zdarzają im się awarie twardych dysków ani ich formatowanie.

Ich ogromną zaletą jest też fakt, że działają bez prądu, niezależnie od baterii i nie trzeba ich co jakiś czas ładować. Nie emituje też światła, co sprawia, że jej lektura mniej męczy oczy niż czytanie z tabletu o monitorze komputerowym czy telefonie nie wspominając.

Dodatkowo strony w klasycznej książce się IMHO wygodniej i szybciej „scrolluje” niż wszelkie formy ebooków.

Wadą klasycznej książki jest natomiast jej rozmiar i związany z nim ciężar. Z własnego doświadczenia wiem, że przenoszenie więcej niż 5 egzemplarzy jest problematyczne, do przechowywania większej ilości potrzeba specjalnego umeblowania, a naprawdę bogate kolekcje wymagają wręcz specjalnych pomieszczeń, a czasem nawet budynków służących wyłącznie ich przechowywaniu. Tymczasem pojedyncza karta microSD jest w stanie pomieścić kilka tysięcy pozycji, zdecydowanie ułatwiając ich transport. Zawsze możesz mieć więc swoje książki przy sobie.

Interface wyszukiwania w klasycznych książkach jest (dosłownie) z innej epoki. Pod wieloma względami znalezienie pojedynczego szczegółu jest łatwiejsze w wypadku e-książki niż książki tradycyjnej. Przykładowo: kupiłem sobie w sklepie pastę z tamaryndowca. To brązowa, kwaśna maź używana w kuchni tajlandzkiej i wietnamskiej do przyprawiania potraw. Celem znalezienia przepisu wymagającego jej użycia w tradycyjnej książce kucharskiej muszę ją wertować kartka po kartce przez kilkanaście minut. W wypadku książki elektronicznej wystarczy nacisnąć Ctrl+F i wpisać odpowiednie hasło.

Kolejna rzecz to hipertekst. Tradycyjne książki zwyczajnie nie bywają podłączone do internetu, w odróżnieniu od tych elektronicznych. Nie wiem jak wy, ale ja czytam całkiem sporo pozycji popularnonaukowych oraz twardych naukowych. To jest tematyka, gdzie hipertekst oraz możliwość sprawdzenia w internecie przydaje się, żeby sprawdzić, co to są ci rzymscy honorari, jak wyglądał domus major albo villa urbana... Tudzież o jakiej piosence mówią bohaterowie książki kryminalnej, którą akurat czytam. Lub też jak wygląda katedra dominująca nad dzielnicą, w której akurat toczy się akcja książki.

Tak więc jeśli chodzi o wygodę, to moim zdaniem obydwie formy użycia książki posiadają właściwe sobie, poważne zalety oraz wady. Każdy musi wybrać, który ich zestaw jest dla niego ważniejszy.

Darmowe zasoby: Dostępność do darmowych zasobów książki elektronicznej jest bardzo duża. Większa chyba nawet od dostępności książek tradycyjnych. Wynika to niestety głównie z rozpowszechnionego w naszym kraju piractwa komputerowego. Powiedzmy sobie szczerze: znaczna część ludzi kupujących czytnik robi to z zamiarem korzystania z różnych chomików i świnek morskich.

Jednak nawet pomijając źródła nielegalne dostęp do darmowych zasobów jest bardzo duży. Mamy całą masę książek, do których prawa wygasły, projekty cyfryzacji bibliotek, czy udostępniania książek osobom ociemniały przerabiające na audiobooki wszystko, co tylko popadnie.

Z drugiej strony klasyczne zbiory biblioteczne są jeszcze większe.

Osobiście uważam, że korzystanie z darmowych ebooków jest sto razy wygodniejsze, niż korzystanie z bibliotek choćby dlatego, że nie wymaga wędrowania na drugi koniec miasta, ani czekania, aż nas wymarzony, jedyny egzemplarz książki w całej gminie zostanie zwrócony.

Z drugiej strony: powiedzmy sobie szczerze, legalne zasoby dostępne w sieci nigdy nie dorównają swą wielkością zasobom bibliotek, bowiem nikt nie ma w interesie rozdawać za darmo rzeczy, które można sprzedawać. Jeśli państwo nie wymusi digitalizacji wydawnictw, tak jak już wymusza tworzenie dostępnych za darmo zbiorów przewagę zawsze będzie miał papier.

Wartość marketingowo-ozdobna: książki papierowe można ustawić na półkach w mieszkaniu lub sklepie tak, żeby ładnie wyglądały. W przypadku ebooków sztuka ta raczej nam się nie uda. Cecha ta bynajmniej nie jest pozbawiona znaczenia.

Otóż: znaczna część sprzedaży książek odbywa się w sklepach stacjonarnych, gdzie klient wchodzi, ogląda półkę, rzuca mu się w oczy kilka pozycji, a z nich wybiera taką jego zdaniem najlepiej rokującą. Bardzo często samego zakupu dokonuje gdzie indziej, zwykle w sklepie internetowym. Niestety od wielu lat sklepy z takich branż, jak książki, moda czy multimedia służą głównie jako witryny reklamowe dla sieciowych platform handlowych. Ostateczne miejsce zakupu nie jest jednak istotne, bowiem sam akt wyboru książki dokonuje się w księgarni.

Prawdę mówiąc nie mam pojęcia, jak ebooki miałyby zastąpić w tej roli książkę. Dopóki nie obleką się w ciało nie będzie to możliwe, a kiedy się obleką przestaną być ebookami.

Po drugie: książka jest wiele bardziej eleganckim prezentem niż ebook i pełni znacznie lepiej funkcję dekoracyjną od tego ostatniego. Istnieje cały segment rynku wydawniczego służący niemal wyłącznie do wręczania w prezencie i dekorowania mieszkań. Są nim wszelkie albumy fotograficzne.

Choćby z tych przyczyn nie sądzę, by ebooki kiedykolwiek wyparły z rynku prawdziwe książki.

Ciąg dalszy oczywiście na Blogu Zewnętrznym.

Komentarze


zegarmistrz
   
Ocena:
0

Nie znam się na chmurach obliczeniowych, ale - jak nie mogę, jak mogę? Jedną kopię ebooka mogę mieć na twardym dysku, jedną na pendrivie, jedną sobie wrzucę na mediafire, jedną na skrzynkę pocztową, z pięć na płyty CD... Oczywiście, przesadzam z tymi 100 kopiami (choć jakbym się uparł to dałoby radę), ale nie widzę w jaki sposób chmury obliczeniowe miałyby mnie powstrzymać od robienie sobie wielu "kopii bezpieczeństwa" ebooka, co w przypadku książki jest niemożliwe/możliwe, ale drogie i i kłopotliwe.

Adeptus: odniosę się tylko do tego fragmentu, albowiem najlepiej on ilustruje problem. Otóż: widzę, że nie znasz się na chmurach obliczeniowych. Nie wiem jednak dlaczego w takim układzie odnosisz się do fragmentu, w którym piszę właśnie o nich?

Jeśli już musisz to robić, to bądź tak miły i wejdź na Wikipedię i doczytaj, co to jest, jakie ma zalety, jakie wady i jakie usługi to wykorzystują. W innym wypadku dyskusja z Tobą, przy zachowaniu całego szacunku dla Twojej osoby zwyczajnie nie ma sensu.

Po drugie: staraj się trzymać tematu, bo raz piszesz o elitach rządzących renesansowym światem, raz o ogóle ludności biorącej udział w XVI wiecznych wojnach religijnych. Ja piszę o renesanowej zmianie metody czytania, ty o mnichach czytających w dormitoriach, sądząc po twoim opisie z przed reformy kluniackiej (co daje ci 600 lat rozstrzału), ja o chmurach obliczeniowych, ty o kopiach na CD, co znowu jest czymś zupełnie

W tych okolicznościach zwyczajnie nie da się z Tobą wymieniać poglądów.

Po trzecie: wkładasz mi w usta poglądy, których nie wyraziłem. Ja jako ilustrację tekstu podaję anegdotkę ze swojej pracy, dotyczącą pewnego, szczególnego dziwactwa moich współpracowników, ty rozciągasz ją w atak na ogół ludzi o pewnym, określonym światopoglądzie.

Sorki, ale nie mogę brać odpowiedzialności ani za taką interpretację moich słów, ani za rzeczy, których nie powiedziałem.

25-05-2015 16:12
Adeptus
   
Ocena:
0

odniosę się tylko do tego fragmentu, albowiem najlepiej on ilustruje problem. Otóż: widzę, że nie znasz się na chmurach obliczeniowych. Nie wiem jednak dlaczego w takim układzie odnosisz się do fragmentu, w którym piszę właśnie o nich?

Dlatego, że napisałeś, że nie mogę sobie zrobić 100 kopii ebooka, bo chmury obliczeniowe to uniemożliwiają. Więc ja odpisałem, że chmury obliczeniowe nie mają tu nic do rzeczy.

Jeśli już musisz to robić, to bądź tak miły i wejdź na Wikipedię i doczytaj, co to jest, jakie ma zalety, jakie wady i jakie usługi to wykorzystują. W innym wypadku dyskusja z Tobą, przy zachowaniu całego szacunku dla Twojej osoby zwyczajnie nie ma sensu.

Po prostu wytłumacz mi, w jaki sposób chmura obliczeniowa uniemożliwia mi tworzenie kopii ebooka. Na jakiej zasadzie miałoby to działać? Mogę czytać jedynie po zalogowaniu się i nie mogę wyeksportować pliku pdf czy innego?

A to, że mnie szanujesz, jest przykre. Skoro szanujesz gnidy i głupków, to co zostawiasz dla ludzi prawdziwie godnych szacunku?

ja o chmurach obliczeniowych, ty o kopiach na CD, co znowu jest czymś zupełnie

Ja piszę, że ebook ma tę przewagę, że mogę sobie robić jego kopie. Ty mi odpisujesz, że nie, bo chmury obliczeniowe to uniemożliwiają. Ja odpisuję, że nie znam się na tych chmurach, ale znam metody robienia kopii ebooków, które nie wykorzystują tych chmur - np. kopiowanie na CD. Mam nadzieję, że teraz wszystko jest jasne. Jeśli jest jakiś błąd w moim rozumowaniu, to proszę, wskaż go, ale konkretnie.

bo raz piszesz o elitach rządzących renesansowym światem, raz o ogóle ludności biorącej udział w XVI wiecznych wojnach religijnych

W tym także elitach.

Ja piszę o renesanowej zmianie metody czytania, ty o mnichach czytających w dormitoriach, sądząc po twoim opisie z przed reformy kluniackiej (co daje ci 600 lat rozstrzału),

Piszesz o tym, że niechęć do czytania na głos wynika z chrześcijańskiego strachu przed nagością itd. ja ci daję przykład, że w środowisku nasyconym chrześcijaństwem, tj. klasztorach, jak najbardziej czytywano na głos i nie tylko nie było to jakąś wstydliwa czynnością, ale normalnym rozkładu dnia. To, czy to były klasztory sprzed reformy kluniackiej, czy po, jest kwestią uboczną, bo niewątpliwie były to klasztory chrześcijańskie, więc Twoja teza o tym, że fobia przed głośnym czytaniem jest związana z założeniami religii chrześcijańskiej, zostaje sfalsyfikowana.

wkładasz mi w usta poglądy, których nie wyraziłem

No cóż, Ty twierdzisz, że lepiej mi się czyta na głos, niż po cichu i że komputer wcale nie przeszkadza mi w koncentracji i nie przyjmujesz do wiadomości, że jest inaczej.

Ja jako ilustrację tekstu podaję anegdotkę ze swojej pracy, dotyczącą pewnego, szczególnego dziwactwa moich współpracowników, ty rozciągasz ją w atak na ogół ludzi o pewnym, określonym światopoglądzie.

Bo tak to zabrzmiało. Jako przyczynę tego, że nie weźmiesz Władcy do pracy podałeś to, że są tam słuchacze RM i oni by Cię zjadli - czyli zakładasz, że normalną reakcją słuchacza RM na fantastykę, w tym LoTR-a jest agresja.

A że nie rozumiesz, o co mi chodzi, to mnie nie dziwi, bo wiem, że moja wypowiedzi pozostawiają wiele do życzenia pod względem klarowności. Staram się pisać na tyle jasno, na ile jestem w stanie, ale częstokroć to nie wystarcza, przykro mi z tego powodu, ale widać jestem za głupi, żeby to zmienić.

25-05-2015 16:36
zegarmistrz
   
Ocena:
0

Zasada jest taka, że jeśli nie wie się o czym jest rozmowa, to albo się w niej nie bierze udziału, albo dowiaduje się na własną rękę przed zabraniem głosu.

25-05-2015 18:29
Adeptus
   
Ocena:
0

To wytłumaczysz ignorantowi w jaki sposób te chmury uniemożliwiają robienie kopii ebooków na nośnikach zewnętrznych? Proszę?

25-05-2015 18:56
Adeptus
   
Ocena:
0

To wytłumaczysz ignorantowi w jaki sposób te chmury uniemożliwiają robienie kopii ebooków na nośnikach zewnętrznych? Proszę? Bo na razie to w ogóle nie rozumiem, czemu założyłeś, że rozmowa jest o chmurach. Jak zaczynałem temat, pisząc, że da się bez problemu zrobić 100 kopii ebooka, to w ogóle nie przyszło mi do głowy, żeby robić to za pomocą chmur, więc nie zakładałem, że znajomość chmur jest do tego potrzebna. Możliwe, że błędnie, ale jeśli tak, to proszę, żebyś mi uświadomił, na czym polega mój błąd.

25-05-2015 19:02
Kaworu92
   
Ocena:
0

Ale Zegarmistrzu... przecież możesz mieć dwie kopie ebooka na dwóch chmurach, prawda? Np: na Googledrive i na Dropboxie, więc...? 0_o

25-05-2015 19:42
Adeptus
   
Ocena:
0

Ale dlaczego w ogóle rozmawiamy o tych chmurach?

Zegarmistrz pisze: przechowywanie danych w chmurze nie daje nam pewności ich wiecznotrwałości. Skąd mamy bowiem pewność, że dostawca usług nagle nie zbankrutuje i nie stracimy dostępu do naszych książek?

Ja: Tyle, że w przypadku ebooka możesz sobie zrobić tanim/zerowym kosztem choćby i 100 kopii i poumieszczać w różnych miejscach.

Zegarmistrz: Chmury obliczeniowe (to nazwa dość konkretnej technologii) stosuje się właśnie po to, żebyś tego nie mógł zrobić.

Ja: Nie znam się na chmurach obliczeniowych, ale - jak nie mogę, jak mogę? Jedną kopię ebooka mogę mieć na twardym dysku, jedną na pendrivie, jedną sobie wrzucę na mediafire, jedną na skrzynkę pocztową, z pięć na płyty CD... Oczywiście, przesadzam z tymi 100 kopiami (choć jakbym się uparł to dałoby radę), ale nie widzę w jaki sposób chmury obliczeniowe miałyby mnie powstrzymać od robienie sobie wielu "kopii bezpieczeństwa" ebooka, co w przypadku książki jest niemożliwe/możliwe, ale drogie i i kłopotliwe.

Zegarmistrz: widzę, że nie znasz się na chmurach obliczeniowych. Nie wiem jednak dlaczego w takim układzie odnosisz się do fragmentu, w którym piszę właśnie o nich? (...) Zasada jest taka, że jeśli nie wie się o czym jest rozmowa, to albo się w niej nie bierze udziału, albo dowiaduje się na własną rękę przed zabraniem głosu.

Czyli ja w ogóle nie wypowiadam się na temat chmur obliczeniowych, tylko stwierdzam, że są inne sposoby na przechowywanie e-booków, więc nawet jeśli chmur faktycznie mają takie ograniczenia, jak twierdzi Zegarmistrz (a ponieważ się nie znam, nie kwestionuję tego), to są inne metody, których te ograniczenia nie dotyczą i wyłącznie o tych metodach się wypowiadam.

Zegarmistrz pisze, że jest coś takiego jak chmura i w tej chmurze nie da się mieć 100 kopii ebooków i to jest wada ebooków, bo utrudnia ich przechowywanie, dla mnie jest to wada nieistotna, bo mogę sobie mieć 100 kopii w ogóle nie wiedząc o istnieniu tych "chmur".

W ogóle nie podejmuję dyskusji na temat tego, co chmury mogą, a czego nie mogą - przyjmują za prawdę to, co o ich właściowościach pisze Zegarmistrz, bo nie znam się, więc nie kwestionuję i właśnie przyjmując za prawdziwą wersję Zegarmistrza stwierdzam, że te ograniczenia chmur, o których pisze Zegarmistrz, nie powodują, że ebooki trudniej przechowywać, niż książki, bo są setki innych sposobów na przechowywanie ebooków, niż chmury.

Do fragmentu o chmurach odniosłem się nie dlatego, że chcę się wypowiadać nt właściwości chmur, tylko dlatego, że chcę zakwestionować, czemu Zegarmistrz zakłada, że przechowywanie ebooków=przechowywanie w chmurze i z tego wywodzi tezę o ryzyku utraty ebooków większym niż w przypadku materialnych książek.

Nie piszę "Ebooki można łatwo utracić, bo chmura? Chmura wcale tak nie działa" tylko "Ebooki można łatwo utracić bo chmura? A jakie to ma znaczenie, przecież można przechowywać poza chmurą".

Nie wiem, jak to inaczej wytłumaczyć.

25-05-2015 22:36
zegarmistrz
   
Ocena:
0

Adeptus: ty chyba przespałeś ostatnie 10 lat rozwoju sieci. Chmura obliczeniowa to najprościej mówiąc sieć serwerów. Służy ona do przechowywania danych. Możesz z niej korzystać na dwa sposoby:

a) Uploadując coś na serwer jak do Drop Boxa czy na Google Drive, co zasadniczo jest dość wygodną metodą trzymania swoich danych z możliwością uzyskania do nich dostępu z każdego miejsca na świecie, bez konieczności noszenia ich ze sobą, co jest w miarę wygodnym i dość bezpiecznym systemem przechowywania danych w tym kopii zapasowych.

b) Jako sklepu jak robi to Steam, EA Origin, Google Play, Amazon czy Adobe. Wówczas każdy produkt przypisany jest do twojego konta i działa tak długo, jak długo zewnętrzny serwer autoryzuje owo konto. Jeśli serwer przestanie to robić bo np. firma zbankrutuje lub uzna, że za drogo wychodzi jej utrzymywanie serwerów, to szlag trafi twoją kolekcję niezależnie od tego ile kopii zapasowych wyknałeś. Bo każda kopia nadal zaszyfrowana jest 256 bitowym algorytmem i daje się odczytać tylko, jeśli serwer udzieli Ci klucza.

W ten sposób chroniona jest część książek na Google Play i Empiku. W zeszłym roku postępował w ten sposób też Amazon i to dość uparcie. Obecnie na Amazon możesz zdjąć zabezpieczenia i przypisać plik do jednego, konkretnego urządzenia, na którym będzie działał po wiek wieków (ale bez możliwości tworzenia kopii zapasowych czy przenoszenia między urządzeniami).

Sorki, ale nie mam sił tłumaczyć Ci całego postu słowo po słowie. Zwłaszcza, że temat nie jest nowy, Internet o problemie kipi już przynajmniej od dekady.

Jeśli chcesz dyskutować, to przynajmniej zapoznaj się z tematem o którym rozmawiasz, bo pozostałe kwestie które poruszasz także wskazują na Twoją ignorancję.

25-05-2015 23:44
Adeptus
   
Ocena:
0

W ten sposób chroniona jest część książek na Google Play i Empiku. W zeszłym roku postępował w ten sposób też Amazon i to dość uparcie. Obecnie na Amazon możesz zdjąć zabezpieczenia i przypisać plik do jednego, konkretnego urządzenia, na którym będzie działał po wiek wieków (ale bez możliwości tworzenia kopii zapasowych czy przenoszenia między urządzeniami).

Ok, dziękuję za wyjaśnienie. Czyli jeśli kupię ebooka w firmie, która korzysta z tych chmur obliczeniowych, to faktycznie jest tak, jak mówisz - nie da się zrobić kopii. Tu przyznaję rację i uznaję swoją niewiedzę. Tyle, że kwestia przechowywania ebooków nie sprowadza się tylko do chmur obliczeniowych i o tym właśnie cały czas piszę. Jest też sporo stron,  na których możesz zakupić ebooka w ten sposób, że po uiszczeniu opłaty masz możliwość ściągnięcia sobie normalnego pliku w formacie pdf/epub/mobi i potem możesz robić z nim, co chcesz, możesz sekundę po ściągnięciu skasować konto i nie ma to żadnego wpływu na ściągniętego ebooka. I właśnie o tym się wypowiadałem i na tym akurat się trochę znam, bo sam sprzedawałem ebooka w tej formie. Twój artykuł w ogóle nie brał czegoś takiego pod uwagę, bo najwyraźniej założyłeś sobie, że wszyscy kupują ebooki w takiej formie jak Ty i co za tym idzie wszyscy trzymają je w chmurze - opisując wady ebooka, w tym ryzyko utraty nie pomyślałeś o tym, że opisywane przez Ciebie ryzyko zachodzi wyłącznie wobec ebooków kupowanych w pewnym określonym systemie. Prawdopodobnie moja wina, że nie potrafiłem tego jasno wyłożyć i prawdopodobnie z mojej winy w dalszym ciągu będziesz wywodził, że wypowiadam się nt, na który się nie znam, to jest nt chmur obliczeniowych i nie przyjmiesz do wiadomości, że ja chcę wypowiadać się wyłącznie na temat sposobów obrotu i przechowywania ebooków innych niż te nieszczęsne chmury.

 

Temat artykułu to porównanie książki i ebooka, a nie wady i zalety chmur obliczeniowych, więc czemu twierdzisz, że jeśli ktoś wypowiada się nt innych sposobów przechowywania książek niż chmury obliczeniowe, to znaczy, że pisze nie na temat i wypowiada się o czymś, na czym się nie zna?

Jeśli chcesz dyskutować, to przynajmniej zapoznaj się z tematem o którym rozmawiasz, bo pozostałe kwestie które poruszasz także wskazują na Twoją ignorancję.

Czyli chrześcijańscy mnisi wcale nie czytali na głos ksiąg w czasie posiłków? Czyli chrześcijańscy księża nie czytają w czasie mszy na głos fragmentów Biblii? O tym drugim sam piszesz w swoim artykule. A jednocześnie wywodzisz, że chrześcijanie mają fobię przed czytaniem na głos.

Poza tym wiem, moje wypowiedzi wskazują na ignorancję. Bo Ty mi wykładasz, że czytanie na głos jest dla mnie bardziej naturalne niż czytanie bezgłośne, a ja się upieram, że nienawidzę czytania na głos. Bezczelność, zachowuję się jakbym lepiej wiedział, co jest dla mnie łatwiejsze, niż Ty. Po prostu napisz, że tak naprawdę to się zgadzam ze wszystkim, co piszesz, tylko sobie z tego nie zdaję sprawy i będzie pozamiatane.

 

 

26-05-2015 10:54
Kaworu92
   
Ocena:
0

Aaaah, więc Zegarmistrz ma na myśli "chmurę-sklep", nie "chmurę-chmurę" :D :D :D Trzeba było tak od razu :D

Ale patrz, np: "chmura-sklep" DriveThru działa inaczej, więc...?

26-05-2015 15:06

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.