Książka vs. Ebook: porównanie
W działach: Książki | Odsłony: 426Obserwując Facebookowe grupy oraz ogólno-internetowe fora poświęcone literaturze zauważyć można podskórną walkę, która nań się toczy. Jej obiektem jest prosty choć ważny temat: czy lepiej czytać książki w tradycyjnej, papierowej formie, czy odwrotnie: w formie Ebooków.
Konflikt ten ma naturę sporu o uniwersalia i często wykorzystywane są w nim argumenty emocjonalne. Jest też sporem dyżurnym, podobnym jak dla tradycyjnych RPG-owców było „turlać czy nie turlać”, dla graczy „Czy diablo to cRPG?”, a dla komputerowców „Windows czy Linuks”.
Temat jest dla mnie bardzo żywotny, tak więc chętnie się w dyskusję włączę. Swoje książki sprzedaje w jednej i drugiej postaci i chodziarz jako czytelnik zdecydowanie bardziej preferuję lektury tradycyjne, to jako autor wolałbym, żeby moi czytelnicy kupowali ebooki. Powód jest prosty: za te drugie mam wyższą prowizję.
Tak więc które z nich są lepsze?
Wady i zalety poszczególnych rozwiązań
Obydwa rozwiązania, czy raczej „technologie” czytania książek mają zarówno wady jak i zalety. W rozważaniach tych pominę niektóre argumenty, które uważam za nieistotne. Nie będę więc pisał o magii czytania książki czy atmosferze z nią związanej, szeleście kartek, zapachu farby drukarskiej albo o tym jakim dobrym przyjacielem jest książka.
Przeciwnie, osobiście uważam, że subtelny szum wiatraczka komputerowego i zapach rozgrzanego plastiku są całkiem przyjemne, a PC o parametrach, jakich nie powstydziłoby się NASA też jest moim zdaniem świetnym kumplem. Skupmy się więc na elementach praktycznych. Te to:
Wygoda: Pierwszą i chyba kluczową kwestią dotyczącą użycia ebooków jest moim zdaniem kwestia ich wygody. Otóż moim zdaniem to zagadnienie jest dyskusyjne i żadna ze stron nie ma tu zdecydowanej przewagi. Przeciwnie: obydwa mają zarówno swoje wady jak i zalety które mogą okazać się kluczowe w zależności od osobistych preferencji klienta.
Moim zdaniem tradycyjna książka jest bardzo wygodna. Jej ogromną zaletą jest fakt, że jest produktem niezależnym, nie wymagającym do działania kosztownych urządzeń dodatkowych jak tablety, komputery i czytniki. Jest relatywnie lekka, łatwa w przenoszeniu (pod warunkiem, że transportujemy jedną lub dwie) oraz ergonomiczna. Dużą jej zaletą jest jej wytrzymałość i odporność na wstrząsy. Generalnie książki nie lubią być strącane z łóżek, upadać na podłogę lub być oblewane gorącą herbatą, jednak taki upadek nie sprawia, że urządzenie zostanie zniszczone, a zawarte w nim dane trwale utracone. Tak naprawdę da się czytać książkę nawet rozbitą na czynniki pierwsze, czego o ebooku nie da się powiedzieć. Książki są też bezawaryjne, nie psują się, nie tracą danych, nie zarażają się wirusami i nie zdarzają im się awarie twardych dysków ani ich formatowanie.
Ich ogromną zaletą jest też fakt, że działają bez prądu, niezależnie od baterii i nie trzeba ich co jakiś czas ładować. Nie emituje też światła, co sprawia, że jej lektura mniej męczy oczy niż czytanie z tabletu o monitorze komputerowym czy telefonie nie wspominając.
Dodatkowo strony w klasycznej książce się IMHO wygodniej i szybciej „scrolluje” niż wszelkie formy ebooków.
Wadą klasycznej książki jest natomiast jej rozmiar i związany z nim ciężar. Z własnego doświadczenia wiem, że przenoszenie więcej niż 5 egzemplarzy jest problematyczne, do przechowywania większej ilości potrzeba specjalnego umeblowania, a naprawdę bogate kolekcje wymagają wręcz specjalnych pomieszczeń, a czasem nawet budynków służących wyłącznie ich przechowywaniu. Tymczasem pojedyncza karta microSD jest w stanie pomieścić kilka tysięcy pozycji, zdecydowanie ułatwiając ich transport. Zawsze możesz mieć więc swoje książki przy sobie.
Interface wyszukiwania w klasycznych książkach jest (dosłownie) z innej epoki. Pod wieloma względami znalezienie pojedynczego szczegółu jest łatwiejsze w wypadku e-książki niż książki tradycyjnej. Przykładowo: kupiłem sobie w sklepie pastę z tamaryndowca. To brązowa, kwaśna maź używana w kuchni tajlandzkiej i wietnamskiej do przyprawiania potraw. Celem znalezienia przepisu wymagającego jej użycia w tradycyjnej książce kucharskiej muszę ją wertować kartka po kartce przez kilkanaście minut. W wypadku książki elektronicznej wystarczy nacisnąć Ctrl+F i wpisać odpowiednie hasło.
Kolejna rzecz to hipertekst. Tradycyjne książki zwyczajnie nie bywają podłączone do internetu, w odróżnieniu od tych elektronicznych. Nie wiem jak wy, ale ja czytam całkiem sporo pozycji popularnonaukowych oraz twardych naukowych. To jest tematyka, gdzie hipertekst oraz możliwość sprawdzenia w internecie przydaje się, żeby sprawdzić, co to są ci rzymscy honorari, jak wyglądał domus major albo villa urbana... Tudzież o jakiej piosence mówią bohaterowie książki kryminalnej, którą akurat czytam. Lub też jak wygląda katedra dominująca nad dzielnicą, w której akurat toczy się akcja książki.
Tak więc jeśli chodzi o wygodę, to moim zdaniem obydwie formy użycia książki posiadają właściwe sobie, poważne zalety oraz wady. Każdy musi wybrać, który ich zestaw jest dla niego ważniejszy.
Darmowe zasoby: Dostępność do darmowych zasobów książki elektronicznej jest bardzo duża. Większa chyba nawet od dostępności książek tradycyjnych. Wynika to niestety głównie z rozpowszechnionego w naszym kraju piractwa komputerowego. Powiedzmy sobie szczerze: znaczna część ludzi kupujących czytnik robi to z zamiarem korzystania z różnych chomików i świnek morskich.
Jednak nawet pomijając źródła nielegalne dostęp do darmowych zasobów jest bardzo duży. Mamy całą masę książek, do których prawa wygasły, projekty cyfryzacji bibliotek, czy udostępniania książek osobom ociemniały przerabiające na audiobooki wszystko, co tylko popadnie.
Z drugiej strony klasyczne zbiory biblioteczne są jeszcze większe.
Osobiście uważam, że korzystanie z darmowych ebooków jest sto razy wygodniejsze, niż korzystanie z bibliotek choćby dlatego, że nie wymaga wędrowania na drugi koniec miasta, ani czekania, aż nas wymarzony, jedyny egzemplarz książki w całej gminie zostanie zwrócony.
Z drugiej strony: powiedzmy sobie szczerze, legalne zasoby dostępne w sieci nigdy nie dorównają swą wielkością zasobom bibliotek, bowiem nikt nie ma w interesie rozdawać za darmo rzeczy, które można sprzedawać. Jeśli państwo nie wymusi digitalizacji wydawnictw, tak jak już wymusza tworzenie dostępnych za darmo zbiorów przewagę zawsze będzie miał papier.
Wartość marketingowo-ozdobna: książki papierowe można ustawić na półkach w mieszkaniu lub sklepie tak, żeby ładnie wyglądały. W przypadku ebooków sztuka ta raczej nam się nie uda. Cecha ta bynajmniej nie jest pozbawiona znaczenia.
Otóż: znaczna część sprzedaży książek odbywa się w sklepach stacjonarnych, gdzie klient wchodzi, ogląda półkę, rzuca mu się w oczy kilka pozycji, a z nich wybiera taką jego zdaniem najlepiej rokującą. Bardzo często samego zakupu dokonuje gdzie indziej, zwykle w sklepie internetowym. Niestety od wielu lat sklepy z takich branż, jak książki, moda czy multimedia służą głównie jako witryny reklamowe dla sieciowych platform handlowych. Ostateczne miejsce zakupu nie jest jednak istotne, bowiem sam akt wyboru książki dokonuje się w księgarni.
Prawdę mówiąc nie mam pojęcia, jak ebooki miałyby zastąpić w tej roli książkę. Dopóki nie obleką się w ciało nie będzie to możliwe, a kiedy się obleką przestaną być ebookami.
Po drugie: książka jest wiele bardziej eleganckim prezentem niż ebook i pełni znacznie lepiej funkcję dekoracyjną od tego ostatniego. Istnieje cały segment rynku wydawniczego służący niemal wyłącznie do wręczania w prezencie i dekorowania mieszkań. Są nim wszelkie albumy fotograficzne.
Choćby z tych przyczyn nie sądzę, by ebooki kiedykolwiek wyparły z rynku prawdziwe książki.