Kryształy Czasu - Moja wizja tego co dalej
W działach: KC | Odsłony: 1950Zbiórka na Kryształy Czasu jaka wystartowała na Polak Potrafi dostarczyła wysokiej jakości materiału do kręcenia beki, ale że inni już mnie w tym wyręczyli postanowiłem podejść do tematu od innej strony.
Po pierwsze na szybko ustalmy fakty tak, żeby wszyscy mieli jasność o czym mówimy. Artur Szyndler, autor gry fabularnej Kryształy Czasu, która swoją historią sięga absolutnych prapoczątków polskiego RPG postanawia wskrzesić swój projekt, ale zaczyna nie od RPG, a od wielotomowej powieści. W trailerze pojawiają się dziwne stwierdzenia chwalące jakość rzeczonej prozy, tymczasem jakiś czas po starcie zbiórki ukazuje się fragment tekstu, który się nie broni.
Autor ma w planach po ewentualnym powodzeniu projektu zrobić z KC markę funkcjonującą na wielu płaszczyznach: powieść, gra fabularna, planszówki. Zbiórka nie idzie za dobrze, ale w internecie odbiła się szerokim echem.
Suche fakty, które chciałbym zaakcentować:
1. Artur Szyndler ma sporą uwagę ludzi.
2. Artur Szyndler radzi sobie jako twórca RPG, nie radzi sobie jako pisarz.
Generalnie można powiedzieć, że pisanie podręcznika RPG i pisanie powieści wymaga trochę innych umiejętności. Nie każdy kto sprawnie jeździ na koniu będzie w stanie wymiatać na motorze. Żadna to ujma, tak to już jest, że mało kto ma wszechstronny talent obejmujący wiele dziedzin.
Chciałbym także zauważyć, że zbiórka na Polak Potrafi niezależnie od jej wyniku będzie dla Szyndlera porażką. Dlaczego? Wyobraźmy sobie sytuację, w której zbiórka kończy się sukcesem, a autor poświęca swój czas na pisanie tej wątpliwej jakości sagi. Jakość tekstu jest za słaba, żeby na tym zarobić. Sukces komercyjny jest więc niemożliwy. Jako, że saga jest słaba, to o sukcesie artystycznym także nie może być mowy. Byłaby to zwyczajna strata czasu autora.
Teza, którą chciałbym tu postawić jest taka, że mimo wszystko plany dotyczące świetlanej przyszłości KC mogą się powieść. Potrzeba do tego 2 rzeczy: UWAGI i MĄDROŚCI. Pierwszy warunek został spełniony, gorzej z drugim. A oto co – według mnie – Artur Szyndler może zrobić, żeby odnieść sukces:
Napisać wyjaśnienia/przeprosiny. Przeprosić za „polskiego Tolkiena”, wyjaśnić, że marzenia na chwilę przesłoniły mu obraz sytuacji, napisać jak to z tymi „testerami” było. Czy sytuacja wyglądała tak, że faktycznie jacyś klakierzy wmawiali mu, że jest wspaniały aż w to uwierzył, czy to tylko taki niefortunny zabieg mający spowodować napływ hajsu. Generalnie powinien posypać głowę popiołem, skończyć z samozachwytami i pokazać, że zamierza dalej działać rozsądnie i jest zdeterminowany, żeby odnieść sukces.
Kopnąć w dupę tych tam krakowskich krytyków literackich. Nie tacy doradcy są Arturowi potrzebni.
Kolejnym krokiem powinny być pierwsze informacje o KC RPG. Pokazać co jest planowane, jasno dać do zrozumienia, że fani KC będą mieli wpływ na system, a mechanika będzie albo nowa, ale przystająca do dzisiejszych standardów, albo będzie wykorzystana jakąś z cenionych mechanik ogólnodostępnych (np. FATE).
Jeżeli chodzi o powieść, to... powinna się ukazać. Ale po pierwsze powinien napisać ją ktoś inny, ktoś kto potrafi pisać. Po drugie zaś mówmy o JEDNEJ książce na początek. Dlaczego o jednej? Przede wszystkim dlatego, że jest to wygodna i jasna sytuacja dla donatorów. Wpłacam kaskę, otrzymują książkę która ma swój początek i koniec. Nie jest tak, że zostanę z jednym tomem, z jakąś niedokończoną opowieścią, a kolejne może nigdy nie powstaną. Po drugie, to jest po prostu właściwy sposób na początek. Artur w tej chwili zachowuje się jakby chciał ominąć kilka kroków pośrednich. Pomysł na debiut w kilkunastu tomach jest po prostu szalony i niepoważny.
A jak znaleźć pisarza, który napisze książkę? Kto zgodzi się na ograniczenie własnej swobody artystycznej i realizacji wizji Szyndlera? Po jaką cholerę ktoś miałby to robić?
Sytuacja na rynku książkowym w Polsce jest bardzo brutalna dla osób marzących o debiucie. Wielu autorów prezentujących przyzwoity poziom, który jakoś tam by się obronił w druku nie dostaje szansy od żadnego wydawnictwa. Spowodowane jest to tym, że polskich autorów, którzy już coś wydali jest sporo, czytelników wcale nie ma zbyt wielu (więc i kasa z publikacji nie za duża), więc promowanie nowego autora jest dla wydawnictw mało atrakcyjne. Standardem jest więc sytuacja w której debiutant decyduje się na wydanie książki własnym nakładem, po czym ginie ona w gąszczu innych pozycji bo przecież autor ma skromne możliwości na rozreklamowanie swojego dzieła. Dla wielu zdolnych osób jest to droga donikąd. Napisanie książki pod skrzydłami Szyndlera mogłoby być niezłą szansą dla takich młodych zdolnych. Artur załatwi uwagę, przy odpowiednim podejściu i spuszczeniu z tonu i przy sensownym ustalaniu progu zbiórki myślę, że z kasą na wydanie książki także by nie było problemów. Taki pisarz w przyszłości, wysyłając do jakiegoś wydawnictwa swoją już książkę nie byłby człowiekiem znikąd. Miałby recenzje w sieci, którymi mógłby się pochwalić, jakieś potencjalne grono czytelników. Miałby siłę przebicia, wykonałby znaczący krok w stronę utrzymywania się z pisarstwa. Nie twierdzę, że nagle świat stałby przed nim otworem, bo wiem, że rzeczywistość wcale nie jest przyjazna, ale rudzenie z miejsca i wykonanie pierwszego kroku byłoby faktem.
Jest kilka miejsc w sieci gdzie amatorzy publikują swoje opowiadania, które następnie poddawane są ocenie. Można by tam wyłowić kogoś, skontaktować się z nim i spróbować dobić targu.
Kolejny etap to przygotowanie kolejnej zbiórki na polak potrafi. Bez nadymania się, z mniejszą kwotą, na jedną książkę, od razu umieścić w sieci uprzednio przygotowany fragment tekstu, który wcześniej winien być poddany ocenie chociażby na forum KC. I nie próbować zrobić z powieści podręcznika RPG. Żadnych 700 ras w jednym tomie. Postawić na dobrą historię, fajnych bohaterów i klimatyczne opisy niezwykłych miejsc. Nie wierzę, że przy takim działaniu zbiórka by nie wypaliła.
I to byłby jakiś sensowny początek, zdobyty pierwszy bastion, z którego można by ruszyć dalej.