» Recenzje » Krwawe rytuały

Krwawe rytuały

Krwawe rytuały
W dzisiejszym odcinku sagi o magu co się fireballom nie kłaniał, zatytułowanym Krwawe Rytuały, Harry Dresden zmagać się będzie z siłami nadprzyrodzonymi, posmakuje magii potężniejszej niźli do tej pory, odkryje kolejną tajemnicę dotyczącą swej przeszłości, rozwikła wielowarstwowy spisek, a przy okazji zyska coś na kształt chwilowej małej stabilizacji.

Po heroicznych zmaganiach ze stadem skrzydlatych małp, których zmasowanym atakom nie uległ jedynie dzięki własnemu geniuszowi, nadludzkiej wręcz zwinności i mistrzowskiemu opanowaniu arkanów magii, uratowawszy podstępnie uprowadzone z tybetańskiej świątyni stado szczeniaków obdarzonych mocą opiekuńczą, Dresden oddał je w ręce stęsknionego właściciela, zgarnął sowitą zapłatę i… niestety nie dane mu było rozkoszować się jej wydawaniem. Albowiem tak, jak piorunochron przyciąga wyładowania atmosferyczne, mag do wynajęcia skupia na sobie wszelkie możliwe i niemożliwe paranormalne kłopoty. Tym razem zaczęło się całkiem niewinnie – pochodzący z wampirzego Białego Dworu Thomast Raith, inkub-bon vivant, poprosił Harry'ego o małą, przyjacielską przysługę – otóż jego znajomy, sławny producent filmowy Arturo Genosa zaczął podejrzewać, iż ktoś rzucił nań klątwę. Nasz specjalista od problemów nierozwiązywalnych ma odkryć, o co chodzi, a przy okazji wejść w specyficzny światek branży pornograficznej.

Jak z dawien dawna wiadomo, żadna sprawa, za którą Dresden się bierze nie jest zadaniem prostym, a większość z nich ma drugie lub nawet trzecie dno, zatem nic dziwnego, iż i tym razem pozornie niezwiązane ze sobą tropy zaczną się w pewnym momencie zapętlać, by w spektakularnym finale połączyć się w jedną całość. W tym tomie wątek przewodni stanowią gry i zabawy kolejnych wampirzych organizacji – wyżej wspomnianego Białego Dworu, pozornie najbardziej „przyjacielskiego” odłamu gatunku oraz Czarnego, którego przedstawiciele są idealnym odzwierciedleniem kanonicznych krwiopijców, egzystujących w nocy, lękających się czosnku i nieodpornych na osikowe kołki. Walka z kontrolowaną przez Mavrę wampirzą plagą stanowi asumpt do wprowadzenia w ramy powieści elementów zaczerpniętych z powieści i filmów akcji, w których trup ściele się gęsto, a garstka bohaterów gromi legiony przeciwników. W Krwawych rytuałach, prócz Harry’ego, w rolę współczesnych wojowników wcielają się porucznik Murphy oraz znany z poprzedniej części cyklu ochroniarz Archiwum – Kincaid i wychodzi im to znakomicie. Ten triumwirat zagłady i destrukcji potrafi jednocześnie cynicznie sobie dogryzać, prowadzić pełną erotycznych podtekstów szermierkę słowną i skutecznie anihilować tabuny wampirów i ich sług.

Blaski i cienie życia familijnego stanowią zresztą motyw dominujący w całej książce. Rozpatrywane z różnej perspektywy, od wersji bliskiej dykteryjce, poprzez zaczerpnięte z opery mydlanej w stylu Moda na sukces piętrzące się warstwowo intrygi, kończąc na obrazie rodziny skrajnie patologicznej. Te sceny z życia ludzkich i nieludzkich rodów zostały karykaturalnie wyolbrzymione, początkowo w sposób zdecydowanie zabawny, lecz w miarę rozwoju akcji przybierający coraz to poważniejsze, bliskie tragicznym tony. Ta zmiana nie następuje gwałtownie, odbywa się w ustalonym przez Butchera rytmie, niczym kolejne napływające fale, z których ostatnia jest najbardziej niszczycielską. Poczynania trzech femmes fatales udowadniają, iż nie należy bawić się w magię, jeśli nie posiadło się o niej dostatecznej wiedzy, bezwzględna rozgrywka o supremację w Białym Dworze ukazuje w sposób dobitny, że najbliżsi krewni mogą stanowić jedynie pionki, których utrata nie przyniesie żalu, a poczynania Mavry budzą głębokie obrzydzenie. Na tym tle jakże normalne wydają się, ukazane w sposób iście telenowelowy, problemy pani porucznik niepotrafiącej się dogadać z matką i siostrą.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

W tym tomie Butcher bardziej niźli miało to miejsce w dotychczas wydanych częściach Akt Dresdena miesza ze sobą groteskę i grozę, czerpiąc inspirację zarówno z popkultury (Looney Tunes), jak i literatury – eksplorując szekspirowskiego Makbeta, klasyczne powieści grozy z Drakulą na czele (sugestia, iż Stoker napisał swe wiekopomne dzieło na bardzo konkretne zlecenie stanowi jeden z zabawniejszych momentów książki), bajkowe opowieści (zarówno te mające swe korzenie w zamierzchłych czasach, jak i stworzone nie tak dawno temu, jak chociażby Czarnoksiężnik z krainy Oz), mity i wierzenia ludowe, wszystkie te elementy łącząc w typową dla swej twórczości mieszankę wybuchową. Jednocześnie coraz precyzyjniej buduje swoje uniwersum i uzupełnia je w kolejne szczegóły – stało się już tradycją, iż nowe tomy przybliżają kolejne aspekty wykreowanego przez autora ponadnaturalnego panoptikum, jednocześnie kontynuując wątki konsekwentnie prowadzone od czasu Frontu burzowego. Zmienia się jednak atmosfera towarzysząca przygodom maga-detektywa do wynajęcia. O ile na samym początku autor uderzał w tony typowe dla literatury stricte rozrywkowej, a ducha wielkiej przygody towarzyszącego gromieniu kolejnego monster of the week, budzącego skojarzenia z pierwszymi sezonami Supernatural, tylko chwilami zaciemniały elementy dramatyczne czy też nacechowane cieniem tragedii, o tyle w nowszych tomach cyklu te proporcje wyraźnie się odwróciły. Było to już widoczne w Śmiertelnych maskach, recenzując ten tom, zastanawiałam się, czy raz obudzony w Harrym mrok nie zacznie przejmować nad nim władania, zaś Krwawe rytuały udowodniły, iż takie właśnie było zamierzenie jego kreatora.

Butcher konsekwentnie stosuje zasadę odbrązawiania mitów – postaci, które znaliśmy do tej pory, ukazane zostają w zupełnie nowym świetle, legendarni bohaterowie upadają, przekształcając się w herosów ukształtowanych dokładnie wedle zasad, którymi rządzi się mitologia – nie muszą być istotami będącymi wcieleniem dobra, światła, czy jakimkolwiek mianem określić zestaw najbardziej spektakularnych pozytywnych cech charakteru, aby być wielkimi. W przypadku niektórych protagonistów ta zmiana jest szokująca   nie tylko dla samego Dresdena. Na kartach szóstej odsłony cyklu otrzymuje on bezwzględną lekcję życia, która nicuje jego dotychczasowe poglądy i wiedzę dotyczącą własnej przeszłości. Zresztą odkrywanie demonów w szafie idealnie wpisuje się w „rodzinny” wątek, pod którego auspicjami rozgrywa się cała powieść, gdyż nie tylko Harry, lecz i inni bohaterowie poznają sekrety swej familii. W przypadku wielu postaci są to często tajemnice poliszynela potwierdzające teorię, iż z rodziną najlepiej wychodzi się na zdjęciu – o ile aparat jest w stanie uchwycić wizerunki członków klanu.

Odkrycie tożsamości naczelnego antagonisty jest pozornie proste – Lord Raith, aktualny przywódca Białego Dworu, uskuteczniający własną wersję gry o tron, którego dawne czyny dramatycznie wpłynęły na losy Dresdena, a obecne decyzje jeszcze bardziej je skomplikowały, wydaje się postacią idealną do obsadzenia tej roli. Lecz można się zastanawiać, czy jego córka Lara nie dorównuje mu swym wyrafinowanym, sukubim okrucieństwem, a Mavra, tworząca w pełnym zgnilizny umyśle coraz to nowe warianty eksterminacji zarówno Harry’ego, jak i całej społeczności magów, nie przewyższa tej dwójki. Wszystkie te postaci stanowią wariację na temat zła postrzeganego z różnych perspektyw i w odmiennych aspektach: wampir-inkub jest uosobieniem zimnej i logicznej jego odmiany, wypaczonej przez kompleksy i ułomności, jego potomkini to ociekająca seksem ciemność we freudowskim wydaniu, zaś przywódczyni plagi to wcielenie mroku w wersji chtonicznej  i epatującej brutalnością. Lecz pomimo znaczących różnic charakterologicznych i metodologicznych ich cele są bardzo podobne. Bazując na tych kreacjach, Butcher zadaje pytanie, czy mniejsze zło istnieje i w umotywowanych okolicznościami przypadkach można je wybrać, czy też próby stopniowania jego głębi nie mają najmniejszego sensu, a każdy z nim kontakt plugawi. Ergo – Dresdenowska historia coraz bardziej zaczyna przypominać moralitet.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Spektakularny finał Krwawych rytuałów wywołuje niedosyt i lawinę pytań. Cóż czeka naszego ulubieńca w kolejnej części jego przygód? Czy wampirze Dwory nadal będą go traktować jak tarczę strzelniczą w swej wojnie z Białą Radą, jakież kolejne śledztwa przyjdzie mu rozwikłać i którym stworzeniom rodem z najgorszych koszmarów stawić czoła? Czy znajdzie siły, by nadal opierać się mrocznej istocie pragnącej posiąść jego duszę i wreszcie – azaliż dane mu będzie odzyskać ukochaną Susan Rodriguez? Odpowiedzi na te zarówno egzystencjalne, jak i całkiem prozaiczne zagadki należy szukać w kolejnym odcinku naszej magicznej sagi z nadzieją, iż Butcher uchyli rąbka tajemnicy.  

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
8.0
Ocena recenzenta
8.33
Ocena użytkowników
Średnia z 3 głosów
-
Twoja ocena
Mają na liście życzeń: 0
Mają w kolekcji: 0
Obecnie czytają: 0

Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie czytam
Tytuł: Krwawe rytuały
Cykl: Akta Dresdena
Tom: 6
Autor: Jim Butcher
Tłumaczenie: Piotr W. Cholewa
Wydawca: MAG
Data wydania: 7 października 2015
Liczba stron: 496
Cena: 35 zł



Czytaj również

Śmiertelne maski, Krwawe rytuały
Rycerski piroman ratuje ludzi i małe szczeniaczki
- recenzja
Krwawe rytuały
- fragment
Rozmowy pokojowe
Dzień przed wielką burzą
- recenzja
Opowieść o duchach
Dresden po "tamtej" stronie
- recenzja
Zdrajca
Ścigany
- recenzja
Zdrajca
- fragment

Komentarze


JaXa
   
Ocena:
0
Świetna recenzja świetnej książki.
11-12-2015 10:07

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.