Krwawe powroty - antologia

Wampiry i urodziny

Autor: Jędrzej 'bukins' Bukowski

Krwawe powroty - antologia
Krwawe powroty to antologia składająca się z trzynastu opowiadań amerykańskich pisarzy, które łączy jeden wspólny temat – urodziny oraz wampiry. Dotychczas Fabryka Słów nie wydała żadnego zbioru opowiadań zza wielkiej wody, dlatego też byłem niezwykle ciekaw, jak opowieści twórców zagranicznych prezentują się w porównaniu z naszymi rodzimymi autorami. I przyznam, że bywa różnie.

Okładka jest naprawdę odważna – przywodzi na myśl plakaty filmowe którejkolwiek części Piły. Same opowiadania jednak już takie odważne nie są. Tak właściwie jest to zbiór przeciętnych opowieści, gdzie większość to średniaki, które nie zostają na długo w pamięci.

Smutna pieśń snów, Jak zostałem nastoletnim wampirem oraz Pierwszy dzień reszty mojego życia można tak właściwie wrzucić do jednego worka z napisem "dla młodzieży". Wszystkie trzy charakteryzują się płytką i banalną fabułą, kojarzącą się z dość znanym młodzieżowym serialem Czy boisz się ciemności?. Dla osób w wieku gimnazjalnym całość może przedstawiać się dość atrakcyjnie, aczkolwiek dla wyrobionego czytelnika opowiadania są zbyt dziecinne. Wampiry w każdym z nich są przedstawione w dość groteskowy sposób i raczej zaliczyłbym to na minus niż plus. Wszystkie trzy są dość sztampowe i nieciekawe.

Trochę poważniejsze opowiadania, aczkolwiek wciąż dość lekkie w odbiorze, nadające się przysłowiowo "do kotleta", to Noc Drakuli, Zemstra Drulindy, Fałszywe medium, Pechowe urodziny, Czerwony kalosz oraz Jak Stella odzyskała swój grób. Nie ma co się oszukiwać – w każdym z nich fabuła jest przewidywalna do bólu, ale mimo lekkiego języka każdego z opowiadań, a także pominięcia szczegółowych opisówna rzecz dynamizmu akcji, czyta się je niezwykle szybko. Szkoda tylko, że równie prędko się je zapomina. Wręcz odniosłem wrażenie, jakbym miał do czynienia z jednym autorem. Po prostu wszystko jest napisane na jedno kopyto. Zawiązanie akcji jest banalne, natomiast pointa każdej opowieści strasznie nijaka. Ze względu na popularność serialu True Blood wspomnę o tym, że Noc Drakuli toczy się w tym samym uniwersum. Reszta opowiadań przypomina budową uproszczone wersje serialowego Angela.

Opowiadania zbliżające się atmosferą do stylu Anny Rice to Zmierzch, Życzenie oraz Pora Wampirów. Przyznam, że na szczęście żadne z nich nie przekroczyło cienkiej granicy między powagą a śmiesznością i wszystkie trzymają naprawdę dobry poziom. Opowiadają o wampirach w sposób znacznie dojrzalszy i co najważniejsze - nie rażą "hollywoodzką" estetyką, którą odczuwa się podczas czytania wyżej wspomnianych opowiadań . W szczególności Życzenie oraz Pora Wampirów mocno oddziałują swoim pesymistycznym klimatem.

Najciekawsze z kolei wydało mi się opowiadanie Czarownica i wampir, gdzie świetnie przedstawiono dwie osoby w jednym ciele niczym schizofrenię Golluma z Władcy Pierścieni. Motyw dość znany, ale całość przedstawiona w niezwykle świeży i ciekawy sposób. Szkoda, że reszta opowiadań ma tak mało ciekawych smaczków.

Krwawe powroty być może nie zachwycają, ale z drugiej strony nie odrzucają jakoś strasznie od siebie. Dodatkowo pierwszy raz się spotkałem z tym, że w książce Fabryki Słów te ponad 400 stron to naprawdę dużo, z tego względu, że czcionka jest mniejsza niż w innych publikacjach tego wydawnictwa i dodatkowo marginesy nie są sztucznie rozciągnięte! Wszyscy fani wampirów powinni z kolei dodać sobie oczko wyżej do ogólnej oceny.