Kroniki Jakuba Wędrowycza - Andrzej Pilipiuk

Jakub Wędrowycz – bimbrownik z wyboru

Autor: Robert 'fri2go' Fryga

Kroniki Jakuba Wędrowycza - Andrzej Pilipiuk
Jakub Wędrowycz – ponad 80-letni mieszkaniec podlubelskiej wsi Stary Majdan. Można by rzec, że to osoba wszechstronna, człowiek renesansu. Egzorcysta amator, filozof, dowcipniś (ze specyficznym poczuciem humoru), weteran obu wojen światowych, producent najmocniejszego bimbru we wsi (a właściwie to w całej Polsce), inteligentny (skończył trzy klasy szkoły gminnej, za cara), sprytny, wręcz błyskotliwy przy rozwiązywaniu problemów natury paranormalnej, chociaż czasami posądzany o demencję i analfabetyzm wtórny. Na co dzień notoryczny pijak (któremu jednak żaden trunek nie straszny), kłusownik z zamiłowaniem do dogburgerów, po trosze budowlaniec i konstruktor zaawansowanej aparatury destylacyjnej. Właściciel najstarszych gumofilców i chyba równie starego arsenału broni zakopanego w ogródku.

Ile dokładnie ma lat? Tego nie wiadomo, ale podobno coś koło setki. Cały ten czas nie upłynął mu jednak na wypoczynku. Co to, to nie. Masa przygód w różnych miejscach, nabytej wiedzy i nowych umiejętności, a także ogromna różnorodność i ilość wypitych trunków wysokooktanowych. Czasami ma się wrażenie, że Wędrowycz był już wszędzie, robił już wszystko i… wszystko już pił.

Jakub jednak nie wyróżnia się wyglądem i zachowaniem z otoczenia. W Wojsławicach, a najczęściej w tamtejszej knajpie można go spotkać w towarzystwie nie mniej żywotnych i zadziornych degeneratów: Semena Korczaszko – weterana wojny w Mandżurii, prawdopodobnie najstarszego żyjącego człowieka i Józefa Paczenki – potomka rozbitków z innej planety o kilku ciekawych nadnaturalnych zdolnościach. Łączy ich wiele: wszyscy przeżyli dwie wojny światowe, zmagali się z PRL-em, a teraz jeszcze z III RP; nienawidzą Niemców i obcych (tj. Amerykanów), a najbardziej kochają mocne "wykwintne" trunki. Jeśli zajdzie potrzeba, murem staną za Jakubem. Poza tym są naprawdę wszechstronni. Trzeba znaleźć potencjalnego zabójcę Wędrowycza? Da się zrobić. Urządzić pięciogwiazdkowy hotel w starej ruderze? Nie ma sprawy. Każdy z nich jest typem antybohatera, który w razie potrzeby wykaże się heroizmem czy zabłyśnie iście einsteinowską błyskotliwością, ale w innych przypadkach lepiej nie wchodzić im w drogę.

Książka składa się z piętnastu opowiadań o mocno zróżnicowanej długości (od sześciu do ponad osiemdziesięciu stron) i jakości. Są takie, które można przeczytać, jadąc autobusem czy stojąc w kolejce. Są i takie, na które trzeba więcej czasu i odpowiedniego nastroju. Większość skupia się na satyrycznej postawie głównego bohatera i jego dziwnych perypetiach, ale jest też kilka (np. Przeciw pierwszemu przykazaniu), które bardziej pretendują do kategorii horroru. Nie zawsze też Wędrowycz jest głównym bohaterem, ale zawsze się gdzieś pojawia.

Porządku chronologicznego czytelnik w tej książce nie użyczy. W jednym opowiadaniu wspomniany zostaje wiek Jakuba: 83 lata, jakoś w okresie PRL, ale już pod koniec jest wzmianka o Lepperze. Podobnie niektórzy poboczni bohaterowie giną, a już w następnym opowiadaniu żyją i mają się całkiem dobrze. Czy taki chaos uznać za zaletę czy wadę? Tutaj to chyba zaleta. Czytelnik ma możliwość niezależnego podejścia do każdego opowiadania, zbiór można czytać zarówno od początku, jak i od końca. Poza tym nim dobrnie do połowy lektury, przyzwyczai się do tej dziwnej konstrukcji i nie zdziwi go umiejscowienie czasowe ostatniego opowiadania. Skądinąd podobnie sprawa się ma z lekturą kolejnych książek o Wędrowyczu, bo tu również panuje kompletny nieład. Opowiadania z kolejnych tomików chronologicznie umiejscowione są czasami po tych już znanych, częściej jednak ładują się z buciorami w mniej lub bardziej zamierzchłą przeszłość Jakuba.

Do czytania trzeba na pewno podejść z dużym dystansem, zarówno do samej treści, stylu, jak i głównego bohatera. Zawiedzie się ten, który szuka w Wędrowyczu uosobienia wszelkich cnót i wzoru do naśladowania. Ten, który chciałby ładnie skleconego tomiku opowiadań zakończonych górnolotnymi wnioskami, też będzie rozczarowany. Chaos w tej książce jest prawdopodobnie odbiciem chaosu w umyśle Wędrowycza. Sam język cechują prostota i brak przydługich opisów, za to notorycznie pojawiają się archaizmy i naleciałości charakterystyczne dla mieszkańców bloku wschodniego.

Dla kogo ta pozycja? Dla ludzi otwartych, stale poszerzających horyzonty myślowe. Literatura faktu? To nie te drzwi (nie ta półka). Inaczej ciężko będzie zaakceptować trójkę wiekowych staruszków w gumofilcach i kufajkach, którzy ratują Świat, będąc w maksymalnym stanie nietrzeźwości. Lubisz serial Ranczo, ale przeszkadza Ci zbyt wyrafinowana fabuła? To jest książka dla Ciebie. Wyraziści i nieszablonowi bohaterowie. Porządna dawka wiejskiego słownictwa i jeszcze bardziej wiejskich zachowań. Niewybredny i dosadny humor. Zero elokwencji. Maksimum wysokoprocentowego bimbru. Jakby mało było opowiadań, to w książce zostały umieszczone (w równie chaotyczny sposób): horoskop, oryginalny przepis na Hot Doga, protokół zatrzymania Jakuba Wędrowycza oraz intrygujące ogłoszenia drobne. Ciężko się nudzić.