» Recenzje » Kroniki Czarnej Kompanii - Glen Cook

Kroniki Czarnej Kompanii - Glen Cook

Kroniki Czarnej Kompanii - Glen Cook
Recenzowanie powieści uznanych za klasykę gatunku to dosyć niewdzięczne zajęcie − lata lecą, gusta się zmieniają, i nie zawsze dane dzieło wytrzymuje próbę czasu. Na przykład – gdyby Władca Pierścieni ukazał się dzisiaj, zapewne zostałby pożarty przez krytyków za nieskomplikowaną fabułę, czarno-białych bohaterów, i tak dalej. A jak sprawa wygląda z Kronikami Czarnej Kompanii Glena Cooka, zbiorczym wydaniem pierwszych trzech części cyklu o tym samym tytule? Nie będę trzymał w niepewności – Czarna Kompania, Cień w ukryciu oraz Biała Róża to wciąż książki dobre, choć nie da się ukryć, że robią znacznie mniejsze wrażenie niż w dniu ich premiery.

Akcja powieści rozgrywa się w uniwersum, w którym zwyciężyły siły ciemności – niemal całym światem włada Pani i jej dziesięciu najpotężniejszych czarowników, Schwytanych o tak "uroczych" imionach jak Duszołap, Glizda czy Wyjec. Tytułowa Czarna Kompania to budzący grozę w sercach wrogów elitarny oddział najemników na ich usługach – to prawdziwi profesjonaliści posyłani wszędzie tam, gdzie zwykli żołnierze nie dają sobie rady. Nie przejmują się przy tym zbytnio moralnością – nie walczą o jakąś wyższą sprawę, lecz pracują dla tych, którzy obiecają wyższy żołd. To dom zarówno dla zwykłych szumowin, jak i artystów w żołnierskim fachu, a także banitów i renegatów. Medyk i kronikarz Konował; czarownicy Jednooki, Milczek i Goblin; wojownicy Elmo i Kruk; a także ich dowódca Kapitan – to na nich skupia się opowiadana historia. Pierwsza część Kronik, Czarna Kompania to tak naprawdę zbiór siedmiu opowiadań, które łączą osoby głównych bohaterów, i akcja opierająca się na operacjach wojskowych zleconych Kompanii przez Duszołapa. Co zaskakujące, mimo niezbyt uwypuklonego wątku przewodniego czyta się je dobrze. Z kolei Cień w Ukryciu uznaję za powieść najwyżej średnią, głównie z powodu niezbyt interesującej fabuły – choć trzeba przyznać, że ma swoje przebłyski. Najprzyjemniej spędziłem czas przy lekturze Białej Róży, głównie dzięki lepszemu poznaniu kilku postaci, i retrospekcjom pewnego czarodzieja.

Moim zdaniem siłą każdej książki powinni być bohaterowie – nie mogę jednak powiedzieć, by Cook się na tym polu popisał – naprawdę dobrze poznajemy tylko Konowała (pełniącego też rolę narratora wszystkich trzech książek), a także Zalewacza i Bomanza, dzięki poświęconym im kilku rozdziałom. Cała reszta to bardziej archetypy postaci, których tak naprawdę można opisać jednym zdaniem. Kruk jest zimny i bezwzględny, Goblin i Jednooki złośliwi, Kapitan profesjonalny. Jeszcze gorzej wypada Elmo, którego w ogóle nie jestem w stanie scharakteryzować, że względu na nieco macoszy stosunek autora do bohaterów innych niż Konował.

Styl, jakim napisano powieść zasługuje zarówno na pochwalę, jak i krytykę. Dialogi są dowcipne i interesujące, przy czym bohaterowie posługują się językiem, jakiego można się spodziewać po żołnierzach, przez co czyta się je z łatwością, a czas przy lekturze mija niepostrzeżenie. Przyczepię się jednak do opisów – jest ich zdecydowanie za mało, a gdy się już pojawiają to są tak nijakie, że nie zapadają w pamięć, na czym powieść traci. Inaczej ma się rzecz z opisami przeżyć wewnętrznych kilku wspomnianych wyżej postaci – te są lepiej napisane, i dodają trochę głębi bohaterom.

Czym więc Czarna Kompania zasłużyła sobie na miano powieści kultowej? Przede wszystkim, w dniu jej premiery bohaterów o takiej moralności nie spotykało się zbyt często w literaturze fantasy. Co więcej, moim zdaniem samo podporządkowanie fabuły losom zwykłych żołnierzy można uznać za coś ciekawszego niż czytanie po raz kolejny o wybrańcach przeznaczenia, czy też dzielnych rycerzach. Nie da się jednak ukryć, iż te zalety straciły na aktualności – Steven Erikson, wzorując się na twórczości Cooka, stworzył Podpalaczy Mostów z Malazańskiej Księgi Poległych, którzy przerastają swoich protoplastów, a i w innych książkach da się znaleźć bohaterów oryginalniejszych niż najemnicy z Kompanii.

Pomimo mojej krytyki co do Kronik..., nie uważam ich bynajmniej za gniot – po prostu przez te wszystkie lata wszystkie zalety cyklu wyblakły pod wpływem upowszechnienia zastosowanych tu pomysłów w nowych powieściach, przez co dzieła Cooka, już dawno temu przestały być książkami wyjątkowymi. To jednak wciąż kawałek dobrej literatury, pełny akcji, mroku i przemocy, który mogę z czystym sercem polecić.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
Tytuł: Kroniki Czarnej Kompanii (The Black Company, Shadows Linger, The White Rose)
Cykl: Czarna Kompania
Tom: 1
Autor: Glen Cook
Tłumaczenie: Michał Jakuszewski, Beata Jankowska-Rosadzińska
Wydawca: Rebis
Miejsce wydania: Poznań
Data wydania: 17 listopada 2009
Liczba stron: 920
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Format: 150 × 225 mm
Seria wydawnicza: Czarna Kompania - omnibus
ISBN-13: 978-83-7510-467-7
Cena: 49,90 zł



Czytaj również

Czarna Kompania
Gdy ciemność walczy z mrokiem
Zagłada Czarnej Kompanii - Glen Cook
Żegnaj, Czarna Kompanio
- recenzja
Powrót Czarnej Kompanii - Glen Cook
Czarna Kompania maszeruje dalej
- recenzja
Księgi Południa - Glen Cook
Czarna Kompania kontratakuje!
- recenzja
Kroniki Czarnej Kompanii - Glen Cook
Raz, dwa, trzy, cztery... Maszerują oficery
- recenzja
W okowach mroku
I jeszcze jeden, i jeszcze raz...
- recenzja

Komentarze


Jeszcze nikt nie dodał komentarza.

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.