Kronika
Z pamiętnika młodego telekinetyka
Autor: Kamil 'New_One' Jędrasiak
Redakcja: Staszek 'Scobin' KrawczykKronika to film, na który czekałem, odkąd zobaczyłem pierwszy zwiastun. Pomysł na historię o trzech przypadkowych chłopakach, którzy nagle, w tajemniczych okolicznościach otrzymują nadprzyrodzoną moc (konkretnie telekinezę), zapowiadał naprawdę ciekawą produkcję. Gdyby twórcom udało się wykorzystać potencjał drzemiący w tym pomyśle – a chyba przyznacie, że jest on obiecujący – Kronika mogłaby okazać się hitem. No właśnie, mogłaby…
Nie od dziś wiadomo, że duże oczekiwania grożą równie dużym rozczarowaniem. Ten film to doskonały przykład takiej właśnie sytuacji. Poza ciekawym konceptem fabularnym również po warstwie technicznej spodziewałem się czegoś interesującego – szczególnie filmy stylizowane na rejestrację kamerą "z ręki" to coś, co lubię. Blair Witch Project to (może nie najlepszy, ale jednak) klasyk, Cloverfield pokazał, jak tę konwencję doprowadzić do perfekcji, a niewiele młodszy Rec starał się dotrzymać kroku dziełu Reevesa. Poza tym powstało kilka bardziej lub mniej udanych obrazów wykonanych w podobny sposób, dzięki którym zdążyłem polubić tę stylistykę.
Mamy rok 2012, a na ekrany polskich kin trafia Kronika i... sprawia wrażenie, jakby twórcy z jednej strony opanowali sztukę ściągania z poprzedników do perfekcji, z drugiej zaś nie mieli od kogo się uczyć. Niestety, ten film to niemal całkowita porażka. "Niemal", bo pewne zalety, dzięki którym ogólne wrażenie nie spada do poziomu dna absolutnego, można tutaj wskazać. Zaliczyłbym do nich kilka nieźle zrealizowanych scen akcji, dobrze zarysowane charaktery i (powiedzmy) motywacje bohaterów oraz – momentami – niezgorsze efekty specjalne. Można przyjąć, że całkiem nieźle ukazano też zachowanie nastolatków niewiedzących, jak odnaleźć się z nowymi umiejętnościami, którymi bawią się, no cóż, jak dzieci. Na tym kończy się lista zalet.
Wymienienie wszystkich wad uważam za zbędne. Wspomnę tylko o kilku, które najbardziej mi przeszkadzały. Przede wszystkim, główni bohaterowie! Spytacie: "Co? Podobno charaktery są dobrze zarysowane...". Owszem, każdy z chłopaków jest inny i da się co nieco o nim powiedzieć. Pseudointelektualny pozer z romantycznym wnętrzem, ciężko doświadczony przez życie outsider o agresywnym usposobieniu i pewny siebie, zabawny szkolny gwiazdor to główni bohaterowie. Z tym że pomimo ich różnorodności wszyscy trzej (podobnie zresztą jak ich drugoplanowi rówieśnicy) wydają się jeszcze głupsi niż postacie z tandetnych amerykańskich komedii dla nastolatków, a przede wszystkim – jeszcze bardziej irytujący.
Poważnym niedostatkiem jest brak konsekwencji. Na poziomie fabularnym dotyczy to między innymi procesu stopniowego opanowywania telekinezy przez bohaterów, wytłumaczonego analogią do ćwiczeń fizycznych. Tymczasem w dalszej części filmu, kiedy trzech nastolatków rzekomo świetnie już sobie radzi z nowymi zdolnościami, można zauważyć dziwnie nieumiejętne – uwaga, spoiler! – bujanie się podczas lewitacji, przypominające pływanie. Podobnych nieścisłości jest jeszcze wiele.
Niekonsekwentna okazuje się także warstwa techniczna. Naprawdę dobry, bo dość innowacyjny w kategorii filmów kręconych "z ręki", wydawał się pomysł z ukazywaniem akcji z punktu widzenia wielu różnych kamer pojawiających się w filmie. Dzięki temu można było na przykład wprowadzić standardowe dla kina ukazanie rozmowy z naprzemiennymi ujęciami na jej uczestników, niestosowane dotąd w utworach imitujących materiał nagrany ręczną kamerą. Szkoda tylko, że w finale ni stąd, ni zowąd pojawiają się zbliżenia na bohaterów, nieuzasadnione obecnością kamery przemysłowej, prywatnej ani żadnej innej należącą do świata przedstawionego.
Wspomniałem o wtórności idącej w parze z brakiem umiejętności twórców Kroniki. Przyznać trzeba, że ściągali od mistrzów: z Hancocka, Cloverfield, Akiry i jeszcze kilku hitów. Gdyby zrobili to sprawnie, taki miks byłby pewniakiem. Tyle że o sprawności absolutnie tu mówić nie można – nie tylko nawiązania nie są dostatecznie przetworzone, ale i wyglądają dużo gorzej niż w oryginałach. Naprawdę szkoda, bo intertekstualne cytaty zawsze z chęcią witam w kinie. Szkoda tym bardziej, że w kilku scenach i wypowiedziach widać jakąś filmoznawczo-kulturoznawczą fiksację któregoś ze scenarzystów. Mogło wyniknąć z tego coś znacznie lepszego niż to, co faktycznie wyniknęło.
Ostatnia uwaga, jaką pozwolę sobie poczynić, dotyczy chyba największej bolączki fabuły tego filmu. Opowiedziana historia przypomina trochę potwora Frankensteina – jest posklejana z wielu elementów, być może nawet nieźle przemyślanych, ale szwy między nimi widać gołym okiem. Innymi słowy, parę całkiem przyzwoitych scen połączono tandetnymi wypełniaczami.
Podsumowując, nie polecam. Najlepszą rzeczą związaną z tym filmem jest jego zwiastun. Od jakiegoś czasu można spotkać się z zabawnym określeniem releaser, określającym taki trailer, który zdradza najlepsze fragmenty danego obrazu. Mam wrażenie, że twórcy Kroniki opanowali tę konwencję do perfekcji. Dlatego jeśli chcecie zobaczyć wszystko to, co w tym utworze warte jest zobaczenia, ograniczcie się do zapowiedzi (i ewentualnie krótkich klipów) w YouTubie. Dzięki temu oszczędzicie ponad godzinę czasu, który stracilibyście na seans.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
Nie od dziś wiadomo, że duże oczekiwania grożą równie dużym rozczarowaniem. Ten film to doskonały przykład takiej właśnie sytuacji. Poza ciekawym konceptem fabularnym również po warstwie technicznej spodziewałem się czegoś interesującego – szczególnie filmy stylizowane na rejestrację kamerą "z ręki" to coś, co lubię. Blair Witch Project to (może nie najlepszy, ale jednak) klasyk, Cloverfield pokazał, jak tę konwencję doprowadzić do perfekcji, a niewiele młodszy Rec starał się dotrzymać kroku dziełu Reevesa. Poza tym powstało kilka bardziej lub mniej udanych obrazów wykonanych w podobny sposób, dzięki którym zdążyłem polubić tę stylistykę.
Mamy rok 2012, a na ekrany polskich kin trafia Kronika i... sprawia wrażenie, jakby twórcy z jednej strony opanowali sztukę ściągania z poprzedników do perfekcji, z drugiej zaś nie mieli od kogo się uczyć. Niestety, ten film to niemal całkowita porażka. "Niemal", bo pewne zalety, dzięki którym ogólne wrażenie nie spada do poziomu dna absolutnego, można tutaj wskazać. Zaliczyłbym do nich kilka nieźle zrealizowanych scen akcji, dobrze zarysowane charaktery i (powiedzmy) motywacje bohaterów oraz – momentami – niezgorsze efekty specjalne. Można przyjąć, że całkiem nieźle ukazano też zachowanie nastolatków niewiedzących, jak odnaleźć się z nowymi umiejętnościami, którymi bawią się, no cóż, jak dzieci. Na tym kończy się lista zalet.
Wymienienie wszystkich wad uważam za zbędne. Wspomnę tylko o kilku, które najbardziej mi przeszkadzały. Przede wszystkim, główni bohaterowie! Spytacie: "Co? Podobno charaktery są dobrze zarysowane...". Owszem, każdy z chłopaków jest inny i da się co nieco o nim powiedzieć. Pseudointelektualny pozer z romantycznym wnętrzem, ciężko doświadczony przez życie outsider o agresywnym usposobieniu i pewny siebie, zabawny szkolny gwiazdor to główni bohaterowie. Z tym że pomimo ich różnorodności wszyscy trzej (podobnie zresztą jak ich drugoplanowi rówieśnicy) wydają się jeszcze głupsi niż postacie z tandetnych amerykańskich komedii dla nastolatków, a przede wszystkim – jeszcze bardziej irytujący.
Poważnym niedostatkiem jest brak konsekwencji. Na poziomie fabularnym dotyczy to między innymi procesu stopniowego opanowywania telekinezy przez bohaterów, wytłumaczonego analogią do ćwiczeń fizycznych. Tymczasem w dalszej części filmu, kiedy trzech nastolatków rzekomo świetnie już sobie radzi z nowymi zdolnościami, można zauważyć dziwnie nieumiejętne – uwaga, spoiler! – bujanie się podczas lewitacji, przypominające pływanie. Podobnych nieścisłości jest jeszcze wiele.
Niekonsekwentna okazuje się także warstwa techniczna. Naprawdę dobry, bo dość innowacyjny w kategorii filmów kręconych "z ręki", wydawał się pomysł z ukazywaniem akcji z punktu widzenia wielu różnych kamer pojawiających się w filmie. Dzięki temu można było na przykład wprowadzić standardowe dla kina ukazanie rozmowy z naprzemiennymi ujęciami na jej uczestników, niestosowane dotąd w utworach imitujących materiał nagrany ręczną kamerą. Szkoda tylko, że w finale ni stąd, ni zowąd pojawiają się zbliżenia na bohaterów, nieuzasadnione obecnością kamery przemysłowej, prywatnej ani żadnej innej należącą do świata przedstawionego.
Wspomniałem o wtórności idącej w parze z brakiem umiejętności twórców Kroniki. Przyznać trzeba, że ściągali od mistrzów: z Hancocka, Cloverfield, Akiry i jeszcze kilku hitów. Gdyby zrobili to sprawnie, taki miks byłby pewniakiem. Tyle że o sprawności absolutnie tu mówić nie można – nie tylko nawiązania nie są dostatecznie przetworzone, ale i wyglądają dużo gorzej niż w oryginałach. Naprawdę szkoda, bo intertekstualne cytaty zawsze z chęcią witam w kinie. Szkoda tym bardziej, że w kilku scenach i wypowiedziach widać jakąś filmoznawczo-kulturoznawczą fiksację któregoś ze scenarzystów. Mogło wyniknąć z tego coś znacznie lepszego niż to, co faktycznie wyniknęło.
Ostatnia uwaga, jaką pozwolę sobie poczynić, dotyczy chyba największej bolączki fabuły tego filmu. Opowiedziana historia przypomina trochę potwora Frankensteina – jest posklejana z wielu elementów, być może nawet nieźle przemyślanych, ale szwy między nimi widać gołym okiem. Innymi słowy, parę całkiem przyzwoitych scen połączono tandetnymi wypełniaczami.
Podsumowując, nie polecam. Najlepszą rzeczą związaną z tym filmem jest jego zwiastun. Od jakiegoś czasu można spotkać się z zabawnym określeniem releaser, określającym taki trailer, który zdradza najlepsze fragmenty danego obrazu. Mam wrażenie, że twórcy Kroniki opanowali tę konwencję do perfekcji. Dlatego jeśli chcecie zobaczyć wszystko to, co w tym utworze warte jest zobaczenia, ograniczcie się do zapowiedzi (i ewentualnie krótkich klipów) w YouTubie. Dzięki temu oszczędzicie ponad godzinę czasu, który stracilibyście na seans.
Tytuł: Chronicle
Reżyseria: Josh Trank
Scenariusz: Max Landis, Josh Trank
Zdjęcia: Matthew Jensen
Obsada: Michael B. Jordan, Michael Kelly, Alex Russell
Kraj produkcji: USA, Wielka Brytania
Rok produkcji: 2012
Data premiery: 3 lutego 2012
Czas projekcji: 90 min.
Dystrybutor: Imperial - Cinepix
Reżyseria: Josh Trank
Scenariusz: Max Landis, Josh Trank
Zdjęcia: Matthew Jensen
Obsada: Michael B. Jordan, Michael Kelly, Alex Russell
Kraj produkcji: USA, Wielka Brytania
Rok produkcji: 2012
Data premiery: 3 lutego 2012
Czas projekcji: 90 min.
Dystrybutor: Imperial - Cinepix