» Recenzje » Królowie Heretycy - Paul Kearney

Królowie Heretycy - Paul Kearney


wersja do druku

Księga II cyklu Boże Monarchie


Królowie Heretycy - Paul Kearney
Nie jest łatwo recenzować cykl Paula Kearneya Boże Monarchie, gdyż wygląda on na sztucznie pociętą, większą całość. Momenty kulminacyjne nie niosą żadnych zakończeń choć jednego z wątków, a dramatyczne sytuacje tylko napędzają akcję i rodzą pytanie "co dalej?". Tak naprawdę najlepiej byłoby od razu zrecenzować cały cykl, czyli pięć tomów (w Polsce czwarty jest dopiero zapowiadany). Nie zdziwiłbym się jednak, gdyby pojawiły się jeszcze kolejne części, bo, jak wynika z wielu recenzji piątego tomu, zakończenie tworzy niedosyt i nie byłbym taki pewny, że autor nie napisze nic więcej w jakiś sequelach, prequelach i "inquealach".

Wróćmy jednak do podmiotu głównego, czyli tomu drugiego, liczącego sobie jedynie 336 stron (tom pierwszy miał 416). Jego szata graficzna utrzymana jest w tej samej stylistyce, co tomu pierwszego, jedynie obrazek astrolabium został zastąpiony przez wizerunek "azteckiej" pieczęci. Znów mamy jako tło zielonkawą mapę morską. Już więc na pierwszy rzut oka mamy do czynienia z porządną robotą edytorską, a korekta również nie próżnowała. Trzeba przyznać, że ta pozycja będzie się dobrze prezentować na półce. Mam jednak wrażenie, że nie takie jest zadanie książek. Ważniejsze jest to, co w środku.

Fabuła to kolejne odsłony urwanej w pierwszym tomie opowieści o losach kilku bohaterów, którym życie nie szczędzi przygód i niebezpieczeństw. Żeglarz Hawkwood, przybywszy na brzeg nowego lądu, odkrywa tu tajemniczą cywilizację zmiennokształtnych i przysłowiowo wpada "z deszczu pod rynnę". On i jego towarzysze podróży odkrywają tu najściślej strzeżoną tajemnicę, czyli to, że nie są tu pierwsi. Przed nim przybyło tu wielu innych podróżników - lepszych, gorszych, ale zazwyczaj obdarzonych magią. Stworzyło to fundamenty dla społeczności samych magów, którzy obecnie pragną powrócić, jednak nie jako poddani kogokolwiek, ale władcy. Żołnierz Corfe zaś pnie się po stopniach kariery wojskowej, udowadniając swój geniusz militarny i wrodzoną niechęć do dworu. Z kolei król Abeleyn, znalazłszy w sobie królewski majestat i siłę, wypowiada wierność nietolerancyjnemu Kościołowi i rozpoczyna wraz ze swymi przyjaciółmi z dzieciństwa – oczywiście również królami, tytułowy heretycki bunt. Pojawia się tu także nowa tajemnica związana z samymi podstawami wiary, którą odkrywa w podziemiach klasztornej biblioteki dwóch mnichów. Oczywiście na ich życie również ktoś nastaje. Na horyzoncie objawia się również nowa siła - państwo, które kiedyś rządziło światem. Po wielowiekowym rozbiciu, znów się jednoczy, tym razem jako swoista demokracja, by jego żołnierze, jako najemnicy, zmienili oblicze historii. Ostatnie strony znowu tylko zawiązują akcje, by czytelnik spytał się "i co dalej?".

Tom ten ma kilka zalet. Wspaniale odmalowano początki koloni w dżungli. Bohaterów, choć sztampowych do bólu, da się lubić. Bitwy może nie porażają epickością, ale są odpowiednio soczyste. Sama struktura polityczna i religijna świata jest dalej nad wyraz dobrze dopracowana, ale reszta już była.

Tom drugi bowiem, niestety, obnaża stereotypowość fabuły. Zło jest prastare, ludzie chciwi, bohaterowie heroiczni, a wojna okrutna. Autor dodatkowo na zbyt małej ilości stron starał się zawrzeć za dużo - tom ten jest niezłym czytadłem, ale w stosunku do pierwszego dużo mniej w nim "radości czytania". Podczas lektury ma się wrażenie, że autor wziął kilka pomysłów, zamieszał i zrobił z tego książkę, która jest strawna, ale nie porywająca. Jest pradawna magia, oczywiście zła, są wojny, oczywiście krwawe, są bohaterowie, oczywiście ikony fantasy. W tym tomie wprawdzie większą już rolę odgrywają kobiety, bo mamy majestatyczną królową, która również jest dość przewidywalna, jak i intrygującą szlachciankę, zgodnie z standardem literatury – żądną władzy. Jak na tak stosunkowo krótki tom, za wiele tu wątków, a autor przez to nie jest w stanie pokazać jakiejś głębi fabuły, ma się więc wrażenie wielkiej powierzchowności intryg, uczuć i działań bohaterów. Nie ma strachu, nie ma humoru. Dziwne jest trochę to, że wydaje się, jakby autor pragnął stworzyć wielki, wielowątkowy fresk fantasy, ale jakoś zabrakło mu energii i "góra urodziła mysz". Materiału tu zawartego wystarczyłoby na dwa razy grubszy tom, w którym byłoby miejsce na porządne opisy, mniej papierowych bohaterów i większą ilość epiki. Podejrzewacie mnie pewnie, że wtedy pisałbym o kolejnej książce-cegle, ale może specyfika wielowątkowego fantasy wymaga cegieł. Mam takie wrażenie, szczególnie odnośnie wielowątkowych cykli z masą bohaterów.

Sumując: Dobrze się czyta, ot kolejne poprawne fantasy, gdzie wszystko jest swojskie i znane, ale nie ma polotu i głębi. Nie ma scen godnych zapamiętania z uwagi na ich piękno. Przeczyta się i zapomni. Polecam czytać w czasie deszczu, w ładną pogodę idźcie na spacer.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
5.0
Ocena recenzenta
8
Ocena użytkowników
Średnia z 2 głosów
-
Twoja ocena
Mają na liście życzeń: 0
Mają w kolekcji: 0
Obecnie czytają: 0

Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie czytam
Tytuł: Królowie heretycy (The Heretic Kings)
Cykl: Boże Monarchie
Tom: 2
Autor: Paul Kearney
Tłumaczenie: Wojciech Szypuła
Wydawca: Wydawnictwo Mag
Miejsce wydania: Warszawa
Data wydania: 2004
Liczba stron: 384
Oprawa: miękka
Format: 115 x 185 mm
ISBN-10: 83-89004-63-1
Cena: 27,00 zł



Czytaj również

Drugie Imperium - Paul Kearney
Czyli po prostu tom czwarty
- recenzja
Żelazne Wojny - Paul Kearney
Księga III cyklu Boże Monarchie
- recenzja
Wyprawa Hawkwooda - Paul Kearney
Księga I cyklu Boże Monarchie
- recenzja

Komentarze


Jeszcze nikt nie dodał komentarza.

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.