» Recenzje » Krew nie woda - Mike Carey

Krew nie woda - Mike Carey


wersja do druku

Duża dawka egzorcyzmów w doborowym towarzystwie

Redakcja: Tomasz 'earl' Koziełło

Krew nie woda - Mike Carey
Krew nie woda to już czwarta część serii o Feliksie Castorze i, choć wszystkie są ze sobą powiązane, każda z nich tworzy odrębną historię – można powiedzieć "przygodę". Autorzy, pisząc kolejne książki opisujące perypetie wciąż tego samego bohatera, przeważnie nie są w stanie uniknąć pewnych charakterystycznych powtórzeń, czy wręcz schematów, na których opierają się kolejne tomy. Niestety, nie uniknął tego również Mike Carey w kolejnej odsłonie cyklu.

Książka zaczyna się – do czego już zdążyliśmy przywyknąć – narzekaniem Castora na okrutny los i obwinianiem samego siebie za swoje porażki. Powodem jest, jak zwykle, Rafael Ditko, przyjaciel Feliksa, którego ciałem zawładnął demon Asmodeusz. Drugim obowiązkowym elementem jest tłumaczenie zawiłości egzorcyzmów – czyli osi fabularnej serii – co jest dość dziwne przy książce z numerkiem "4". Po raz kolejny dowiadujemy się, że: od kilkunastu lat bariera między światem żywych i umarłych się zaciera, po świecie, obok normalnych ludzi, chodzą duchy, zombie, loup-garou i demony oraz Felix Castor jest na niechcianych przybyszów wyczulony bardziej niż inni ludzie, dzięki czemu może ich egzorcyzmować. Autor przypomina nam również o sposobie działania protagonisty – przy pomocy melodii wygrywanej fletem – ot, na wszelki wypadek, gdybyśmy jednak zapomnieli o tym "drobnym szczególe". Nie wyobrażam sobie, aby ktoś mógł zacząć czytać tę książkę nie znając poprzednich pozycji. Co do samej historii, trzeba autorowi przyznać, że zawsze stara się, aby przygody Fixa były jak najbardziej zróżnicowane i zawsze nas – czytelników – zaskakiwały.

Tym razem takim elementem wow, który odróżnia ten odcinek od pozostałych, jest miejsce, w którym rozgrywa się akcja: powstałe w wyobraźni autora osiedle Salisbury. Jest to kompleks megablokowiska, składającego się z kilkudziesięciu bloków połączonych ze sobą systemem nadziemnych korytarzy, które ma – delikatnie mówiąc – nie najlepszą renomę. Mnie ono urzekło od pierwszej chwili jako doskonałe miejsce do fabularnej kreatywności: mroczne, pełne ciemnych zakamarków i długich tras pościgowych po nieoświetlonych korytarzach i zawieszonych wysoko nad ziemią kładkach. Aż chce się powiedzieć: "kawał dobrej scenografii". Dzięki doskonale obmyślonemu miejscu sama akcja książki nabiera smaczku i, choć pewnie nie odbiega jakościowo od poprzednich części, zapadła mi głęboko w pamięć i pod względem fabularnym typuję właśnie Krew nie wodę na swojego ulubieńca.

Miłośnicy serii zapewne przyzwyczaili się do tego, że każdy opis przygód Castora zaczyna się zdaniem: "Tym razem Fix wpakował się w kłopoty". Nie inaczej jest w tym przypadku, z tą różnicą, że już na samym początku pojawia się zmasakrowane ciało, a poszlaki jednoznacznie wskazują na naszego duchołapa – tak gorąco jeszcze nie było. Zmuszony do prowadzenia śledztwa na własną rękę, trafia na wspomniane wcześniej osiedle Salisbury. I – cytując klasyka – "wiedzcie, że coś się tam dzieje". Potem Feliks jest wielokrotnie turbowany przez wszelkiego rodzaju umarłych, nieumartych i nigdy-nie-żyjących, aby finalnie dotrzeć do zakończenia, które oczywiście nie jest szczęśliwe, lecz jeszcze bardziej komplikuje sytuację.

Coraz silniej na fabułę oddziałują wątki "stałe" tj. te niezwiązane z konkretną książką, ale z życiem Castora. Przyjaźń z Coldwoodem, skomplikowane relacje z Pam, współpraca z Juliet i próba uratowania przyjaciela Rafiego z objęć Asmodeusza. I to właśnie ten ostatni wątek jest piętą achillesową powieści (jak i całej serii). Felix żywi silne uczucia do osoby, której ja, jako czytelnik, nigdy nie poznałam. Potrzeba bardzo dużo wysiłku ze strony autora, aby wzbudzić empatię do postaci, która pojawia się zaledwie jako cień na kartach powieści i istnieje tylko (jak w tym przypadku) jako poczucie winy głównego bohatera. Careyowi to nie wyszło – nie żywię żadnych uczuć do Rafaela Ditko, więc samobiczowanie się Castora w każdej kolejnej części uważam za irytujące.

Czytając Krew nie wodę, można odczuć schematyczność fabuły, jednak w żaden sposób nie wpływa to na jakość ani dynamikę akcji. Chociaż treść nie jest bardzo nowatorska, za to bardzo wciąga i zapewnia dreszczyk emocji. Z początku miałam zastrzeżenia co do języka – pierwsze kilkanaście stron pisanych jest ciężko i topornie – jednak wszystko wraca do normy i znów mamy do czynienia z niesamowitym stylem pisarskim, jakim operuje Carey. Lekki, ironiczny i pełen finezji – to jedna z najmocniejszych stron całego cyklu. Krew nie woda to pełen napięcia, wciągający i przyjemny umilacz czasu. Jestem pewna, że każdy fan serii będzie usatysfakcjonowany.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
7.5
Ocena recenzenta
8.39
Ocena użytkowników
Średnia z 9 głosów
-
Twoja ocena
Tytuł: Krew nie woda
Cykl: Felix Castor
Tom: 4
Autor: Mike Carey
Tłumaczenie: Paulina Braiter
Wydawca: Mag
Miejsce wydania: Warszawa
Data wydania: 7 kwietnia 2010
Liczba stron: 416
Oprawa: miękka
Format: 125 x 195 mm
ISBN-13: 978-83-7480-163-8
Cena: 35,00 zł



Czytaj również

Krew nie woda - Mike Carey
Felix jak zwykle w dobrej formie
- recenzja
Lucyfer – Wyd. zbiorcze #1
Lucyfer powraca!
- recenzja
Krew nie woda
- fragment
Lucyfer #9 Przełom
Koniec naszego świata
- recenzja
Lucyfer #05: Inferno
Nie taki diabeł straszny...
- recenzja

Komentarze


Sayonara
   
Ocena:
+1
Według mnie najlepsza część cyklu (licząc łącznie z następną, czyli Nazwaniem Bestii).

Polecam każdemu, kto lubi połączenie czarnego kryminału i fantasy.
24-02-2012 20:56

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.