» Recenzje » Krew Gileada - Dan Abnett, Nick Vincent

Krew Gileada - Dan Abnett, Nick Vincent


wersja do druku

gdyby Gotrek był elfem


Krew Gileada - Dan Abnett, Nick Vincent
Zacznijmy od głównego bohatera. Mamy niezrównanego wojownika, pokonującego wszystkich przeciwników, jacy staną mu na drodze. Nieustraszonego, honorowego, pełnego dumy, a jednocześnie zamkniętego w sobie, rozwiązującego problemy siłowo i cierpiącego z powodu przeszłości. Warto by dodać, że podróżuje ze znacznie rozsądniejszym i bardziej wygadanym towarzyszem. Coś Wam to przypomina? Bo ja czytając Krew Gileada miałem co kilka stron dziwne wrażenie, rozpraszane tylko przez autora zaznaczającego wyraźnie, że osobnik ów ma spiczaste uszy, iż czytam kolejną część opowiadań o Gotreku Gurnissonie. W dodatku niestety znacznie gorszej jakości, niż ta, do której przyzwyczaił mnie Bill King.

Krew Gileada to zbiór sześciu luźno ze sobą powiązanych, zarówno chronologią jak i fabułą, opowiadań o Gileadzie Lothain, szukającym zemsty elfim wojowniku oraz jego starszym towarzyszu, Fithvaelu. W pierwszym mamy podaną jak na talerzu całą przeszłość Gileada, śmierć jego brata oraz zemstę na odpowiedzialnym za nią Gibernathu. Wszystko maksymalnie uproszczone i zwięzłe, skoncentrowane wokół motywu zemsty. Niestety, pod względem fabularnym dalsze opowiadania nie prezentują się lepiej - są albo całkowicie oparte na zapożyczonym motywie albo krążą wokół zemsty i zabijania. Mamy Gileada walczącego ze sługami Chaosu, ratującego świat przed wielką armią Lorda Chaosu przyzywaną z innego wymiaru, badającego starożytny grobowiec w stylu Indiany Jonesa czy też broniącego wioski wraz z garstką ludzi przed najemną armią. Zaskakujących zwrotów akcji również zbyt wielu nie uświadczymy.

Jakby nie dość było średniej fabuły, to jeszcze przedstawione w książce postacie są płytkie i nieciekawie zarysowane. Gilead jest cierpiącym niczym "wodziarz", prymitywnym, butnym i głupim psychopatą. Fithvael to wierny niczym pies służący i głos rozsądku. Postacie drugoplanowe nie odznaczają się również jakoś specjalnie - wszystkie są stereotypowe i oparte na jednej cesze charakterystycznej. Mamy wypaczonego starca, chciwego szlachcica, rasistowskich żołdaków, naiwną dziewczynę...

Za to świat przedstawiony w książce może zaskoczyć - mało kto spodziewa się w produktach sygnowanych przez GW ukazania zalegającego nad nim mroku, wymierania starych ras i nadchodzenia nowych czasów. Prawie taka Jesienna Gawęda. Oczywiście tylko w tle, ale zawsze to miłe. Niemile za to wypadają przedstawione sceny walki - są przewidywalne i zazwyczaj ograniczające się do siekania przez Gileada coraz to większych ilości przeciwników, bez większego wysiłku w dodatku. Pokonanie we dwójkę sześciu dziesiątek ghouli czy obrona wioski w tuzin osób przed czterystoma zaprawionymi w bojach i dobrze uzbrojonymi najemnikami to chyba jednak inna bajka, niezbyt pasująca do przedstawianego świata.

Nieprzyjemnie zaskoczyć może również głęboka nieznajomość przez autorów uniwersum WFRP, wskutek czego mamy trochę rozmaitych kwiatków, z których najciekawszy to czarodziejka rzucająca czary i komunikująca się telepatycznie będąc w Królestwach Chaosu, w dodatku czyniąca to wszystko ułamkiem mocy.

Jedyną rzecz, którą naprawdę trzeba pochwalić to wydanie książki - okładka jest solidna i dobrze wykonana, książka się nie rozkleja. W dodatku zarówno tłumacz jak i korekta odwalili kawał dobrej roboty. Tak literówek jak i błędów w tłumaczeniu (czy też nie przetłumaczonych kawałków) jest naprawdę niewiele, co wydatnie podnosi komfort czytania.

Podsumowując, pisząc Krew Gileada Dan Abnett i Nik Vincent zdecydowanie nie popisali się talentem. Osobom pragnącym poczytać jakieś opowiadania ze świata Warhammera, zdecydowanie poleciłbym zamiast tej pozycji sięgnięcie po to, na czym autorzy się wzorowali - któregoś z Gotreków. Zaręczam, że stanowić on będzie znacznie ciekawszą lekturę niż opowiadania o elfim wojowniku.

Dziękujemy wydawnictwu Copernicus Corporation za udostępnienie książki do recenzji.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
5.0
Ocena recenzenta
0.5
Ocena użytkowników
Średnia z 2 głosów
-
Twoja ocena
Tytuł: Krew Gileada
Autor: Dan Abnett, Nick Vincent
Wydawca: Copernicus Corporation
Miejsce wydania: Warszawa
Data wydania: 2004
Liczba stron: 302
Oprawa: miękka
Format: 120 x 170 mm
Seria wydawnicza: Warhammer Fantasy
ISBN-10: 83-86758-38-4
Cena: 34,00 zł



Czytaj również

Domena Królów
Wojna Królów dopiero się zacznie
- recenzja
Avengers: Wszyscy chcą rządzić światem
Walka nigdy się nie kończy
- recenzja
Wojna królów
Tak krwawo jeszcze nie było
- recenzja
Anihilacja Tom 1
Galaktyka na skraju zagłady po raz enty
- recenzja
Pierwszy i jedyny z Tanith
Tragiczne strasznego początki
- recenzja
Ghostmaker – Dan Abnett
Wykuwanie duchów
- recenzja

Komentarze


ymir
    IMO...
Ocena:
0
.. jedna z najgorszych ksiazek, jakie w zyiu czytalem. Nie dotrwalem do polowy -- zgadzam sie z zarzutami Szczura, ale 3 kropki, to o 3 za duzo.
17-05-2005 22:13
Szczur
    Jedna kropka
Ocena:
0
jest za jakość wydania - oceniałem książkę jako całość a nie tylko walory literackie.
19-05-2005 21:49
geheime

Użytkownik niezarejestrowany
    Niezła recka...
Ocena:
0
... szkoda, że tak słabej książki :) Stonowana, lecz nie zabrakło w niej kilku dobrych figur retorycznych które sprawiają, że czytanie krytycznej recenzji nabiera smaku :)
19-05-2005 22:04
~Norman

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
bo tych ksiązka nie posiada wcale :D
20-05-2005 00:40
vanderus
    gratulacje
Ocena:
0
Moje gratulacje, bardzo fajna recenzja. Zwarta konkretna, opisująca wszystko to, co potencjalnego czytelnika może zainteresować, a jednocześnie nie dokunjąca zbytniego opowiedzenia samej treści. Czekam na kolejne teksty w wykonaniu Szczura :>
20-05-2005 08:17
~R

Użytkownik niezarejestrowany
    No ja nie wiem...
Ocena:
0
ja tą książkę bardzo polubiłem za ten mrok właśnie - byłbym skłonny dać temu w porywach nawet 4 kropki
21-05-2005 09:50
Skavenblight
    Jak zwykle wszystko, co od Młota pochodzi, to Zło...
Ocena:
0
Rozumiem, że Prawdziwy Czytelnik:
- czyta po to, żeby odnaleźć swój ból egzystencjalny, by zidentyfikować się z bohaterem i uczynić się cząstką jego duszy
- a także po to, by odnaleźć szereg powiązań z całą posttolkienowską literaturą fantasy i z miejsca uznać podobieństwa za plagiat
- i jeszcze, by odróżnić rzemiosło od sztuki.

Nie czytałam akurat TEJ książki, żeby była jasność. Zauważyłam natomiast na Poltergeiscie nagonkę na literaturę z uniwersum Warhammera. Że rzemiosło, że krwawa nawalanka, że schematy, że głupoty, że psychopaci, że płytkie, że nudne... Czytam różną literaturę, ale zawsze moim najważniejszym celem jest czerpanie przyjemności z czytania. Może to i prawda - tak, to JEST prawda, co napisał Szczur, bo takie są te powieści i opowiadania, tylko dlaczego to jest prawda selektywna? Ja zaczęłam czytać fantasy od "Królestw Chaosu" i do tej pory zostaję pod wielkim ich wrażeniem.
Nie bierz tego do serca, Szczurze, bo nie tylko ciebie się to tyczy. Ludzie! Choć raz weźcie książkę do rąk i zagłębcie się w jej klimat. Po to jest literatura pochodząca od gier - żeby móc się w tym zanurzyć bez gry, bez własnego wysiłku. Nie jest ona sztuką, ale czy cały czas trzeba to powtarzać?
Więcej napiszę, jak przeczytam Krew Gileada, bo taki mam zamiar, zwłaszcza teraz.
28-06-2005 20:31
~Buster

Użytkownik niezarejestrowany
    A mi sie podoba :P
Ocena:
0
Mi sie podoba ze wzgledu ze glownymi bohaterami sa Elfy bo bardzoe lubie elfy i jak dotad to jadyna kasiazka w ktorej glownym bohaterm jest elf ktore oczywiscie czytalem ;] a i nie Lubie krasnoludow I tez gotreke i felixa wiec tak kasuiaz przypadla mi do gustu ze wzgeldu na ELFY bo o ludzia to duzo czyatlem ale krasnoludow nie lubie wiec nie czytam :P tyle
01-07-2005 00:07

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.