Dojechaliśmy w piątek rano. Na dworcu przywitali nas Komix i Orku i zaprowadzili do szkoły w której odbywa się Krakon. Na wejściu, Ci którzy mieli płacić, zapłacili. Niektórzy mieli to szczęście i wchodzili za darmo. Wszyscy dostali bardzo ładnie wydany program. Kolorowa okładka i 45 stron stojących na bardzo przyzwoitym poziomie edytorskim to coś, co warto otrzymać na wejściu. Jedyną wadą informatora były jego wymiary, po prostu nie mieścił się do kieszeni. Po wpisaniu się na listę otrzymaliśmy również bardzo ładne, duże identyfikatory, jednak nie było na nich miejsca do wpisania swoich danych (xywa czy imię, nazwisko). Jednak wszyscy sobie z tym szybko poradzili.
Znaleźliśmy salę w której przyszło nam spać. Na drzwiach kartka Cthulhu-pl i wszystko jasne. Resztę macie na zdjęciach. Było warto ryzykować spanie w tej sali i narażać się na cios mieczem. Ci, którzy tam spali wiedzą o co chodzi, a Ci którzy nie spali z nami nie zainteresują się tym.
Uczestników było jakoś tak dziwnie mało. Stworzyło to kameralną, bardzo przyjemną atmosferę. Łatwo poznawało się nowych ludzi i nawiązywało kontakty. Wszyscy okazali się sympatycznymi ludźmi i raczej nie było większych zgrzytów. Jednak minusem stosunkowo małej liczby uczestników były pustki na coniektórych prelekcjach. Termin konwentu okazał się nieodpowiedni dla studentówktórzy właśnie byli w środku sesji. No cóż, termin nie zależał od organizatorów.
Pierwszym punktem programu jaki postanowiłem sprawdzić było spotkanie SMMFu. Poznałem Żółwia, Casusa i Puszkina, a całe spotkanie przerodziło się w bardzo ożywioną dyskusję z której może wyniknąć coś dobrego.
Odwiedziłem spotkanie z redakcją Portalu. Ignacy Trzewiczek, Michał Mochocki i Michał Oracz pokazali nowy numer Kwarty i zdradzili swe plany na przyszłość. Sporym zaskoczeniem, przynajmniej dla mnie, była informacja, że Portal nie wyda Necropunka. Spowodowały to podobno różnice zdań. Necropunka wyda własnymi środkami Studio Sarmatia.
Następnie odwiedziłem spotkania z Nową Gildią i Valkirią. W końcu trzeba pilnować konkurencji. :) Atmosfera była bardzo przyjemna i przyjacielska. Wszyscy lubią zdrową konkurencję. To dobrze.
Później poszedłem coś zjeść, bo zgłodniałem. W szkole były dwa bufety, jeden ze stołówką. Jedzenia do wyboru było dużo, a ceny nie były specjalnie wygórowane, a co najważniejsze, posiłki były zjadliwe i dostępne 24 godziny na dobę. Duże brawa.
Czas na konkurs. Warhammer. Prowadzący Seji. Pytania przygotowane przez Krakonmana. Podobno miała to być ich nowa jakość. Akurat. Prowadzący wykazał się całkowitym brakiem charyzmy, a pytania były po prostu bzdetne. Jednak przygotowujący ten konkurs dostali już na konwencie za swoje, więc nie będę więcej o tym pisał. (Choć, podobno, konkurs o teoriach spiskowych w którym Seji też brał udział jako organizator był całkiem niezły. Może to tylko wypadek przy pracy?)
O siedemnastej wybrałem się na prelekcję Komixa o Zewie Cthulhu w roku 1940. Niech żałują Ci którzy nie przyszli. Doskonałe przygotowanie autora i jego wiedza wystarczyły aby zainteresować tematem. Nawet Orku nie bardzo przeszkadzał. Marcin korzystał tylko z małej kartki, a informacji podawał naprawdę dużo. Świetnie zmiksował historię i fikcję. Tak doskonale, że na koniec padły pytania i prośby o wyjaśnienie co jest fikcją, a co prawdą. Gratulacje.
Znów konkurs. Tym razem Niekujoński Konkurs Wiedzy o RPG Ignacego Trzewiczka. Ciekawe pytania. Znani powszechnie uczestnicy i doskonałe prowadzenie. Nie sposób było się nudzić mimo, iż konkurs trwał dwie i pół godziny. W przyszłym roku też przyjdę.
Tak skończył się mój konwentowy dzień i grzecznie poszedłem spać. :)
W sobotę rano udaliśmy się w centrum Krakowa, aby coś zjeść. Ciekawym przeżyciem było odwiedzenie baru mlecznego, który od tego przedstawionego w Misiu różnił się wszystkim tylko nie... obsługą. :)
Czy GS to worek bez dna? Na to pytanie próbował odpowiedzieć Rork. Jednak chętnych do wysłuchania prelekcji, której ja wysłuchałem w pociągu (ciekawa), było tak mało, że bardzo szybko przekształciła się ona w dyskusję.
Na prelekcję Puszkina na temat wyobraźni i metod jej stymulowania troszkę się spóźniliśmy. Jednak i bez wstępu chyba wszyscy docenili trud Puszkina włożony w tą prelekcję. Kto nie był niech żałuje. Nowe (przynajmniej dla mnie) podejście do tematu, rozmaite ćwiczenia, które ułatwiały zrozumienie i pozwalały odczuć 'na własnej skórze' czego sprawa dotyczy i sensowne przedstawienie całości wywarły na słuchających spore wrażenie. Więcej takich prelegentów i prelekcji.
Konkur Asterixa prowadzony przez siostry Komornickie (Ania, Maja i Marta) przebiegł w miłej atmosferze. Pytania były ciekawe i o różnym stopniu trudności. Wygrał, zgodnie ze swoją ksywką... Komix oczywiście. Gratuluję.
Później udałem się powolnym krokiem na prelekcję Trzewika, Telefaxa, Michała Sołtysiaka i Andrzeja Stója zatytułowaną "Czego Trzewik w tym roku nie wyda?". Z założenia miała to być prezentacja poronionych pomysłów na karcianki, erpegi i gry planszowe. Pomysły okazały się jednak całkiem grywalne. Szczególnie planszówka "Machina". REMOV pierwszy zadeklarował się, że jak będzie ładnie wydana i względnie tania, to ją kupi. Nie był jedym który to zadeklarował. Czekamy z niecierpliwością, gdyż pomysł jest ciekawy i warty realizacji.
Prelekcję przerwano w połowie, gdyż wszyscy chcieli udać się na zakończenie konwentu. Organizatorzy podziękowali uczestnikom, ci podziękowali organizatorom za dobrze zorganizowany konwent. Z zaplanowanych spotkań odbyły się chyba wszystkie poza spotkaniem z redakcją Kruka, która nie dotarła. Wręczono Quentina, otrzymał go Seji, co sprawiło mu wielką radość. Golema dostało wydawnictwo Egmont, w pełni zasłużenie.
Po zakończeniu udałem się na dworzec w celu opuszczenia Krakowa i powrotu do domu. Dziękuję organizatorom za Krakon. Dziękuję wszystkim z którymi jechałem w pociągu. Dziękuję tym, którzy wyszli po nas na dworzec. Dziękuję większości ludzi z sali w której przyszło mi spać. Dziękuję ludziom, których poznałem osobiście. Dziękuję tym, którzy pokazali mi jak wydostać się z Krakowa. Jeżeli kogoś pominąłem, przepraszam. :)