» Recenzje » Krąg

Krąg


wersja do druku

Cienie przeszłości

Redakcja: Tomasz 'earl' Koziełło

Krąg
Bielszy odcień śmierci ze świetnie zaplanowaną fabułą, znakomicie stopniowanym napięciem oraz starannie budowanym klimatem zapewnił Bernardowi Minierowi sukces również w Polsce. Czy Krąg, czyli dalszy ciąg nieustającej walki komendanta Martina Servaza i jego ludzi ze zbrodnią, jest książką równie udaną? Przekonajmy się.

Niepokojący prolog ukazuje rozpacz kobiety porwanej i przetrzymywanej przez psychopatę. Wprawdzie tożsamość okrutnego kata nie zostaje ujawniona, ale każdemu, kto czytał Bielszy odcień śmierci od razu zaświta w głowie jedno nazwisko – Julian Hirtmann. Motyw uprowadzonej zostaje jednak zawieszony, a na kolejnych kilkudziesięciu stronach autor serwuje nam pierwsze morderstwo. Otóż w uniwersyteckim miasteczku Marsac policja znajduje związane i utopione w wannie ciało atrakcyjnej pani profesor. Ważnym elementem miejsca zbrodni są pływające w basenie lalki z kolekcji denatki. Od razu także mamy i podejrzanego. W momencie wkroczenia stróżów prawa na posesji przebywał bowiem Hugo Bokhanowsky – student będący pod silnym wpływem środków odurzających. Lokalny prokurator powierza sprawę Servazowi, a ten już na wstępie ma niełatwy orzech do zgryzienia, gdyż Hugo to syn jego dawnej kochanki. Czy w takiej sytuacji komendantowi uda się zachować obiektywizm osądów? Co przyniesie powrót do miasta znanego mu z czasów studenckich i ponowne spotkanie z kobietą, którą kiedyś bardzo kochał?

W jednym z wywiadów Minier podkreślił, że przez wykreowane postacie stara się ukazać zmiany jakie zaszły we francuskim społeczeństwie. I tak na przykład Martin (nota bene odstający od stereotypu twardego śledczego) reprezentuje starsze pokolenie; to człowiek ceniący gruntowne, wszechstronne wykształcenie akademickie, poezję oraz muzykę klasyczną, za to pozostający zupełnie na bakier z nowinkami technicznymi i technologicznymi. Można powiedzieć, że protagonista stoi niejako w opozycji do współczesnego, coraz szybciej „kręcącego się” świata, w którym najwyraźniej świetnie odnajdują się młodsi koledzy i koleżanki z „drużyny” – homoseksualny Espérandieu, bojowa policjantka Samira czy wreszcie znająca hakerski fach i kochająca adrenalinę (a także inne kobiety) funkcjonariuszka żandarmerii Ziegler. Właściwie nie dziwi już fakt, że obie panie nieporównywalnie lepiej radzą sobie z walką wręcz czy strzelaniem niż Servaz – taki, widać, znak czasów.

Warto zwrócić uwagę na muzykę słuchaną przez bohaterów. To właśnie upodobania muzyczne (konkretnie twórczość austriackiego kompozytora Mahlera) łączą komendanta z demonicznym Hirtmannem, co w powieści odgrywa rolę niebagatelną. Pewnie policjant i były genewski prokurator nieraz kulturalnie porozmawialiby sobie przy kieliszku koniaku bądź lampce wina… gdyby nie upodobanie tego drugiego do mordowania ludzi. No właśnie, tu dochodzimy do szwarccharakteru. Autor znowu do końca trzyma czytelnika w niepewności – nie wiemy bowiem, czy Julian jest zamieszany w dwa zabójstwa (poza piękną wykładowczynią ginie jeszcze pewien hodowca psów), czy też odgrywa pośrednią rolę strasząc z ukrycia. W każdym razie wszyscy ci, którzy po lekturze Bielszego odcienia z chęcią zakrzyknęliby „za mało Hirtmanna”, tym razem powinni poczuć się usatysfakcjonowani, gdyż w Kręgu poznajemy fakty z dzieciństwa Szwajcara, a nawet, przez moment, patrzymy na wydarzenia z jego perspektywy. W sumie słowa uznania dla Miniera ślę za staranne tworzenie wszystkich postaci (nikt nie został zaniedbany), ze szczególnym naciskiem na Servaza i Hirtmanna, powoli urastającego do rangi Hannibala Lectera.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Powieść ucieszy amatorów kryminałów/thrillerów ilością tropów, liczbą kolejno wyłaniających się podejrzanych oraz umiejętnym zasiewaniem ziaren wątpliwości. Pisarz nie poprzestał na prostej historyjce kryminalnej, lecz solidnie „obudował” ją licznymi wątkami pobocznymi, głębią psychologiczną postaci i faktami z przeszłości głównego bohatera. Nie zapomniał o tle narodowym, a akcję ulokował w konkretnym czasie, mianowicie podczas trwania mistrzostw świata w piłce nożnej w RPA (gdzie reprezentacja Francji zagrała bardzo kiepsko). Minier dobitnie zahaczył o politykę pokazując ją w świetle bardzo nieprzychylnym – demokracja zza kulisów to teatrzyk pozorów i gra dla cyników. Również światek uniwersytecki Marsac kryje nieco moralnego brudu, a przede wszystkim pewną tragedię sprzed lat.

Pora odpowiedzieć na pytanie zawarte w leadzie recenzji: czy nowa powieść dorównuje poprzedniczce? Obie pozycje mają zbliżoną objętość i podobny stopień skomplikowania intrygi. Niestety, Kręgowi brakuje misternie budowanego nastroju, który by mroził, przerażał i elektryzował jednocześnie. Akcja rozkręca się wolniej, przyspiesza zauważalnie natomiast gdzieś w połowie książki, co niektórzy uznają za większą lub mniejszą wadę. I ostatnia rzecz, taki malutki minus: zbyt często Minier napomyka o tym, co działo się w Bielszym odcieniu – niepotrzebnie, bo po Krąg w większości sięgną osoby znające debiut (znajomość ta nie jest absolutnie konieczna, raczej mocno wskazana) i, jak mniemam, bez poważnych problemów z pamięcią.

Należy stwierdzić, że francuski autor zapracował na miano twórcy kryminału erudycyjnego. Dlatego też, mimo, iż Krąg pod kilkoma względami ustępuje Bielszemu odcieniowi śmierci to nadal jest całkiem dobrą powieścią.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
7.5
Ocena recenzenta
-
Ocena użytkowników
Średnia z 0 głosów
-
Twoja ocena
Mają na liście życzeń: 0
Mają w kolekcji: 0
Obecnie czytają: 0

Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie czytam
Tytuł: Krąg (Le Cercle)
Autor: Bernard Minier
Tłumaczenie: Monika Osiecka
Wydawca: Rebis
Data wydania: 7 maja 2013
Liczba stron: 544
Oprawa: miękka
Format: 135x215 mm
ISBN-13: 978-83-7818-419-5
Cena: 39,90 zł



Czytaj również

Ostatnia misja Asgarda
Nowy początek
- recenzja
Troja. Pan Srebrnego Łuku
Ostatnie chwile przed wojną
- recenzja
Apokalipsa według Pana Jana
Jakoś to będzie
- recenzja
Tengu
Masterton (nieco) inaczej
- recenzja
Krótko mówiąc
Krótko mówiąc – średniak
- recenzja
Lalka
Gdzie diabeł nie może…
- recenzja

Komentarze


Patryk Cichy
   
Ocena:
0
Brawo, świetnie napisana recenzja. Nawet bardziej analiza.
I cieszy mnie niezmiernie, że nie tylko ja zwracam na "ścieżkę dźwiękową" czytanej książki. Wielu ludzi zupełnie ignoruje tło muzyczne w utworach literackich, a ja uważam, iż na tej płaszczyźnie często kryją się istotne wskazówki dotyczące treści czy postaci. A bywa, że i samego pisarza.
25-07-2013 21:32
jareckr
   
Ocena:
0
Dziękuję.
W kwestii muzyki: czego innego słucha Espérandieu (o czym zresztą była mowa już w "Bielszym odcieniu"), czego innego córka Servaza, a sam komendant i Hirtmann kochają Mahlera, czego nie da się przeoczyć. 
26-07-2013 13:33
Scobin
   
Ocena:
0
Jeszcze notka techniczna: duża część procesu redakcyjnego przebiegała w czasie funkcjonowania starego Poltera. Tekst redagował wtedy Tomasz 'earl' Koziełło.
02-08-2013 15:11

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.