» Recenzje » Kosmiczne Ziarna - Wawrzyniec Podrzucki

Kosmiczne Ziarna - Wawrzyniec Podrzucki


wersja do druku

Ziarna fabuły powoli kiełkują


Kosmiczne Ziarna - Wawrzyniec Podrzucki
Uśpione Archiwum, pierwszy tom trylogii Yggdrasill, przeczytałem właściwie przez przypadek. Pewnego dnia snułem się po księgarniach w poszukiwaniu czegoś nowego, co przykułoby moją uwagę na tyle, bym zechciał to przeczytać. Natomiast dzień wcześniej w jakimś "branżowym" czasopiśmie natknąłem się na reklamę wydawnictwa Runa, w której to przeczytałem krótką "zajawkę" książki Wawrzyńca Podrzuckiego. Te dwa fakty złożyły się na to, że ze wspomnianej księgarni wyszedłem lżejszy o 30 zł, ale z Uśpionym Archiwum w garści. Następnie, pozycja owa przeleżała na moim regale dobre parę miesięcy, zanim nie zdecydowałem się zabrać ją na jeden z wakacyjnych wyjazdów. No i stało się. Przez dwa dni moi znajomi mieli ster wynajętej łódki tylko dla siebie, ja natomiast siedziałem pod pokładem i zaczytywałem się w pierwszym tomie cyklu Yggdrasill. Jak łatwo się domyślić, książka okrutnie mi się spodobała.

Łatwo jest więc wyobrazić sobie moją radość, kiedy dowiedziałem się, że Runa wydała Kosmiczne Ziarna, będące oczywiście kontynuacją sagi. Kiedy wreszcie wszedłem w posiadanie książki, nieco się stropiłem. Oto trzymałem przed sobą powieść, której objętość była nieporównywalnie mniejsza od tej prezentowanej przez Uśpione Archiwum. Pierwsza część ma bowiem pół tysiąca stron z okładem, podczas gdy druga oddaje do naszej dyspozycji nieco ponad 330 stron. Śmiesznym (choć niezupełnie w znaczeniu pozytywnym) wydał mi się ponadto fakt, że Kosmiczne Ziarna, będąc pozycją cieńszą, kosztowały dokładnie o złotówkę więcej niż poprzedzający je, zdecydowanie grubszy tom. Tak więc już na starcie książka zapracowuje sobie na minusa.

Jak wiadomo jednak, to nie objętość ma największe znaczenie. Jest przecież na świecie pełno opasłych ksiąg, które bynajmniej nie należą do arcydzieł słowa pisanego. Z tą myślą otworzyłem Kosmiczne Ziarna i zagłębiłem się w lekturze.

Już po lekturze paru pierwszych stron okazuje się, że autor zerwał w drugim tomie cyklu ze zwyczajem prowadzenia jednego, dominującego wątku. Powieść nie rozpoczyna się wcale powrotem do Thomasa Farquaharta i jego przyjaciół - zamiast tego dowiadujemy się co nieco o losach uwolnionego przez wspomnianą kompanię Hannibale Remmuerisha. Następnie przenosimy się parę tysięcy kilometrów w dół Drzewa, by po jakimś czasie trafić na sam Wierzchołek. Trzeba przyznać, że początkowo gubiłem się w tych paru oddzielnie prowadzonych opowieściach. Imiona myliły mi się, a ich - niejednokrotnie dziwaczne - brzmienie doprowadzało mnie do szału. Ten efekt jednak dość szybko minął, co pozwoliło mi skupić się na przedstawionych przez autora wydarzeniach oraz na języku i zastosowanych zabiegach stylistycznych.

Jeżeli chodzi o fabułę, to może nie wykonuje ona imponującego skoku do przodu (coś takiego wyklucza chociażby wspomniana już spora liczba niezależnych wątków), ale bynajmniej nie drobi też małymi kroczkami. Autor między innymi wprowadza do akcji nową postać, której wiek faktyczny może śmiało konkurować z liczbą lat przeżytych przez Noela Kreuffa. Ci dwaj bohaterowie mają zresztą ze sobą o wiele więcej wspólnego. Ponadto wraz z bohaterami powieści odwiedzimy ogromną cytadelę na Dole, po raz kolejny wsiadamy do kogi Anhellosów, a także podążamy za nimi do pewnej prywatnej twierdzy stanowiącej nie tylko cud techniki, ale także istne dzieło sztuki. Pod koniec powieści wreszcie, jesteśmy świadkami przerażającego zjawiska, o którego naturze dowiemy się już jednak dopiero z trzeciego tomu sagi, zatytułowanego Mosty Wszechzieleni.

Pewnym utrudnieniem w lekturze jest fakt, że wszystkie zaprezentowane przez autora wątki przeplatają się ze sobą w sposób bardzo chaotyczny. Niektóre z nich zajmują dwa długie rozdziały, podczas gdy inne jeszcze nie zdążają się dobrze rozwinąć, kiedy akcja raptownie ucinana jest przez kolejny element innego toru powieści. Na szczęście jednak bałagan ten ustępuje w miarę, jak zagłębiamy się w lekturę, a znika całkowicie pod koniec, kiedy to wszystkie wątki splatają się w jeden.

Wawrzyniec Podrzucki opisuje wszystkie mające miejsce w uniwersum Drzewa wydarzenia, posługując się warsztatem językowym, którego ja osobiście nie spodziewałem się po doktorze nauk medycznych. I nie chodzi tu bynajmniej o mnogość specjalistycznych nazw i terminów naukowych (w których notabene zgubić się jest bardzo łatwo), ale o samą stylistykę. Nawet jeżeli czasem czytelnik nie do końca rozumie, co autor ma dokładnie na myśli mówiąc o tych wszystkich limesach, przyporach i torbielach, to już po chwili fakt ten odchodzi w zapomnienie, zepchnięty na plan dalszy przez opisy, w których pisarz tłumaczy swoją wizję po raz kolejny, opierając się na obrazowych porównaniach. Swoistą wisienkę na czubku tortu stanowią dialogi. Od czasów Bożych Bojowników Andrzeja Sapkowskiego nie czytałem niczego, co ubawiłoby mnie w takim stopniu, w jakim robiły to niektóre fragmenty Kosmicznych Ziaren. Rozmowy pomiędzy bohaterami tchną naturalnością (nawet jeżeli żonglują oni terminami, o których nie mam bladego pojęcia), a wstawki z wypowiedziami Niona - zabranego z wnętrza drzewa Uxa - są po prostu świetne.

Zabierając się do czytania Kosmicznych Ziaren miałem nadzieję, że nie będą one gorsze od poprzedzającego je tomu. Jednak już w połowie lektury doszedłem do wniosku, że nie muszę tego obawiać. Książka ta jest produktem bardzo dobrym, sięgającym daleko poza wyłącznie "poprawne" utwory innych polskich autorów SF i fantasy, z którymi nie raz już się stykałem. Mam podyktowaną doświadczeniem nadzieję, że Mosty Wszechzieleni, trzeci tom trylogii Wawrzyńca Podrzuckiego, będą co najmniej tak dobre jak Kosmiczne Ziarna. A nawet jeśli nie, to i tak z chęcią je przeczytam. Nawet, jeśli będą o kolejną złotówkę droższe i kolejne parędziesiąt stron cieńsze...
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
9.0
Ocena recenzenta
7.5
Ocena użytkowników
Średnia z 3 głosów
-
Twoja ocena
Tytuł: Kosmiczne ziarna
Cykl: Yggdrasill
Tom: 2
Autor: Wawrzyniec Podrzucki
Autor okładki: Przemysław Truściński
Wydawca: Agencja Wydawnicza RUNA
Miejsce wydania: Warszawa
Data wydania: 28 września 2004
Liczba stron: 336
Oprawa: miękka
Format: 125 x 185 mm
ISBN-10: 83-89595-10-9
Cena: 29,50 zł



Czytaj również

Komentarze


Jeszcze nikt nie dodał komentarza.

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.