» Recenzje » Korund i salamandra - Ałła Gorelikowa

Korund i salamandra - Ałła Gorelikowa


wersja do druku

Zaledwie kawałek dobrej historii

Redakcja: Staszek 'Scobin' Krawczyk

Korund i salamandra - Ałła Gorelikowa
Istna książka-zagadka. Tytuł lekko enigmatyczny. Informacji dłuższej niż nota wydawcy (w dodatku z błędami) nie uświadczysz, materiałów promocyjnych czy kampanii reklamowej – również. O samej autorce też ciężko znaleźć jakiekolwiek informacje. Książka przemknęła przez rynek cichcem, kompletnie bez echa. Tylko dlaczego? Czym sobie na to zasłużyła?

Akcja powieści Gorelikowej toczy się w realiach całkowicie wyimaginowanych. Zupełnie odmienna geografia, do tego gnomy i dużo magii. Mimo takiego oderwania zauważalne są silne naleciałości z terenów Rusi, gdzieś w okolicach średniowiecza, szczególnie w przypadku imion postaci i nazw miejsc. Całość można spokojnie zaszufladkować jako lekkie fantasy. Głównym bohaterem jest klasztorny nowicjusz Błażej – młody, ale już doświadczony przez życie człowiek obdarzony darem retrognicji (poprzez fizyczny kontakt z przedmiotem  może poznać jego przeszłość, ludzi i wydarzenia, które miały miejsce w jego pobliżu). Od zwierzchnika klasztoru otrzymuje ważne zadanie. Z pomocą swojego daru musi poznać przeszłość Karola – władcy i świętego żyjącego w mrocznych czasach – i uzupełnić historię tam, gdzie nie zrobili tego kronikarze.

Z czasem okazuje się, że prawda znacząco różni się wydarzeń opiewanych w pieśniach minstreli, które są jedynym świadectwem tamtych czasów. Same wizje coraz częściej dotyczą postaci pozornie mniej ważnych, a mimo to w jakiś sposób powiązanych ze świętym. Coraz trudniej ocenić, kto jest postacią centralną  i czyje działania tak naprawdę zaważyły na losach państwa i kontynentu. W ten sposób otrzymujemy dużo historii pobocznych, ciekawych i rozbudowanych, jednak opowiadanych kosztem głównej osi fabuły, zadania Błażeja. Powieść stopniowo przekształca się w sieć wielu wątków z licznymi zależnościami i elementami wspólnymi. Trochę jak kronika królewska, trochę jak pakiet odcinków Mody na sukces.

Jedno trzeba przyznać: książka wciąga, i to porządnie. Co prawda konieczne jest do tego odrzucenie całej otoczki, jaką serwuje wydawca (nieadekwatna okładka, nota na niej niezwiązana w żaden sposób z treścią utworu). Potem jednak początkowa monotonia fabuły przekształca się w zdystansowane i rzeczowe przedstawienie wydarzeń. Opisy miejsc ograniczają się do niezbędnego minimum, pozwalającego jako tako umiejscowić otoczenie na mapie. Postacie są pozbawione większości niepotrzebnych epitetów, choć nie nijakie; dzięki lakonicznemu określeniu zyskują na wyrazistości. Czytelnik ma możliwość poznawania całkowicie nowego świata w sposób, który mnie osobiście przypomina obcowanie z nieznanym dotąd systemem RPG. Ma się ochotę chwycić porządny oręż, wziąć dobrego konia i wyruszyć w długą podróż, żeby odkrywać wszystko to, co zostało tylko wspomniane w książce: zgłębić tajemnicze krainy, odkryć, co jest za najdalszymi stepami, poznać epizodyczne postacie i stworzenia.

Aż nadto odczuwalna jest stylizacja na kronikę, czy może powieść historyczną. Narracja w pierwszej osobie (prowadzona przez Błażeja), specyficzny język pełen archaizmów i podniosły styl przywodzący na myśl średniowieczne maniery – wszystko to sprawia wrażenie, że jest to poemat czy wiekowa kronika, zamknięta w ramy prozy (prawie jak Gall Anonim, w wersji bardziej przystępnej dla zwykłego człowieka). To chyba najmocniejsza strona warsztatu literackiego autorki.

Mimo to książka posiada poważną wadę. Jako całość jest przynajmniej niedopracowana, może nieukończona – nie posiada takiej podstawowej struktury jak wstęp-rozwinięcie-zakończenie. Ciężko stwierdzić, czy jest to wina wydawcy, czy samej autorki. Wszystko wskazuje, że jest to pierwszy tom dużo większego cyklu, stanowiący właściwie bardzo rozbudowane wprowadzenie. Niestety, o kolejnych częściach brak informacji, a i wszelkie działania ze strony wydawnictwa wskazują, że jest to produkcja całkowicie niezależna. Tak więc książka tworzy całą masę wątków, kończąc jedynie kilka, stawia jeszcze więcej pytań i… nagle się urywa. Brak puenty czy sensownego zamknięcia fabuły – obecny finał jest jak "ciąg dalszy nastąpi" na końcu wciągającego odcinka serialu. Jeśli ciągu dalszego nie ma, to źle, a jeśli takowy nie był nawet planowany – znacznie gorzej. W tym rozrachunku sam dobry warsztat nie jest w stanie uratować powieści. Początkowe zniechęcenie związane z nastawieniem do lektury (zgodnie z okładką miała być książka przygodowa, a jest kronika), szybkie wciągnięcie się w fabułę, przyjemne godziny między kolejnymi stronicami i nagle ciach! Koniec książki. Zamierzony czy nie, pozostaje duży niesmak.

Jest to więc lektura dla wąskiego grona czytelników. Dla osób zdystansowanych, szukających lekkiej prozy z gatunku fantasy, ale zdecydowanych i świadomych natury czekającego ich zaskoczenia. Bo pomimo tych kilku wad warto zatrzymać się przy Gorelikowej. Jest to niezły i oryginalny przykład tego, jak się pisze za wschodnią granicą.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
5.5
Ocena recenzenta
6.17
Ocena użytkowników
Średnia z 6 głosów
-
Twoja ocena
Mają na liście życzeń: 0
Mają w kolekcji: 4
Obecnie czytają: 0

Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie czytam
Tytuł: Korund i salamandra
Autor: Ałła Gorelikowa
Autor okładki: Piotr Cieśliński
Wydawca: Fabryka Słów
Miejsce wydania: Lublin
Data wydania: 1 sierpnia 2008
Liczba stron: 358
Oprawa: miękka
Format: 125 x 195 mm
Seria wydawnicza: Obca Krew
ISBN-13: 978-83-7574-017-2
Cena: 29,99 zł



Czytaj również

Korund i salamandra - Ałła Gorelikowa
Czyli coś o mnichu z retrokognicją, a więcej ciężko powiedzieć
- recenzja

Komentarze


Jeszcze nikt nie dodał komentarza.

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.