Korund i salamandra - Ałła Gorelikowa
Czyli coś o mnichu z retrokognicją, a więcej ciężko powiedzieć
Autor: Michał 'Grabarz' Sołtysiak
Redakcja: Beata 'teaver' Kwiecińska-SobekFabryka Słów ostatnio opuszcza się trochę w promocji wydawanych przez siebie książek. Dobitnym tego przykładem jest Korund i Salamandra. Po pierwsze nic nie wiadomo o autorce i na stronie wydawnictwa próżno szukać informacji. Nie wiadomo czy jej książka to jakiś rosyjski bestseller, czy dostała za nią jakieś nagrody. Szczerze się przyznam, nawet nie wiem czy jest ona rosyjska i ile jej tomów już napisano. Do tego tłumaczył ją Witold Jabłoński, znany polski autor. Ogólnie mówiąc, książka – zagadka.
Z opisu na okładce wynika, że ma to być fantasy. To akurat się zgadza, choć nie znajdziemy tu zbyt wielu widowiskowych scen, gdzie magia byłaby jakoś specjalnie widoczna. Główny wątek powieści opiera się na postaci tajemniczego nowicjusza Błażeja obdarowanego talentem odkrywania przeszłości i widzenia scen, które się wydarzyły. Widzi je gdy dotyka starych przedmiotów, patrząc oczami ich dawnych właścicieli na przeszłość. Otrzymuje on zadanie odkrycia przeszłości świętego Karola, dawnego króla, który w dobie wojen z gnomami (nie z krasnoludami jak napisano na stronie wydawnictwa) uratował świat.
Błażeja poznajemy w klasztorze, gdzie medytuje nad relikwiami, nadszarpując swoje i tak słabe zdrowie. Później w trakcie akcji wyrusza do obecnego króla i tam przez swój talent zostaje wmieszany w intrygę dworską, która mogła zagrozić wojną. Błażej jest młodym człowiekiem, więc w swych badaniach częściej woli oglądać życie osób postronnych i koncentruje się na wątkach pobocznych, takich jak miłość jednej z dam dworu, młodości jednego z późniejszych sojuszników świętego, zamiast na żywocie Karola. Tak więc mało otrzymujemy informacji o życiu kanonizowanego władcy, za to dużo historii pobocznych. Pomysł jest ciekawy, bo prawda żywotów rzadko kiedy się pokrywa z ich prawdziwym życiem. Gdy zacząłem czytać, pomysł naprawdę mi się spodobał.
Kłopoty nadeszły wkrótce potem. Dawno nie czytałem tak chaotycznej i mało emocjonującej książki, która dodatkowo jest pierwszym tomem, jak przypuszczam, bo żaden z zasygnalizowanych wątków nie znalazł swego finału. Ten mały ładunek emocjonalny treści w połączeniu ze stylem książki jest o tyle dziwny, że każda z postaci ma wiele tajemnic, nic nie wiadomo na pewno, bohater błąka się jak dziecko we mgle i ogólnie chodzi o wojnę rasa kontra rasa, czyli najokrutniejszą z możliwych. Niestety nie ma tu opisów bitew, nie ma pięknych romantycznych scen, wszystko jest jakieś przymglone i wyjałowione. Bohater zaś przez swoją mimozowatość i egzaltację nie przekonuje do siebie. Ot kolejny nudny mnich, który pewnie okaże się równie nudnym księciem.
Pewnie można się na siłę zachwycać, że "ta książka, niczym babie lato, snuje się i delikatnie kreśli świat z niedopowiedzeń". Problem jest taki, że to byłoby egzaltowane gadanie i bardzo wymuszona ocena pozytywna. Najtrafniejsze porównanie, jakie mi przychodzi do głowy, to takie, że ta książka to sam dym, a ognia nie widać. Co prawda, nie każda książka musi być przaśna jak 88 tomów przygód Conana, ale jak się sięga po poetyckie środki wyrazu i motywy szkatułkowe, to trzeba je wypełnić siłą uroku i emocji, a nie tylko ponakreślać mgliste zarysy i zostawić wszystko w pół drogi. W tej książce brakuje nawet śladu pasji.
Nie znoszę jak dobre pomysły marnują się przez brak umiejętności ich wykorzystania, bo niszczeje wtedy potencjał takiego pomysłu. Myśląc optymistycznie można by oczywiście uznać, że na pewno następny tom (tomy?) wyjaśnią wszystko i z ich perspektywy okaże się to piękna powieść fantasy o budowie szkatułkowej, która dopiero się "rozpędza". Pytanie tylko, czy należy dawać każdej książce szansę. Na razie proponuję poczekać z lekturą. Bo jak dla mnie, to tylko początek książki i bez dalszego ciągu nie warto jej czytać.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
Z opisu na okładce wynika, że ma to być fantasy. To akurat się zgadza, choć nie znajdziemy tu zbyt wielu widowiskowych scen, gdzie magia byłaby jakoś specjalnie widoczna. Główny wątek powieści opiera się na postaci tajemniczego nowicjusza Błażeja obdarowanego talentem odkrywania przeszłości i widzenia scen, które się wydarzyły. Widzi je gdy dotyka starych przedmiotów, patrząc oczami ich dawnych właścicieli na przeszłość. Otrzymuje on zadanie odkrycia przeszłości świętego Karola, dawnego króla, który w dobie wojen z gnomami (nie z krasnoludami jak napisano na stronie wydawnictwa) uratował świat.
Błażeja poznajemy w klasztorze, gdzie medytuje nad relikwiami, nadszarpując swoje i tak słabe zdrowie. Później w trakcie akcji wyrusza do obecnego króla i tam przez swój talent zostaje wmieszany w intrygę dworską, która mogła zagrozić wojną. Błażej jest młodym człowiekiem, więc w swych badaniach częściej woli oglądać życie osób postronnych i koncentruje się na wątkach pobocznych, takich jak miłość jednej z dam dworu, młodości jednego z późniejszych sojuszników świętego, zamiast na żywocie Karola. Tak więc mało otrzymujemy informacji o życiu kanonizowanego władcy, za to dużo historii pobocznych. Pomysł jest ciekawy, bo prawda żywotów rzadko kiedy się pokrywa z ich prawdziwym życiem. Gdy zacząłem czytać, pomysł naprawdę mi się spodobał.
Kłopoty nadeszły wkrótce potem. Dawno nie czytałem tak chaotycznej i mało emocjonującej książki, która dodatkowo jest pierwszym tomem, jak przypuszczam, bo żaden z zasygnalizowanych wątków nie znalazł swego finału. Ten mały ładunek emocjonalny treści w połączeniu ze stylem książki jest o tyle dziwny, że każda z postaci ma wiele tajemnic, nic nie wiadomo na pewno, bohater błąka się jak dziecko we mgle i ogólnie chodzi o wojnę rasa kontra rasa, czyli najokrutniejszą z możliwych. Niestety nie ma tu opisów bitew, nie ma pięknych romantycznych scen, wszystko jest jakieś przymglone i wyjałowione. Bohater zaś przez swoją mimozowatość i egzaltację nie przekonuje do siebie. Ot kolejny nudny mnich, który pewnie okaże się równie nudnym księciem.
Pewnie można się na siłę zachwycać, że "ta książka, niczym babie lato, snuje się i delikatnie kreśli świat z niedopowiedzeń". Problem jest taki, że to byłoby egzaltowane gadanie i bardzo wymuszona ocena pozytywna. Najtrafniejsze porównanie, jakie mi przychodzi do głowy, to takie, że ta książka to sam dym, a ognia nie widać. Co prawda, nie każda książka musi być przaśna jak 88 tomów przygód Conana, ale jak się sięga po poetyckie środki wyrazu i motywy szkatułkowe, to trzeba je wypełnić siłą uroku i emocji, a nie tylko ponakreślać mgliste zarysy i zostawić wszystko w pół drogi. W tej książce brakuje nawet śladu pasji.
Nie znoszę jak dobre pomysły marnują się przez brak umiejętności ich wykorzystania, bo niszczeje wtedy potencjał takiego pomysłu. Myśląc optymistycznie można by oczywiście uznać, że na pewno następny tom (tomy?) wyjaśnią wszystko i z ich perspektywy okaże się to piękna powieść fantasy o budowie szkatułkowej, która dopiero się "rozpędza". Pytanie tylko, czy należy dawać każdej książce szansę. Na razie proponuję poczekać z lekturą. Bo jak dla mnie, to tylko początek książki i bez dalszego ciągu nie warto jej czytać.
Mają na liście życzeń: 0
Mają w kolekcji: 4
Obecnie czytają: 0
Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie czytam
Mają w kolekcji: 4
Obecnie czytają: 0
Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie czytam
Tytuł: Korund i salamandra
Autor: Ałła Gorelikowa
Autor okładki: Piotr Cieśliński
Wydawca: Fabryka Słów
Miejsce wydania: Lublin
Data wydania: 1 sierpnia 2008
Liczba stron: 358
Oprawa: miękka
Format: 125 x 195 mm
Seria wydawnicza: Obca Krew
ISBN-13: 978-83-7574-017-2
Cena: 29,99 zł
Autor: Ałła Gorelikowa
Autor okładki: Piotr Cieśliński
Wydawca: Fabryka Słów
Miejsce wydania: Lublin
Data wydania: 1 sierpnia 2008
Liczba stron: 358
Oprawa: miękka
Format: 125 x 195 mm
Seria wydawnicza: Obca Krew
ISBN-13: 978-83-7574-017-2
Cena: 29,99 zł
Tagi:
Ałła Gorelikowa | Korund i salamandra