Konstrukt #01
Magazyny komiksowe wydawane przez Egmont i trafiające do szerokiej dystrybucji w kioskach i salonikach prasowych, to z jednej strony pozycje adresowane do dzieci, z drugiej łatwo przyswajalna papka. Nie ma w tym nic złego, po prostu takie komiksy mają szansę utrzymać się na niegościnnym rynku w wysokich nakładach. Jakub Kijuc ze swoim wydawnictwem Czarna Materia próbuje podejść do sprawy od innej strony: wprowadza do sprzedaży w wysokim nakładzie serię wyrafinowaną i trudno przyswajalną. Liczy przy tym na przebudzenie uśpionych fanów komiksów z epoki TM-Semic, co sam artykułuje, wypowiadając się tu i ówdzie w sieci.
Konstrukt miał ciężki start. Kampania marketingowa sprawiała wrażenie nowoczesnej, ale źle zaprojektowanej. Do ostatniej chwili nie było wiadomo, czym Konstrukt w ogóle będzie. Pojawiały się pojedyncze ilustracje, zdradzające inspiracje horrorem i science-fiction, oraz zapowiedzi wypuszczenia na rynek kolekcjonerskich tazosów. A wszystko to za pośrednictwem paskudnego, nieczytelnego bloga. Działania wydawcy zakrawały na szaleństwo, ale wydaje się, że kampania osiągnęła swój cel: Konstrukt był na ustach komiksiarzy. Jedni kpili z autora i podważali jego poczytalność, inni wątpili, czy Czarnej Materii uda się w ogóle wypuścić ten komiks na rynek. Rozważano wszelkie scenariusze, włącznie z tym mówiącym o wesołym happeningu, którego wcale nie zakończy wjazd zeszytów na sklepowe półki. Otrzeźwienie przyniósł Maciej Pałka, który jako pierwszy pokazał na swoim blogu egzemplarz Konstruktu. Słowo ciałem się stało – pierwszy zeszyt Czarnej Materii trafił do masowej sprzedaży i kupić go można, obok serii Egmontu, w Empikach i niektórych kioskach. Teraz czekamy na numer drugi.
Wrażenia po pierwszych kilku stronach pierwszego zeszytu są druzgoczące: "O. matko, kto wywala pieniądze na wydanie czegoś takiego? Po tym polski komiks cofnie się z powrotem do ery kamienia!" Bełkotliwa narracja w ramkach, niewyraźne rysunki, odpychające literówki i grafomański wstęp na drugiej stronie okładki. Ale chwilę potem, zaraz po pierwszym rzuceniu komiksem w kąt i wzięciu głębokiego wdechu, zaczyna się robić coraz lepiej. Ilustracje stają się czytelniejsze, a elementy fabularnej układanki wskakują na swoje miejsca. Napięcie podnosi się wspaniale, a kiedy ostatnia strona jest już za nami, pojawia się kropla dziegciu: kiedy ciąg dalszy?
Głównym bohaterem jest Emil Aumbach, o którym po pierwszym zeszycie niewiele da się powiedzieć. Wiemy, że jest naukowcem, ma problemy z pamięcią i znajduje się w dziwacznym miejscu, wraz z kobietą zbudowaną z nagiego mięsa i dziwnym długowłosym mężczyzną, którego twarz zawsze spowija cień.
Poszarpana i sprawiająca wrażenie chaotycznej narracja doskonale oddaje stan jego emocji. Opowieść prowadzona jest w dużej mierze z jego perspektywy. Kreacja świata, odwołująca się do paranoidalnych teorii matematycznych, zakorzeniona jest jednak w polskiej, a konkretnie lubelskiej rzeczywistości, ma oryginalny klimat, gdzieś z pogranicza prozy Łukasza Orbitowskiego, filmów z serii Obcy i twórczości Lovecrafta wraz z epigonami.
Żeby jeszcze głośniej wybrzmiała struna sentymentu uśpionych fanów TM-Semic, komiks wydrukowano na gazetowym papierze, a cienką, kredową okładkę postarzono i wygnieciono na etapie druku. Na pierwszej stronie pojawia się masa tekstu w wypełnionych żółtym tłem ramkach, a na ostatniej stronie okładki zamieszczono całostronicową reklamę. W środku znalazły się stylizowane wstawki tekstowe, które trudno zrozumieć, ale na pewno nie brakuje im klimatu. Mieszczą się zatem w ramach psycho-matematycznej konwencji Konstruktu.
Zeszytówka Czarnej Materii, przy całej swojej masowości, nie nagina się do masowych gustów. To wyrafinowana i trudna w odbiorze historia, która nie ma wiele wspólnego z egmontowską pulpą. Oprócz ceny.
Trudno przesądzić, jak ukształtuje się jej sprzedaż i niełatwo jest być w tej kwestii optymistą. Ale artystycznie i koncepcyjnie, Konstrukt to najciekawsze wydarzenie ostatnich lat w komiksowej Polsce.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
Konstrukt miał ciężki start. Kampania marketingowa sprawiała wrażenie nowoczesnej, ale źle zaprojektowanej. Do ostatniej chwili nie było wiadomo, czym Konstrukt w ogóle będzie. Pojawiały się pojedyncze ilustracje, zdradzające inspiracje horrorem i science-fiction, oraz zapowiedzi wypuszczenia na rynek kolekcjonerskich tazosów. A wszystko to za pośrednictwem paskudnego, nieczytelnego bloga. Działania wydawcy zakrawały na szaleństwo, ale wydaje się, że kampania osiągnęła swój cel: Konstrukt był na ustach komiksiarzy. Jedni kpili z autora i podważali jego poczytalność, inni wątpili, czy Czarnej Materii uda się w ogóle wypuścić ten komiks na rynek. Rozważano wszelkie scenariusze, włącznie z tym mówiącym o wesołym happeningu, którego wcale nie zakończy wjazd zeszytów na sklepowe półki. Otrzeźwienie przyniósł Maciej Pałka, który jako pierwszy pokazał na swoim blogu egzemplarz Konstruktu. Słowo ciałem się stało – pierwszy zeszyt Czarnej Materii trafił do masowej sprzedaży i kupić go można, obok serii Egmontu, w Empikach i niektórych kioskach. Teraz czekamy na numer drugi.
Wrażenia po pierwszych kilku stronach pierwszego zeszytu są druzgoczące: "O. matko, kto wywala pieniądze na wydanie czegoś takiego? Po tym polski komiks cofnie się z powrotem do ery kamienia!" Bełkotliwa narracja w ramkach, niewyraźne rysunki, odpychające literówki i grafomański wstęp na drugiej stronie okładki. Ale chwilę potem, zaraz po pierwszym rzuceniu komiksem w kąt i wzięciu głębokiego wdechu, zaczyna się robić coraz lepiej. Ilustracje stają się czytelniejsze, a elementy fabularnej układanki wskakują na swoje miejsca. Napięcie podnosi się wspaniale, a kiedy ostatnia strona jest już za nami, pojawia się kropla dziegciu: kiedy ciąg dalszy?
Głównym bohaterem jest Emil Aumbach, o którym po pierwszym zeszycie niewiele da się powiedzieć. Wiemy, że jest naukowcem, ma problemy z pamięcią i znajduje się w dziwacznym miejscu, wraz z kobietą zbudowaną z nagiego mięsa i dziwnym długowłosym mężczyzną, którego twarz zawsze spowija cień.
Poszarpana i sprawiająca wrażenie chaotycznej narracja doskonale oddaje stan jego emocji. Opowieść prowadzona jest w dużej mierze z jego perspektywy. Kreacja świata, odwołująca się do paranoidalnych teorii matematycznych, zakorzeniona jest jednak w polskiej, a konkretnie lubelskiej rzeczywistości, ma oryginalny klimat, gdzieś z pogranicza prozy Łukasza Orbitowskiego, filmów z serii Obcy i twórczości Lovecrafta wraz z epigonami.
Żeby jeszcze głośniej wybrzmiała struna sentymentu uśpionych fanów TM-Semic, komiks wydrukowano na gazetowym papierze, a cienką, kredową okładkę postarzono i wygnieciono na etapie druku. Na pierwszej stronie pojawia się masa tekstu w wypełnionych żółtym tłem ramkach, a na ostatniej stronie okładki zamieszczono całostronicową reklamę. W środku znalazły się stylizowane wstawki tekstowe, które trudno zrozumieć, ale na pewno nie brakuje im klimatu. Mieszczą się zatem w ramach psycho-matematycznej konwencji Konstruktu.
Zeszytówka Czarnej Materii, przy całej swojej masowości, nie nagina się do masowych gustów. To wyrafinowana i trudna w odbiorze historia, która nie ma wiele wspólnego z egmontowską pulpą. Oprócz ceny.
Trudno przesądzić, jak ukształtuje się jej sprzedaż i niełatwo jest być w tej kwestii optymistą. Ale artystycznie i koncepcyjnie, Konstrukt to najciekawsze wydarzenie ostatnich lat w komiksowej Polsce.
Galeria
Mają na liście życzeń: 0
Mają w kolekcji: 6
Obecnie czytają: 0
Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie czytam
Mają w kolekcji: 6
Obecnie czytają: 0
Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie czytam
Tytuł: Czarna Materia Prezentuje: Konstrukt #01
Scenariusz: Jakub Kijuc, Małgorzata Pomian
Rysunki: Jakub Kijuc
Wydawca: Czarna Materia
Data wydania: listopad 2010
Liczba stron: 44
Format: 170x260 mm
Oprawa: miękka, kolorowa
Papier: offsetowy
Druk: kolorowy
Cena: 7,90 zł
Scenariusz: Jakub Kijuc, Małgorzata Pomian
Rysunki: Jakub Kijuc
Wydawca: Czarna Materia
Data wydania: listopad 2010
Liczba stron: 44
Format: 170x260 mm
Oprawa: miękka, kolorowa
Papier: offsetowy
Druk: kolorowy
Cena: 7,90 zł