» Blog » Koncept settingu: arabska Gra o tron
10-10-2011 16:02

Koncept settingu: arabska Gra o tron

W działach: RPG-rozważania ogólne, GURPS | Odsłony: 48

Istnieje podręcznik do GURPSa "Arabian Nights", w PDFie do kupienia za 10 dolarów, był jakiś arabski setting pod D&D, wreszcie, w każdym niemalże świecie fantasy istnieje bliższy lub (najczęściej) dalszy odpowiednik Saracenów. Jeżeli więc ktoś chce prowadzić kampanię w klimatach arabskich, nie jest pozostawiony samemu sobie.

 

Mnie natomiast, odkąd moje uprzejme zainteresowanie Orientem przerodziło się w coś poważniejszego, chodzi po głowie coś innego, a mianowicie rozegranie czegoś na kształt "Gry o Kalifat", klimatem przeniesionym z pierwszych dwóch tomów "Pieśni Lodu i Ognia" Martina, czyli brutalny świat, intrygi, polityka i trup ścielący się gęsto... Bez nadmiaru magii i istot nadprzyrodzonych, w co zaczyna przeradzać się saga później, ale z ich dyskretnym i subtelnym udziałem.

 

"Gra o Kalifat" (nazwa dobra jak każda inna), co prawda, szybko nie powstanie. Skupiam się teraz na "Requiem rozbiorowym" w ramach projektu WTS, i powoli szykuję się do wielkiej kampanii Cthulhu w koloniach. Wolny czas poświęcę pewnie na rozwijanie wizji polskich Mitów na zewcthulhu.pl. Niemniej jednak saraceńskie starcia ciągle jeżdżą mi wielbłądami po głowie, więc może jak spiszę koncepcję tutaj, to przestaną.

 

Inspiracje zdarzeń politycznych.

 

Choć rody i ich zmagania będą fikcyjne, mam zamiar posłużyć się całą masą ciekawych, autentycznych zdarzeń. Jak wiadomo, w 750 roku pierwsza dynastia kalifów, Umajjadów (wywodząca się z plemienia Kurajszytów, z którego pochodził także Mahomet), została obalona przez Abbasydów, a wszyscy męscy przedstawiciele rodu, wymordowani. Wszyscy poza jednym. Abd ar-Rahman, zwany Al-Dahilem (Pielgrzymem), wnuk kalifa, zdołał umknąć i z Bagdadu umknął aż do muzułmańskiej Hiszpanii. Jego historia jest pełna rozmachu, gdyż udało mu się zdobyć poparcie lokalnych emirów i zdobyć władzę, zakładając kalifat Kordowy. 

 

Pójdźmy 20 lat naprzód. W Kalifacie Abbasydów rządzi znany nam z "Baśni tysiąca i jednej nocy" Harun ar-Raszid, władca początkowo zainteresowany tylko spełnianiem swoich zachcianek, później jednak postanawia wziąć sprawy państwa w swoje ręce, swoich dawnych doradców skazuje na śmierć, a sam przechodzi do historii jako jeden z najwybitniejszych saraceńskich monarchów (choć jest to powiedziane mocno na wyrost).

 

Harun ar-Raszid ma dwóch synów: Al-Mamuna i Al-Amina. Przyrodni bracia różnią się od siebie właściwie wszystkim- Al-Amin, którego matka była Arabką, wyznaje ortodoksyjny sunnityzm i jest tradycjonalistą; Al-Mamun zaś, urodzony przez perską księżniczkę, jest zwolennikiem połączenia wszystkich rywalizujących ze sobą ruchów w islamie dzięki mutazylizmowi, filozoficznej odmianie islamu, czerpiącej silne inspiracje z dzieł Arystotelesa. Harun ar-Raszid w swoim testamencie dzieli kalifat między dwóch braci, a żeby w ten sposób uniknąć wojny domowej między nimi. No, ale jak wiadomo, gdzie jest dwóch, tam musi zostać tylko jeden.

 

Poza Umajjadami i Abbasydami, o prym w muzułmańskim świecie walczy także ród Alidów, wywodzący się od Alego, zięcia Mahometa. Gdy Abbasydzi ruszali po tron, Alidzi ich wsparli Po zwycięstwie odpłacono im zasadzkami i zamachami na członków rodu. Jako potomkowie Proroka, cieszą się jednak dużym autorytetem, w czasach burzliwych często stają na czele lokalnych buntów przeciwko władzy kalifów. Przez szyitów, ich zwolenników, nazwani są imamami, co wskazuje na ich szczególną rolę w kontaktach z Bogiem.

 

Niemniej jednak, Alidzi nie są jedynym rodem szczycącym się pochodzeniem od Proroka. Wprawdzie 200 lat po wydarzeniach opisywanych wyżej, ale jednak pojawił się ród Fatymidów, głoszący, przez większość współczesnych i historyków uznanych za bezpodstawne, roszczenia do pochodzenia od Fatimy, córki Mahometa. Fatymidzi zdobyli Egipt i część Syrii, przyjmując tytuł kalifów. Dopiero kurdyjski dowódca Jusuf ibn Ajjub, znany w Europie jako Saladyn, podbił posiadłości samozwańców i przywrócił tam sunnę. 

 

W każdym razie, po zaburzeniu chronologii, w "Grze o Kalifat" brałyby udział cztery rody: Umajjadzi, Abbasydzi, Fatymidzi i Alidzi, czy raczej ich fantastyczne odpowiedniki.

 

Przyjęcie fikcyjnego świata daje mi możliwość pomieszania tych wątków z innymi, które wykazują pewne podobieństwa lub które po prostu lubię. A po przeczytaniu świetnej monografii "Pawi tron: dramat Indii Wielkich Mogołów", wydanej w Rzeczypospolitej w serii "ceramowskiej" w latach 80tych, mam wielką chęć wplecenia tam pewnych odniesień do wojny sukcesyjnej sunnickich Timurydów, rządzących północnymi Indiami w czasach nowożytnych.

 

Akbar Wielki, władca Indii mogolskich w końcówce XVI wieku, odnosił się z szacunkiem i tolerancją do niemuzułmańskich, hinduskich poddanych. Był to władca wybitny, mecenas sztuki, sprawny wojownik. Świetnie wpasowujący się w archetyp człowieka renesansu. Jego spadkobierca, Dżahangir, był natomiast człowiekiem słabym, ulegającym nałogom (głównie alkoholowi i opium), zaś jego państwem rządziła praktycznie jego główna żona, cesarzowa Nurdżahan, przykład kobiety tyleż ambitnej, co próżnej, której intrygi doprowadziły do niejednego kryzysu i wojny domowej. Wyszedł z niej zwycięsko syn Dżahangira, Szahdżahan, kolejny władca.

 

Szahdżahan łączył w sobie umiłowanie filozofii i sztuki Akbara z uleganiem słabostkom Dżahangira. Niemniej jednak był na tyle energiczny, by utrzymać, a przejściowo nawet rozszerzyć granice państwa. Swojej żonie, Mumtaz Mahal, ufundował przepiękny grobowiec, jeden z cudów świata- Tadż Mahal. Miał on czterech synów, którzy przeżyli dzieciństwo: Darę Szikoha, Murada, Szudżbę i Aurangzeba. Dochował się także kilku bardzo ambitnych córek.

 

Pierwszy z synów, pierworodny, Dara Szikoh, był sufistą i mistykiem, odrzucającym tradycyjny islam. Był rozpieszczany i faworyzowany przez Szahdżahana. Gdy cesarz zestarzał się i zachorował, to właśnie książę Dara przejął faktyczną władzę w państwie. Wówczas pozostali synowie zbuntowali się, a na czele rebelii stanął Aurangzeb, wyszydzany przez ojca, chory z nienawiści do Dary fanatyk islamski, istny purytanin- a przy tym niezły wódz. I tak, chociaż Szahdżahan wrócił do zdrowia, doszło do wojny sukcesyjnej po nim. W zmiennych kolejach losu, Aurangzeb spiskiem i wojną zajął stolicę, Agrę, i braci albo skrytobójczo zabił, albo publicznie stracił. Tylko Szudża zdołał umknąć na bagna wschodniego Dekanu.

 

Tak się przedstawiają inspiracje prawdziwymi wydarzeniami.

 

Podzielony świat islamu.

 

Uwaga, w tej części będę uogólniał. :P Bo przedstawienie poszczególnych doktryn prawa koranicznego wydaje mi się mało interesujące dla niezafascynowanych teologią muzułmańską. :)

 

Jak niestety często możemy się przekonać, w powszechnym odbiorze islam pojmowany jest jako monolit. Nic bardziej mylnego. Co prawda, różnice między dwiema głównymi doktrynami: szyizmem i sunnityzmem, mają swój początek nie w teologii, a w polityce, bo chodzi o prawowierność sukcesji po Mahomecie, to szybko zaczęły wytwarzać się nurty i doktryny z którymi zaczęła walczyć ortodoksja.

 

Poszczególne ruchy w islamie rozpoczęły szkoły koraniczne, mieszące się w madrasach. Uczeni tam wykładający szybko zaczęli różnić się w interpretacjach Koranu, co doprowadziło do wytworzenia się sprzecznych doktryn. Poza tym, dla mistycznie nastawionej Persji, stojącej na wyższym poziomie rozwoju od arabskich najeźdźców, semicki islam wydawał się strasznie suchy i niezapewniający kontaktu z bóstwem- stąd też na terenie Iranu zaczęły powstawać pierwsze bractwa mistyczne, zwane zbiorczo (choć przez to mocno uogólniając) sufizmem.

 

Smutny los rodu Alidów i upadek ich ambicji doprowadził do tego, że szyici mieszkający na terenach zamieszkałych przez żydów i wyznawców zaratusztrianizmu rozbudzili w sobie nadzieje mesjańskie. Odtąd imam, przywódca wspólnoty wiernych, nabrał dla nich mistycznego znaczenia. Poszczególne grupy szyitów, walczące i z sunnitami, i między sobą, często przypominały raczej sekty niż zorganizowaną religię. Wyjątkiem były niektóre prowincje Iranu i Egipt Fatymidów, gdzie szyizm uzyskał przewagę nad sunnizmem. 

 

Bardzo ciekawym w moim odczuciu zjawiskiem był mutazylizm. Wprawdzie, skala tego ruchu z wyjątkiem panowania Al-Mamuna i jego następców była stosunkowo niewielka, ale niesamowity rozwój saraceńskiej nauki zawdzięczamy w sporym stopniu arabskim następcom Arystotelesa.

 

Mutazylizm powstał w odpowiedzi na religijne dyskusje prowadzone przez teologów chrześcijańskich, szczególnie greckich, opierających swoje wywody na dziełach Platona i, szczególnie, Arystotelesa. Ich muzułmańskim adwersarzom brakowało metod prowadzenia dysput, zatem nauczyli ich się od Greków. Efektem tego była racjonalistyczna doktryna islamu, pod wieloma względami bliźniaczo podobna do tomistycznej wizji chrześcijaństwa, która powstała kilkaset lat później. Poza Syrią i Mezopotamią, zwolenników mutazylizmu znaleźć można także spośród hiszpańskich (andaluskich) uczonych, ich dzieła, warto podkreślić, przyczyniły się do rewolucji naukowej XV wieku i wielkich odkryć geograficznych.

 

Tradycyjny sunnityzm w odmianach wielu szkół koranicznych, mesjańskie szyickie sekty, mistyczny sufizm i racjonalny mutazylityzm. Wszystko to wytworzył islam w pierwszych wiekach swojego istnienia, tworząc bardzo zróżnicowaną mozaikę religijnych wierzeń. Daje to bardzo szerokie pole w nadchodzącej grze o tron, a nie wspomnieliśmy jeszcze o jednym. Póki co, inspiracje czerpałem jedynie z politycznej historii świata arabskiego.

 

Ludowa wersja islamu.

 

Ale nie zapominajmy o dżinach, potężnych pustynnych demonach, którym przedmuzułmańska Arabia oddwała cześć. Nie zapominajmy o licznych ghulach, nieczystych duchach i istotach, które przeszły z mitologii hinduskiej i sumeryjskiej. Magiczne lampy, latające dywany, potężne klątwy i zaginione w piaskach potężne miasta, wyłaniające się w każdą pełnię księżyca. Cały świat baśni tysiąca i jednej nocy czeka, by odpowiednio ubarwić polityczną historię...

 

Chociaż, raczej będę z tym postępował ostrożnie. Raz, że magia to piękny sposób ułatwiania fabuły i gry na skróty. Dwa, same baśnie tysiąca i jednej są... twórczością ludową. Zatem ich twórcy z ideą settingu, czyli zmaganiom elit, mieli niewiele wspólnego. Niestety, gdy weźmiemy wersję baśni dla dorosłych, możemy dojść do przekonania, że to, co głównie pociągało słuchaczy w życiu ich władców, to ich życie seksualne. W opowieściach znajdziemy opis dnia kalifa: "przez cały dzień sprawował sądy, wydawał nowe prawa i wyroki i zajmował się rządzeniem państwem" i tyle, po czym na parę stron znajdzie się opis, co kalif wyrabiał ze swoim haremem przez całą noc. Niestety, w przeciwieństwie do Homera, który w "Iliadzie" wiedział, o czym pisał, saraceńscy autorzy pisali, o czym wiedzieli. 

 

Co prawda, możliwość udziału sił nadprzyrodzonych w ucieczce Abd ar-Rahmana z Syrii daje do myślenia :)

 

Świat rzeczywisty a świat fikcyjny.

 

Tu dochodzimy do mojego dylematu. Jak można się przekonać i z tego tekstu, i z wielu moich innych, mam do historii podejście poważne i nie lubię w niej mieszać. Żywię wstręt do historii alternatywnych i chociażby w Dzikich Polach przebiegu dziejów nie zmieniłem ani o przecinek. Zatem, choć korciło mnie nieraz, żeby poprowadzić po prostu w XVIIwiecznych Indiach czy XIwiecznej Kordowie, to znam swoje ograniczenia i wiem, że trzymałbym się kurczowo historii, co by popsuło nieprzewidywalność fabuły i uśmiercania wielu postaci na najwyższych szczeblach. Dlatego zdecydowałem się po prostu na arabskie, polityczne fantasy, wzorowane na pewnych konkretnych wydarzeniach historycznych, ale z dużą dozą własnych pomysłów.

 

Nie wiem jeszcze jak zrobię z mapą, bo w przeciwieństwie do twórców wielu autorek tworzenie fikcyjnych mapek mnie nie bawi. Na pewno też sporo problemu sprawią mi nowe nazwy i imiona własne, ale z Bożą pomocą sobie poradzę. :P

 

Zarys fabuły.

 

Jak wynika z tych inspiracji, osią wydarzeń będzie wojna domowa za "Abbasydów", będących kolażem rzeczywistego Al-Mamuna i Al-Amina, ze spadkobiercami Szahdżahana. Konflikt polityczny nałoży się też na religijny, gdzie mistycyzm, racjonalizm i tradycjonalizm zderzą się ze sobą o władzę, a korzystając ze słabości władzy centralnej, wszystkie ruchy opozycyjne podniosą głowy. Intrygi dworskie i zamachy z jednej strony, dysputy akademickie z drugiej, a z trzeciej zwykła, konwencjonalna armia. Nie wiadomo też kiedy niewytłumaczalne zjawiska ze świata za progiem dadzą o sobie znać.

 

Zapewne z Indii Timurydów zapożyczę także mocny wątek haremowy, bo to, co wyrabiały córki Szahdżahana w czasie wojny sukcesyjnej, zasługuje na odnotowanie.

 

Gdzie w tym gracze?

 

Póki co, z tego tekstu można wyczytać raczej plan powieści niż sesji RPG. :) Ogólnie, zamysł mam taki, jaki w RPGowej wersji "Gry o tron"- czyli gracze albo są sługami któregoś z rodów, albo (co wydaje mi się dużo ciekawsze) tworzą własny, mniej znaczący ród, który na całej imprezie będzie starał się wybić. 

 

Mechanicznie pewnie będzie to moja wariacja na GURPSie, jak sądzę, pomieszam GURPSa z FATE'em i Dzikimi Polami. :P Tak, wiem, brzmi to strasznie, ale przetestowałem wstępnie różne elementy i w sumie działa. 

 

 

 

No, mam nadzieję, że teraz, jak się rozpisałem, to już nie będzie mi się naprzykrzać koncepcja i wrócę do "Requiem". :)

Komentarze


kbender
   
Ocena:
+4
Oki, pomieszanie mechaniczne GURPSa, FATE'a i Dzikich pól nie może być grywalne ;) Z chęcią dam sobie udowodnić, że jest inaczej.
10-10-2011 17:32
Cooperator Veritatis
   
Ocena:
+1
@kbender

Spieszę :)

Dzikie Pola mają najlepszą mechanikę walki i z niej mam zamiar korzystać w pełni (szable, łuki i włócznie już są rozpisane :)). GURPS z kolei jest świetny z zasadami sojuszników (z których można tworzyć całe armie) i z ogromem wad i zalet, które z kolei o wiele fajniej wpływają na rozgrywkę, jeśli ze sztywnych modyfikatorów zaczną działać jak Aspekty w FATE. A wszystko (poza walką, ta na k20, jak w DP) pewnie na kilku k6, jak GURPS, bo pule kości o wiele lepiej się sprawdzają.

Nie żeby u mnie na sesjach tej mechaniki było jakoś strasznie dużo, jako wredny klymaciarz nie pozwolę, by turlactwo przeważyło :P Niemniej jednak, jakiś szkielet mechaniczny się przydaje.
10-10-2011 18:07
38850

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
+1
Fajne. Bardzo mi się podobała "saraceńska" nakładka na Warhammera, którą ostatnio podał Radowid http://wfrp.polter.pl/Lashiek-c23496

No i calkiem fajny Krzyżowiec http://forum.wydawnictwogramel.pl/ viewforum.php?f=19&sid=d39a0ba53d4ed 54d5397870d9c87d6a0

10-10-2011 18:58

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.