» Recenzje » Komiks W-wa

Komiks W-wa


wersja do druku
Komiks W-wa
Warszawa to tłum. Warszawa to wysokość. Masy ludzi wylewające się z Dworca Centralnego i sunące ulicami. Pałac Kultury i drapacze chmur, budowane na polską miarę. Taki jest też Komiks W-wa – pełen ludzi i wysoki jak Mariott, patrzący z góry na inne albumy. Gdy go obrócić, przypomina tablicę wyznaczającą granicę miasta. Już sama mnogość postaci i format przyprawiają o zawrót głowy.

Jeśli w centrum Warszawy zapytać o drogę, istnieje spora szansa, iż w odpowiedzi usłyszy się "nie wiem" albo "nie jestem stąd". Alex Kłoś i Tomek Kwaśniewski w ciągu trzech lat poszperali głębiej w zaułkach stolicy i znaleźli tych, którzy znają ją od podszewki. Ich portrety w warszawskiej scenerii odmalował Przemysław Truściński. Z tego połączenia powstał cykl pionowych – nieco dłuższych niż standardowe – stripów, które ukazywały się regularnie w Gazecie Stołecznej.

Komiks prasowy kojarzy się zazwyczaj z satyrą polityczną lub humorystycznymi paskami. Komiks W-wa jest natomiast (prawdopodobnie) pionierskim w warunkach polskich przykładem reportażu komiksowego. Owszem, nie brakuje tu żartobliwych akcentów, lecz autorzy nie silili się, by za wszelką cenę bawić. Zresztą, wiele historii "z ulicy" bardziej niż do śmiechu nastraja do chwili ciepłej refleksji. Autorskiemu trio udało się bowiem najtrudniejsze: zdołali w bardzo skrótowej formie i z dużą dozą sympatii przedstawić swoich bohaterów, ich problemy oraz pasje.

W niektórych epizodach samodzielnym bohaterem staje się również stolica. Dzieje się tak przede wszystkim w odcinkach nawiązujących do ważnych wydarzeń minionych lat: pomarańczowej rewolucji czy budowy Złotych Tarasów. Jednak przeważnie mieszkańcy nie pozwalają jej dojść do głosu i wypowiadają się w jej imieniu. Ta dominacja ludzkich postaci nad metropolią, którą zamieszkują, powoduje pewną trudność w dotarciu do czegoś, co zwyczajowo nazywa się duchem lub duszą miasta. Tutaj ten duch jest rozbity na wiele mniejszych duszyczek, których nie sposób sprowadzić do jednego mianownika. Może jest w tym jakaś prawda o Warszawie?

Dalszego ciągu Komiksu W-wa raczej nie będzie, w stolicy projekt został zakończony. Zazwyczaj taka deklaracja brzmi jak banał, lecz w tym wypadku jest inaczej. To szczególnie ważne teraz, kiedy co chwila ukazują się wątpliwej jakości "komiksy promocyjne" finansowane z miejskich budżetów.

Zatem, poniżej niech wpisują się miasta, które chcą mieć własny Komiks...


O komiksach na blogu Macieja 'repka' Reputakowskiego
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Galeria

Komiks W-wa
Komiks W-wa
Komiks W-wa
Komiks W-wa

7.0
Ocena recenzenta
6.88
Ocena użytkowników
Średnia z 4 głosów
-
Twoja ocena
Mają na liście życzeń: 0
Mają w kolekcji: 3
Obecnie czytają: 0

Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie czytam
Tytuł: Komiks W-wa
Scenariusz: Alex Kłoś, Tomek Kwaśniewski
Rysunki: Przemysław Truścinski
Wydawca: Kultura Gniewu
Data wydania: marzec 2009
Liczba stron: 132
Format: 14x40 cm
Oprawa: miękka, kolorowa, ze skrzydełkami
Papier: offsetowy
Druk: kolorowy
Cena: 42,90 zł



Czytaj również

Blok komiksowy na wrocławskich Dniach Fantastyki 2014
Komiks na pałacowych salonach
- recenzja
Złote Kurczaki 2013
Bez numeru ISBN
- recenzja

Komentarze


~Gregg

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Praga Północ
29-04-2009 09:48
~rogala1

Użytkownik niezarejestrowany
    Pierwsza klasa !
Ocena:
0
Kapitalny pomysł, rewelacja, dla mnie bomba!

Każda strona przynosi coś nowego. Czasem jest pointa, czasem nie ma, jak w życiu.

Komiks - reportaż, to chyba nowy pomysł, może się mylę, ale nie znam wszystkiego.

Tutaj widzę: świetny, świeży pomysł, doskonałą realizację, ciekawe, nie namolne opisywanie ulotnej rzeczywistości, która opisywaniu poddaje się niechętnie, ale to nie zniechęca autorów.

Świetne, bardzo zawodowe.
W swojej, nowej klasie, doskonałe.

Jestem pełen zachwytu, mimo, że Warszawa, jako miasto, jako pojęcie, jest dla mnie czymś odpychającym. A może raczej było, po lekturze tego komiksu, jestem zmuszony do weryfikacji swoich uprzedzeń. Miejsce, jak każde inne, warte opisania, w ten właśnie sposób, pełne ludzi, wartych opisania.

Zdecydowanie jest to mocny głos w kampanii pro-warszawskiej, może nieistniejącej dotychczas, ale niniejszym zapoczątkowanej. W mojej ocenie, bardzo udane wejście.

Sam sobie zadaję pytanie, czy to temat, czyli, ogólnie mówiąc, miasto stołeczne Warszawa, zdecydował o rewelacyjnym efekcie, jaki osiągnęli autorzy? Czy gdyby dotyczyło to mojego miasta, Krakowa, można by spodziewać się równie fenomenalnych skutków ich pracy? A Gdańsk? Poznań? Wrocław? A inne?

Muszę przyznać, że lektura tego komiksu wpłynęła na moją świadomość tożsamości narodowej lepiej, niż każda lekcja historii i wiedzy o społeczeństwie.

Niski ukłon.
To jest właśnie nowy, dobry, polski komiks.
Najlepszy.
30-04-2009 00:02
Repek
    @rogala
Ocena:
0
Komiks - reportaż, to chyba nowy pomysł, może się mylę, ale nie znam wszystkiego.
W Polsce - nie znam.

Poza i już na naszym rynku: Phenian, Opowieści Birmańskie, oba Delisle'a.

Pozdrówka
30-04-2009 00:16
~rogala1

Użytkownik niezarejestrowany
    repek
Ocena:
0
Dziękuję za przypomnienie, zgoda, oba czytałem, ale nie przyszły mi teraz do głowy. Zresztą uważam, że Twoje przykłady to raczej dzienniki, spisane wspomnienia, niż to, co zwiemy reportażem. Ale to już kwestia czysto formalna, nie chcę się wdawać w dyskusję.

Dla Twojej wiadomości: nietypowy format wydawnictwa nie powstał, żeby stworzyć metaforę Mariotta. Możesz go obracać jak chcesz, w pionie, w poziomie, i nadal będzie to szukanie ukrytych znaczeń po omacku.
To, że trudno go ustawić na półce, nie oznacza, że autorzy sugerują nam coś na temat Warszawy, czego nie wiemy, i co wymyka się nam, tak jak format tego komiksu.

Zdradzę Ci tajemnicę.
Otóż, wyobraź sobie, w dawnych czasach, zwanych przez niektórych, najstarszych starców PRL-em, poza siermiężną, codzienną rzeczywistością, istniał tzw. lepszy świat. Trudno Ci dziś to sobie wyobrazić, ale ten lepszy świat to były, między innymi, sklepy Pewex-u i biura turystyczne Orbisu. W tych właśnie biurach, wyobraź sobie, leżały, za darmo!, do wzięcia, piękne, zwykle napisane w "zagranicznych" językach, przewodniki turystyczno-krajoznawcze po Polsce. Skierowane do tych wszystkich, bogatych, zagranicznych turystów, którzy, wbrew ówczesnej świadomości Polaków, jakimś cudem, widzieli sens w przyjeżdżaniu i zwiedzaniu Polski, tej Ciemnej Doliny.

I wiesz co? Te przewodniki, po Ziemi Lubuskiej, Pojezierzu Mazurskim, Jurze Krakowsko-Częstochowskiej, miały właśnie ten format. Takie długie, nieporęczne nie wiadomo co.

Ten format jest doskonałą aluzją, niestety, nie dla wszystkich czytelną, a szkoda, bo ta aluzja doskonale dopełnia i wpasowuje się w intencje autorów.

Pozdrawiam.
30-04-2009 00:57
Repek
    @rogala
Ocena:
0
Co mieli na myśli autorzy, to mnie nie bardzo interesuje. :) Jeśli już się bawić w taką prehistoryczną analizę, to stawiam jednak na tablicę granicy miasta [wskazuje na to również to, co widać na okładce i jej kolorystyka].

Znacznie ciekawsza jest Twoja interpretacja i ten trop pewnie też jest trafiony. Choć, imho, nieco to jednak za długie jak na przewodnik. Aż tak nieporęcznych nie widziałem.

Mariott to moja licencja poetycka. :) Nie znam drugiego tak wysokiego komiksu, choć mam kilka formatowo zbliżonych [ale nie wydanych w Polsce].

Pozdrówka
30-04-2009 03:04
~rogala1

Użytkownik niezarejestrowany
    repek
Ocena:
0
Przepatrzyłem tajne schowki, w których zalegają rzeczy sprzed lat, ocalałe po kilku przeprowadzkach, i znalazłem.
Mam równie wąski, troszkę mniej długi, ale tak samo nieporęczny i tak samo gruby, przewodnik reklamujący Kraków. Na okładce są Sukiennice i Kościół Mariacki. Gdybym miał taki sam o Warszawie, jestem pewien, że na okładce byłaby Syrenka, tak jak tu.

Stąd moje skojarzenie, gdybym zobaczył to wydawnictwo w księgarni, nie wiedząc, że to komiks, byłbym pewien, że to przewodnik, mając w oczach te stare, prehistoryczne wydawnictwa. Jeśli nie taki był zamysł autorów, żeby obudzić to skojarzenie, byłby to wyjątkowy zbieg okoliczności, że tak wyszło.

Tak, czy siak, cała ta rzecz jest kapitalna, gdyby była wydana w innym formacie, nie zmieniało by to niczego.

Ja chcę takie coś o Krakowie.

Warszawa nie ma ani połowy tego potencjału.
Tylko kto by to chciał czytać, poza krakowianami?
Stolyca to jednak stolyca, temat załapie wszędzie. Jest tyle dużo ciekawszych miast, ale ich historie interesują tylko ich mieszkańców i byłyby trudne do sprzedania na zewnątrz.

Jeszcze jedno spostrzeżenie: Kultura Gniewu, w mojej opinii, jest zdecydowanie numerem jeden na naszym rynku, wśród wydawnictw próbujących oferować coś więcej, niż kaszanę. Zasługują na uznanie, po raz kolejny udowodnili, że komiks może być czymś więcej, niż rozrywką dla nierozgarniętych nastolatków. Cała reszta wydawnictw, próbuje dopasować ofertę do odbiorcy masowego, co oznacza, niewymagającego.
No dobrze, Timof też się stara, ale nie wiem czy nie przekombinował w swoich ambicjach. Są jeszcze Mistrzowie Komiksu Egmontu, i te inne serie, coraz ich więcej, ale nie wszystko, co się w nich wydaje zasługuje na miano mistrzostwa.

Kultura Gniewu - to jest wydawnictwo, które stale utrzymuje poziom, który określę jako: dla wymagających. "Przybysza" kupiłem, ale wciąż czekam na właściwy nastrój i właściwą chwilę, żeby się za niego zabrać.
I jakoś wiem, że się nie zawiodę. Dzięki Kulturze Gniewu, komiks w Polsce został nieco odpelerynkowiony, odtrykotowiony, odszedł od schematów.

Kupię w ciemno każdą rzecz, którą wyda Kultura Gniewu.

Rozgadałem się,
Pozdrowienia
30-04-2009 23:17
Repek
    @rogala
Ocena:
0
Tylko kto by to chciał czytać, poza krakowianami?
Ja jestem krakowiakiem z Lublina, a mogę poczytać i o Szczecinie. Jak sam napisałeś - i tak liczą się ludzie, a nie miasto. Komiks W-wa imho w ogóle nie jest o Wawie, ale o ludziach, którzy tam mieszkają. Czy w Krakowie mieszkają inni ludzie? :) Nie jestem tak do końca pewien.

--

Dalej to żeś pojechał fanbojstwem Kulturowym. :) KG wydaje świetne rzeczy, ale i inni dają radę. Nie przesadzałbym też z tym, że tylko KG odchodzi od schematów. :) Poza tym - ktoś [czytaj: Egmont] musi takie dobre schematy tworzyć, by inni mogli od nich odchodzić lub do nich nawiązywać. :)

Pozdrówka
30-04-2009 23:24
~rogala1

Użytkownik niezarejestrowany
    repek - sorry, wkleiłem nie to co trzeba...
Ocena:
0
Staram się, w miarę swoich skromnych możliwości, nie formułować zbyt zdecydowanych sądów. Nie napisałem, że jesli nie KG, to już nic.
Uznałem tylko, że dla wnikliwego odbiorcy, będzie na miejscu zauważyć i podkreslić ich wkład w to, co wartościowe w całym tym wydawniczym zamęcie.

Znowu musze się z Tobą, niechętnie zgodzić. Miasto nie ma żadnego znaczenia, to jest o ludziach.

Jednakowoż:

oczywiście, ci ludzie nie byliby tymi samymi ludźmi, funkcjonując w innym środowisku, inaczej zarządzanym. Gdzieś tam, nad nimi, wciąż obecni, miedzy wierszami są ci, którzy ten los im gotują.
To reportażowe ujęcie odgrywa tutaj, zdecydowanie, ważną rolę. Chodzi tu właśnie o to miejsce, ten czas i te sytuację. Widzę mnóstwo pretensji do uregulowań prawnych, do zaniechań miejskiej administracji, to są preteksty do tworzenia opowieści, które nie powstałyby bez tej, konkretnej rzeczywistości.

Dlatego, po zastanowieniu, będę bronił tezy nastepującej: ten komiks miał być, jest i pozostanie komiksem o Warszawie, a nie o ludziach, w oderwaniu od kontekstu i środowiska. Czyli: o ludziach w Warszawie. O Warszawiakach. Nie o Poznaniakach, Krakowiakach, ani innych. To jest konkretna rzeczywistość, w której ich pokazano, są tacy, a nie inni, bo są tam, gdzie są.

W Krakowie nie mieszkają inni ludzie, ale może mają troche inne problemy, przynajmniej niektóre. To ich różni. Musi ich różnić. Boże, proszę, niech ich różni...

Co do fanbojstwa Kulurowego: samo to określenie sugeruje ograniczone horyzonty postrzegania. Nie utożsamiam sie z takowym. Po prostu widzę i analizuję to, co sie ukazuje. Dobre, wartościowe rzeczy zdarzają się wszystkim, ale tylko KG wykazuje uporczywe, konsekwentne parcie w kierunku pozycji, które wartościowe są, i już.

Pozdrawiam.
01-05-2009 01:04
Repek
    @rogala
Ocena:
0
W Krakowie nie mieszkają inni ludzie, ale może mają troche inne problemy, przynajmniej niektóre. To ich różni. Musi ich różnić. Boże, proszę, niech ich różni...

Hm, nie mieszkałem nigdy w Wawie, ale nieco ludzi z Wawy znam. Czy jest różnica? Chyba trochę jest, ale właśnie bardziej w mieście chyba, niż w ludziach. Więc może coś jest w tym, co mówisz - że miasto jakoś na nas wpływa i nas zmienia na swoje podobieństwo. :)

Co do fanbojstwa Kulurowego: samo to określenie sugeruje ograniczone horyzonty postrzegania.

Oj, trochę luzu. :) "Fanbojstwo" to określenie na entuzjastyczne podchodzenie do czyjejś aktywności, wcale nie musi to być negatywne. Ja w każdym razie sam uważam się za fanboja co najmniej paru osób czy zespołów. :D

A że KG robi sporo fajnych rzeczy - to fakt.

Pozdrówka
01-05-2009 02:18
beacon
   
Ocena:
0
Ja chcę takie coś o Krakowie.
Warszawa nie ma ani połowy tego potencjału.


Znam paru Warszawiaków, którzy są dokładnie odwrotnego zdania ;>
01-05-2009 15:00
~rogala1

Użytkownik niezarejestrowany
    beacon
Ocena:
0
"Znam paru Warszawiaków, którzy są dokładnie odwrotnego zdania ;>"

Ojojoj, widzę, że chcąc, nie chcąc, wszedłem na grząski grunt odwiecznego konfliktu miast. Zawsze śmieszyły mnie te animozje, ale widzę, że sam napisałem coś, co świadczy o tym, że tan konflikt, wbrew temu, co sądziłem, jest też we mnie.

Naprawdę uważam, że Kraków ma większy potencjał, bo jest ciekawszy, nie mówię przecież, że jest lepszy.

A zresztą, pal sześć poprawność polityczną, jest lepszy, dużo lepszy, pod każdym względem.

Zawsze uważałem, że najlepszą rozrywką jest zabawa granatami. Czemuż by, zatem, nie brnąć dalej:

Nie mam nic przeciwko Warszawiakom. Przeciwnie. Jako Krakowianin, uważam, że każdy z nas powinien mieć jednego...

:)

Pozdrawiam
02-05-2009 00:58
Repek
    @rogala
Ocena:
0
Co zabawne... beacon jak i ja jest... z Lublina. :) On wylądował w stolycy, ja w KRK. :P

Pozdrówka
02-05-2009 01:45
beacon
    @rogal
Ocena:
0
Zabawne, jak ten temat zawsze elektryzuje i wywołuje obawy, czy rozmówca traktuje sprawę serio, czy tylko tak sobie żartuje... ;>

Ale serio - gupoty gadasz, że któreś miasto ma większy potencjał do robienia o nim jakichś historii niż drugie. O wszystkim da się ciekawie opowiedzieć. Patrz dialog o dawaniu napiwków w "Reservoir Dogs" Q. Tarantino.

EOT.
02-05-2009 01:50
~rogala1

Użytkownik niezarejestrowany
    beacon
Ocena:
0
To rzeczywiście zabawne, jak ten konflikt miast funkcjonuje w ludzkiej świadomości. I dotyczy to wszystkich, nie tylko wyrostków z kibolskimi korzeniami, ale też ludzi wykształconych i "na poziomie".
Zgadzam się, że to zabawne.
Ale to wszystko z czym się zgadzam.

Nieraz gadam głupoty, nawet to lubię i chętnie się do tego przyznaję. Ale żeby mi to wytknąć wymagam czegoś więcej, niż przedstawienia innych głupot.

Dialog o napiwkach jest doskonałym przykładem na to, że można mówić o sprawach trywialnych i codziennych, prowokując u odbiorcy wypieki. Dobrze, zgoda. Ale nie o to tutaj chodzi. Powołałeś ten przykład trochę bez namysłu.
Sensem i siłą tego komiksu, o którym mowa, jest mnogość poruszanych tematów. W mnogości zatem tkwi istota tego, co nazwałem potencjałem.
Oczywiście, że utalentowany scenarzysta opowie w porywający sposób nawet o cyklu rozrodczym wołka zbożowego. Tak jak Tarantino zrobił to z napiwkami. Ale robiąc to, wykorzystał do końca potencjał tego zjawiska. Obiecuję Ci, że nikt nie opisze tego w sposób ciekawszy przez następnych tysiąc lat. I to już koniec. Tyle na temat napiwków, więcej już nie zobaczysz.

Chodzi mi o to, że piszesz o potencjale, które każde zjawisko niewątpliwie ma, trzeba go tylko w odpowiedni sposób wykorzystać.

Mnie chodzi o to, że niektóre zjawiska, oceniane w sposób niewątpliwie subiektywny, mają potencjał większy niż inne. Ten subiektywizm to istota konfliktu miast, o których mowa.
Dla mnie, skoro już się zdeklarowałem, jako strona w tym konflikcie, oczywiście subiektywna, najważniejszą różnicą i przewagą, którą widzę w Krakowie, jest właśnie mnogość. Dlatego, że autorzy przedstawiają nam Warszawę, właśnie jako mnogość tematów. Widzę zdecydowanie większą ilość aspektów życia w Krakowie niż w Warszawie, stąd moja opinia o potencjale. A to dlatego, że Kraków, po prostu, ma więcej, dużo więcej cech, odcieni, jest dużo bardziej wszechstronnie rozbudowany kulturowo i historycznie. A to rzutuje na codzienność Krakowian, którą gdyby wykorzystać, powstałoby coś zdecydowanie bardziej różnorodnego i ciekawego.

Po prostu, żeby zamknąć temat potencjału, mamy tutaj, w Krakowie, wszystko to, co ludzie w stolicy, plus tysiąc razy więcej, która to przewaga jest spowodowana bagażem, sięgającym czasów wczesnośredniowiecznych. I tej przewagi nie zmniejsza, bynajmniej, obecność u nich ośrodków władzy... Bo nie wiem, na co jeszcze mogliby się powołać.

Jak założyć dobry, angielski trawnik? Kosić dwa razy w tygodniu przez dwieście lat.

Jak wejść do klasy inteligenckiej? Skończyć studia, przez trzy pokolenia.

Ot, taka różnica...

Ciągle o potencjale: niektóre rzeczy mają go, po prostu, więcej niż inne, wbrew temu, co mówisz.
Dżungla amazońska ma trochę większy potencjał do rozwoju roślinności, niż taka, dajmy na to, Sahara.

Pozdrawiam.
02-05-2009 22:36
beacon
   
Ocena:
0
Weź pod uwagę - pisałem precyzyjnie o MIASTACH.

Bo wg mnie to sprawa nieocenialna, dlatego bezpieczniej przyjąć, że potencjał mają taki sam.

Nie znam nikogo, kto miałby taki sam zdystansowany stosunek do dwóch różnych miast w Polsce.

Wg mnie Warszawa jest ciekawsza, bo ma coś oprócz prostackiej studenckości i średniowiecznych zabytków. Ma różnorodność, pamięć historyczną Powstania (widoczną choćby w grafiti) i masę pomników PRL-u, które są unikalne.

Ale Krakus, który posiedział długo w Krakowie i zna niuanse nieznane turyście powie, że Kraków też nie jest tak prostacki, bo...

I tak w kółko. Więc lepiej skończmy temat, bo to chyba meritum.
03-05-2009 02:04
~rogala1

Użytkownik niezarejestrowany
    beacon
Ocena:
0
Najpierw lekceważąco klasyfikujesz mnie, jako twórcę głupot.
Następnie celnie-dzielnie-samodzielnie odnajdujesz meritum sprawy.
Na koniec decydujesz o zamknięciu dyskusji.

Trochę mi to przypomina styl prezesa Jarosława K.

Masz jakiś kompleks związany z przywództwem?
Albo własną nieomylnością?

Jeśli chodzi o mnie, ależ oczywiście, jak najbardziej, tak jest, rozkaz, panie prezesie.

P.S. Swoją drogą, co ta Warszawa robi z ludźmi...

;)
04-05-2009 08:57

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.