Komiks 2010: TOP 3 okiem twórców

Autor: 0

Komiks 2010: TOP 3 okiem twórców
Wraz z niedawnym końcem roku przyszedł czas na podsumowania. My zaś tradycyjnie przekazujemy przy tej okazji głos w ręce polskich twórców komiksowych.




Łukasz Okólski
Daniel Chmielewski
Maciej Pałka
Robert Sienicki



Łukasz Okólski
(Scientia Occulta, Recours)

1. Zbyt cool by dało się zapomnieć

Tego tytułu z początku w ogóle nie chciałem kupić. Bardzo dużą uwagę przy zakupie komiksu przykładam do rysunków. Mam wiele albumów, których właściwie nie czytam, a przeglądam po kilka, kilkanaście razy. Rysunki Alexa Robinsona nie chciały mnie do siebie przekonać i cały czas nie jestem specjalnie ich fanem. Jednak uwielbiam komiksy obyczajowe. Gdy usłyszałem już od kilku osób znających moje gusta, że ten komiks naprawdę warto kupić, że to naprawdę dobra obyczajowa historia, skusiłem się. I, jak widać, jest to teraz dla mnie numer jeden w ubiegłym roku. Sam nie wiem, co dokładnie mnie w tym scenariuszu urzekło, ale zdecydowanie polecam ten komiks wszystkim wielbicielom obyczajówek.


2. RG #2. Bankok-Belleville

Jest to zdecydowanie wybór, na który ogromny wpływ ma moje uwielbienie dla Frederika Peetersa. Nie jestem pewien, czy byłbym tak wielkim fanem tej serii, gdyby rysował ją ktokolwiek inny. Nie oznacza to jednak, że cenię w niej tylko oprawę graficzną, a cenię ją baaardzo wysoko (choć wolę, kiedy Peeters operuje czernią i bielą, bez koloru). Wyjątkowo podobają mi się historie pokazywane z punktu widzenia głównego bohatera, gdzie to on jest narratorem i jego przemyślenia zajmują dużo miejsca w komiksie. Dodatkowo specyficzny, nieśpieszny charakter scenariusza, który, zdaje się, powinien być pełen akcji, pościgów i strzelanin, które zazwyczaj cechują modne opowieści o tajnych agentach, czyni tę lekturę wyjątkową. Tutaj akcja też ma miejsce, jednak nie podnosi mi ciśnienia, a zaciekawia, jak wyczekiwany ruch przeciwnika w jakiejś grze.


3. Boska Tragedia

Maciek Łazowski jest moim kumplem, ale to zdecydowanie nie dlatego chwalę jego albumowy debiut. Boska tragedia, która na początku była wychwalana, zdaje się, że ostatnio zebrała trochę krytyki. Nieważne, ja od początku byłem jej fanem i fanem tego komiksu jestem nadal. Po prostu lubię niezobowiązującą, lekką i kolorową rozrywkę. Śmieszą mnie niemal wszystkie gagi i żarty zawarte w tej historii i naprawdę nie zastanawiam się nad spójnością fabuły czy wtórnością motywów. Czyta się lekko i ma się przy tym świetną zabawę. Gdyby nie to, że Maciek rysunkowo reprezentuje dość mocny i specyficzny cartoon, poleciłbym ten album każdemu, kto nigdy nie miał styczności z komiksem. Niech ma trochę zabawy.


Dodatkowo mam dwa specjalne wyróżnienia.

Dla słusznie wszech-wychwalanego Osiedla Swobody, z którym pierwsze spotkanie miałem dopiero w integralu. Uznałem jednak, że jest to komiks właściwie z przełomu lat 1999-2004, więc trochę się nie łapie na TOP 3 2010, a pewnie i tak każdy walnie go na pierwsze miejsce. Prawidłowo!

Drugie wyróżnienie jest dla Hectora Umbry. Świetny schizofreniczny, troszkę mistyczny i obyczajowy komiks w charakterze science fiction. Pomieszanie gatunków, które udało się Uli Oesterle mistrzowsko, jest oprawione w świetną, charakterystyczną, odrobinkę uproszczoną i kanciastą kreskę i doskonale dobrane, płasko położone kolory. Jednak trzytomowa historia, wydana u nas w dwóch albumach (w 2009 i 2010 roku), jest jedną całością i dlatego potraktuję to jako komiks nie łapiący się do tegorocznego TOP 3.



Daniel Chmielewski

(Zostawiając powidok wibrującej czerni)

Komiksy opisane przeze mnie poniżej wcale nie są wybitne. Zabrakło mi w tym roku na naszym rynku epokowych cegieł i gdyby nie pożyczone od znajomej amerykańskie wydanie Epileptic Davida B. czułbym się nienasycony. Przeczytałem, poza wymienionymi komiksami, rzeczy bardziej od nich oryginalne, lepiej skonstruowane, ciekawsze plastycznie, które ostatecznie jednak nie wzruszyły mnie tak bardzo i mimo zachwytu dla kunsztu autorów nie wywołały okrzyku "To już koniec?! Nie, ja chcę tam jeszcze zostać na chwilę, na kilka stron, na chociaż jedną!".

Animal'z – pod wieloma względami najgorszy komiks Bilala. Widać ewidentnie, gdzie rysował ze zdjęć, a gdzie nie chciało mu się w to bawić i z pamięci rysował jakąś pozę – sztywną, połamaną, brzydką. Za to urzekła mnie kameralność historii i jej inteligentny humor. Najbardziej mnie jednak wciągnęły monochromatyczne, puszczone obrazki, jakby fotografie z bardzo realnego snu.

Dziennik podróżny – Craig Thompson nie boi się patosu. Jednocześnie zdaje sobie sprawę, że aż kipi patosem i za tę autoironię go cenię. O ile marokańskie przygody są ciekawe, to są tym samym, czym byłyby dla mnie w prawdziwym życiu – chwilową wyrwą w rutynie codzienności. W Dzienniku najbardziej fascynujące są portrety ludzi z Francji, ludzi z naszego kręgu kulturowego i ich radzenie sobie z prozą życia i w niektórych przypadkach, jak u Blutcha, godzeniu jej z twórczością.

Sprane dżinsy i sztama – czyta się to i czyta i czeka na jakieś mocniejsze tąpnięcie i nic. Znaleziony na strychu pamiętnik z kilkoma bezbarwnymi opisami codzienności z innej epoki. Jednakże pod koniec albumu czułem jakiś ogromny żal za opisanymi chwilami, które nigdy nie będą mi dane. Bo albo już je przeżyłem i straciły swą świeżość (sytuacje towarzyskie), albo nie będę mógł ich przeżyć z powodu innej sytuacji polityczno-historycznej. Dochodzi tęsknota, wywołana rysunkami, za czasami czytanych ze znajomymi w szkole Produktów lub na obozach harcerskich Prosiacków. Finałowy dialog między ojcem i synem i następująca po nim sekwencja obrazkowa wzmogły to uczucie nostalgii do niebotycznych rozmiarów i choć jest to komiks pełen niedostatków warsztatowych, jest pewnie moją najulubieńszą pozycją zeszłego roku.



Maciej Pałka

(Laleczki, Sceny z życia murarza)

W tym roku jako jeden z redaktorów magazynu Ziniol przygotowałem listę swoich ulubionych komiksów wydanych w Polsce w ubiegłym roku: pięciu polskich i pięciu zagranicznych. Przy okazji tradycyjnego podsumowania na Polterze mam więc ułatwione zadanie, gdyż muszę jedynie wybrać z nich te trzy, które oceniam najwyżej. Niech będą więc najlepsze albumy polskie i jeden komiks, o którym wcześniej zapomniałem, a który zasługuje, by o nim wspomnieć.

Kolejność dowolna:

[url=]Sprane dżinsy i sztama[/url] Pawła Płóciennika i Jarosława Płóciennika
Chcę wierzyć, że ten komiks będzie wznawiany i przetrwa w świadomości czytelników. Kolejny krok Szawła ku wielkiej formie.

[url=]Osiedle Swoboda[/url] Michała Śledzińskiego
Wydanie zbiorcze kultowej serii. Klasyka (i kamień milowy) polskiego komiksu. Jednocześnie żal niewykorzystanego potencjału.

[url=]Czarna Materia Prezentuje: Konstrukt[/url] Jakuba Kijuca i Małgorzaty Pomian
Niespodziewanie najbardziej oczekiwana premiera roku. Przewrotne zwieńczenie akcji tęsknoty za zeszytówkami. Spory kredyt zaufania.

Poza kategoriami:

Fragmenty Zapętlenia Daniela Chmielewskiego
Jestem głęboko przekonany, że tak jak zbiór Osiedla Swoboda kończy pewną erę w polskim komiksie, tak Zapętlenie otworzy kolejny rozdział. Fragmenty komiksu, które zostały wydane przy okazji obrony pracy dyplomowej autora, robią ogromne wrażenie. Czegoś takiego w polskim komiksie jeszcze nie było. Czekam z niecierpliwością na premierę pierwszego tomu już w 2012 roku!



Robert Sienicki

(Scientia Occulta, Rycerz Janek)

1. Osiedle Swoboda

Mimo iż właściwie nie jest to komiks z roku 2010, to jednak z większością materiału zapoznałem się dopiero przy albumie od Kultury Gniewu. Zbiorcze wydanie największego hitu magazynu Produkt doczekało się eleganckiego, twardo-okładkowego wydania, na które Osiedle zdecydowanie zasługiwało. Jest to bezsprzecznie najlepszy komiks tego roku, a Śledziu nie ma sobie równych.

2. Brak zrozumienia dla realizmu

Bycie gwiazdą internetu najwyraźniej nie jest dla Jakuba Dębskiego wystarczające. Gigantyczna dawka absurdu i pojechanych pomysłów upchnięta w mały zeszyt. Dem sprawi, że będziecie ocierać łzy i skręcać się po podłodze ze śmiechu. Nawet nie zauważycie, jak koszmarnie jest to wszystko rysowane.

3. Boska Tragedia

Debiut albumowy Maćka Łazowskiego to komiks prosty, ale diabelnie zabawny. Maciek podszedł do tematu z wrodzonym sobie wdziękiem – cartoonową kreską, rubasznym (i niekiedy uroczo czerstwym) żartem... i [cenzura] się psami. Czyta się to równie dobrze, jak ogląda się kolejne odcinki Simpsonów czy Głowy rodziny. Ja jestem na tak i czekam na kolejne twory Maćka, bo komedii w komiksie nigdy za wiele.