» Teksty » Artykuły » Komiks 2007: Top 3 okiem twórców

Komiks 2007: Top 3 okiem twórców


wersja do druku
Komiks 2007: Top 3 okiem twórców
Rok 2007 pozazdrościł swojemu poprzednikowi i był przynajmniej równie obfity. Ukazało się wiele premierowych tytułów, zadebiutowały nowe wydawnictwa, sporo do powiedzenia mieli Polacy. Zgodnie z zapoczątkowaną rok temu tradycją, zwróciliśmy się z prośbą do tych, którzy w ostatnich dwunastu miesiącach sami spędzili nieco czasu nad komiksowymi planszami i scenariuszami. Twórcy polecają wam zatem innych twórców.

Jeśli zastanawiacie się, co ciekawego przegapiliście – nie przegapcie poniższego zestawienia.







Bartek 'godai' Biedrzycki
(Kolektyw, Klaster, Co mówiłem durniu?)

1. Śmierć - bezapelacyjnie. Gdzieś natrafiłem na opinię, że w Sandmanie rysunki się nie liczyły, bo liczył się głównie scenariusz. Wynikało z tego stwierdzenia, że graficzna strona Sandmana mogła kuleć. W Śmierci nie kuleje ani jedno, ani drugie. Jeżeli ktoś lubi Gaimana, to powinien koniecznie sięgnąć. Siostra Morfeusza ma w sobie niezwykły urok, a dwie zawarte w wydaniu egmontowskim historie są nastrojowe, ciepłe i odrobinę melancholijne. Bachalo zaś to jeden z moich ulubionych rysowników amerykańskich.

2. Ósma czara - klasyka polskiego komiksu undergroundowego. Nowa edycja przybliża tę historię wszystkim, którzy z jakichś powodów nie mieli okazji jej wcześniej przeczytać. Komiks Owedyka jest jak Matrix (wiem, brzmi kretyńsko) - łączy w sobie tyle symboli, wątków, zjawisk i cytatów kulturowych, że powstaje niesamowity melanż. I mimo, że sporo można by tej historii zarzucić, to znać ją warto.

3. Insekt - bo jest prosty, ale nie prostacki. Bo mówi łatwym językiem o trudnych sprawach. I ma pełną uroku grafikę.




Piotr Kasiński
(Pik i Robi w miesięczniku Slajd, Antologia Tytusowa, jeden z organizatorów Międzynarodowego Festiwalu Komiksu w Łodzi)

XIII to jedna z moich ulubionych serii komiksowych. W 2007 roku ukazały się w Polsce cztery albumy stworzone przez Van Hamme'a i Vance'a. Nie ma się co bawić we wskazywanie, który z nich jest najlepszy. Scenariuszowo cały czas trzyma się to kupy i po przeczytaniu każdego z tomów szybko sięga się po następny, żeby sprawdzić, jak potoczyły się dalsze losy bohaterów. W kresce Vance'a kocham się od chwili, gdy kupiłem pierwszy tom XIII wydany przez Koronę. Prosto, jasno i przejrzyście. Van Hamme za to kręci, miesza i zaskakuje. Choć ostatnie lata to już nie ten sam Van Hamme, co kiedyś (patrz Thorgal), to na szczęście w XIII ciągle jest w dobrej formie.

Na szybko spisane 1980-1990 - najlepszy polski album wydany w 2007 roku. Graficzna ekstraklasa. Fabuła skłaniająca do sentymentalnej podróży w dawne czasy, wywołująca odrobinę tęsknoty i zakręcająca łezkę wzruszenia. Na MFK w plebiscycie publiczności i ja dorzuciłem do urny głos na ten album. Należało się Śledziowi bez dwóch zdań!

O ile z pierwsza dwójką topu nie miałem żadnych problemów, o tyle ze wskazaniem trzeciej pozycji problem już mam. Bo i Blacksad, i Corto Maltese, i Pierwsza Brygada, i Black Hole, i Pan Blaki, i jeszcze kilka innych. Postawię jednak na ostatni tom Kaznodziei. Graficznie niczym nie odbiega od poprzednich części, a kreska Dillona, z racji swojej przejrzystości i surowości, bardzo mi odpowiada. Fabularnie to jeden z najlepszych tomów serii - Ennis wywiązał się z zadania znakomicie. Porządne dialogi, w większości nieprzewidywalny rozwój wypadków. Historii, pełnej twardych i krwawych rozstrzygnięć, dobrze robi szczypta ciepła (historia Gębodupy). Alamo to godne zakończenie bardzo porządnej serii.




Karol Konwerski
(Pan Blaki)

Oj, co to był za rok…
Działo się (wydawniczo) u nas sporo. Tak naprawdę, wybór najlepszego komiksu spośród wszystkiego, co zostało w 2007 roku wydane na tym naszym ryneczku, jest jednocześnie bardzo łatwy i bardzo trudny.

Metoda selekcji - bardzo prosta: to trzy komiksy, które nie tylko sprawiają, że na chwilę odpływam w wir niesamowitych światów, fabuł itd., itp., ale także wykraczają poza ciasny gorset komiksu. To po prostu produkty kultury, do tego wysokiej.

Black Hole - o tym albumie można powiedzieć diabelnie dużo dobrego, komplementować fabułę, rysunki, konsekwencję autora. Dla mnie jednak jest w tej historii coś, co sprawia, że niezależnie od tego, ile komiksów w życiu kupię i przeczytam, do Burnsa będę wracał zawsze. Po to, żeby uczyć się jak prowadzić historię, jak opowiadać, a wreszcie, jak prowadzić wymyślone postaci. Nikt tak jak Burns nie "troszczy się" o swoich bohaterów. A poza tym Black Hole to kapitalna opowieść.

Umowa z Bogiem - bo to klasyk, bo to historia, bo to cegła w czerep tym polskim autorom, którzy zanadto zapatrzyli się w komiksy o hirołach strzelających promieniami z zadów.

Na szybko spisane - nie będę powtarzał tego, co już o komiksie Śledzia powiedziałem. Dodam jedynie, że ten komiks ma poza czystą czytelniczą funkcją także i tę...

Wyobraźmy sobie kolejny Międzynarodowy Konwento-Festiwal Tego i Owego w Płońsku. Przy stoliku nakrytym zielonym suknem zbiera się grupa "wannabe" scenarzystów i ktoś z, tak zwanym, dorobkiem – nauczyciel rzemiosła. I lekcja się rozpoczyna… Wtem! Znikąd pojawia się zamaskowana postać, przerywa wykład nauczyciela, rzuca na stół NSS, nauczyciel zamiera, "wannabisy" wstrzymują oddech… Po chwili jedna, potem dwie osoby wstają i odchodzą od zielonego stolika w milczeniu… Sala pustoszeje, światło gaśnie.

Michale Śledziński - czapka z głowy, załatwiłeś warsztaty dla scenarzystów komiksowych na lata.




Marek Lachowicz
(Człowiek Paroovka. Dorysuj mu wąsy)

1. Na Szybko Spisane 1980-1990 Śledzia - bo to komiks, który mnie bardzo pozytywnie zaskoczył. Kidy widziałem pierwsze zajawkowe plansze, byłem nieźle podekscytowany, bo widziałem, że będzie trochę dziecięcych wspominek z lat 80. Myślałem jednak, że na tym się skończy, a tymczasem te wspominki to tylko tło dla opowiedzenia ciekawej historii. Jeśli do tego dodać, że opowiadanie tej historii idzie Śledziowi gładko, płynnie i bez jakichkolwiek mielizn, to okazuje się, że czyta się bardzo, bardzo dobry komiks. Rysunki robione "na szybko" nie wszędzie mnie przekonały, ale ja tak mam, że najbardziej lubię, jak wszystko jest dopieszczone i wyczyszczone. Mimo to uważam, że obrazki idealnie pasują do koncepcji całości albumu/serii.

2. Cromwell Stone Andreasa - nie od razu stałem się fanem Andreasa. Bo facet rysuje komiksy dosyć trudne w odbiorze (nie tylko fabularnie, ale i graficznie). Ale kiedy już się do jego prac przekonałem, to lektura każdego jego komiksu jest dla mnie wydarzeniem. Tym razem długo szukałem szczęki, która opadła mi podczas oglądania środkowej części zawartej w albumie. Wielkie kadry ze statkiem są tak wielkie, że aż boję się pomyśleć, jak długo musiało trwać ich rysowanie. Poza maestrią formy graficznej warto też wspomnieć o fabule, a raczej klimacie/nastroju opowieści, którą udało się Andreasowi wywołać. Jest po prostu fantastycznie.

3. Ósma Czara Prosiaka - w zeszłym roku pierwszy raz przeczytałem ten komiks. Wcześniej coś tam o nim słyszałem, ale generalnie podchodziłem mocno z rezerwą do zapowiedzi prasowych typu "najlepsza polska powieść graficzna wszechczasów". Tymczasem po lekturze okazało się, że to naprawdę świetna rzecz. Warstwa graficzna może nie jest mistrzostwem świata, ale historia i sposób, w jaki jest opowiedziana to rzeczywiście polska, ale i światowa ekstraklasa. Poza tym lubię grube komiksy.

I to by było na tyle jeśli chodzi o trzy komiksy 2007 roku.




Piotr Nowacki
(Mutująca teczka, Likwidator Alternative. Antologia2, Copyright, Antologia Tytusowa, Maszin, Jeju, B5, Katalog konkursowy MFK 2007)

Na szybko spisane 1980-1990
"Ochów" i "achów" nad tym komiksem było bardzo dużo. I słusznie. I ja też "ocham" i "acham". Jako fan Śledziowych produkcji otrzymałem w marcu na WSK kolejny argument, aby mówić, że Michał Śledziński "świetnym komiksiarzem jest". Historia opowiedziana w tym albumie mnie poruszyła, wzruszyła, zachwyciła i wzbudziła ogromny głód przeczytania kolejnych części. Dodatkowo, jako rysownik-amator nie mogę przejść obojętnie obok strony graficznej tego albumu. Rysowane z gestu, bez szkicu plansze zapierają dech w piersi i cieszą oko.

Człowiek Paroovka. Dorysuj mu wąsy
Wydawało się to niemożliwe, a jednak stało się faktem. Drugi zeszyt z przygodami mięsnego superbohatera okazał się jeszcze lepszy od pierwszego. Marek Lachowicz operuje bliskim memu sercu humorem oraz zawodową cartoonową krechą. Oczywiście, jak zwykle, Tomek Kuczma kładzie na to wszystko elegancki kolor i mamy produkcję najwyższego sortu. Jako że jestem wielbicielem Bogdana, Ryszarda i Bohdana, i sam mam w przyszłości zamiar dołączyć do Gangu Wąsaczy nie mogę nie umieścić tego komiksu w moim tegorocznym TOP 3.

Yoel. Święty Smok i Jerzy
Album, w którym KRL pokazał, że jego umiejętności nie ograniczają się do tworzenia śmiesznych jednoplanszowych historyjek. Zaserwował nam pełnokrwistą, umiejętnie skonstruowaną historię, którą czyta się jednym tchem i chce się to robić kilkukrotnie. Jest poważnie, jest śmiesznie, jest strasznie. "Kozackie", swobodnie machnięte rysunki KRLa dopełniają mroczne, klimatyczne kolory w wykonaniu Barta. Mam ogromną nadzieję, że to nie jest ostatni album z tym bohaterem.



Jak widać powyżej, w moje komiksowe gusta trafiają głównie produkcje naszych rodzimych wymiataczy. W tym roku tak się złożyło, że są to wyłącznie twory postproduktywnych komiksiarzy. Fajno, że chłopaki po upadku tego nieodżałowanego dla mnie magazynu wypłynęli na albumowe wody i raczą nas takimi opowieściami. Mam nadzieję, że w przyszłym roku znowu będę mógł umieścić ich komiksy w moim prywatnym TOP3.



Krzysztof Ostrowski
(Nowa Plastelina)

W 2007 wyszło w Polsce sporo niezłych komiksów: kontynuacja XIII (taka pulpowo-sensacyjna historyjka w starym stylu - mam do tego ogromną słabość), Chicanos, druga Elektra, Bouncer (komiks super, chociaż bzdurny, ale nawet słaby Jodorowsky jest lepszy od najlepszego Gaimana). I powiedzmy, że to wszystko jest u mnie na miejscu trzecim.

Miejsce drugie - Black Hole.

Na miejscu pierwszym Corto Maltese. Każda część tego cyklu to mój absolutny numer jeden wszechczasów, więc inni nie mieli szans.




Maciej Pałka
(10 bolesnych operacji, Dom żałoby, Maszin, B5, Niewinne dzieci, Likwidator Alternative. Antologia2, Jeju)

Największą komiksową niespodzianką ubiegłego roku były długo oczekiwane komiksy Andreasa. Jak dla mnie są poza wszelką konkurencją. Liczę, że Manzoku będzie kontynuować publikacje kolejnych tomów Koziorożca, a Egmont jednak wyda zapowiadane Arq.

Pomijając Andreasa, oto trzy komiksy, które wywarły na mnie największe wrażenie.

W kategorii undergroundowych debiutów moim faworytem jest Bi Bułka i otoczka Otoczaka. Z fragmentami publikowanymi w zinach zetknąłem się kilka lat temu, więc wydanie albumowe było dla mnie jako czytelnika naturalną konsekwencją działań autora. Komiks ten mnie (niespodziewanie) urzekł. Począwszy od sympatycznych bohaterów, przez pokręcone i śmieszne przygody, po oprawę graficzną wszystko mi się w Bi Bułce podoba.

W kategorii komiksów wyczekiwanych, komiksem roku były zbiorcze Morfołaki. Od czasu pierwszych fragmentów, które widziałem w Krakersie prawie dziesięć lat temu, chciałem mieć wszystkie historie Skutnika i Skrodzkiego zebrane w jednym komiksie. Udało się. Pomimo rozmiarów tomu, nadal odczuwam pewien niedosyt. To chyba dobrze.

W kategorii "Dzieła kompletnego" zwycięzcą osobistego rankingu jest Black Hole. Wracałem do niego wielokrotnie, aby podziwiać kunszt formy i wręcz z masochistyczną przyjemnością jeszcze raz zanurzałem się w dusznym klimacie opowieści. Każdy element komiksu jest adekwatny. Dla mnie bomba.




Maciek 'empro' Prożalski
(MixKomiks)

Kurczę, tylko TOP3?? Nie da się! Spokojnie można wybrać dziesięć albo i dwadzieścia pozycji, które trzeba przeczytać i warto mieć na swojej półce! To był bardzo dobry rok. Chciałbym powiedzieć, że chyba najlepszy, jak sięgnę pamięcią, ale w sumie co roku tak mi się wydaje, co znaczy, że mimo licznych narzekań, ten nasz "ryneczek" daje radę i w nasze czytelnicze łapki wpada sporo dobrego stuffu.

Na początek wspomnę tylko, że bardzo cieszy mnie ilość i sposób reedycji, które ukazały się w 2007 roku na naszym rynku. Mam na myśli Thorgala, Sin City i Morfołaki. Cieszy też powtórna obecność XIII, Blacksada i Rorka, ponieważ co do tych serii niektórzy stracili już nadzieję. Nie sposób nie wspomnieć też o wielkich finałach Kaznodziei i Sandmana, które miały również miejsce w ubiegłym roku. Ciekawe, czy Baśnie przyjmą się u nas równie dobrze. Moim zdaniem rok 2007 należał do Kultury Gniewu, która dała nam znakomite tytuły takie jak Insekt, wznowienie 8 czary, A.L.I.E.E.N., drugi tom Człowieka Parooki, Śmiercionośni, Pierwsza Brygada i, przede wszystkim, Black Hole. Pomijając już fantastyczny dobór tytułów, szczególne brawa należą się za jakość edytorską.

Ważnym elementem naszego rynku stały się też ekskluzywne wydania Egmontu. Opasłe tomiska, zapewniające długi czas spędzony przy lekturze oraz ciekawy dobór tytułów sprawia, że właśnie ten edytor zasługuje również na uznanie za swoje cegiełki dołożone do budowy czytelnictwa komiksów w naszym kraju. Tutaj wyróżnię choćby Cromwella Stone'a, Ronina, Hellraisera, Potwora z Bagien, Światy Edeny i Umowę z Bogiem.

Ponadto wyróżnienia godne są takie komiksy, jak Międzyczas, Pragnienie, koel, tradycyjnie Żywe Trupy i Buty (przede wszystkim za jakość wydania).

Ale nagrody wędrują tylko do trzech komiksów (choć wybór bardzo trudny) i są to:
1. Na Szybko Spisane - bo Śledziu, bo tematycznie komiks mi bliski, bo graficznie wymiata.
2. Umowa z Bogiem - bo Eisner, bo klasyka, która się nie starzeje, bo długo nie mogłem zapomnieć o tym komiksie.
3. Black Hole - bo niepokojące, bo graficznie powala, bo w trakcie czytania, rzeczywiście człowieka przechodzą ciarki.

Tuż za podium: 4. Cromwell Stone, 5. Międzyczas. 6. Śmiercionośni. 7. Człowiek Parooka, 8. Światy Edeny. 9. A.L.I.E.E.N., 10. Pragnienie.

I chyba tyle, do napisania za rok.



Sylwia Restecka
(Niewinne dzieci, 44)

W minionym roku (AD 2007) pojawiło się mnóstwo "komiksowych delicji". Trudno wybrać tylko trzy z całego opakowania. Najłatwiej więc zdecydować się na te najbliższe sercu, czyli moim zdaniem, najlepsze graficznie.

Drastyczne przypadki (Dave Mc Kean, Neil Gaiman) - ciekawa historia i wspaniałe obrazy. Znam ten komiks od lat (posiadam pierwszą kolorową edycję) i zawsze bardzo mnie inspirował. Dobrze, że nareszcie pokazał się i u nas.

Buty (Aleksandra Spanowicz) - świetny komiks w super opakowaniu. Nic dodać, nic ująć. Kilka plansz widziałam dawno, dawno temu i bardzo się cieszę, że mogę wreszcie obejrzeć całość.

Antologia 44 - różni autorzy, różne historie, różne style. I właśnie ta różnorodność bardzo mi się podoba. Każdy może wybrać coś dla siebie w zależności od tego, na jaką "komiksową delicję" ma ochotę.




Hubert Ronek
(Ziarnko Prawdy, Henryk i Bonifacy, Dom żałoby, Niewinne dzieci, Sieciaki - WWWojna)

Cromwell Stone - bo uważam Andreasa za jednego z najlepszych twórców komiksu, a ten album jest najlepszy z komiksów Andreasa (i pod względem graficznym, i scenariuszy poszczególnych tomów, i wreszcie jako pełna klamrowa trylogia).

The Astonishing X-Men, tom 1 - bo od bardzo dawna nie czytałem tak dobrych mutantów (a konkretnie od pamiętnych tm-semicowskich początków X-ludzi). Po drodze były wzloty, choćby z pamiętnym Jimem Lee, czy nie tak dawno New X-Men z Axel Springera, ale teraz jest naprawdę bardzo dobrze.

Świat Edeny - bo to komiksowa wirtuozeria i mistrzowska kreska.

Trudno było wybrać pierwszą trójkę (powyżej w przypadkowej kolejności). Oferta w tym roku była bogata i wysokich lotów. Zaraz za wymienionymi pozycjami o wyróżnienie dopominają się u mnie inne świetne tytuły, jak choćby Koziorożec, Morfołaki, Calvin & Hobbes czy Bouncer. Inna sprawa, że na półce czekają na lekturę Black Hole, Elektra żyje!, Księżycowa gęba i inne (podobno) świetne komiksy.




Łukasz Ryłko
(Śmiercionośni)

Romantyzm - mimo, że tu i tam wiesza się na tym albumie psy, uważam, że to najlepszy polski album zeszłego roku. Świetne magiczne rysunki Gawronkiewicza. Do tego ciekawy pomysł na scenariusz, może nie do końca wygrany, ale mimo wszystko dobry. Przy okazji zapytam: Panie Krzysztofie, co z Mikropolis? Czy będą następne części?

Umowa z Bogiem – klasyk, klasyk, klasyk. Świetne lekkie rysunki, historie prosto z życia wzięte. Lektura obowiązkowa.

Cromwell Stone – coś dla rysowników i ilustratorów. Popis wyobraźni wizualnej prawdziwego mistrza piórka i tuszu.

Oczywiście na uwagę zasługuje więcej komiksów, ale te zapadły mi w pamięci najbardziej.





Aleksandra Spanowicz
(Niewinne dzieci, Buty)

Wraz z pozdrowieniami noworocznymi podaję trzy tytuły moich "ulubionych" komiksów roku 2007.

Tak więc:
Romantyzm - powód: a któż nie lubi "przesmutnego" stylu Krzysztofa?

Jeż Jerzy. Człowiek z blizną - tu również sprawa jest prosta, bo Jeż Jerzy, jaki jest, każdy widzi, a tym razem aż oczy wychodzą z orbit.

Trzecie zjawisko to seria Chicanos - jak zwykle u Risso, cudowne zgranie rysunku ze scenariuszem, no i ten styl tak bardzo odległy od mojego (jak i poprzednich dwóch przypadkach).




Wojciech Stefaniec
(Dom żałoby, Alveum, B5)

Poproszono mnie, abym złożył swoją listę trzech najlepszych komiksów roku 2007. Na wstępie chciałem podkreślić, że poniższa lista najlepszych komiksów (moim zdaniem) jest uwarunkowana posiadaniem owych albumów. W mieście liczebności około stu tysięcy mieszkańców nadal brakuje komiksów. Wymienione utwory są nabyte droga internetową lub w innych miastach, aniżeli mieszkam.

Black Hole - za ciekawe podejście do doświadczeń każdego nastolatka. Za ubranie tej historii w szatę oryginalną, pomysłową i niezwykle przyciągającą.

Morfołaki - które tworzą niezwykłe kolorowy świat, jak na ponurą mentalność polską i czarno-biały komiks.

Pan Śmierć i Dziewczyna - takich świrów w komiksie, jak Max Andersson, jest mało.




Dominik Szcześniak
(Dom żałoby, 10 bolesnych operacji, Czaki)

Do najlepszych komiksów minionego roku zaliczam: Umowę z Bogiem Willa Eisnera (bo to komiks będący nauką, jak robić komiksy i po co je robić), Morfołaki Nikodema Skrodzkiego i Mateusza Skutnika (bo to pierwszy polski essential, w dodatku zbierający w opasłym tomie jedną z moich ulubionych serii komiksowych), Black Hole Charlesa Burnsa (brak mi słów przy tej pozycji) oraz Bi Bułkę i Otoczkę Otoczaka Rafała Tomczaka (bo to maestria krótkiej formy doprawiona absurdalnymi jazdami Otoczaka, wspaniała na długie zimowe wieczory).

Te cztery komiksy tworzą moją TOP 3. Więcej nie pamiętam.




Michał 'Śledziu' Śledziński
(Na szybko spisane, Bears of War)

Mało w tym roku czytałem, więcej grałem, więc moja trójeczka będzie na szybko (praca), z pamięci i bardzo subiektywna.

Kot Fritz - za inteligentną szyderę i możliwość obserwacji, jak zmieniała się na przełomie tych kilku lat kreska "ojca undergroundu". A także za powrót do dzieciństwa, bo animowanego Fritza Bakshiego oglądałem po raz pierwszy i ostatni w wieku 10, 11 lat na pirackiej kasecie VHS. Nie muszę chyba dodawać, jakie wrażenie zrobiła na mnie ta animacja?

Yoel. Święty smok i Jerzy - zupełnie nie po znajomości. KRL wykreował świetną postać (już wtedy, kiedy Yoelowi było bliżej do kaerelków niż dzisiejszej formy), której udało się dźwignąć mainstreamową fabułę i na dobre przykuć mnie do albumu. Brawa także dla Barta, który położył na kreskach Karola śliczny, rączką robiony kolorek, nadając ujęciom odpowiednią "barwę". Plusy lecą także za niepospolitą wyobraźnię autora i patenciki w stylu Łowców Łowców Wiedźm. Minusy dla wydawcy za brak korekty, redakcji i jakość wydania.

Człowiek Paroovka. Dorysuj mu wąsy - za konsekwencję, z jaką Marek rozbudowuje uniwersum swoich postaci i nienachalny, ciepły dowcip, który śmieszy, kurde bele, w przeciwieństwie do studenckich kabaretów. Te postaci spokojnie mogłyby zagościć w ruchomej formie na Cartoon Network i bawić miliony. Dodatkowy plus za kolorki Tomasza Kuczmy, idealnie wlewające się w fikołki Marka.

To był dobry rok. Mam nadzieję, że w 2008 ten kulturalnie leniwy, coraz lepiej sytuowany naród pozwoli twórcom zarobić przynajmniej na japońskie cienkopisy. I lepsze pralki.




Marek Turek
(Międzyczas, Maszin)

Zastanawiając się nad wyborem trzech najlepszych komiksów, spośród stosu naprawdę dobrych i rewelacyjnych rzeczy wydanych w ubiegłym roku, musiałem ustalić jakąś metodę selekcji.

Po pierwsze, zamknięta całość, najlepiej wydana w jednym tomie.
Po drugie, takie komiksy, które przejdą próbę czasu (a jeszcze lepiej takie, które już przeszły, a obecne wydanie potwierdza ich wartość w oczach naszych, krajowych czytelników).
Po trzecie, komiksy, które z czystym sumieniem mógłbym dać do przeczytania moim, nie czytającym na co dzień komiksów znajomym, z pełną świadomością, że ich w jakiś sposób zachwycą.
I po czwarte, takie komiksy, które mnie zachwyciły.

Ponieważ na placu boju nadal pozostało zbyt wiele tytułów, nałożyłem kolejne ograniczenia.
Czarno-białe (bo takie lubię najbardziej), autorskie (bo, w przypadku komiksów, a szczególnie "komiksowych cegieł", nakład pracy jednego twórcy, moim zdaniem, zasługuje na wyższą ocenę, niż praca zespołowa), i w końcu komiksy, które z czystym sumieniem można by wpisać na listę szkolnych lektur obowiązkowych (gdyby kiedykolwiek taka lista komiksowych lektur powstała).

Na pokreślonej kartce zostały trzy tytuły:
1. Andreas - Cromwell Stone
2. Will Eisner - Umowa z Bogiem. Trylogia
3. Charles Burns – Black Hole




Janusz Wyrzykowski
(Pierwsza Brygada, 11/11=Niepodległość)

1. Black Hole - dawno żaden komiks nie "przeorał" mi tak mózgu i nie zapadł na tak długo w pamięć, jak ten właśnie. Arcydzieło. Mogę do niego wracać w nieskończoność. Dziwaczne rysunki Burnsa, których nie byłem specjalnie miłośnikiem, okazały się doskonale pasować do całej historii budując jej niepowtarzalny, "duszny" klimat.

2. Ester i Klemens - Trzy głowy profesora Muri - w dużym stopniu freestyle, a to Jakubowi zawsze wychodzi fajnie. Nie jest to tak poukładane jak np. Archipelag duszy, ale to właśnie w tej lekkości i wariactwie urok.

3. Człowiek Paroovka: Dorysuj Mu Wąsy - bo jest śmiesznie. Naprawdę śmiesznie.




Mariusz Zawadzki
(Demony Seksu, Morfium)

Muszę na wstępie zaznaczyć, iż w tym roku nie byłem całkowicie na bieżąco z nowościami komiksowymi, stąd poniższa lista dotyczy komiksów, na które zwróciłem uwagę z jakichś istotnych względów, nie stanowi natomiast mojej Top3 jeśli chodzi o komiksy wydane w 2007 roku w ogóle. Musiałbym wpierw nadrobić zaległości czytelnicze.

Cromwell Stone - komiks zaiste wyśmienity. Andreas jest mistrzem szczegółu, perfekcyjnym do bólu. Odwieczne przeciwstawianie artyzmu i rzemiosła w komiksie w przypadku takich komiksów jak ten traci sens. Iście benedyktyńska robota tego twórcy przywodzi na myśl pracę średniowiecznych mnichów, ale gdy poukładamy plansze Andreasa jedna po drugiej, zbierzemy w całość i wydamy w wyśmienitej formie, otrzymamy obiekt artystyczny najwyższej próby.

Alois Nebel - z komiksem tym zetknąłem się już kilka lat temu, szperając po czeskich księgarniach. Cieszę się, iż polski edytor zainwestował w wydanie tego tytułu. Jest to świetna historia, sprawnie opowiedziana, warta zakupu. Mnie najbardziej cieszy fakt, iż komiksy naszych sąsiadów trafiają na polskie półki. Warto zainteresować się tym, co prezentują nasi sąsiedzi w dziedzinie komiksu, może wówczas spojrzymy na naszą komiksową (i nie tylko) rzeczywistość z nowej perspektywy.

Morfołaki - od dawna oczekiwałem wydania zbiorczego tego komiksu. Duży potencjał tytułu rozpoznany został przez czytelników od razu, natomiast niecodzienna jak na ówczesne warunki stylistyka graficzna i treściowa tych opowieści, wbrew pozorom, zyskała przychylność i miejsce w większości pism komiksowych (Krakers, AQQ, Katastrofa i wiele innych). Styl graficzny - czytelnikowi niewprawnemu w czytaniu komiksów - może wydać się na pierwszy rzut oka dziwny i pokręcony, jeśli jednak czytelnik ów zada sobie odrobinę trudu, by zagłębić się w treść, od razu powie: "Tak właśnie należy opowiadać takie historie, tak właśnie powinien wyglądać dobry komiks!".


Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę



Czytaj również

Komentarze


Jeszcze nikt nie dodał komentarza.

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.