Kołysanka
Wampirza rodzina Makarewiczów osiedla się w polskiej krainie wielkich jezior i próbuje wieść spokojne wiejskie życie. Niestety dla nich, tajemnicze zaginięcia lokalnych osobistości, z listonoszem i księdzem na czele, szybko przyciągają uwagę policji i publicznych mediów. Film zaczyna się od powolnego przejazdu wokół wiejskiego gospodarstwa zajmującego się ludowym rękodziełem. Wampiry przejmują kontrolę nad interesem, a poprzedniego właściciela posesji zamykają w piwnicy stodoły, by od czasu do czasu wgryzać się w jego siniejące stopy i wysysać soki. Jak wyszło Machulskiemu przeniesienie krwiopijców w realia polskiej prowincji?
Pomimo pojawiającego się od czasu do czasu wątku społecznego, humor Kołysanki bazuje raczej na minach i grymasach aktorów. Tak naprawdę Adam Dobrzycki nie wzniósł się ze swoim scenariuszem szczególnie wysoko. Konstrukcja fabuły pozbawiona jest zupełnie dramatyzmu czy zwrotów akcji – brnie do przodu w zatrważająco jednostajnym tempie, orząc jedynie ekran pod posadzenie miernej jakości gagów. Scenarzysta pokusił się o odrobinę inwencji tylko tam, gdzie zderzył typowe wątki życia codziennego z wampirzą naturą bohaterów – problemy dentystyczne nestora rodziny, kwestia przeprowadzki do miasta.
Odmalowana w Kołysance wieś jest oderwana od rzeczywistości, sztuczna. Tak jakby było w niej tylko gospodarstwo Makarewiczów i wnętrze komisariatu. Szerszy obraz gminy daje wyłącznie makieta komendanta miejscowej policji. Ten grany przez Krzysztofa Stelmaszyka bohater jest zresztą jedyną ciekawie pomyślaną postacią i stanowi źródłem autentycznie interesujących gagów. Jego kolorowe figurki zaginionych i dobroduszna niefrasobliwość składają się na portret sympatycznego głupka, który do komediowej konwencji pasuje jak ulał. Dobrze prezentuje się też Małgorzata Buczkowska-Szlenkier, obsadzona w roli pani domu Makarewiczów. Zupełne inna od męża, chce przenieść się do miasta i wysłać dzieci na kurs językowy, dać im szansę na przyszłość.
Wtopą jest natomiast obsadzenie najbardziej przyciągającego uwagę nazwiska, Roberta Więckiewicza, w niemal pozbawionej mimiki i charakteru roli głowy rodziny. Jego groteskowa gra przypomina Lurcha z Rodziny Adamsów, ale wywołuje raczej zakłopotanie niż rozbawienie. Betonowa twarz może być śmieszna w epizodzie, ale gdy pojawia się co chwilę, trudno oprzeć się wrażeniu, że twórcy niezbyt trafnie rozłożyli akcenty.
Dziwaczne jest również podejście twórców do postaci wampira. Z jednej strony Makarewiczowie dysponują nadnaturalnymi zdolnościami w stylu Draculi, żyją całymi wiekami, piją krew i czyszczą pamięć swoich ofiar, a z drugiej przechadzają się swobodnie w świetle dnia (czemu, paradoksalnie, przeczy jeden z dialogów) i nie reagują na krzyże.
Czerstwy żart, marna fabuła i dobrzy aktorzy, którzy nie mieli kogo grać. Kołysankę można sobie podarować.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
Pomimo pojawiającego się od czasu do czasu wątku społecznego, humor Kołysanki bazuje raczej na minach i grymasach aktorów. Tak naprawdę Adam Dobrzycki nie wzniósł się ze swoim scenariuszem szczególnie wysoko. Konstrukcja fabuły pozbawiona jest zupełnie dramatyzmu czy zwrotów akcji – brnie do przodu w zatrważająco jednostajnym tempie, orząc jedynie ekran pod posadzenie miernej jakości gagów. Scenarzysta pokusił się o odrobinę inwencji tylko tam, gdzie zderzył typowe wątki życia codziennego z wampirzą naturą bohaterów – problemy dentystyczne nestora rodziny, kwestia przeprowadzki do miasta.
Odmalowana w Kołysance wieś jest oderwana od rzeczywistości, sztuczna. Tak jakby było w niej tylko gospodarstwo Makarewiczów i wnętrze komisariatu. Szerszy obraz gminy daje wyłącznie makieta komendanta miejscowej policji. Ten grany przez Krzysztofa Stelmaszyka bohater jest zresztą jedyną ciekawie pomyślaną postacią i stanowi źródłem autentycznie interesujących gagów. Jego kolorowe figurki zaginionych i dobroduszna niefrasobliwość składają się na portret sympatycznego głupka, który do komediowej konwencji pasuje jak ulał. Dobrze prezentuje się też Małgorzata Buczkowska-Szlenkier, obsadzona w roli pani domu Makarewiczów. Zupełne inna od męża, chce przenieść się do miasta i wysłać dzieci na kurs językowy, dać im szansę na przyszłość.
Wtopą jest natomiast obsadzenie najbardziej przyciągającego uwagę nazwiska, Roberta Więckiewicza, w niemal pozbawionej mimiki i charakteru roli głowy rodziny. Jego groteskowa gra przypomina Lurcha z Rodziny Adamsów, ale wywołuje raczej zakłopotanie niż rozbawienie. Betonowa twarz może być śmieszna w epizodzie, ale gdy pojawia się co chwilę, trudno oprzeć się wrażeniu, że twórcy niezbyt trafnie rozłożyli akcenty.
Dziwaczne jest również podejście twórców do postaci wampira. Z jednej strony Makarewiczowie dysponują nadnaturalnymi zdolnościami w stylu Draculi, żyją całymi wiekami, piją krew i czyszczą pamięć swoich ofiar, a z drugiej przechadzają się swobodnie w świetle dnia (czemu, paradoksalnie, przeczy jeden z dialogów) i nie reagują na krzyże.
Czerstwy żart, marna fabuła i dobrzy aktorzy, którzy nie mieli kogo grać. Kołysankę można sobie podarować.
Reżyseria: Juliusz Machulski
Scenariusz: Adam Dobrzycki
Muzyka: Michał Lorenc
Zdjęcia: Arkadiusz Tomiak
Obsada: Robert Więckiewicz, Małgorzata Buczkowska, Janusz Chabior, Krzysztof Kiersznowski, Jacek Koman, Ewa Ziętek, Krzysztof Stelmaszyk
Kraj produkcji: Polska
Rok produkcji: 2010
Data premiery: 12 lutego 2010
Dystrybutor: Monolith Films
Scenariusz: Adam Dobrzycki
Muzyka: Michał Lorenc
Zdjęcia: Arkadiusz Tomiak
Obsada: Robert Więckiewicz, Małgorzata Buczkowska, Janusz Chabior, Krzysztof Kiersznowski, Jacek Koman, Ewa Ziętek, Krzysztof Stelmaszyk
Kraj produkcji: Polska
Rok produkcji: 2010
Data premiery: 12 lutego 2010
Dystrybutor: Monolith Films