» Recenzje » Kolor magii - Terry Pratchett

Kolor magii - Terry Pratchett


wersja do druku

Za mało różowego


Kolor magii - Terry Pratchett
Kolor magii - jak wszyscy zapewne doskonale wiecie - to pierwsza część liczącego kilkadziesiąt tomików cyklu "Świat Dysku" autorstwa Terry'ego Pratchetta. A Świat Dysku z kolei - o czym wiecie pewnie równie doskonale - to najsłynniejsza seria książek parodiujących fantastykę magiczną. Autorowi zresztą nie zawsze zależy na wyśmiewaniu utartych kanonów fantasy jako takich. Równie często chodzi mu o skarykaturowanie jakiegoś elementu naszej codziennej rzeczywistości, a następnie przemycenie go do wykreowanego przez siebie, tętniącego magią i niesamowitymi wydarzeniami świata.

Głównym bohaterem wielu, choć nie wszystkich części cyklu jest Rincewind i w Kolorze magii czytelnicy spotykają go po raz pierwszy. Rincewind to czarodziej-zakała znający tylko jedno jedyne zaklęcie. Jedno jedyne, ale za to najpotężniejsze ze wszystkich. Sprawę dodatkowo komplikuje fakt, że ani Rincewind, ani nikt inny nie ma bladego pojęcia, na czym polega działanie owego czaru. Nasz bohater woli więc go nie używać, póki nie będzie to n a p r a w d ę konieczne, a tymczasem spędza czas przesiadując w karczmach wielkiego miasta Ankh-Morpork, rozglądając się za okazją do zarobienia paru złotych monet. Okazja taka nadarza się niespodziewanie pod postacią Dwukwiata, czterookiego turysty z zamorskiej krainy, obrzydliwie bogatego i równie obrzydliwie naiwnego. Bogatego jak na standardy Ankh-Morpork, gdyż w swym ojczystym kraju Dwukwiat pełni funkcję zupełnie przeciętnego agenta tu-bez-pieczeniowego i po prostu nie wie, że tu, gdzie się znalazł, złoto ma bez porównania większą wartość od tej, do której przywykł. Los zetknie go rychło z Rincewindem i tym oto sposobem mag stanie się opiekunem i przewodnikiem turysty po Nienazwanym Kontynencie (i to wcale nie z dobroci serca). Dwójka ta - a raczej trójka, ponieważ Dwukwiatowi towarzyszy Bagaż, bardzo magiczny i bardzo wredny kuferek - wkrótce opuści w dość dramatycznych okolicznościach Ankh-Morpork (pełne śliniących się na widok czterookiego przybysza oszustów, złodziei oraz naciągaczy wszelkiej maści) i wyruszy w podróż po egzotycznym (dla turysty; dla Rincewinda wyłącznie niebezpiecznym) kraju, przeżywając różne dziwne przygody.

Zasadnicze pytanie brzmi: Czy Kolor magii jest naprawdę śmieszny? Odpowiedź niestety rozczarowuje. Czytelnik po pierwszej, a więc z założenia najbardziej tchnącej świeżością części cyklu, okrzykniętego mianem jednej z najbardziej humorystycznych serii literackich wszech czasów, ma prawo oczekiwać czegoś więcej. Owszem, znajdziemy tutaj wiele sytuacji mniej i bardziej zabawnych, ale o tarzaniu się po podłodze ze skurczami żołądka możemy zapomnieć. Chociaż Pratchett tworzy oryginalne persony i potrafi pomysłowo manipulować tekstem, przydałoby mu się zdecydowanie więcej humoru sytuacyjnego, gdyż sam humor charakterologiczny i słowny "nie daje rady".

Kolor magii osłabia mianowicie strona stricte fabularna. Po pierwsze, książka została rozsadzona kompozycyjnie przez podzielenie jej na cztery epizody, których jedynym wspólnym mianownikiem są bohaterowie - ni to powieść, ni to zbiór opowiadań. Po drugie, jeśli obedrzemy fabułę z powłoki humorystycznej i przyjrzymy się jej bliżej, odkryjemy, iż prostotą przedstawionych wydarzeń przypomina sesję RPG prowadzoną przez dziesięciolatka dla rówieśników. Prawdziwie zabawna książka łączyć powinna walory śmiechogenne z zajmująco poprowadzoną opowieścią. W przypadku Koloru magii brakuje tej drugiej, a i tych pierwszych mogłoby być nieco więcej.

A więc czy w książce jest coś, co wyróżnia ją zdecydowanie na plus? Owszem. Wykreowany przez Pratchetta fantastyczny setting wręcz ocieka świetnymi i oryginalnymi pomysłami. Samo ulokowanie świata na okrągłej płaszczyźnie Dysku daje multum nowych możliwości geograficznych. Myślący i potrafiący się poruszać kufer to gratka dla każdego erpegowego maga szukającego pomysłów na oryginalne czary. A aparat fotograficzny z wykonującym zdjęcia-rysunki małym demonem zamkniętym w środku, oznajmiającym piskliwym głosem, że "nie ma różowego"? A tytułowy kolor magii? A upersonifikowana Śmierć? Rzecz jasna, wszystko to posypane zostało szczyptą przymrużenia oka, lecz i tak szczytem przewrotności wydaje się fakt, że świat wykreowany na potrzeby humorystycznego cyklu po kilku drobnych przeróbkach mógłby z powodzeniem posłużyć jako niepowielające utartych schematów miejsce akcji dla już jak najbardziej poważnego fantasy.

Dalsze części cyklu są podobno dużo lepsze. Trudno mi w to nie uwierzyć. Najrozsądniejsze wyjaśnienie brzmi tak, że Terry Pratchett w 1983 r. nie zdążył się jeszcze dostatecznie rozkręcić.

Powyższy artykuł pochodzi z 64. numeru zinu Inkluz i zamieszczony został za zgodą redakcji czasopisma.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
6.5
Ocena recenzenta
7.32
Ocena użytkowników
Średnia z 11 głosów
-
Twoja ocena
Mają na liście życzeń: 0
Mają w kolekcji: 6
Obecnie czytają: 1

Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie czytam
Tytuł: Kolor magii (The Colour of Magic)
Cykl: Świat Dysku
Autor: Terry Pratchett
Tłumaczenie: Piotr W. Cholewa
Wydawca: Prószyński i S-ka
Miejsce wydania: Warszawa
Data wydania: 5 września 1994 (wznowienie 14 czerwca 2005)
Liczba stron: 272
Oprawa: miękka
Format: 105 x 171 mm
ISBN-10: 83-7337-726-3
Cena: 15,90 zł



Czytaj również

Odkurzacz czarownicy
Pratchett dla najmłodszych
- recenzja
Pasterska korona
- fragment
Blask fantastyczny
Błyskotliwe dowcipy
- recenzja
Sekary
Włącz – wyłącz – wyłącz – włącz
- recenzja
Straż! Straż!
Pierwsze spotkanie ze Strażą Miejską Ankh Morpork
- recenzja

Komentarze


~Hastaf

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Uważam, że ta książka 'daje radę' i świetnie wprowadza do specyficznego klimatu Świata Dysku. Czytając ten tekst można się niepotrzebnie zniechęcić :(.
01-03-2005 16:37
Majkosz
    Zgoda!
Ocena:
0
Zgadzam się w całej rozciągłości z autorem recenzji! "Kolor magii" to najsłabsza część "Świata Dysku"- nawet sam Pratchett to przyznaje. Brak w niej fabuły, a akcja oparta jest wyłącznie na gagach - dopiero kolejne pozycje przynoszą to, co czyni Pratchetta pisarzem wybitnym, czyli refleksję nad człowiekiem. Cieszę się, że nie tylko ja nisko cenię "Kolor magii". :-)

Pozdrawiam!
01-03-2005 16:59
Yarghuzzz
    eee
Ocena:
0
Za pierwszym razem miałem podobne zdanie. Koledzy zarykiwali się ze śmiechu, mnie specjalnie nie ruszyło. Za drugim razem tarzałem się po ziemi. To trochę jak z Killerem, jakiś taki kultowy klimat i tyle :)
01-03-2005 19:31
~senmara

Użytkownik niezarejestrowany
    .....
Ocena:
0
Bez rysunków Kirbiego? Nie ma mowy o kupnie, nie skalam mojej kolekcji czymś takim. Zawartość czytałam, wielokrotnie, co świadczy samo o sobie ;)
02-03-2005 08:39
Rebound
    Owszem.
Ocena:
0
Kolor Magii to pierwsz tomik ŚD, jeszcze niewiele mający wspólnego z takimi tytułami jak Pomniejsze Bóstwa, czy Na Glinianych Nogach. Nie zmienia to jednok faktu, że dla samej śmiechawy wartą tą książkę przeczytać.
A nowa okładka... BLE! Jest po prostu obrzydliwa :\.
02-03-2005 09:04
Mort
   
Ocena:
0
To co teraz zapodał Prószyński jest faktycznie obrzydliwe. Ale ma to jakiś związek z niskobudżetowymi kieszonkowymi wydaniami starych ksiażek. O ile dobrze sobie przypominam to kosztuje jakieś 15PLN.
02-03-2005 23:27
~oley

Użytkownik niezarejestrowany
    ke??
Ocena:
0
to właśnie pierwsze części świata Dysku są najlepsze ... dalej chłopak po prostu dał się zamknąć w konwencji, którą mozna przejrzeć po 5 przeczytanych książkach. tyle tylko że pierwsze z nich smiejąc się z fantasy mówiły kilma mądrych rzeczy ... a teraz?? Teraz DiscWorld jest po prostu BARDZO NACHALNYCH odbiciem naszego świata - kiedyś tak nie było, kiedyś aluzje do naszej rzeczywistości były żadkie i subtelne - co totalnie psuje zabawę. Po piramidach to może ze 4-5 książek trzyma poziom :( reszta jest dobra, nawet barfzo .. ale nie wybitna :(
11-03-2005 14:46
Alosaf
   
Ocena:
0
"Kolor Magi" niebył może najlepszy ale sam w sobie też był dobry, wprawdzei niedorównywał tomom o ŚMIERCI ;P Ale był porządny i starczył aby zainteresować czytelnika następnymi tomami, dlatego też uwarzam, żę nazywanie go najgorszym jest błędem.
13-03-2005 16:36
Moonshine
    Hmmm...
Ocena:
0
Niestety, nie mogę się zgodzić z autorem textu. Może fakt, że to pierwsza część serii, którą przeczytałem, sprawia, że jestem trochę subiektywny, ale mimo to wciąż uważam, że część pierwsza jest co najmniej dobra. Świetnie sprawdza się jako wprowadzenie przed kolejnymi częściami. Można powiedzieć, że to wersja demo ;)
15-06-2005 13:15
Advocem
   
Ocena:
0
Faktycznie, nie jest to najlepsza część, ale autor dopiero się rozkręcał. Ten specyficzny, groteskowy humor widać lepiej w następnych częściach.
02-10-2011 09:22
YuriPRIME
   
Ocena:
0
Najlepsza jest seria o Straży. Reszta jest Młeeeh... ok.

Brudny Hary w świecie Dysku? Bring it on!
02-10-2011 10:03

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.