» Recenzje » Klucz do koszmaru

Klucz do koszmaru

Klucz do koszmaru
Klucz do koszmaru był reklamowany głównie dwoma nazwiskami: Ehrena Krugera i Iaina Softleya. Pierwszy jest autorem scenariusza filmu The Ring, drugi wyreżyserował świetny obraz z Kevinem Spacey w roli głównej – K-Pax. Mieszanka ta miała zagwarantować, że Skeleton Key będzie produkcją po pierwsze straszną, a po drugie ciekawą i zaskakującą. Można było liczyć, że na te nieco ponad półtorej godziny zostaniemy przykuci do kinowego fotela. Niestety, nie do końca się to udało…

Caroline Elis jest młodą pracowniczką hospicjum. Niedawno straciła ojca. Po śmierci pacjenta, którym się zajmowała, postanawia zmienić otoczenie i zatrudnia się do opieki Bena Devereaux – sparaliżowanego właściciela podupadającej plantacji. Mieszka on wraz z małżonką w wielkim, zaniedbanym domu, który jak się okazuje skrywa niejeden sekret, w tym prawdziwy powód jego choroby.

Niestety, Klucz do koszmaru nie zaskakuje nas niczym nowym. Ot, sprawnie zrealizowany thriller, próbujący przestraszyć widza standardowymi sztuczkami. Skrywający niejedną tajemnicę stary dom (cóż za oryginalność), drzwi, które się same zatrzaskują i otwierają, pojawiające się znienacka postacie, burza za oknem, hałasy w środku nocy – wszystko to dobrze znamy. Należy dodać jeszcze praktyki magiczne i mamy pełen obraz tego, co straszy widzów w tym filmie. Oczywiście ciąg zdarzeń, które doprowadzają nas do finału, zbyt wiele wspólnego z logiką nie ma, ale kto by się tym przejmował w horrorach.

Niewątpliwie ozdobą Klucza do koszmaru są aktorzy, a raczej aktorki. Gena Rowlands idealnie wpasowała się w rolę nieco demonicznej żony chorego i aktualnej właścicielki domu. Także śliczna Kate Hudson, kojarzona ostatnio głównie z komediami romantycznymi, staje na wysokości zadania. Nie dość, że wypada dosyć wiarygodnie, to jeszcze bardzo dobrze wygląda i idealnie wpasowuje się w oklepany schemat pięknej kobiety rozwiązującej mroczną zagadkę i walczącej z nadnaturalnymi siłami. Szkoda tylko, że autorzy fabuły nie pokusili się o nadanie jej czynom większego sensu.

Co ciekawe, mimo licznych niedociągnięć fabularnych i wielu nielogiczności w zachowaniach głównej bohaterki, Klucz do koszmaru ogląda się całkiem przyjemnie. Ma on pewien specyficzny klimat, a kilka pobocznych, dosyć „oryginalnych” postaci, na które trafia Caroline, tylko go wzmacnia. W to wszystko idealnie wpasowuje się muzyka. Oprócz standardowej zabawy w straszenie dźwiękiem, jesteśmy także raczeni licznymi kawałkami bluesowymi, które świetnie pasują do reszty filmu.

Klucz do koszmaru jest filmem bardzo schematycznym. Nie zaskakuje widza niczym nowym, jednak potrafi na te półtorej godziny zainteresować i przykuć uwagę. Fabuła trochę kuleje, jednak ratuje ją zakończenie, które mnie osobiście mocno zaskoczyło. Dodajcie do tego świetną muzykę i naprawdę niezłą grę aktorską, a otrzymacie sprawną produkcję, w sam raz na zakończenie lata (dla niektórych pierwsze dni szkoły). Wielbicieli gatunku nie trzeba zapewne zachęcać do wizyty w kinie. Pozostali zaś, jeżeli nie mają co robić w jeden z ciepłych, wrześniowych wieczorów, a obejrzeli już wszystkie godne uwagi pozycje, które ostatnio trafiły do kin, mogą z powodzeniem wybrać się na Klucz do koszmaru. Zachwycać nie zachwyca, ale też nie rozczarowuje.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę


Ocena: 3.5 / 6

Komentarze


Jeszcze nikt nie dodał komentarza.

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.