» Teksty » Felietony » Klimat to my mamy. Umiarkowany kontynentalny.

Klimat to my mamy. Umiarkowany kontynentalny.

klimat
1. charakterystyczny dla danego obszaru zespół zjawisk i procesów atmosferycznych
2. nastrój jakiegoś miejsca, środowiska, utworu itp.



Powyższą definicję klimatu możecie z łatwością znaleźć w słowniku języka polskiego. Jednak wbrew przewrotnemu tytułowi, skupię się przede wszystkim na omówieniu drugiego aspektu tego terminu, oczywiście w kontekście gier fabularnych. Nie zrozumcie mnie źle, zjawiska atmosferyczne są ważnym elementem świata gry. Czasem dotyczą również klimatu w tym drugim znaczeniu, vide Jesienna Gawęda, gdzie rzęsiste opady doprowadziły do powstaniu żartu o polach ryżowych w Imperium. Jednak w kontekście toczących się w ostatnim czasie dyskusji na temat "klymatu" i tego, czy w ogóle jest on na sesji potrzebny, gadanie o pogodzie wydaje się niezbyt interesujące.

Czym jest zatem klimat? Czytamy, że klimat to nastrój. A co to takiego ten nastrój? Ten sam słownik podaje - "wrażenia i odczucia, jakie mają osoby znajdujące się w jakimś miejscu w określonym czasie".

Mamy zatem dramatis personae, miejsce akcji (setting, chciałoby się rzec) oraz jej ramy czasowe. Kim są aktorzy, omówimy za chwilkę. Póki co wiemy, że mają oni doznawać wrażeń odnoszących się do jakiegoś miejsca, środowiska, utworu. Całość wydaje się być prosta. Utrudnijmy sobie zatem życie, dzieląc aktorów na dwie grupy.

Pierwszą grupę stanowić będą gracze. Sesja, w której biorą udział, posłuży nam za przestrzenne i czasowe ramy dramatu. Będziemy tu mówić o klimacie sesji, a więc o tym, jak opis oraz inne bodźce odbierają osoby przy stole. Drugą grupę utworzą postacie. Miejsce, w którym się znajdują, zazwyczaj zmienia się w trakcie gry. W tym przypadku powiemy o klimacie wewnętrznym gry (miejsca, zdarzenia, sytuacji), który odbierany jest przez postacie. Są to oczywiście elementy ściśle ze sobą powiązane, gdyż aktorami w obu przypadkach są te same osoby - bohater jest alter ego gracza.

Zaistniałą sytuację można poniekąd porównać do sytuacji widza, obserwującego w kinie poczynania postaci odgrywanej przez aktora (choć na sesji to widz jest tym aktorem). Postać ta jest elementem świata filmu. Jej immersja (czyli niejako wczucie się) w świat jest całkowita - podobnie jak nasza w codzienne życie. Jeśli zatem sytuacja, w której znalazła się postać, jest straszna, to ta w pełni odczuwa jej klimat. Boi się, ogarnia ją strach. Zachowanie postaci obserwujemy na ekranie.

Natomiast od stopnia immersji widza w świat filmu (czyli gracza w świat kreowany na sesji) jest zależne, czy będzie odbierał klimat sceny tak samo, jak postać. Czy się przestraszy, czy może szkielet wylatujący z szafy rozśmieszy go do rozpuku? Ten przykład ukazuje nam, w jaki sposób wyobrażenie o danej scenie, powstałe w głowie reżysera (Mistrza Gry) zostaje zniekształcone przez "filtr" odbiorcy. Na tego odbiorcę wpływa wiele czynników zewnętrznych. Możemy wymienić przykłady negatywnego oddziaływania: w kinie może to być dzieciak rzucający popcornem, na sesji kumpel z drużyny bawiący się świeczkami; jak i pozytywnego: pusta, ciemna sala kinowa, psychodeliczna muzyka ilustrująca pobyt bohaterów graczy w szpitalu psychiatrycznym i tym podobne.

Stąd pierwszy wniosek - elementy budowania klimatu, propagowane przez tzw. "klymaciarzy", mają na celu umożliwić lepszą immersję, lepsze zanurzenie się w świat gry.

Po co jednak w ten świat się zanurzać, zapytacie? Powróćmy znów do klimatu. Wbrew temu, co twierdzą niektórzy, sesje opierające się na takich koncepcjach rozgrywki jak hack'n'slash nie muszą być go pozbawione. Klimat przecież mówi o nastroju, a nastrój to z kolei odczucia i wrażenia, odbierane przez graczy i ich bohaterów. Czyżby zatem hack'n'slash pozbawiony był wrażeń? Oczywiście, że nie. Jasne się staje, że w myśl wcześniej przytoczonego przykładu, czerpanie satysfakcji z sesji h'n's wymaga zbudowania odpowiedniego klimatu. Elementy takie, jak wyraziste (bardziej odpowiada mi tu angielskie słowo graphic) opisy scen walki i śmierci są przecież niczym innym, jak budowanym na sesji klimatem. Nie raz już udowadniano, że sesja pozbawiona wewnętrznego klimatu gry sprowadzająca się tylko do elementów mechanicznych, jest możliwa. Fragment sesji pozbawionej klimatu, czy też koloru (pojęcie to pochodzi z teorii GNS) i jest zbliżone do mojego pojęcia "klimatu wewnętrznego"), miałby wyglądać następująco:

MG: Pomieszczenie 1. Oświetlenie 50%, dwaj przeciwnicy: nr 1 typ A, broń miotana +2, nr 2 typ B, broń do walki wręcz +3.
Gracz 1: Wykonuję test Blefu. Zdałem.
MG: Przeciwnicy tracą 1 rundę.
Gracz 2: Wykonuję atak bronią zasięgową +4. Trafiłem. Obrażenia 14.
MG: Przeciwnik nr 1 wyeliminowany. Przeciwnik nr 2 przemieszcza się na pole stykające z graczem 2. Atakuje, nie trafia.

Itd., itd.

Z pewnością może pojawić się wiele wątpliwości, czy tego typ rozgrywkę możemy zakwalifikować do kategorii gier fabularnych. Jednak niezależnie od tego, czy zasługuje ona na miano RPG, czy też nie, jest to zjawisko marginalne. Na potrzeby tego artykułu pozostaje uznać, że takim ekstremum nie musimy się zajmować.

Podczas normalnej sesji RPG, klimat wewnętrzny gry występuje, a klimat sesji będzie nam określał to, jak wiele z tego klimatu wewnętrznego "dociera" do odbiorcy - gracza. Co z tego, że w swym umyśle MG skonstruował niezwykle fascynującą wizję rozczłonkowania potwornego adwersarza drużyny, skoro nie jest w stanie przekazać tego graczom?

Tak naprawdę, zarówno podejście "klymaciarzy" jak i graczy będących w stosunku do nich w zdecydowanej opozycji opiera się na tym samym - na klimacie sesji. Różnica tkwi w tym, jak rygorystyczne wymagania stawiają wobec niego grający. Logicznym jest, że na sesjach lekkich, nastawionych na rozwałkę, łatwiej wyegzekwować jest właściwy klimat, niż na sesjach ciężkich i poruszających trudne tematy. Niezależnie od sytuacji, jego obecność pozostaje warunkiem dobrej zabawy.

Konflikt pomiędzy zwolennikami obu stylów gry opiera się zatem na subiektywnej ocenie, które sesje są "bardziej wartościowe". Uważa się, że podejście "klymaciarskie", ze swym przekonaniem o wyższości sesji o trudnym do zbudowania klimacie, zdominowało na długie lata "polską szkołę grania". Na pewno można się zgodzić z tym, że w wielu wypadkach wymagają one większego nakładu pracy (choć to też kwestia predyspozycji), lecz nie można uznać ich za bezwzględnie lepsze, gdyż wszystko rozbija się o gusta konkretnego odbiorcy.

Część przeciwników "klymaciarzy" zdaje się również dyskredytować samą obecność klimatu (czy może "klymatu") na sesji (zwykle kojarzonego z takimi hasłami jak mrok czy cierpienie), lub nawet konstruować teorie mówiące, że jest typowo polski wymysł, który nie ma prawa bytu w konfrontacji z trendami występującymi w zachodnich grach fabularnych. Ludzie ci nie zdają sobie sprawy z tego, że oni sami też budują na sesjach klimat, lecz po prostu odmienny od tego, do którego dążą "klymaciarze" i ignorują fakt, że "klimat" nie jest jednoznaczny z wymienionymi wcześniej hasłami.

Jednym i drugim przypisuje się stereotypowe skrajności - a to kości, a to drama. A to narratywizm, a to gamizm. A to świece i kotary, a to chipsy i cola. Nie zauważa się, że wszystkie te czynniki konstytuują klimat sesji i w pewnych sytuacjach są niezbędne, by pchnąć rozgrywkę na upatrzone przez nas tory.

Wnioski? Dbajcie o klimat na sesji, niezależnie od tego, czy lubicie cierrrpieć, czy strzelać do grzybów z Yuggoth z miniguna! Nie zapominajcie, że grobowa muzyka, mroczne stygmaty i czarne zasłony niekoniecznie pasują do sesji Toona, a z kolei puszczenie na sesji Wampira YMCA nie jest dobrym pomysłem. Zabawę kontrastami omówimy może przy innej okazji.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Komentarze


18

Użytkownik niezarejestrowany
    -1
Ocena:
-1
04-12-2006 23:10
Ollofeli
    ocena ++
Ocena:
0
o klimacie na sesji to trochę już prac powstało i opinii wiele...

Dlaczego nie stwierdzić, że najważniejsze to znaleźć swoją drogę, ze swoimi przyjaciółmi czy partnerami do gry. Tak mi się wydaje, że obcowanie z różnorodnością, uczestniczenie w niej i tworzenie jej - to chyba jakaś forma sensu naszego istnienia. Osobiście cenie w RPG możliwość stworzenia klimatu i nastroju, ale wiem doskonale, że co dobre dla mnie nie musi być dobre dla kogoś innego. I tylko - z szacunkiem - mogę polecić tym, którzy lubią na sesjach rzucać kostkami obliczając zadane obrażenia, aby spróbowali systemów figurkowych (o ile fundusze pozwolą). Od lat gram w RPG i w bitewniaki doznając przy obu super - chwil.

sposoby gry jak prawdy są różne, a my tylko odszukajmy swoją...
05-12-2006 00:25
deem
    Trochę dziwny tekst
Ocena:
0
Tak naprawdę mało jest w nim o samym klimacie i jego zwolennikach. Wydaje się, że zamiast tego autor próbuje pogodzić zwaśnione strony, sprowadzając wszystko do starej zasady, ze prawda i tak leży po środku. Tego typu art przydałby się raczej jako podsumowanie dyskusji rozpoczętej w pewnym sensie przez Erpegowe Mity Dhearowa.
05-12-2006 00:56
Drozdal
   
Ocena:
0
Gerard, jeżeli stawiasz znak równości pomiędzy klimatem i kolorem (co zaznaczył bym na samym początku - aby takim GNS'owym i rpg-teoretycznym marudom jak ja lepiej się czytało) - to spoko, czytało się fajnie a jeśli nie to "o czo ho"? :D

Ollofeli:
Dlaczego nie stwierdzić, że najważniejsze to znaleźć swoją drogę, ze swoimi przyjaciółmi czy partnerami do gry.

Bo IMHO to "znalezienie własnej drogi" prowadzi do stagnacji i niechęci do poszerzania swoich RPG-owych horyzontów - "gramy w taki sposób i jest nam z tym dobrze - nie potrzeba nam nic nowego, bo bawimy się świetnie" (jasne, ale zawsze może się okazać, że da radę bawić się jeszcze "świetniej", tylko takie coś nam umknie kiedy już "znajdziemy własna drogę").
05-12-2006 06:04
neishin
    Drozdal
Ocena:
0
Ale jeżeli ktoś nie chce się uczyć to przecież nie nauczysz go na siłę. Lubią sposób w jaki grają? To niech tak grają! Co ci do tego, że jakaś grupa z Otwocka gra tak samo od 10 lat? Grasz z nimi? Znasz ich? To co Ci do tego? Może umiesz się bawić lepiej - to baw się lepiej, ale nie edukuj na siłę.
05-12-2006 08:46
Erpegis
    Błe
Ocena:
0
Moje ulubione ciastka są czekoladowe, mają też w środku często jakiś dżem. Wolę raczej biszkopty od kruchych ciastek.
05-12-2006 13:09
Deckard
   
Ocena:
0
Część przeciwników "klymaciarzy" zdaje się również dyskredytować samą obecność klimatu (czy może "klymatu") na sesji (zwykle kojarzonego z takimi hasłami jak mrok czy cierpienie), lub nawet konstruować teorie mówiące, że jest typowo polski wymysł, który nie ma prawa bytu w konfrontacji z trendami występującymi w zachodnich grach fabularnych. Ludzie ci nie zdają sobie sprawy z tego, że oni sami też budują na sesjach klimat, lecz po prostu odmienny od tego, do którego dążą "klymaciarze" i ignorują fakt, że "klimat" nie jest jednoznaczny z wymienionymi wcześniej hasłami.

To ja może z innej beczki - klimatyczne granie to owoc wprowadzania storytellingu do naszego kraju (m.in. na łamach starszych wydań MiMa). To, że owe nowe zjawisko było propagowane poprzez zaledwie garstkę systemów (Ars Magica i linia WoD), to inna sprawa. Klimat zaczęto z biegiem czasu utożsamiać z brakiem kości, potem z wprowadzeniem gry narracyjnej - i wszystko było cacy. Niech pierwszy rzuci kamieniem rpgwiec doby WFRP 1 ed i KCtów, który choć raz nie brał udziału w takiej sesji ;)

Klymat natomiast to przejaskrawione określenie na to, co zaczęło się dziać na przełomie lat `97 i `98, czyli tuż przed i wkrótce po wejściu ISY z Wampirem. Pewne grono zaczęło wyobcowywać się z kręgu "zwykłego rpg", ktoś spojrzał na kogoś z góry, nagle teatr i poza znalazły się w cenie (niestety z tym kilkudziesięciotonowym bagażem egzaltacji i próżności) - i poszło już z górki. Przyczyny zjawiska? Nikt nie lubi być uznawany za gorszego, a jednocześnie strasznie łatwo ówczesny fandom (studenci, uczniowie szkół średnich) wpadał w pułapkę "odmienności" (a stąd już naprawdę blisko do "wyższości").

Nie stawiałbym znaku równości między klimatem a klymatem. Klimat mają m.in moje sesje SW i CP, tak jak i setki sesji w tym kraju. Klymat to klapsik w dziąsło tym, którzy wszem i wobec próbowali wyważać otwarte drzwi i robić z siebie pierwszoplanowe dramatis personae w fandomie (chociażby na obszarze jednego miasteczka).



Ale jeżeli ktoś nie chce się uczyć to przecież nie nauczysz go na siłę. Lubią sposób w jaki grają? To niech tak grają! Co ci do tego, że jakaś grupa z Otwocka gra tak samo od 10 lat? Grasz z nimi? Znasz ich? To co Ci do tego? Może umiesz się bawić lepiej - to baw się lepiej, ale nie edukuj na siłę.

"Wow, ale emocje" - Anakin Skywalker w Epizodzie I.

Jasne, niech grają - ale Drozdal nawiązuje do sytuacji, gdy osoby z takiego grona później wchodzą na mównicę i zaczynają za przeproszeniem j..ć tych, co bawią się w inny sposób. How? Miau - poprzez felietony, prelekcje, posty na tym i owym forum. "Można i w planszówki" jak ujęła to pewna osoba, przechodząc obok sesji "Octane" na jednym z konwentów. Ciekawym, że odwrotnych sytuacji jak na lekarstwo. Więc wybacz, ale korygujący ton jest jakby troszkę nie na miejscu.
05-12-2006 13:41
18

Użytkownik niezarejestrowany
    @Deckard
Ocena:
0
Drozdal nawiązuje do sytuacji, gdy osoby z takiego grona później wchodzą na mównicę

Nic takiego nie pisał, to tylko Twoja interpretacja (a raczej dopisanie nowego znaczenia wypowiedzi). W kwestii rpgowego rozwoju: neishin+1.
05-12-2006 13:56
Gruszczy
   
Ocena:
0
Wow! Nie spodziewalem sie, ze mam az taki wplyw na grono redakcyjne. Jeden flejm i juz cos sie ruszylo. Czekam na powrot do MiMowo-Portalowych korzeni, ciag dalszy fanowskiego juz cyklu o Jesiennej i duzo deszczu :-P A zupelnie serio, to licze na niewymuszona i mozliwie naturalna rownowaga, tolerancje wobec wszystkich styli gry i nie narzucanie innym swoich rozwiazan. Ale to raczej niemozliwe :)

Co zas sie tyczy tekstu, to nieco rozczarowuje. Omawia on raczej pewnego rodzaju filozofie gry, niz faktyczne mieso, ktore mozna uzyc podczas sesji. W efekcie procz tego, ze Gerard sobie zyczy dbania o klimat, nie wiem, co by chcial, bym mu zaserwowal na nastepnej sesji.
05-12-2006 14:09
Gerard Heime
   
Ocena:
0
Deckard, problem polega na tym, że to właśnie różni gracze stawiają znaki równości tam, gdzie nie trzeba. Klimat wcale nie ówna się storyteling, klymat wcale nie równa się klimat, itd.
Pogląd, który prezentuję w powyższym artykule mówi, że klimatyczna może byc zarówno sesja h'n's, jak i WoDowa psychodrama. Tylko kwestia, o jakim klimacie mówimy.

Erpegis: znaczy się, delicje? :D

Drozdal: wydaje mi się, że z artykułu wynika dość wyraźnie, że tylko pewien aspekt klimatu o którym mówię to kolor. W razie czego, mogę rozwiać wątpliwości.

Deem: cóż, nie wiem, co mogę więcej na temat klimatu powiedzieć bez wchodzenia w szczegóły. Natomiast godzenie zwaśnionych stron - tak, jak najbardziej. Art powstał jako odpowiedź na tekst beacona i flejm który się pod nim rozpętał. Na początku tekst miał być trochę bardziej cięty i sarkastyczny, ale korekta wywaliła kontrowersyjne fragmenty ;-)
Natomiast arty Dhaerowa mi jakoś umknęły...

Nedługo (jak korekta dopisze) ukaże się też mój artykuł o cierpieniu - już mniej felietonowy a bardziej jako pomoc dla MG. Chyba :)

EDIT:
Gruszczy, tego to Ci nie napiszę ani nie powiem :) Grałem już w sesje skrajnie różne od siebie, które mimo to mi się podobały, i ciężko mi ocenić własne erpegowe gusta :)
05-12-2006 14:20
Ollofeli
    tak mi się wydaje....
Ocena:
0
że o poszanowanie odmienności chodzi, co absolutnie nie powinno powstrzymywać nas od wyrażenia swojej opinii. Czy klimaciarze LEPSI czy INNI... mam swoje zdanie, ale czy ono powinno coś zmieniać. Nie wiem. Ale wiem, że dobrze zachęcać i pokazywać, coś co sądzimy, że może jest równie atrakcyjne bądź może nawet atrakcyjniejsze. No i przecież - koniec końców - jesteśmy różni, lubimy różne rzeczy i różne KLIMATY... w przyjacielskim tonie możemy pokazywać silne i słabe strony KLIMACIARZY i INNYCH. I tak dochodzić do porozumienia.

Co panie Drozdal nie pozwoli nam się zamknąć na jeszcze lepsze drogi...
05-12-2006 14:29
Seji
    @Gruszczy
Ocena:
0
Ruszylo sie, bo gerard napisal. Jakby nie napisal, snul bys nadal teorie spiskowe o konspiracji antyklimatycznej ;).

Tak, bedzie o cierrrpieniu. Nie, juz bez cyatatu z Gruszczego :P.

Deckard - Wampir to chyba 96 lub 97 byl. 98 to jzu dosc pozno. Ale nie dam glowy.
05-12-2006 15:07
~evergreen

Użytkownik niezarejestrowany
    miły art :)
Ocena:
0
Dobry w części pierwszej, dotyczącej samego pojęcia klimatu. Uwagi o immersji, relacji przekaz MG - odbiór gracza są dobrym punktem wyjściowym do dalszej dyskusji.

Niepotrzebnie chyba jednak tekst skręca w stronę opisu środowiska graczy. Czy zawsze gdy rozmawiamy o naszym hobby musimy zaraz dzielić ludzi nim się zajmujących na grupy i analizować relacje między nimi? Czy pisząc o klimacie koniecznie trzeba się odnosić do klimaciarzy – klymaciaciarzy i innych? Przecież sama technika gry jest wystarczająco obszernym tematem.

Rozumiem jednak intencje autora w – jak sam przyznaje w komentarzu - „godzeniu zwaśnionych stron” i dlatego oceniam pozytywnie też i tą część tekstu, która odnosi się nie do gry, lecz do grających.


05-12-2006 15:29
Drozdal
   
Ocena:
0
encu:
Nic takiego nie pisał, to tylko Twoja interpretacja (a raczej dopisanie nowego znaczenia wypowiedzi).
W sumie taki był w domyśle podtekst, ale i tak każdy interpretuje na własny sposób... ;)

Neshin:
Ale jeżeli ktoś nie chce się uczyć to przecież nie nauczysz go na siłę. Lubią sposób w jaki grają? To niech tak grają! Co ci do tego, że jakaś grupa z Otwocka gra tak samo od 10 lat? Grasz z nimi?
Dla mnie niechęć równa się stagnacji, a stagnacja to "zuo wcielone" (i wygodna oraz ciepła nisza, tudzież dziupla). Tylko poczekaj aż ta "grupa z otwocka" (mam ndzieję, że ich znasz, bo ja bazowałwem na tym co poznałem z autopsji a nie na wygodnym toeretycznym przykładzie), dostanie sie na poltera i zacznie głosić "jeden słuszny styl..."
05-12-2006 15:44
~evergreen

Użytkownik niezarejestrowany
    drozdal
Ocena:
0
spoko - wtedy powiemy, że to PESM III i już wszyscy rzucą się do obrony ostatnich bastionów wolego rpg :)

Zgadzam się jednak z Tobą w 100%. Kto choć raz po dłuższej przerwie wyszedł z własnej niszy ten sam doświadczył, jak wiele w grach fabularnych się zmienia i ile dobrego to przynosi.
Jesli coś na świecie (poza jego zagładą) jest w stanie zabić nasze hobby to jest to właśnie stagnacja.
05-12-2006 15:53
beacon
    ++
Ocena:
0
Moim zdaniem bardzo sprawny felieton, dokonuje bardzo istotnego rozróżnienia. W końcu siekanka h'n's też jest specyficznym klimatem.

Gerard +1

P.S. Twardy bądź, flejm będzie jak cholera jak znam życie, bo ludzie nie potrafią czytać.
05-12-2006 19:06
Drozdal
   
Ocena:
0
Twardy bądź, flejm będzie jak cholera jak znam życie, bo ludzie nie potrafią czytać.

Ludzie potrafia czytac, tylko zwylke czytaja to co chca przecyztac a nie to co jest napisane :)
05-12-2006 19:26
Deckard
   
Ocena:
0
klimat wcale nie ówna się storyteling, klymat wcale nie równa się klimat, itd.
Pogląd, który prezentuję w powyższym artykule mówi, że klimatyczna może byc zarówno sesja h'n's, jak i WoDowa psychodrama


Apeluj do dawnego składu MiMa w kwestii pierwszej, w drugiej i kolejnej oboje stoimy na tym samym stanowisku :)


W sumie taki był w domyśle podtekst, ale i tak każdy interpretuje na własny sposób... ;)


Nom tak właśnie sądziłem, a poza tym flejm musi się rozwijać :D


Kto choć raz po dłuższej przerwie wyszedł z własnej niszy ten sam doświadczył, jak wiele w grach fabularnych się zmienia i ile dobrego to przynosi.

+1


Ludzie potrafia czytac, tylko zwylke czytaja to co chca przecyztac a nie to co jest napisane

I nie daj Boże ktoś uzna się za najbardziej predystynowaną do objawienia "jedynego słusznego tłumaczenia tekstu" osobą ;)
05-12-2006 19:54
Seji
    To nie felieton
Ocena:
0
Ja tego nie uznalem za felieton chocby z powodu ostatniego akapitu i tego, ze laczy sie z kolejnym tekstem gerarda (ktory raczej trafi faktycznie do dzialu almanachowego). Myslalem, czy dac to w felietony, ale uznalem, ze to jest jednak normalny, dobry artykul omawiajacy dana kwestie - w tym wypadku klimat.

Nie wszystko, co krotkie, to felieton ;).
05-12-2006 20:27
~mattness

Użytkownik niezarejestrowany
    Neishin
Ocena:
0
Czego ty chcesz, qrde, od Otwocka? :)
05-12-2006 20:30

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.