» Recenzje » Klan Poe #1

Klan Poe #1


wersja do druku

Dar czy klątwa?

Redakcja: Konrad 'shugoran' Wasilewski, Mały Dan

Klan Poe #1
Moto Hagio zaliczana jest do grona osób, które zmieniły oblicze gatunku shōjo. Autorka była wielokrotnie nagradzana za swoje prace, stworzyła również projekty postaci do anime Toki no Tabibito -Time Stranger oraz do gry video Illusion of Gaia. Do najważniejszych utworów artystki należą między innymi Thomas no shinzō, Zankoku na kami ga shihai suru, Barubara Ikai, Juichinin Iru! oraz Poe no Ichizoku.

Wymieniona jako ostatnia praca tej twórczyni, wydana w Polsce pod tytułem Klan Poe nakładem oficyny Japonica Polonica Fantastica, jak najbardziej spełnia założenia gatunku shōjo. Mogłoby się wydawać, że poza elementami dramatu, manga ta powinna również zahaczać o horror lub thriller. W końcu to historia o istotach wysysających siły życiowe z ludzi. Jak widać, nie jest jednak to niezbędne,aby zaintrygować czytelnika.

Już na początku konieczne jest stwierdzenie faktu, że ten tytuł trzeba odbierać bardzo uważnie, ponieważ w innym wypadku dość szybko można się pogubić. Na pierwszy rzut oka widać dobrze, że autorka lubi bawić się płaszczyznami czasowymi. Prowadzenie fabuły polegające na ciągłym przenoszeniu bohaterów do przeszłości lub przyszłości używane jest częściej niż słowo “wampanella”. I nie byłoby to niczym niezwykłym, gdyby wszystkie podróże w czasie były w sposób wyraźny od siebie oddzielone. Inaczej łatwo je pomylić na przykład ze wspomnieniami bohaterów. I tak oto zostajemy ze strzępami wydarzeń, które nie są poukładane w kolejności chronologicznej. Nie znaczy to bynajmniej, że zdarzenia poukładane są nieodpowiednio. Po prostu nie możemy tej opowieści czytać jako zbioru krótkich historyjek, bo każda z nich ma swoje znaczenie i uzupełnia wątek, który wcześniej zaistniał lub dopiero zaistnieje.

Podczas lektury cały czas trzeba być uważnym i mieć się na baczności. Lecz skupienie to nie jedyna cecha, jaką musi mieć czytelnik utworu Moto Hagio. Posiadanie wyobraźni również do nich należy. Rysunki są bardzo niedokładne, zdarzają się sytuacje, w których niemal trzeba się domyślać, co się stało, bo nie można tego zobaczyć na ilustracji. Lecz kiedy autorka chce się popisać swoimi umiejętnościami graficznymi, wówczas w kadrach widoczny jest każdy detal. Niestety - ku memu zdziwieniu - robi to nad wyraz rzadko. Czytelnik czasami zostaje również wplątany w długi wątek poboczny, którego celem jest nawiązanie do głównej historii dopiero na końcu, ale nawet nie wiemy, czy rzeczywiście jakiekolwiek odwołanie się pojawi. Najlepiej byłoby przeczytać tom jednym tchem, inaczej można utracić główną koncepcję autorki i zwyczajnie zapomnieć, dlaczego w ogóle dane wydarzenia są opisywane.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Fabuła przedstawia się następująco: para wampirów wraz ze swoimi młodszymi podopiecznymi, Marybell i Edgarem, podróżuje po świecie, ciesząc się życiem i odbierając je innym. W jednym miejscu mogą zatrzymać się na najwyżej trzy lata, by nie wzbudzać najmniejszych podejrzeń: wszak ich dzieci w ogóle się nie starzeją. Prawie za każdym razem, gdy jakiś człowiek dowie się, że są oni krwiopijcami, chwyta za pochodnie i woła dźwięcznym głosem, by wbić w ich ciała drewniane kołki. Jest jednak kilka wyjątków wśród ludzi. Czasami chcą oni bowiem stać się jednymi z nich. Po poznaniu Allana Twilighta los nieśmiertelnych zmienia się diametralnie. Odnalezienie miłości przez Edgara sprawia, że on sam uwalnia się z pęt, którymi były tylko pozorne więzi z opiekunami. Przez stare legendy o wampirach, brak logicznych wyjaśnień oraz najzwyklejszy strach, lekarz, który powinien być ofiarą nieśmiertelnej, staje się jej oprawcą. Od tego momentu kaskada zdarzeń spada na czytelnika niczym lawina, a jej zwieńczeniem jest odejście dwóch kochanków z miasteczka. Razem przemierzają świat i bawią się kosztem ludzi. Gdy spotykają Robina Karra, chcą go przemienić, lecz jest na to jeszcze zbyt młody. Odchodząc zostawiają mu nadzieje i marzenia. Niestety nie zdążyli spotkać się z nim kolejny raz. W szkole na małej wyspie również zostawiają część swojego sekretu, a w sercach niektórych uczniów zasiewają nienawiść i lęk.

Tom pierwszy Klanu Poe kończy się tak, jakby miał być ostatnim, jednak podświadomie zdajemy sobie sprawę, że nie wszystkie pytania znalazły swoje odpowiedzi. Nie wszystko było tak oczywiste, jak mogłoby się wydawać. Ciężko czyta się tą powieść ze względu na wszechobecną powagę i znikome ilości jakichkolwiek humorystycznych akcentów. Jedyne do czego może nas nakłaniać lektura mangi Moto Hagio, to do refleksji o tym, czy naprawdę chcielibyśmy żyć wiecznie, czy śmierć zawsze musi zabierać szybciej tych “lepszych” oraz czy strach zawsze musi przyćmiewać nam umysł.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę



Czytaj również

Klan Poe #2
Śmierć nieśmiertelnych?
- recenzja
Hiroki Endo - Krótkie historie
Jestem tylko "człowiekiem"...
- recenzja
Remina - Gwiazda Piekieł
W kosmosie nikt nie zobaczy twojego języka...
- recenzja
Abara
Białe jest białe, czarne jest czarne
- recenzja
Blue Heaven #1-3
Arka niezgody
- recenzja
Hideout
Normalnie, bo to zła kobieta była...
- recenzja

Komentarze


Jeszcze nikt nie dodał komentarza.

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.