» Teksty » Z Innej Bajki (dawniej: Poza Fantastyką) » Kino prawnicze - Zabić drozda (artykuł)

Kino prawnicze - Zabić drozda (artykuł)


wersja do druku
Redakcja: Iwona 'Ivrin' Kusion

Kino prawnicze - Zabić drozda (artykuł)
Pisałam już o jednym z najbardziej znanych dramatów sądowych – Dwunastu gniewnych ludziach. Kolejnym znakomitym filmem z gatunku courtroom drama jest adaptacja książki Harper Lee - "Zabić drozda". Od "Dwunastu gniewnych ludzi" różni go to, iż gniewny jest tylko jeden – przekonany o niewinności swego klienta obrońca z urzędu. Okaże się jednak, że nawet najlepiej przygotowany obrońca nie jest w stanie ocalić niewinnego człowieka, jeśli wszyscy pozostali zniekształcają prawdę tak, by wyrok brzmiał "winny".

Akcja toczy się w małym miasteczku na południu Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej. Czarnoskóry mężczyzna, Tom Robinson, został aresztowany pod zarzutem zgwałcenia i naruszenia nietykalności cielesnej młodej białej kobiety. Rozprawie ma przewodniczyć sędzia Taylor, który prosi Atticusa Fincha – wiernego swym ideałom, "ostatniego sprawiedliwego" prawnika, by został obrońcą Robinsona. Decyzja nie jest łatwa – adwokat naraża swoją rodzinę na niebezpieczeństwo, skazując ją na izolację. Atticus przyjmuje sprawę, gdyż "gdyby odmówił, nie mógłby spojrzeć nikomu w oczy". Cała lokalna społeczność przekonana jest o winie oskarżonego – zaatakowano białą kobietę, a oskarżony to czarny mężczyzna, więc fakty mówią same za siebie. Najlepiej wyrażają to słowa wypowiedziane przez ojca ofiary, Boba Ewella, w rozmowie z Finchem: "Nie wiem, czemu sam go nie zabiłem zamiast wzywać szeryfa. Zaoszczędziłbym kłopotów panu, szeryfowi i podatnikom".

W trosce o bezpieczeństwo oskarżonego rozprawa zostaje przeniesiona do pobliskiego miasteczka, Abbottsville. Nie zniechęca to jednak mieszkańców, którzy zaślepieni zemstą i uprzedzeniami, postanawiają dokonać linczu. Drzwi więzienia broni Atticus uzbrojony jedynie w kodeks. Do samosądu nie dochodzi, dzięki córce obrońcy, która przypomina tłumowi, jak wielu osobom jej ojciec pomógł w czasie kryzysu. Rozwiązanie sprawy ma nastąpić nie za pomocą stryczka przed więzieniem, lecz w toku procesu na sali sądowej.

Linia obrony przygotowana przez Fincha jest znakomita – w przeciwieństwie do obrońcy ukazanego w "Dwunastu gniewnych ludziach" zadaje pytania tak, by ocalić życie klienta. Pierwszy zeznaje szeryf, który wskazuje rodzaje obrażeń na ciele ofiary: ślady rąk na szyi, sińce na ramionach i podbite oko. Dzięki temu przesłuchaniu, Atticus uzyskuje dowód bezpośredni, iż oko podbić ofierze mógł tylko człowiek leworęczny. Kolejnym świadkiem jest Bob Ewell, który zgłosił popełnienie przestępstwa. Kiedy obrońca prosi go o zapisanie nazwiska, świadek czyni to lewą ręką. Natomiast oskarżony – poproszony o wzięcie do ręki szklanki wody – wyciąga prawą dłoń, gdyż lewa ręka jest bezwładna od wypadku, którego doznał w wieku dwunastu lat. Robinson zeznał, że wykonywał na zlecenie ofiary drobne prace. W dniu, w którym popełniono zbrodnię ofiara zaprosiła go do domu, objęła i pocałowała, a jej ojciec - który widział wszystko przez okno – zaślepiony w swej wściekłości, postanawia ukarać córkę, która śmiała uwieść czarnoskórego mężczyznę i nie dopuścić do ujawnienia prawdy. W tym celu poświęca człowieka, który nie znaczy nic ani dla niego, ani dla większości mieszkańców miasteczka – Robinsona.

W toku rozprawy, dzięki zeznaniom świadków i wyjaśnieniom oskarżonego wychodzi na jaw, że oskarżony jest niewinny. Ofiary nie zgwałcono, a pobił ją ojciec za naruszenie konserwatywnego kodeksu moralnego amerykańskiego Południa. Nie do pomyślenia było, by biała kobieta nawiązała jakikolwiek kontakt z czarnoskórym mężczyzną. Jednakże ani przepisy prawa, ani fakty poparte dowodami przedstawionymi w sprawie przez obronę, nie przekonały ławy przysięgłych do przeciwstawienia się zasadom społecznym panującym na tym terytorium. W mowie końcowej Finch wyraża obawę, że wyrok w sprawie zapadnie nie zgodnie z literą prawa, lecz na podstawie kodu społecznego – biali zawsze mówią prawdę, a czarni kłamią. "Sprawa w ogóle nie powinna trafić pod obrady sądu, gdyż nie przedstawiono żadnych dowodów, że w ogóle doszło do przestępstwa, a zeznanie ofiary zostało podważone przez obronę".

Obrońca wzywa przedstawicieli lokalnej społeczności wybranych na członków ławy przysięgłych, by odrzucili uprzedzenia rasowe i wydali werdykt zgodnie z prawem, przedstawionymi dowodami i zasadami logiki. Jednakże – mimo znakomitej obrony i ustalenia stanu faktycznego – Robinson zostaje skazany. Jego obrońca nie zamierza się poddawać, zapowiada złożenie apelacji i uważa, że istnieją duże szanse, iż zaskarżony wyrok zostanie uchylony. Finch – w toku procesu – wykazał nie tylko niewinność oskarżonego, lecz także niesprawiedliwość wymiaru sprawiedliwości, w którym – w zasadzie – wszyscy są równi wobec prawa, lecz – w rzeczywistości – wyrok zależy od indywidualnych przeżyć i uprzedzeń każdego z ławników. Niestety w filmie nie triumfuje prawo – szeryf informuje Fincha, że Robinson próbował uciec i został zastrzelony. Sprawiedliwości staje się jednak zadość. Ewell – w akcie zemsty za ujawnienie prawdy – postanawia zabić dzieci obrońcy. Od śmierci ratuje je chory psychicznie mężczyzna, który zaprzyjaźnił się z rodziną Fincha, śmiertelnie raniąc Ewella. Szeryf, chroniąc Ewella, zamyka jednak sprawę i jako przyczynę śmierci podaje wypadek – mężczyzna upadł na własny nóż. Stwierdza także, iż Robinson poniósł śmierć właściwie bez powodu, a szale wagi Temidy są teraz wyrównane, gdyż zginął i biały, i czarny człowiek.
"Chociaż przedstawiciele prawa przedstawieni są jako postaci sympatyczne (sędzia czy szeryf) lub heroiczne (Finch), prawo jako system jest ograniczone podstawowymi uprzedzeniami takimi jak rasizm".

W filmie prawo ponosi klęskę, gdyż nie udaje się uratować niewinnego człowieka przed śmiercią, ale sprawiedliwość triumfuje. Los, Mojry czy jakakolwiek Istota Wyższa realizują wizję sprawiedliwości poprzez zasadę "Oko za oko, ząb za ząb", tyle, że w przypadku Zabić drozda jest ona bardziej drastyczna – "Życie za życie". Mulligan w swym filmie pokazał, że ideału – prawa, które karze winnych, bez względu na ich rasę czy pozycję społeczną – nie osiągniemy, dopóki każdy z nas nie zwalczy uprzedzeń. Warto przy okazji zapamiętać, że łatwo zniszczyć kogoś, kto wyznaje inną religię czy – jak w Zabić drozda – ma inny kolor skóry niż większość społeczeństwa, gdyż osoba ta jest bezbronna i poddaje się bez żadnej walki.

Harper Lee celowo nadała swej (chyba najsłynniejszej) powieści taki właśnie tytuł. Drozdy wspomina się tak w książce, jak i w filmie wiele razy, ale najważniejszy, dla zrozumienia sensu całej historii, jest fragment, gdy Finch daje dzieciom w prezencie broń. Nie uczy ich strzelać, ale ostrzega, że zabijanie drozdów jest grzechem. Zdanie to wyjaśnia córce Atticusa – Scout – sąsiadka – zabijanie drozdów to grzech, gdyż ptaki te nigdy nie krzywdzą żadnej istoty, jedyne, co robią, to sprawiają ludziom przyjemność, wyśpiewując dla nich serca. Człowiek łatwo osądza – i gdy pociąga za cyngiel, zabijając niewinnego ptaka, i gdy skazuje na śmierć niewinnego człowieka.
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę



Czytaj również

Kino prawnicze - Dwunastu gniewnych ludzi (artykuł)
Dwunastu gniewnych ludzi - atypowy dramat sądowy

Komentarze


~Magreb

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Co to za recenzja filmu, która jest opisem jego fabuły? Warto wspomnieć o tym, że się ja zdradza.
12-02-2008 17:55
Ivrin
   
Ocena:
0
Zgodnie z podpisem: artykuł, nie recenzja; warto doczytać, zanim się skomentuje;)
12-02-2008 18:12
NoOne3
   
Ocena:
0
Wiem, że to drugi z serii artykułów, ale po raz kolejny popieram ideę dodania na początku ostrzeżenia, że zdradza on szczegóły ciągu fabularnego. Sama nazwa może jednak nie ostrzec w wystarczający sposób czytelnika.

Zwłaszcza, że film na tapecie po raz kolejny jest filmem dobrym i wartym obejrzenia przed przeczytaniem rozbioru głównego wątku fabuły.
13-02-2008 11:43
Ivrin
   
Ocena:
0
Hm, ja się wciąż upieram, że artykuł nie wymaga takiego ostrzeżenia. Nie będzie go na początku tekstu. Skoro jednak są wnioski, to wrzucone zostało w zapowiedź i postaram sie o tym pamiętać ;).
13-02-2008 15:07
Ezechiel
    Hmm
Ocena:
0
Mam mieszane uczucia co do artykułu. Z jednej strony stara się być bardziej wnikliwy niż przeciętna recenzja. Z drugiej - nie bardzo mu to wychodzi.

Za dużo tutaj streszczenia filmu, a za mało uwag - wniosków autorki. Ideałem byłoby, gdyby spróbowała ona prześledzić ewolucję dramatu sądowego na przykładzie ZD i DGL.

Można było: Znaleźć jakieś cechy wspólne filmów tego gatunku, dodać kilka innych przykładów, pokazać jakie są typowe sztuczki techniczne przy tego rodzaju produkcjach, może pokusić się o jakiś kontekst historyczny.

Z drugiej strony artykuł jest dobrze napisany, czyta się go z przyjemnością. Chętnie zobaczyłbym coś "z szerszym kontekstem".

Pozdrawiam, i dziękuję za recenzję.
14-02-2008 10:21

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.