» Blog » Kingmaker [#4] - Graczobójstwo [Raport z sesji]
30-04-2013 14:41

Kingmaker [#4] - Graczobójstwo [Raport z sesji]

W działach: Kingmaker, RPG, Raport, Raport z sesji, Pathfinder | Odsłony: 63

Kingmaker [#4] - Graczobójstwo [Raport z sesji]

 

 

Czwarta sesja kampanii Kingmaker. Drużyna w czasie sesji zebrała sporo zadań pobocznych, zwiedziła łącznie już prawie 1/3 mapy i o mało się nie powybijała pod koniec… ale nie uprzedzajmy faktów i zacznijmy od początku.

  


Dramatis Personæ

 

Rafał jako Vladimir Ivanowicz Borsukov - Fetchling Zabójca (Ninja :P), który przez większość swojego dzieciństwa był wychowywany na „żywą broń” mającą służyć domowi Borsukov. Po nagłym zniknięciu ojca zostawił rodzinne ziemie bratu po czym udał się eksplorować Skradzione Ziemie.

 

Piotrek jako Jasper Vangram - Gnom Czarownik. Rudowłosy syn dziwki i Lorda Jana Vangram - gnoma, który zasłynął swego czasu jako poszukiwacz przygód - obecnie znany głównie z masowych zwolnień krasnoludów z kopalni i zastępowania ich gnomami (w ramach równouprawnienia). Ze względu na pochodzenie został pozbawiony praw do dziedziczenia – nie widząc przyszłości swojej na dworze ojca wyruszył tworzyć nowe królestwo na Skradzionych Ziemiach.

 

Rafał jako Kejol Understone - Sylverani Głębinowy Bombardier. Drugi syn Jana Vangrama – przyrodni brat Jaspera. Lord wrócił z nim w ramionach z wielomiesięcznej wyprawy do Mrocznych Ziem. Nikt tak naprawdę nie wie co się tam stało. Nikt nie wie jakie są jego prawdziwe korzenie – nawet on sam. Pozbawiony możliwości dziedziczenia postanowił szukać szczęścia na Skradzionych Ziemiach

 

Adam jako Lysaan – Półelfia Wyrocznia. Weteran wojenny, który o jeden raz za dużo zobaczył ile strasznych rzeczy może zrobić magia jeśli powierzy się ją w nieodpowiednie ręce. Po rozbiciu własnego oddziału wyruszył w podróż w czasie której otrzymał moc. Obecnie postanowił pomóc w eksploracji Skradzionych Ziem by stworzyć sobie własne miejsce na Ziemi.

 

Julia jako Katiusza – Gnomia Pistolero o wściekle różowych włosach. Pochodzi z Królestw Rzecznych. Kiedy Wędrowna Kampania Krasnoludów Wygnanych – więcej informacji w poprzednim raporcie – zawędrowała do tamtego kraju, Katiusza została zauroczona przez muszkiety i rewolwery, które były w ich posiadaniu. Zamaskowała się więc jako krasnolud i ruszyła z nimi w podróż podpatrując sekrety broni palnej. Los zaprowadził ją do Centrum Handlu Olega gdzie przyłączyła się do drużyny.

 


Przed właściwą grą osobiście pora na wróżenie. Tym razem Adam jako wróżbita spytał się gdzie mogą znajdować się jakieś złoża złota bądź czegoś innego gdzie krasnoludy mogłyby założyć kopalnię. Jako, że wróżenie nie wskazało hexa z kopalnią dałem kilka wskazówek i powiedziałem że złoża złota znajdują się w południowo wschodniej części regionu, ale wskazanie dokładnie gdzie jest niemożliwe. Niemniej jeśli trafią na odpowiedni hex Lysaar bez problemu rozpozna miejsce z wizji. 


 

Sesja zaczęła się od przedstawieniu w drużynie nowej postaci. Poszło tym razem o wiele płynniej niż ostatnim razem. Być może dlatego, że Julia z założenia ma zagrać z nami tylko 2 sesje – przyjechała do miasta na majówkę. Tak czy inaczej część drużyny uznała, że Salomon Gundee jest – przynajmniej jeśli chodzi o stylizację – epicką postacią. Vlad zażyczył sobie, że chce mieć taki sam kapelusz jak on. Taki z wielkim rondem i jeszcze większym piórem. Poszedł negocjować cenę, ale okazało się że Salomon poza bardowaniem zajmuje się także w ramach hobby pleceniem nakryć głowy. Zaoferował fetchlingowi czarny kapelusz z czerwonym piórem. W czasie negocjacji ceny Katiusza próbowała się zakraść do wozu gdzie był towar i podwędzić jeden kapelinder. Nie udało się – krytyczna porażka sprawiła, że potknęła się i wyłożyła na ziemi jak długa. Salomon stwierdził że skądś ją kojarzy, ale udany test blefu nie doprowadził do dekonspiracji. Ostatecznie Vlad wytargował to co chciał za 1 sztukę złota.

 

W międzyczasie Kojol sprzedał rzodkiewki Svetlanie zalicząc tym samym zadanie poboczne. Było to coś na zasadzie „Czy moglibyście dla mnie poszukać… o już to macie?!”. Część odkupiły krasnoludy z zamiarem uwarzenia rzodkiewkówki.

 

Przed wyruszeniem minęli się w bramie z Jhodem Kavkenem – kapłanem Erastila. Po wymienieniu kilku słów wspomniał, że w lesie powinna znajdować się zapomniana świątynia jego boga i jeśli gracze się na nią natkną może się odwdzięczyć za podanie mu jej lokalizacji. Nie podał jednak żadnych konkretnych informacji odnośnie tego skąd o niej wie ani dlaczego jej szuka. W czasie rozmowy wyszło, że Erastil to między innymi bóg rodzinn i domowego ogniska. Kojol spytał się go "co u rodziny?" (albo coś w podobnym guście) na co duchowny wyraźnie posmutniał. Katiusza zaczęła drążyć temat z wyraźną premedytacją - zrobiło mi się żal tego kapłana. Niemniej pobłogosławił on graczy na ich prośbę kiedy Ci wyruszali w podróż.

 

Piotrek spóźnił się tamtego dnia i musiałem wymyślić powód dla którego jego postać nie wyruszy w podróż. Kilka sesji temu gracze zastraszali Happsa, że „zrobię Ci magiczne runy, które Cię zabiją jeśli spróbujesz nas zdradzić” czy coś w tym stylu. Oczywiście jeszcze nie potrafi rzucać takich zaklęć ale runy muszą być by groźba miała sens. Tak więc rudowłosy gnom wziął igły, atrament i poszedł „tworzyć sztukę”. Oczywiście jego postać nie jest w tym wyszkolona więc dało się słyszeć krzyki pełne przekleństw oraz teksty w stylu „Aaaa! Nie pod paznokciem!”.

 

Drużyna ruszyła na wschód do rejonów gdzie ponoć mieszkał pustelnik o imieniu Bokken – dowiedzieli się o nim od Olega kilka sesji temu kiedy ten wspominał gdzie kupuje eliksiry. Przywitała ich sceneria rodem z horroru klasy B. Otóż wszędzie po okolicy rozsiane były zwłoki i kości małych zwierząt. Głównie wiewiórek. Czaszka jednej z nich robiła za kołatkę w drzwiach chatki zbudowanej z gliny, gnoju no i ciał małych zwierzątek. Śmierdziało niemiłosiernie.

 

Vlad stwierdził, że spróbuje się podkraść i zabić gościa bo na pewno jest zły. Tutaj przyznam, że trochę spanikowałem i sugestywnie wybiłem mu pomysł z głowy mówiąc że to byłoby złe działanie nieadekwatne do charakteru. Mój błąd. Tak czy inaczej pustelnik w końcu usłyszał, że ma gości i otworzył drzwi. Z jego chatki – ku zaskoczeniu innych – wyleciał bardzo intensywny i przyjemny zapach ziół i kwiatów. W czasie dyskusji Kojol i Bokken zaczęli się kłócić kto jest lepszym alchemikiem. Były nawet robione zakłady „jeśli zrobisz lepszą miksturę niż ja to dam Ci…” ale ostatecznie nic z tego nie wyszło. W międzyczasie Jasper dojechał do drużyny galopując na kucyku.

 

Bokken wspomniał, że potrzebuje szponojagód by tworzyć lepsze specyfikaty. Problem w tym, że pająki mają tendencję do mieszkania blisko tych owoców. Ponoć starzec próbował je chodować koło domu, ale zaraz nalazło sporo wielkiego robactwa, które zrobiła z jego ogródka cmentarzysko wiewiórek. Sam musiał rzucić zaklęcie „Stworzenia schronienia”, które stworzyło domek z tego co było pod ręką. Ziemi, nawozu i ciał małych zwierzątek. Ostatecznie pająki odeszły, ale nauczony doświadczeniem nie będzie próbował hodowli po raz drugi… gdyby jednak poszukiwacze przygód przynieśli mu trochę tych jagód na pewno by się odwdzięczył… po rozmowie dalszy kierunek – wschód.

 

W końcu wypadło spotkanie losowe. Padło na Brush Thylacine. Ze względu na zwiększoną liczbę graczy postanowiłem użyć dwóch bestii. Użyłem jednej z mat z podręcznika Stolen Lands – tej przedstawiającej ruiny dwóch budynków. Gracze zaparkowali konie do jednego z nich po czym rozbili obóz. Kazałem wykonać rzuty i zaczęła się walka. Niestety nie pamiętam dokładnie już co się działo tura po turze więc opiszę ogólne wrażenia tylko w tym raporcie. Thylaciny chciały się podkraść do domku z koniami by je zjeść. Na szczęście Lysaar stanął w dziurawej ścianie tym samym skutecznie blokując przejście. Między budynkami stanął Jasper – niestety dzięki temu był również najbliżej potworów po Lysaarze. To druga sytuacja kiedy drużynowy mag stanął w pierwszym szeregu jako mięso armatnie. Tym razem zakończyło się to tragicznie – przerośnięty pies rozszarpał go prawie na miejscu. Resztę walki kontynuował za pomocą Chowańca, który w ostatecznym rozrachunku zabił jednego z przeciwników więc można powiedzieć, że dokonała się sprawiedliwość dziejowa.

 

Cała drużyna tym razem współpracowała mimo, że o mało połowa nie zginęła – Lysaar dyszał na 1 hp a Jasper na –8 bodajże. Zapadły mi w pamięci dwie sceny w czasie tej walki. Pierwsza kiedy Julce wypadł krytyk i wyrzuciła 1 na kości obrażeń. Druga kiedy zadeklarowała, że strzela biednemu zwierzęciu prosto w 4 litery… zrobić komuś z dupy jesień średniowiecza nabrało tu dosłownego znaczenia.

 

Potem doszły mnie słuchy, że walka ponoć była łatwiejsza niż powinna bo doradzałem graczom co mechanicznie opłaca się robić w danych sytuacjach. Błąd. I to poważny. Elementarny, można by rzec. Walka byłaby trudniejsza – nie to by była łatwa – gdybym po prostu rozpatrywał działania graczy jako bezstronny arbiter. Z drugiej strony wiem, że nie wszyscy znają mechanikę dokładnie i wiele osób nawet nie wie jakie ma opcje do wyboru. Stwarza to pewien dylemat i nie za bardzo wiem jak go rozwiązać a przecież nie mogę kazać im wkuwać 600-stronnicowego podręcznika.

 

Tak czy inaczej okazało się również, że źle zlokalizowałem Centrum Handlu Olega na mapie na samym początku prowadzenia Kampanii. W Związku z tym cała mapa została przesunięta o 1 hex w lewo. Okazało się bowiem, że na wschodzie zrobiło się bardzo dużo pustych pól. Zasugerowałem graczom, że te rejony są zbyt niebezpieczne – improwizowałem pod presją – jak na ich obecny poziom póki co. Potem wstawię tam różne lokacje do eksploracji.

 

Gracze wędrowali przez 2 hexy na południowy wschód. Nie działo się jednak nic wartego uwagi przez ten czas – miła i przyjemna podróż dla odmiany. Potem nastąpiła zmiana kierunku marszu na południowy zachód. Gracze doszli do Dzierzbowej Rzeki.

 

Na miejscu znaleźli pozostałości czegoś co kiedyś było punktem przewozowym. Widać było dwa podniszczona pomosty i linę, która wisiłała pomiędzy nimi nad rzeką. Nie było witać żadnej tratwy ani łodzi, ale niedaleko znajdowało się na skałach bardzo dużo desek więc przeprawa zdawała się niemożliwa. Była tam również tablica z napisem „Przejscie Nettlesa – 5 miedziaków za przeprowadzenie” i dzwonek. Kojol z niemalże dziecinną nieświadomością pociągnął za dzwonek, mimo sprzeciwu niektórych członków drużyny. Kiedy gracze go użyli z wody na środku rzeki zaczął wyłaniać się nieumarły.

 

Gracze przygotowywali się już do starcia widząc jak poczwara idzie w ich stronę, ale kiedy byli dość blisko stwór rzekł iż to nie oni są jego ciemiężycielami i że pragnie on – a raczej żąda sądząc po tonie głosu – by drużyna go zabiła i wrzuciła ciało do rzeki. Gracze sobie przypomnieli, że również na tego „Lorda” polują więc szybko się dogadali. Nieumarły obiecał im oddać swoją magiczną halabardę jeśli w rzece popłynie krew. Vlad postanowił przechytrzyć stwora, poprzez nacięcie swej dłoni sztyletem i wpuszczeniu kilku kropel krwii do rzeki, jednakże istota powiedziała, że chodzi o krew "Lorda". Gracze nie dopytywali się co między oboma panami zaszło.  Kojol zaś zaczął wygrażać się topielcowi, za to że zaczął go ignorować. Kierunek północny zachód.

 

Team podczas eksploracji rzucał na Survival by odkryć sekrety tego regionu. Niestety rzut się nie udał więc opisałem tylko, że patrząc z północnej części obszaru widać wzniesienie z trzema drzewami, które wyglądają jak szpony wbijające się w niebo. Zaintrygowani gracze postanowili obejrzeć obszar z bliska. Jako, że byli blisko drzew kazałem znowu wykonać rzucić na Survival. Nic z tego. Jeden z graczy – bodajże Lysaar – chciał rzucić na Profesję [Przewodnik]. Powiedziałem mu, że to miejsce jest na tyle charakterystyczne, że nadaje się idealnie na punkt orientacyjny, miejsce spotkań bądź schowanie czegoś bo łatwo tu trafić. Rozbito obóz. Nad ranem kazałem po raz ostatni rzucić im na Survival. Kojol zdał i natrafił na dziwnie spulchnioną ziemię pod drzewami. Okazało się, że jest tam zakopany pakunek z cennymi rzeczami. Gracze przeczuwali, że z pogodą dzieje się coś niedobrego – nie wychodziły im testy na Survival a ostatni mówił że za jakiś bliżej nieokreślony czas pogoda bardzo się pogorszy. Bardzo się więc spieszyli do Centrum Handlu.

 

Natrafili na pułapkę zastawioną przez gigantyczne pająki – dość oczywistą bo wszędzie było widać pajęczyny na drzewach albo na ziemi. Okazało się jednak, że pod ów naziemnymi pajęczynami znajdują się wejścia do podziemnej groty. Potwory miały atut Spring Attack więc wyskakiwały, dziabały, po czym znowu się chowały pod ziemię. Bomba Kojola wrzucona do środka spaliła całą pajęczynę odsłaniając wszystkie wejścia i raniąc jednego pająka, który akurat był pod ziemią i się czaił.

 

Dalej walka przebiegła bezproblemowo – wytłumaczyłem graczom jak działa Odroczona Akcja, więc jak tylko pająki wyskakiwały to czekały na nie magiczne pociski i strzały. Ostatecznie większość drużyny odważyła się wejść do podziemi gdzie wykończyli pająki. Okazało się, że Kojol po wypiciu eliksiru tarczy ma 25 KP – teraz po awansie na 2 poziom maksymalnie może wyciągnąć 27 KP – więc okazało się że drużyna ma tanka.

 

W pamięci zapadły mi 3 rzeczy. Po pierwsze Kojol wbił w ramach okazyjnego ataku w pająka włócznię w odwłok gdy ten próbował się oddalić taktycznie i zaatakować łatwiejszy cel. Z różnych powód nie próbował wyciągnąć raz wbitej broni… Po drugie Katiuszy raz po raz wychodziło 1 na k20 i co za tym idzie missfire za missfire. Musiała używać grit pkt. by naprawiać broń raz za razem. Po trzecie gdy pająk chciał wyjść jednym tunelem na powierzchnie, czający się tam Jasper przywołał konia, który „zagrodził” mu przejście wymuszając starcie z Lysaarem. I tu zaczął się problem…

 

Ów pająk był na 5 hp, więc by nie przedłużać walki powiedziałem Kojolowi(który wcześniej wydostał się z jamy, by przywitać pająka na górze), że sam splat damage z bomby wystarczy by zakończyć walkę. Rzucił więc bombę w konia – jego i pająka rozerwało na strzępy(to już drugi, wysadzony w powietrze koń). Problem w tym, że maź z pająka pokryła półelfa, który się wkurzył i użył zaklęcia by zmusić Kojola do skoku w końskie pozostałości. Były one magicznie stworzone i by zniknęły bo zakończeniu czasu trwania czaru, ale Kojol to bardzo dumny gnom. I do tego neutralny zły. Kiedy reszta teamu szukała lootu – Vlad zdobył 3 porcje trucizny po pająkach – Lysaar i Kojol zaczęli walczyć. Sugerowałem użycie zasad nonlethal dmg – jak się muszą już pobić to chociaż niech to będzie do nieprzytomności a nie śmierci. Problem jednak polegał na tym, że oboje mieli na tyle wysokie KP, że musieliby wyrzucać z 20 na kości wtedy. Kojol wygrał inicjatywę i wysadził Lysaara w powietrze. Jasper próbował interweniować posyłając magiczny pocisk w pierwszego kto spróbuje wykonać jakiś ruch przeciw drugiemu. Kojol miał jednak aktywnego Shielda, który chroni przed tym czarem. Kojol co prawda napoił potem Lysaara eliksirami leczącymi, ale sesja skończyła się w mało przyjemny sposób.

 

Po sesji doszły mnie słuchy, że obaj Panowie sobie pogadali i o ile jako gracze do siebie nic nie mają to ich postacie mają między sobą spór i to ostry. Miałem wrażenie, że podczas tej walki w drużynie część osób wzięła sytuację trochę zbyt do siebie – problem z rozdzieleniem postaci i gracza. Trzeba to dokładniej zaznaczać na przyszłych sesjach by nie było podobnych kwasów.

 


Wnioski

- Nie doradzać graczom „co się najbardziej opłaca” w walce. Może i są niektórzy niedoświadczeni, ale niech się uczą na własnych błędach. Przez takie porady gra się robi za prosta. Nie chcę też by zaczął pojawiać się syndrom „prowadzenia za rączkę”. Nie o to chodzi.

 - „Wszystko co mówisz mówi Twoja postać. Jeśli chcesz coś powiedzieć offgame najpierw to zgłoś”. Zasada o której w czasie tej sesji zapomniałem. Mam pamięć silnie wybiórczą niestety. Mam wrażenie, że za mało było odgrywania a za dużo rozmów offgame’owych.

- Wyraźnie zaznaczać różnicę między postaciami a graczami.

 


Kwiatki

 

Mimo czasem naprawdę dziwnych i śmiesznych sytuacji tym razem nie zauważono żadnych kwiatków wartych wspomnienia. Jeśli któryś z graczy uważa inaczej niech napisze w komentarzach. J

 


Quest Log – zbiór zadań by pomóc graczom pamiętać co mają robić.

 

 

Kingmaker – Eksploracja Skradzionych Ziemi w celu ich późniejszego zasiedlenia i stworzenia własnego królestwa.

Rogaty Lord – Bandyci mają swoją siedzibę w gdzieś w puszczy. Przewodzi im niejaki Rogaty Lord. Tak długo jak działają na tym terenie nie jest on bezpieczny i nie nadaje się pod zasiedlenie. Trzeba pozbyć się problemu.

Rozpruwacz – Potężny dzik od wieków sieje postrach wśród mieszkańców tej krainy. Czas położyć temu kres.

Zemsta Nettlesa – Nieumarły pragnie by ciało Rogatego Lorda zostało wrzucone do rzeki. W zamian oferuje swoją magiczną broń.

Szponogody – Bokken potrzebuje specjalnych owoców do tworzenia swoich eliksirów. Na pewno byłby w stanie się jakoś odwdzięczyć gdyby gracze przynieśli mu trochę.

Świątynia Erastila – Jhon wspominał coś o zaginionej Świątyni Erastila w sercu lasu. Gdyby gracze ją znaleźli i podali jej lokalizację kapłan jest gotów zaoferować swoje usługi drużynie za darmo.

3
Notka polecana przez: Nadiv, Rag, Repek
Poleć innym tę notkę

Komentarze


dzemeuksis
   
Ocena:
+7
Wszystko co mówisz mówi Twoja postać.

Z moich obserwacji to tylko frustruje i uprzykrza rozgrywkę.
30-04-2013 14:57
Vukodlak
   
Ocena:
0
Ja, generalnie bardzo wnerwia. Wprowadza na sesje coś na kształt rygoru, a to powoli zamienia spotkanie z przyjacielskiej schadzki, na sztywne gremium podlegle regulaminowi pełnemu zasad. Kiedy ze wspólnej zabawy wszystko zmienia się w uważanie, czy nie przekroczylo się granic, to jest zdupnie. Czasami trzeba zacisnąć poślady i przeczekać u graczy okres pieprzenia o niczym. Albo po prostu zainteresować ich czymś naprawdę dobrym.
30-04-2013 18:38
A647
   
Ocena:
0
@dzeumekis - czy ja wiem? Z moich obserwacji wynika że często przez lolowe komentarze gracza siada napięcie lub klimat ;)
Czym innym, kiedy cała drużyna godzi sie podjąć konwencję i podczas sesji dochodzi do kilkunastominutowego offtopu na temat zwyczajów godowych kultystów Slaanesha, a czym innym gdy jeden gracz wciąż ma skojarzenia w najmniej do tego odpowiednich (dla reszty) chwilach.
Drużyny w których gram mają na to kilka sposobów. Pierwszy - danie sobie godzinki lub pół przed sesją na wygadanie się o zadku Maryni czy polityce, a potem granie bez przerywania sobie - ewentualne offtopy zostawiając na "posesji". Drugi - "postać mówi to co gracz" w systemach typu Gasnące Słońca (postać psionika posiada jakiś tam poziom Cienia, który uaktywniony zmienia wypowiedzi bohatera na ośmieszające go/obrażające innych) czy Warhammer (poziom Spaczenia, Szaleństwo) jest zasadą przyjętą przed wszystkich i działającą. Potrafi to często ubarwić sesję i/lub wpędzić postać w kłopoty gdy np. pobożny kleryk zaczyna podśmiechiwać się z tego, do czego może służyć Złoty Tron czy gwardzista mamroczący coś o przelewaniu krwi dla (a jakże!) boga krwi ;)
30-04-2013 18:46
54964

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Co do dwóch pierwszych postów:
Zasada ta została przyjęta już dawno w naszym gronie i jest odbierana pozytywnie w dalszym ciągu. Argumenty "inwalidzkie".
30-04-2013 22:18
Famir
   
Ocena:
0
Może słowo wyjaśnienia z mojej strony. Przez "offgame" rozumiem nie gadanie np. jak mi minął wczoraj dzień - bo takich sytuacji nie ma a jak są to jakieś pojedyncze zdanie w ramach wtrącenia - tylko fakt, że gracze dyskutują ze sobą na temat jakiejś sytuacji w sesji co zrobić zamiast np. odegrać dialog. Czasem towarzyszy temu też "świadomość zbiorowa". Np. gracz negocjuje coś z NPC i pyta się innych - których tam nie ma - czy może to i to zrobić bo kasa teamu jest wspólna.

Poza tym czasem naprawdę śmieszne rzeczy wychodzą bo gracze mają tendencję do przejęzyczania się bardzo często.

I nie jest to rygor ani święte przykazanie. Zasugerowałem to i gracze się zgodzili. Po prostu czasem jednak zapominam tego pilnować i pojedyncze pytania przeradzają się w długie dysputy. Można grać tak. Można inaczej. My wolimy tak.
01-05-2013 00:53
Rag
   
Ocena:
0
@Famir
O ile patrząc po poczynaniach graczy i tekstach o koniach nie chciałym z wami grać, o tyle sposób w jaki opisujesz sesje bardzo mi się podoba.

Fajnie, że nie starasz się umniejszać\pomijać swoich potknięć tylko zapisujesz je je jako rzeczy do poprawienia. Fajnie też, że nie stronisz od pisania o mechanice.

Większość polskich AP-ków jakie czytałem to były po prostu streszczenia fabuł sesji. Ty piszesz w całkowicie inny, dla mnie osobiście o wiele ciekawszy sposób, i mam nadzieję, że więcej osób będzie tak pisać :)

@A647
Gdybym w swoich drużynach rygorystycznie to w L5K BG by ciągle ginęli za "cesarza Hentaia" :P

Pozdrawiam
Rag
01-05-2013 11:52

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.