» Artykuły » Inne artykuły » Kilka słów o retellingach. Część 1

Kilka słów o retellingach. Część 1


wersja do druku
Kilka słów o retellingach. Część 1
Coraz częściej, nawet w tekstach akademickich, możemy natknąć się na tezę, że żyjemy w czasie “renesansu retellingów”. O co chodzi i co kryje się pod tym stwierdzeniem? 

We wstępie chcę zaznaczyć, że skoncentruję się wyłącznie na retellingach literackich – nie będzie tu więc ani o Shreku, ani o Żywocie Briana, ani o Hadesie czy The Wolf Among Us. Same książki. Nie chcę też rozwodzić się nad dokładną definicją retellingu (oraz samą nomenklaturą, zwłaszcza, że w tym kontekście używane są również “renarracja”, “prze-powiadanie” czy “opowiadanie od nowa”), bo nie jest to artykuł naukowy.

Na potrzeby tego tekstu przyjmę więc nie tę najpopularniejszą wśród członków akademii, a wśród czytelników i czytelniczek, którą mogę podsumować tak:

retelling jako ponowne opowiedzenie, często z nowej perspektywy lub z twistem, ugruntowanej w danym kręgu kulturowym historii, znanej i rozpoznawalnej w szerokim gronie odbiorców niezależnie od ich kompetencji komunikacyjnych. 

Najczęściej chodzić będzie zatem o baśnie – dla nas o te zachodnie, które tu, w Europie, mamy kulturowo wdrukowane dzięki licznym wersjom czytanym i opowiadanym nam od czasów nieomal niemowlęcych. Dodatkowo często znane są też doskonale np. na dalekim wschodzie. Na księgarnianych półkach pojawiają się też retellingi mitów lub znanych tekstów kultury, na przykład każdy chyba słyszał o Ulissesie Jamesa Joyce’a – opartym na Odysei – a z kolei w USA nadzwyczaj popularne są nowe wersje i powieści "inspirowane" książkami Jane Austen. Baśnie czy mity to historie, które, mimo że często nie mają konkretnego historycznego “oryginału”, ale posługują się zestawami postaci, atrybutów i artefaktów, dzięki którym są błyskawicznie rozpoznawane. Dwie siostry, macocha, bal, kareta i zgubiony bucik? Jasne, że mowa o Kopciuszku. Czerwony płaszcz, las, wilk i babcia? Czerwony Kapturek! Latający chłopiec, wróżka, pirat, krokodyl? Oczywiście, że Piotruś Pan! Widzicie? Każdy wie, o co chodzi, nawet jeśli detale samej fabuły mogą się różnić.

Tu zaczynają się retellingi - w baśniach

Ale do rzeczy!

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Jak rozpoznać retelling?

Nad tym pytaniem głowią się badacze i badaczki – a odbiorcy i odbiorczynie tekstów mają o wiele mniejszy problem, pomijają bowiem akademickie przepychanki o terminologię i detale. Za retelling uznają generalnie to, co bierze tekst kanoniczny i przedstawia go czytelnikom od nowa, zmieniając jego wymowę. Może dodawać inną perspektywę do wydarzeń, zmieniać sztafaż, odczytywać na nowo znane motywy, urealniać opowiadaną historię, czy nawet zupełnie zmieniać jej wydźwięk. Da się wręcz zaryzykować stwierdzenie, że to swego rodzaju “fanfik do baśni/mitu” – bo dopowiada to, czego nam w danej historii brakuje, uzupełnia pustkę i pozwala pobyć z ulubioną historią od nowa i dłużej. Ale do tego konkretnego pomysłu wrócę później.

Czasami autor sięga po elementy wielu tekstów i zbiera je w jeden. Bywa, że robi to nie wprost, jak Naomi Novik, która korzysta z różnych historii, ale jako szkielet fabuły Wybranej użyła tylko jednej, konkretnej baśni. Są sytuacje, gdy dokonuje tego całkowicie in your face, jak Marissa Meyer w Sadze Księżycowej, gdzie każdy tom wręcz zatytułowany jest od imienia bohaterki baśni. Niekiedy twórca koncentruje się na konkretnej opowieści, jak w Pieśni syreny Alexandry Christo, prze-powiadającej baśń o Małej Syrence, czy niezliczone wersje Pięknej i Bestii, od naprawdę doskonałych – jak niewydana po polsku Beauty Robin McKinley – po dość sztampowe, jak Dwór Cierni i Róż Sarah J. Maas. 

Za każdym razem bez trudu rozpoznajemy jednak źródło – czyli baśń/mit/legendę – które jest re-opowiadane. Żeby trzymać się podanych przykładów: Wybrana opiera się głównie na Pięknej i Bestii, ale używa motywów, które są wplecione w większość klasycznych baśni: straszliwy smok (w tym wypadku czarnoksiężnik Smok), wybór “ofiary” dla tegoż, uczeń czarnoksiężnika, uwięzienie w wieży pięknej księżniczki, przystojny książę, otaczający krainę magiczny las itp. itd. Odwraca jednak je niemal na lewą stronę i mimo że doskonale je rozpoznajemy, to widzimy, jak autorka bawi się nimi i cały czas każe nam mieć się na baczności, bo nic nie będzie takie, jak się spodziewamy. Sami bohaterowie, zwłaszcza protagonistka, częstokroć odwołują się do baśni i rządzących nimi zasad, potwierdzając, że oczekują, że te same prawa odnosić się będą i do nich. Żyją w baśni i baśń opowiadają – każdą jej wersję o królewnie zamkniętej w wieży z bestią.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

W Sadze Księżycowej sztafaż science fiction (bo wszystko dzieje się w odległej, scyborgizowanej, kosmicznej przyszłości) to tylko tło, a historia zachowuje i styl typowy dla fantasy, i cechy konkretnych baśni: imiona bohaterek, złą macochę, motyw sióstr i pojawienia się na balu (Cinder), poszukiwania babci i obecność wilka (Scarlet), zamknięcie w wieży pozornie dla dobra wykorzystywanej bohaterki (Crass) czy księżniczkę piękniejszą niż jej macocha, a przez to niepożądaną na dworze (Winter). W innych powieściach jest jeszcze mniej subtelnie, gdy autorki niemal toczka w toczkę opowiadają baśń, zachowując oryginalną oprawę pseudośredniowiecza, ze wszystkimi jej najważniejszymi punktami (jak Beauty, gdzie mamy po kolei i trzy siostry, i ojca, który nagle zubożał, wyprawę, ogród róż, groźną Bestię, Piękną wyruszającą do samotnego zamczyska itd.), ale zmieniając wymowę całości (rodzina Pięknej jest jak najbardziej zadowolona ze zmiany stylu życia z arystokratycznego na ziemiański czy wręcz bogato-chłopski).

Czasami autorzy stosują zupełnie inne zabiegi. Maria Dahvana Headly w swojej Dziedziczce jeziora prze-powiedziała poemat Beowulf, zachowując wszystkie elementy fabularne właściwe oryginałowi: potwora Grendela, jego matkę czy wojownika, ale osadzając wszystko w całkiem współczesnych, chociaż dość odludnych amerykańskich przedmieściach zamieszkałych przez wyższą klasę średnią i mieszając realne z fantastycznym. Stworzyła w ten sposób nie tylko nową wersję opowieści, ale też rozbudowany komentarz dotyczący typowych cech klasy średniej w USA.

Są w końcu pisarze i pisarki, którzy teksty kultury traktują jako podstawę do stworzenia wspomnianego przeze mnie już "fanfika do baśni" – dopowiedzenia tego, co było dalej, gdy już wszyscy dobrzy "żyli długo i szczęśliwie", a źli zostali ukarani, ale generalnie coś nam w tej historii jednak nie pasuje. Bardzo często modyfikują tu podstawowe elementy baśni, z morałem włącznie – przykładowo zamieniają miejscami antagonistów i protagonistów. Zmieniają w ten sposób punkt ciężkości historii, jej dominantę. Naukowo nazywa się to reskrypcją. Przykładem mogą być książki z wydanego latem 2021 roku cyklu A Villain's Ever After, gdzie kilkanaście autorek postanowiło od nowa napisać historie czarnych charakterów z baśni – i albo je zmienić, albo dać tym złym happy ending

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

W każdym wypadku – czytelnik wie, że oto otrzymał retelling, a nie kolejną oryginalną powieść fantasy.

Bo i o tym warto wspomnieć, że prze-powiedzenia są ściśle z fantasy powiązane – mówią o tym badacze, ale też podkreślali to Stanisław Lem czy Andrzej Sapkowski (który zresztą jako pierwszy głośno o nich u nas mówił) w swoich teoretycznych rozważaniach o literaturze. Zdarzają się re-narracje i re-opowiadania wykraczające poza fantastyczny nurt, ale są rzadkie.

Czy retelling jest fanfikiem?

To kolejne pytanie, które dość często zadają i czytelnicy, i badacze. Odpowiedź, paradoksalnie, brzmi "tak i nie". 

O tym, czym w miarę dokładnie jest fan fiction pisała Agata Włodarczyk w tekście Porozmawiajmy o fan fiction na łamach Poltera. Jeśli miałabym wydestylować z niego jednozdaniową definicję, powiedziałabym, że fanfiki to opowiadania i dłuższe utwory tworzone przez fanów na podstawie ulubionych przez nich dzieł, najczęściej bez wiedzy autorów oryginalnych tekstów kultury, posługujące się postaciami i/lub światami przedstawionymi z danego dzieła. Brzmi znajomo i całkiem podobnie do tego, co wyżej napisałam o retellingach, prawda? 

W wolnym tłumaczeniu: "Rozczarował cię serial? Książka? Albo film? Jeśli nadal kochasz swój fandom, odkryj dziś fanfiki - i niech ta historia będzie po twojemu". Grafika z bloga Jan Carson

Na dobrą sprawę retellingi powstają z pozornie tych samych powodów, co utwory fanowskie: z chęci dopowiedzenia więcej, rozwinięcia świata, "poprawienia" tego, co w oryginale się nie udało (więcej o tym będzie w drugiej części artykułu!). Jednocześnie trudno powiedzieć, że istnieje fandom – czyli zbiór fanów – baśni i legend. Historie te są zbyt rozproszone, w zbyt wielu wersjach, bez konkretnego świata przedstawionego czy postaci, by zyskać grono wielbicieli połączonych poczuciem swoistej wspólnoty w "fanieniu" mitów czy baśni. Przynajmniej w trakcie badań do tego tekstu nie znalazłam informacji o istnieniu takowego. To byłaby pierwsza różnica, którą można opisać między fan fiction a retellingami: tych drugich w większości nie tworzą fani jako tacy.

Druga kwestia to prawa autorskie. Fan fiction nie jest oficjalnym elementem uniwersów, których dotyczy, a autorzy tekstów fanowskich nie mogą na nich zarabiać, przynajmniej nie zgodnie z prawem. Jeśli ich historie zdobędą dużą popularność i pojawi się propozycja ich wydania – konieczne jest zmienianie wszelkich szczegółów świadczących o tym, że mamy do czynienia z fanfikiem (najbardziej znany przykład to bodaj 50 twarzy Greya, powstały jako fanfik do Zmierzchu). Nawet baśnie do pewnego stopnia mogą być tu ujęte: Disney objął prawem autorskim wszystkie aspekty wizualne swoich postaci, w tym także tych z "bajkowych" animacji opartych na utworach Grimmów czy Andresena. Jeśli więc zostanie wydany w oficjalnym obiegu tekst o syrence, córce króla Trytona, mającej na imię Ariel, rudowłosej, z zielonym ogonem – bardzo prawdopodobne, że prawnicy studia zapukają do drzwi autora czy autorki. Do tego należy też wspomnieć, że w dyskusjach o fanfikach często podnoszona jest też kwestia plagiatu – ale to już nie jest temat, na który chciałabym się rozpisywać w tym konkretnym tekście. 

O tych konkretnych postaciach nie napiszesz nawet w retellingu - są objęte prawem autorskim.

W przypadku retellingów nie ma tego prawno-etycznego problemu, autorzy jako bazy do swoich utworów używają bowiem historii, do których prawa autorskie już wygasły (lub wręcz nigdy nie istniały – jak wspomniałam, nie ma jednej oryginalnej, podpisanej wersji baśni o Czerwonym Kapturku czy mitu o Persefonie i Hadesie). W większości krajów prawa autorskie do konkretnych utworów wygasają 50-70 lat po śmierci ich autora; w większości Unii Europejskiej czy w Stanach jest to 70 lat. Oznacza to, że mniej więcej legalnie można napisać i wydać książkę będącą retellingiem Wielkiego Gatsby'ego1984 czy Ogniem i mieczem.

Wynika z tego, że retelling nie jest rodzajem fanfiku, a jeśli jednak chcielibyśmy go tak zakwalifikować, to byłby bardzo specyficznym: mamy z literackim prze-powiedzeniem do czynienia wtedy, gdy dzieło może zostać legalnie, zarobkowo opublikowane, dotyczy powszechnie znanego tekstu kultury oraz intencja jego powstania nie wynika wyłącznie z uczuć związanych z bycia fanem. Ale dlaczego w takim razie autorzy je piszą? I po co? O tym dowiecie się z drugiej części tekstu – już niedługo na Polterze.

***

Bibliografia oraz lista polecanych retellingów książkowych pojawią się w drugiej części artykułu. Miniatura tego tekstu to ilustracja baśni o Czerwonym Kapturku, rysJessie Willcox Smith, 1911, jest w domenie publicznej.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę



Czytaj również

Wybrana
Bór ożywionego mitu
- recenzja
Dziedziczka jeziora
To nie ta historia, której szukacie
- recenzja
Beowulf. Przekład i komentarz oraz Sellic Spell
Beowulf z trzeciej ręki
- recenzja
Smok Jego Królewskiej Mości
Smok w służbie króla
- recenzja
Krew tyranów
Draco politicus
- recenzja
Próba złota
Smoki śpiewają w Ukayali
- recenzja

Komentarze


82284

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0

Może dodawać inną perspektywę do wydarzeń, zmieniać sztafaż, odczytywać na nowo znane motywy, urealniać opowiadaną historię, czy nawet zupełnie zmieniać jej wydźwięk.

Moja polonistka w LO nazywała takie coś w odniesieniu do mitów reinterpretacją.

01-01-2022 22:57
Exar
   
Ocena:
+1

Fajny tekst. Nie wiem, czy to się łapie, ale parę(naście) lat temu przeczytałem Opowieści Łowców Nagród z uniwersum Gwiezdnych Wojen (bardzo dobra książka, chyba najlepsza jaką czytałem z tego świata) gdzie, o ile dobrze pamiętam, <SPOILER> IG-88 odpowiadał za zniszczenie Gwiazdy Śmierci <KONIEC SPOILERA>. Był to tak dobry motyw (i sensownie napisany, ale znowu, to było 15 lat doświadczenia czytelniczego mniej), że pamiętam, że aż mnie ciarki przechodziły.

02-01-2022 12:07
Tiszka
   
Ocena:
+1

@Aesthevizzt - reinterpretacja to też słówko na re-, które przewija się przy retellingach, ale już nie wchodziłam w ten stawik, bo tekst miałby trzy części, z czego jedną o lekturach szkolnych zwłaszcza epoki klasycyzmu/romantyzmu :D 

02-01-2022 16:15
82284

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0

Moim zdaniem to się tyczy nie tylko lektur. Sapkowski w opowiadaniu Ziarno Prawdy dokonał reinterpretacji baśni o Pięknej i Bestii. Jeśli jesteśmy już przy Wiedźminie to netfliksowa ekranizacja Sagi to reinterpretacja (retelling). Zresztą Tolkien jak pisał LotR to nie siadał i z głowy nie tworzył opowieści, tylko bazował na staroangielskich mitach/wierzeniach.

02-01-2022 16:22
Tiszka
   
Ocena:
+1

No właśnie netflixowy serial to adaptacja, nie retelling. To są nieco inne pojęcia, trochę jak z retellingiem i fanfikiem. I Tolkien też nie robił retellingu, on jedynie wykorzystywał elementy dawnych wierzeń, ale nie wprost, jedynie jako inspirację. To ten śliski grunt, przez który wiele osób często deprecjonuje nauki humanistyczne: nie ma ostrych granic i jasnych definicji. 

02-01-2022 16:49
82284

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0

Z Tolkienem, ok. Natomiast Wiedźminem, wydaje mi się, że netfliksowe zmiany w stosunku do pierwowzoru są na tyle duże, że mamy do czynienia z czymś więcej niż typową adaptacją. Jeszcze przed przeczytaniem tego artykułu miałem odczuciem, że pani Oszołom... eee... Szołrannerka dzieli się swoją interpretacją Sagi (która z każdym odcinkiem coraz bardziej oddala się od pierwowzoru).

02-01-2022 17:02
Kaś
   
Ocena:
+2

Dziękuje, szukałam czegoś do wyzwania 2022, "Cinder" mam w planach od lat :)

03-01-2022 16:42
Tiszka
   
Ocena:
0

W drugiej części będzie więcej polecajek :3 

04-01-2022 00:47

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.