» Blog » Soul Calibur 2
30-12-2012 11:07

Soul Calibur 2

Odsłony: 15

Soul Calibur 2

INFO:

Gatunek:Bijatyka 3D

Firma:Namco

Rok Produkcji: 2003 r. (PAL: 2003 r.)

Platforma:PS2

Liczba graczy:1,2

Muzyka : 7/10

Grafika : 8/10

Długość gry : 8/10

Grywalność (miód) : 7/10

Klimat : 7/10

Fabuła : 7/10

Filmiki FMV (ilość/jakość) : 1/8/10

Bajery (sekrety,mini gierki itp.) : 9/10

Rozbudowanie : 8/10

Poziom trudności : 7/10

Ocena:8-/10

Miejsce na liście:40 +/-

GŁÓWNE POSTACIE:

Mitsurugi, Cervantes, Interno

 

 

Recenzja:

 

           Są takie klasyki, których się po prostu nie zapomina. Chodzi tu głównie o takie giganty, które stanowiły jednorazowy „bez-sequel’owy” tytuł. Takim oto był min. wspaniały, niesamowicie dynamiczny i klimatyczny, PSX-owy Soul Blade. Gracze byli jednak ciekawi dalszej ewolucji tejże bijatyki, i takiej ewolucji się doczekali. Mianowicie 3 lata po przemierze SB zawitał jego wielki, next-genowy następca: Soul Calibur! Gra okazała się gigantycznym bestsellerem i zmiotła w pył całą wręcz bijatykową konkurencję na dosyć spory czas. Nowe postaci, genialna ówcześnie grafika i kosmiczna grywalność dały ponoć świadectwo genialności Namco. Czemu napisałem „ponoć”? Otóż bowiem grze towarzyszyła pewna niemiła niespodzianka, gdyż została ona wydana tylko i wyłącznie na…Dreamcast’a! Do dzisiaj nie mogę pojąć takowego zabiegu (zresztą nie tylko ja), gdyż to przecież wizytówką PSX-a był klasyczny Soul Blade. Jakikolwiek dalszy brak konwersji na PS2 wyjaśnia wcześniejsze „ponoć”, gdyż zmuszony byłem pozycje pominąć z wiadomych powodów. Przykre to, ale takie życie…

 

Jaką radością dla fanów musiała być informacja, iż Soul Calibur 2 zawita aż na 3-ech ówczesnych „next-genach”: PS2, X-Boxie oraz Game Cubie? ;) Tutaj Namco postanowiło zrekompensować graczom tamto (umówmy się) nieporozumienie. I tak się faktycznie stało. Gra doczekała się aż trzech konwersji, i to nie byle jakich, gdyż do każdej platformy dodano po jednej, odrębnej postaci extra! I tak w wersji na PS2 zawitał Heihachi! Z kolei na sprzęt Microsoftu wrzucony został Spawn! Game Cube został uraczony najmniej tu pasującym Linkiem. ;) Co ciekawe dodatkowe postaci posiadają także swoje odrębne scenki w filmiku początkowym, którym zakończymy już ten przydługawy wstęp. ;)

 

Kapitalny, świetnie zrealizowany, dynamiczny i z super muzą. I jako jedyny FMV występujący w grze. Tyle można o nim napisać. I faktycznie kopie zady swoim rozmachem i grafiką. Na mnie, jako na Soul Calibur’owym nowicjuszu zrobił on nie lada wrażenie, jednak Intra z SB na pewno nie pobija, zwłaszcza pod względem dźwiękowym, gdyż tutaj Blade będzie królował po wsze czasy. ;) Ale i tu jest nieźle.

 

Ciekawe postacie da się na owym Intrze zaobserwować, i o nich teraz będzie. Zmuszony jestem pisać tą recenzję z perspektywy w/w Calibur’owego laika, a zatem spora część bohaterów jest tu dla mnie absolutnie nowa. Jednak przebadawszy Dreamcast’owego giganta łatwo idzie zauważyć, iż spora ilość tutejszych bohaterów powiela się z tego pierwszego. Nowości (w moim mniemaniu) typu Maxi, Kilik, Ivy, Nightmare czy Astaroth to już stare wygi i strasznie żałuję, iż nie miałem okazji zagrać w pierwowzór. Nic to, gdyż powracają oni w świetnej formie, i wreszcie miałem okazję przebadać ich po „swojemu”. ;) Stare konie typu Mitsurugi, Cervantes, Seung Mina, Voldo czy Taki zainteresowały mnie równie bardzo, i czułem się tu zaskoczony ich sporą odmiennością od PSX-owego klasyka. Kompletnie nowych bohaterów jest zaledwie kilku: Cassandra, Talim, Yunsung oraz Raphael. Gościnnie wystąpił tu także Yoshimitsu (z racji posiadania miecza;) Z perspektywy old-schoolowego fana warto zaznaczyć, iż niektóre postaci to nic innego jak alter-ego nieobecnych już, starych postaci (Li-Long-Maxi, Rock-Astaroth, Siegfried-Nightmare), więc cieszy powrót starych styli/broni pomimo braku owych. Ponadto muszę stwierdzić, iż w końcu ujrzałem w serii pokaźną liczbę postaci i strasznie się z tego faktu ucieszyłem. Mamy tu jeszcze kilka niegrywalnych postaci. Są nimi główny boss Inferno, oraz 3 niepełnowartościowe postaci: Berserker, Assasin oraz Lizardman.

 

Nie trudno się domyślić kogo wybierze wpierw zagorzały fan Li Longa i jego nunchaku. ;) Maxi od razu wpadł mi w łapska i to od niego zaczełem tą przygodę. Tymże zdaniem wchodzimy w obszar grywalności. I przedstawia się ona w sumie w sposób przewidywalny, gdyż jest to ku mojemu braku zaskoczenia stary dobry Soul, tyle że kompletnie zdeformowany i „dopasiony”! Już sam w/w Maxi prezentuję nam masę udziwnień i rozbudowań w stosunku do Li Longa. Teraz system walki nie sprowadza się już bowiem do prostych combosów „X,X,X” lub „3xTrójkąt” na High lub Mid, lecz każda postać zadziwia przeróżnymi urozmaiceniami i niespodziewanymi atakami. Ogółem wachlarz przedstawia się imponująco i widać to gołym okiem choćby po Command List. Oczywiście imponuje on głównie w dziedzinie Soula, gdyż do Tekkena bym tego jeszcze nie porównywał. Mimo wszystko spektakularność i widowiskowość wylewa się z walk na potęgę, tym bardziej iż seria nie straciła ze swej dynamiki ani troszkę! ;) Niektóre akcję bohaterów potrafią przyprawić o zachwyt i po prostu świetnie się prezentują. Bohaterowie ponadto są świetnie zrównoważeni i dzielą się na słabszych ale szybszych (Taki), czy silniejszych, lecz wolniejszych, czyli tych, w których zazwyczaj nie gustuję (Astaroth, Necrid;). Zmiany w stosunku do SB w kwestii grywalności bywają tu jednak dosyć spore. Zacząć można od zniwelowania pewnego istotnego elementu dla serii, czyli genialne Critical Edge! Nie ma ich tu w ogóle, i strasznie się na tym zawiodłem. Jest za to (pod tymi samymi przyciskami) chwilowe przyładowanie mocy, dzięki któremu zadajemy krótkotrwale silniejsze obrażenia. Jak dla mnie bida. Innym rozczarowaniem jest choćby brak jakichkolwiek statystyk do broni, które ulegają tutaj drastycznemu skróceniu opisowemu, w postaci jednego zdania o danym orężu. Także nie uświadczymy już tutaj zniszczalności broni podczas walki, więc zapomnieć można o walce wręcz i dbaniu o swój pasek staminy. Nie rozumiem dlaczego to usunęli, bo przecież tego typu smaczki dawały pierwszemu SB ten wyjątkowy i niepowtarzalny wyździęk. Szkoda wielka.

 

O minusach na razie tyle, bo skupimy się teraz na arenach. Są one wykonane bardzo starannie i różnorodnie. Jest ich dosyć sporo i ponownie możemy wywalać oponentów za ich obszar, co kończy się automatycznie KO. Czyli tutaj po staremu. Jestem zmuszony wspomnieć o jeszcze jednym minusie, gdyż pamiętając możliwości zmniejszania/zwiększania aren w SB, tutaj możemy o tym także zapomnieć. Ale to aż tak ważne nigdy nie było, więc drobny minusik w tą stronę. ;)

 

No i opcję poruszmy. I co tu by o nich napisać? Może na początek to, iż powoli zaczynam być znudzony tą monotonią w tym temacie. W każdej bijatyce spotykamy się bowiem z tym samym schematem, czyli Arcade, Vs, Team Battle, Time Attack, Survival i Practice, które od tego miejsca będę nazywał po prostu „standard” bez zbędnej wyliczanki, którą byłem zmuszony po raz ostatni uczynić. I ten właśnie „standard” powiela się i w tym tytule, nużąc mnie od samego początku. Sam Arcade nie zachwyca prawie że niczym, a po ukończeniu przygody danym bohaterem nie uświadczamy nawet wstawek liczonych jak ostatnio. Po prostu możemy poczytać o postaci oglądając szkice niczym w nowszych Tekkenach. Kolejne nieporozumienie.

 

Nie koniec tu na szczęście na „standardzie”, bowiem mamy tu do czynienia na powrót ze świetnym i ultra-grywalnym Edge Master Mode! A przedstawia się on równie ciekawie co ten poprzedni, czyli ponownie motyw przygodowy, mapka i mnóstwo walk. Walki na powrót powalają swoją różnorodnością i wszelakimi sposobami pokonywania oponentów. Każde ze starć charakteryzuje się zatem walką na innych zasadach aniżeli te standardowe. Przedstawia się to równie rajcownie co w SB i wciąga na amen. ;) To, co zauważyłem tu jako nowum, to rozbudowanie trybu o możliwość zarabiania pieniędzy. Po co nam one nie trzeba mówić, a zatem nie zdobywamy już oręża samoistnie, lecz będziemy mieli tu spory dylemat, które bronie zakupić. Dodatkowe stroje, czy inne bajery także są tutaj do zakupienia, tyle że za nieco droższe stawki. ;) Nasze postaci także podczas samego trybu podnoszą levele doświadczenia i rangi. Najciekawszym jest to, iż nie jesteśmy już uzależnieni od jednej, wybranej na początku postaci, gdyż możemy je sobie wymieniać w każdej chwili. ;) Co nie zmienia faktu, iż level dotyczy nie konkretnej postaci, lecz profilu który utworzyliśmy. Niestety zlikwidowano tutaj bardzo atrakcyjny szczegół w postaci księgi, na rzecz typowych screenów w których zapoznajemy się z mitologią gry, czy małych tabliczek z wyjaśnieniami samych starć. Tryb nie należy także do najkrótszych i sporo tutaj zabawy. Tym bardziej, iż po ukończeniu przygody mamy możliwość ponownego jego ukończenia ze zdobytym już ekwipunkiem i levelem. Nie koniec tego, gdyż nowemu przechodzeniu towarzyszą nie raz zupełnie inne starcia i mamy zabawę od nowa. ;) Pozostałe opcje w grze to także miłe zaskoczenie, otóż poprzez postęp w grze odblokowują się nam osobne tryby „Extra” pod każdą opcje standardową. Co one dają? Ano tyle, iż dają możliwość starć wraz z zakupionymi brońmi (bo w „standardach” nie ma takiej możliwości). A zatem jest ok, jednak to także uważam za wręcz oczywisty ruch, bo bez trybów Extra część ta by cienko śpiewała. Oczywiście wraz z orężem odblokowujemy jeszcze możliwość ich przeglądania.

 

Nowy SC obfituje także w sporą ilość wszelakich dodatków, które także odkrywamy poprzez postęp w grze. Ulokowane one zostały w odrębnym miejscu, czyli Museum! Art Galery daje nam możliwość przeglądania ciekawych grafik z gry i innych obrazków, Battle Theater umożliwia nam oglądanie walk CPU vs CPU (z dowolnie dobranymi postaciami, orężem oraz planszą). Character Profiles to także ciekawa gratka, polegająca na prezentacji naszych bohaterów. Mamy tu możliwość oglądania ich (przybliżanie/oddalanie kamery!), czytania o ich historii czy wysłuchania wszystkich ich kwestii w obu językach (gdyż możemy sobie dobrać do gry język angielski lub japoński!). Exhibition Theater: Tutaj oglądamy zdobyte Kata konkretnych postaci, które wypadają wyśmienicie i strasznie widowiskowo. Można tu podziwiać rewelacyjny kunszt sesji Motion Capture. Postacie wywijają tu swoimi zabawkami obłędnie! ;) Oczywiście mamy w naszym Museum wspomniane Weapon Gallery oraz Demo Theater, gdzie oglądamy raz jeszcze zakończenia postaci. I to tyle. Sporo tego jak widać, i przykuwa to do ekranu. Wszystkie te dobra oczywiście trzeba sobie wcześniej odkryć, czy zakupić w Edge Master.

 

Oprawa w grze wypada fantastycznie. Modele postaci to czysta poezja. Tła także zachwycają indywidualnością czy rozmachem. Bronie również zaprojektowane zostały ciekawie i znacznie różnią się od siebie wizualnie. Tutaj rozczarowałem się jedynie na nunchaku Maxi’ego, które są mniej wymyślne i różnorodne, niż Li Long’a. Pochwalić jeszcze trzeba same efekty świetlne podczas starć, oraz wszelkie smugi i grę światła. Spektakularność jest tu dzięki tym elementom podsysana, jednak uważam, iż nieco tutaj za dużo efekciarstwa i wszelakiej „zajebistości”. Przepych jest tu ogromny i aż może czasem od tego zemdlić. O soundtracku tyle, iż wypada nieco gorzej, niż w SB. Nie jest on najgorszy, posiada kilka niezłych, nastrojowych i brawurowych ścieżek. Mimo wszystko to już nie ten old schoolowy klimat, i wszystko wydaje się czasem nieco przekombinowane i w zupełnie innym stylu, niż to, do czego nas przyzwyczaił SB. Dlatego ocena za OST o jedno oczko niżej niż poprzednik, mimo iż nie można mu odjąć profesjonalizmu i rozmachu. 

 

Na temat Soul Calibur 2 tyle. I niestety muszę tu być nieco surowy i sprawiedliwy z samym sobą gdyż…nie wciągnęła mnie ta gierka do końca, czyli tak, jak powinna. W sumie przy ekranie zatrzymał mnie na dłużej tylko Maxi, Nightmare i Edge Master. Po prostu nie chciało mi się za bardzo w to grać. Nie wiem, być może się starzeje i nudzą mnie już bijatyki. Trudno. A może to wina braku większego klimatu, czy za mało nowatorskich rozwiązań niczym z późniejszego T5? Nie wiem. Jednak mimo wszystko doceniam tą część, i obiektywnie bez żadnego „ale” stawiam ją wyżej od Blade’a, gdyż ilość postaci, ich możliwości, świetna oprawa i wieksze rozbudowania robią swoje. Miałem tu jednak spory problem z przyznaniem oceny końcowej, w której pierwsze skrzypce grają zawsze moje subiektywne odczucia. A te jak widać nie wspięły się na wyżyny. Ale w sumie co z tego? Soul Calibur 2 to przecież rewelacyjna nawalanka na miare swoich czasów, która nie zachwyciła do końca chyba tylko mnie.

 

 

PIERWSZY KONTAKT:

Lato 2011

 

ULUBIONE POSTACIE:

Maxi - Następca Li Longa daje tu czadu na całego! Wywija nunem z o wiele większą gracją i gra nim się kapitalnie. Nie rozumiem tylko jego „Elvis’owatego” wyglądu i bezsensownego „fikołka”, który często niechcianie wychodzi.

Nightmare - Siegfried w swojej demonicznej postaci. Genialnie wygląda i wymachuje na powrót swoim ogromniastym mieczem! Daje chłopak radę.

Cervantes - Główna szycha SB wraca! A potrafi on niemało! Po prostu nie wyszedł z formy!

Taki - Nasza ninja to ponownie najszybsza postać w grze! Chyba najmniej się zmieniła, dlatego bardzo ją tu lubię. Świetne combosy i skaczące…ekhm… ;)

Talim - Ta mała dziewczynka z „tonfo-podobnym” orężem prezentuje się iście niewinnie i dziewczęco. Fajna postać ;)

Kilik - Jego długi Staff potrafi zrobić niezłe zamieszanie na arenie. Świetnie Kilik wywija i pozostawia niezłe, błękitne smugi

Heichachi - Heniu wśród okutych w zbroje wojowników. Jak się spisał? Wg mnie rewelacyjnie! Walczy swoim stylem kopiąc i tu zady! A jego ochraniacze na ręce to całkiem zabawny pomysł. ;)

Ivy - Córka Cervantesa odziedziczyła po nim ten demoniczny wydźwięk. ;) Niezła z niej „lasencja” i posługuje się dość dziwnym, rozkładającym się w bicz mieczem. Zuchwała to dziewoja. ;)

Seung Mina - Super powrót starej dobrej Miny! Nieźle ją tu dopakowali i świetnie się nią gra. Stara dobra Mina ;)

 

TOP 5 OST:

1. Quest for Glory

2. Raise Thy Sword

3. No Turning Back

4. Confrontation

5. The Battle Ends & The Journey Continues

 

PLUSY:

+ Na powrót znakomite walki, dynamika i rajcowność!

+ Rozbudowany Edge Master Mode

+ Nareszcie pokaźna ilość postaci plus Heniu i Yoshi!

+ Sporo dodatków, smaczków, sekretów i bajerów!

+ Świetna, kolorowa grafika. Cudeńko ;)

 

MINUSY:

- Dziwne wręcz zniwelowanie niektórych istotnych elementów charakterystycznych dla serii typu zniszczalność broni, ich statystyki czy widoczna postać na mapce czy książka w EMM. No i gdzie do diabła podziały się Critical Edge i większe rozbłyski??

- Nieco zbyt wymyślne poruszanie się niektórych postaci. Ciężko wypracować przez to jakąś zamierzoną akcję i często ciężko opanować ruchy bohatera. Więcej tu masherki, typowej młócki niż taktyki niestety

- Być może to ja już jestem za stary, ale nie do końca wciągnęła mnie i zachwyciła ta gierka. Brak takiego klimatu jak w SB i nieco wyeksploatowany już przeze mnie system walki. Wyłącznie subiektywna ocena

- Dziwnie wyglądający Yoshi ;)

- Brak jakichkolwiek filmików końcowych, czy nawet wstawek niczym w SB. Wielka szkoda

- Nieco zbyt duży przepych i troche przesadzone efekciarstwo które także zaważyło na mojej ocenie.

 

SCREENY:

 

 

1
Notka polecana przez: Eliash
Poleć innym tę notkę

Komentarze


Xolotl
   
Ocena:
+1
wole solcalibur fri
30-12-2012 13:47
~Beamhit Banita

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Pewnie dlatego Soul Calibur nie wyszedł na Playa, bo jeszcze nie było dwójki gdy ta gra wyszła. A PSX nie uciągnąłby gry z 6 generacji przecież ;)
30-12-2012 19:31
Kazuya86
   
Ocena:
0
To mogli poczekać roczek do premiery PS2, ale jak widać strasznie im sie śpieszyło i wyszło jak wyszło. Szkoda. ;)
31-12-2012 19:06

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.