» Blog » Ratchet & Clank 3: Up Your Arsenal
06-02-2013 15:41

Ratchet & Clank 3: Up Your Arsenal

Odsłony: 30

Ratchet & Clank 3: Up Your Arsenal

INFO:

Gatunek:Platformówka 3D

Firma:Insomniac Games

Rok Produkcji:2003 r. (PAL:2003 r.)

Platforma:PS2

Liczba graczy:1

Muzyka : 5/10

Grafika : 8/10

Długość gry : 10/10

Grywalność (miód) : 8/10

Klimat : 6/10

Fabuła : 6/10

Filmiki FMV (ilość/jakość) : Brak

Bajery (sekrety,mini gierki itp.) : 8/10

Rozbudowanie : 10/10

Poziom trudności : 8/10

Ocena:8-/10

Miejsce na liście:40 +/-

GŁÓWNE POSTACIE:

Ratchet, Clank, Dr. Nefarious

 

 

Recenzja:

 

                 Jak każda wielka seria ma w zwyczaju, Ratchet & Clank doczekali się swojego zamknięcia trylogii. Idąc za ciosem trzecia część zabawnej sagi ukazała się rok po poprzedniku. Tak naprawdę niezbyt byłem ciekaw co zaprezentuje trójka, gdyż spodziewałem się kolejnego „odcięcia kuponu”, jak to w zwyczaju mają sequele zwłaszcza platformerów. Dwójka przecież ostatecznie taka właśnie po części była. Spodziewałem się tu po prostu dobrej zabawy w znanym towarzystwie duetu Lombax-robot z niedużymi zmianami kosmetycznymi…Co zastałem wstępując na tą imprezę? Zapraszam do lektury.

 

Zbijanie bąków to dla Ratchet’a i Clank’a zajęcie uwielbiane. Jako gwiazdy które już 2 razy uratowały galaktykę mają przecież do tego prawo. Clank nawet swego czasu został gwiazdą kina i grywa w filmach sensacyjnych wcielając się w swego rodzaju klon agenta 007. Oczywiście labę przerywa im wiadomość, iż rodzima planeta gremlina-Veldin stała się celem inwazji dziwnych stworków. I tak oto przygoda rusza już po raz trzeci! Oczywiście w samą inwazję zaangażowany zostanie nowy „bardzo-zły-pan”, a my zaczniemy współpracę z samym galaktycznym prezydentem „czegoś tam” oraz jego córką: liderką ruchu oporu Sashą. A w cała akcję zamieszane będą roboty, jakieś wstrętne gluty no i w/w Dr. Nefarious. No i tyle o fabule. Po za w/w „byle pretekstem” do naparzanki mamy tu już standardowo mnóstwo ciętego humoru naszego duetu, a i kilka niespodzianek twórcy nam także uszykowali. I basta w temacie.

 

Jakie więc zmiany, nowości? Tak serio pisząc to są to zmiany typu te ze wstępu, czyli kosmetyczne. Podobnie wyglądające menu, podobny zakres możliwości, gameplay rzecz jasna identyczny, czyli świetny. Oczywiście jeżeli mowa o nowościach to nie można nie wspomnieć o uzbrojeniu naszego gremlina. Pierwsza rzucająca się nowość to ognisty bicz, którym trzepiemy na prawo i lewo. Szkoda tylko, że do niego także potrzebujemy „amunicji”. Maszynówki, bomby czy powracające Miniturret Glove i Lava Gun także tu występują i robią jak zawsze totalną destrukcję. ;) Robociki, snajperki i inne przyjemności rzecz jasna także tu znajdziemy, jednak tym razem nie pobawiłem się tymi cackami zbyt wiele gdyż…wydały mi się w większości bezużyteczne. Cała grę przeszedłem więc opierając się na zaledwie trzech broniach (Hurricane, Annihilator, Disc Blade Gun), gdzie z kolei ta pierwsza posiada jako jedyna pokaźną liczbę naboi w magazynku. Fajnymi bajerami są tu bez wątpienia możliwość natychmiastowego uzupełnienia amunicji u wszystkich broni w „sklepie”, a także sposobność wypróbowania w opcji treningowej arsenału jeszcze nie zakupionego. Strasznie ułatwia to grę, co sprawiło mi ogromną ulgę w tej kwestii. Gadżety po za standardowymi już butami grawitacyjnymi, jet pack’iem i Swing Shot’em urozmaicone zostały przez barierę odbijającą wiązki leseru, który musimy poprowadzić do celu. Zamienimy się także w Tyhrranoid’a, czyli przedstawiciela w/w „dziwnych ludków”: małego gluta-kosmitę, których rasa stanowi ważny wątek fabuły i z którymi pogadamy na zasadzie znanych QTE (motyw skopiowany z poprzednich robotów). Wspomnę jeszcze o bardzo istotnej nowości, czyli o podwójnej pojemności Quick Select. Bardzo mnie to ucieszyło i nareszcie nie męczymy się z ciągłym ekwipowaniem co nowszych zabawek.

 

Planety tymże razem nie zawodzą. Imponują jak zawsze poczuciem przestrzenności i bywają dosyć oryginalne. Oczywiście nie zabrakło tu motywów pustyni, kanałów, mroźnej krainy i innych już oczywistości. Cała rozgrywka została natomiast wzbogacona o istotne novum w serii, czyli miejsce centryczne. Jest nim statek naszego ruchu oporu, gdzie znajdziemy sklepy z amunicją, zbrojami oraz tuning statku. Jakie wnioski co do lokacji? Bardzo standardowo, bez fajerwerków i co gorsza: bez zaskoczeń i wytrzeszczu oczu. Wielka szkoda. Motyw zbierania pustynnych kryształów został tu zastąpiony przez labirynt kanalizacji naszpikowany glutami a Challange Battle’s to kopia poprzednika. Jak widać zapożyczeń tu sporo. Odbędziemy za to sentymentalny powrót na jedną z planet z części pierwszej i potrafi to usatysfakcjonować. Mapki terenów jak zwykle już prezentują się bardzo przejrzyście i urozmaicają gameplay i potrzebną wygodę znacznie.

 

O oprawie można powiedzieć tyle, że także nie ulega większym metamorfozom. Grafika wręcz identyczna jak ostatnio, więc twórcy tu nie zaszaleli. Wielkie konstrukcje, kaniony, wyżyny i piękne widoki towarzyszą nam przez niemalże całą grę, a i same efekty broni wykonane są świetnie. OST to już inna historia, gdyż po prostu nie powala. To, co totalnie rajcowało w jedynce, i zachwycało w dwójce tutaj totalnie się nie sprawdza. Kawałki są bardzo standardowe (chyba nadużywam tu tego zwrotu, ale nie mam chyba wyjścia;) i przypominają tę ciemniejszą stronę poprzednich soundtracków. Wpadło mi tu w ucho może z parę kawałków, ale o genialnym, pamiętnym przeze mnie „Silver City” zapomnij. Wielka szkoda, bo traci na tym rajcowność z rozgrywki i oczywiście klimat. Wyróżnienia? Chyba tylko „Starship Phoenix”. Zawód spory.  

 

Temat mini gierek to znowuż zabawa z laserami czy sporo rodzajów Challange Battle’s. Najbardziej przykuwa za to świetna gierka w przygody Kapitana Qwark’a, którą odbywamy w stylu scrollowanej, oldskulowej platformówki 2D. Czadowy pomysł i świetne wykonanie. Gierka jest na tyle grywalna i śmieszna (karykaturka Qwark’a jest niczego sobie;), że podczas wtórnych już eksploracji kolejnych planet czekałem tylko na kolejne odblokowania tych pierwszych. Zaskoczenie to pozytywne. ;) Także takowym okazało się zredukowanie praktycznie do minimum misji „latajaco-ostrzeliwujących” które zostały zniwelowane w pełni. Strasznie mnie ostatnio wkurzały, zatem trójka ma u mnie za to ogromnego plusa. Rzecz jasna kolejne przygody samotnego Clanka we współpracy z robocikami, oraz jego giganta niszczącego studio telewizyjne, czy motyw z planetoidą są tu jak najbardziej obecne i uatrakcyjniają ogół jak zawsze przednio.

 

Tak najszczerzej mówiąc, to polecam trójeczkę głównie osobom, które nie grały w części poprzednie, lub grały w nie bardzo dawno temu. System „jedna po drugiej” (w moim przypadku przerwa to rok „z hakiem”) nie za bardzo się tu sprawdza i prowadzi do znużenia identyczną wręcz formułą i podobnymi (żeby nie powiedzieć identycznymi) schematami. Część ta rzecz jasna się udała. Nadal jest bombowo, wybuchowo, brawurowo, długo (około 15h) no i dowcipnie, jednak te braki w spektakularnych nowościach oraz ubogi, nie pasjonujący już tak OST powoduje, iż zamknięcie trylogii traktuję jako drobny spadek formy. Na tym kończę przygodę z moim ulubionym duetem, a na pewno na jakiś czas. Tak to już jest, że w grach cenię sobię oryginalność, a sequele cieszą mnie już coraz mniej niestety. Ogólne wrażenia z trylogii? Niezapomniane, z przewagą oczywiście części pierwszej, choć kontynuacje gameplay’owo aż tak bardzo jej nie ustępują. ;) I ten rewelacyjny „Silver City”. ;) Czekamy zatem na rewolucyjną, oficjalną czwórkę, bo kiszonsolkowe pod-części i inne „odcinacze kuponów” mnie raczej nie interesują.

        

 

PIERWSZY KONTAKT:

Wrzesień 2012

 

ULUBIONE POSTACIE:

Ratchet & Clank - Gremlin i robot po raz trzeci! Nie wiem co tu jeszcze o nich napisać. Zabawni, ironiczni, fajowi, uszczypliwi…i love those guys! ;)

Qwark - Status dzikusa z dżungli nawet mu pasuje. ;) Fajną ma jednooką małpkę, a mini gierka z jego udziałem to czysta przyjemność z grania! ;)

 

TOP 5 OST:

1. Starship Phoenix

2. Station Q9

3. Arriba Amoeba

4. Pirate Booty

5. Deja-Q All Over Again

 

PLUSY:

+ Seria nie wychodzi z formy! Nadal niesamowity duet, piękne światy, super bronie i rozpierduch na całego! ;)

+ Humor! Niezłe teksty ;)

+ Mini gierka z Qwarkiem w roli głównej ;)

+ Głupie misje „latające” zredukowane do minimum!

+ Nareszcie 2x więcej miejsca w Quick Select!

 

MINUSY:

- Coś się ten soundtrack zepsuł. Mimo Ratchet’owego stylu jakiś taki bez wyrazu

- Gra świetna, ale strasznie wtórna i przewidywalna, ale takie już są plarformery. Stanowczo za mało nowości!

- Brak kilku fajnych broni z poprzedników

 

SCREENY:

 

2
Notka polecana przez: Jasny, slann
Poleć innym tę notkę

Komentarze


Jeszcze nikt nie dodał komentarza.

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.