Kara

Kraj płonących krzyży, Inkwizycji i ciężkiej jazdy

Autor: Marcin 'meeks' Kosiedowski

Na stole stała świeżo napoczęta butelka ragadańskiego piwa, lecz nikt jeszcze nie opróżnił swoich kufli. Było piękne popołudnie, a za oknem zaczął prószyć śnieg. Karczmarz od rana uwijał się jak w ukropie obsługując licznych gości. Gospoda ,,Pod białą mewą” była typową kordyjską tawerną. Gdzie się nie obejrzałeś widziałeś tłumy zajętych rozmową mężczyzn trzymających w rękach kubki i szklanice napełnione spienionym trunkiem. W gospodzie stało wiele stołów, przy których podawano karty dań trafiających w rozmaite gusta. Sam budynek był wielkim, trzypiętrowym gmachem, gdzie na każdej kondygnacji krążyła obsługa dzielnie stawiająca czoła wymaganiom klienteli. Przepych widniał tu w każdym calu podłogi, ściany czy suto zastawionych stołów. Zresztą zapewne widywałeś, panie, kordyjskie zajazdy i sam wiesz jakie bogactwo tam panuje. Właśnie tam spotkałem pewnego kawalera, kiedy dyskutował o stolicy Inkwizycji. Pozwól, panie, że przytoczę fragment dialogu, jaki udało mi się posłyszeć. Kawaler dyskutował z nowopoznanymi, ja zaś przysłuchiwałem się od momentu, gdy do dyskursu dołączył starszy od nich jegomość.

- Wybacz, panie, że podsłuchiwałem, ale czy aby na pewno wiesz co czynisz? Czy jesteś absolutnie pewien, że chcesz ruszyć do Kary? Jej ziemie są przeklęte wraz z całym półwyspem. Zaiste, powiadam ci, krajobraz jest zatrważający. Wyobraź sobie, kawalerze, gęste, mroczne lasy, gdzie korony drzew pochylają się nad wędrowcami, jakby chciały odgadnąć ich najgłębsze myśli. Jakby chciały te myśli pożreć. Chłód, mrok oraz deszczowe dni to chleb powszedni dla karyjczyków, a to dopiero początek przykrości i niebezpieczeństw.
Na mieszkańców tej krainy czyha zło w czystej postaci. Mówię o Ciemności panie, ale lepiej nie wypowiadaj tego słowa na owych ziemiach. Ona tętni, pulsuje, żyje własnym plugawym życiem mamiąc i oszukując ludzi słabej wiary. Jeśli ci życie niemiłe zejdź w mroczne ostępy karyjskiej puszczy, a nie powrócisz już na trakt. To samo tyczy się zwierzyny – jest agresywna, złowroga i niebezpieczna, tak więc unikaj jej jak możesz. Na Jedynego!, nie schodź z wytyczonych ścieżek. Jak je poznać? Podążaj za krzyżami. Tak, panie, są one wszędzie i wyznaczają bezpieczną drogę podróżującym. Nocą chłopi zawieszają na nich żelazne kosze służące za pochodnie, aby wskazywać ścieżki samotnym wędrowcom. Gdy wyruszysz, panie, jednym z traktów, na pewno zaintrygują cię krzyże płonące niczym pochodnie. Karyjczycy mówią, że wskazywać mają one drogę wędrowcom, ja twierdzę jednak, że są ostrzeżeniem, krzykiem.. Wsłuchaj się w las i mrok tam panujący... nie usłyszysz nic. Panuje tam absolutna cisza... ciemność, która dudni i tętni mamiąc swoim spokojem, kusząc i przerażając. To właśnie krzyż jest symbolem walki z demonami i niesie światło tam, gdzie go potrzebujemy, nawet na traktach. Pomódl się, panie, czasem za dusze nieszczęśników, którzy zboczyli z drogi... mówi się, że każdy krzyż symbolizuje większą tragedię jaka rozegrała się w owych miejscach. To tylko plotki, ale lepiej posłuchaj rady starszego człowieka i nie podążaj na przełaj. Podłoże jest śliskie od deszczów, z gruntów wyrastają skały tak ostre, że koń może pokaleczyć kopyta. Na twoim miejscu zastanawiałbym się czy ruszać w tamte strony.

- Cóż, przysłuchiwałem się opowieści kawalera i za pozwoleniem dosiądę się to tego zacnego grona. Nazywam się Jean Jacques i muszę zaprotestować wobec uprzednich słów rozmówcy. Tak się składa, że znam świetnie temat waszych rozważań i z przyjemnością o niej opowiem. Dawno temu to właśnie na Półwyspie Młota powstała siła zdolna skruszyć Valdor. Czasy mężnego rycerstwa doskonale przysłużyły się owym ziemiom i całemu Dominium. Nawet dziś niewiele jest sił, które stawią czoła ciężkiej konnicy, jaką dysponuje Kara. Zauważcie, panowie, wpływy doryjskiej kultury, czy też może powinienem powiedzieć Imperium Dor, która zarysuje się jeszcze kilkakrotnie w mej opowieści o Karze. Nie ma wspanialszego widoku niż szarża konnicy. Gdy wiatr targa proporce, a purpurowe płaszcze mkną na swych wierzchowcach nawet demony wyją z przerażenia. Nikt nie jest w stanie oprzeć się tej sile.

- Ha! Panie, zapewne wiesz, że są to oddziały słuchające tylko własnych dowódców. Zapewne uważają, że tylko oni są godni walczyć z Ciemnością i rzadko liczą się ze słowami i opinią innych, często bardziej doświadczonych oficerów. Co więcej, nie zobaczysz ani jednego z nich na odprawach taktycznych. Mówi się, że Zakon będący trzonem armii zamierza oficjalnie wystąpić przeciw Inkwizycji. Półwysep jest trawiony przez ogień wiary, a wkrótce pożre go wojna. Nieważne, czy przeciwnikiem będzie Valdor, czy Karę spotka los podobny do ragadanskiego. Istotnym jest, że z tymi problemami będą musieli borykać się sami. Każdy obeznany z polityką człowiek powie ci, że Kara już dawno zniechęciła do siebie agaryjczyków. Sam jestem pewien, że teraz odpłacą im się pięknym za nadobne.

- Wyjaśnijmy parę spraw. Faktem jest, że Kara utrzymywała jedynie poprawne stosunki z sąsiadami, ale dlaczego Agaria nie zachowywała się przyjacielsko względem Kary? Nie raz oddziały karyjskie ratowały ten przygraniczny kraj przed Złem. Zgadzam się, że deviria nastają na półwysep mocniej niż kiedykolwiek, ale gdy wytężysz swój wzrok zauważysz, że ostatnimi czasy posłańcy kursują między stolicami i coś mi się wydaje, że oziębłe stosunki przerodzą się w mocny sojusz. Widocznie gdy nadchodzi kryzys, front potrzebuje bitnych i odważnych jeźdźców. Właśnie! Kara jest wzywana, gdy Ciemność zagraża Dominium. To się nazywa, panie, absolutny brak szacunków, taktu i dyplomacji. Co do wojny domowej, zacznijmy może od początku. Jak powszechnie wiadomo Urząd Inkwizycji powstał na karyjskich ziemiach. Dawno temu było to czyste piekło. Zło, Ciemność i deviria panoszyły się wszędzie. Ale wola Jedynego sprawiła, że powstały siły dobra, że pozwolę sobie na takie uproszczenie, obdarzone jego łaskami. Utworzyła się potęga zasobna w wiarę, wiedzę i moc niezbędną do walki z potworami. Tak, panie, gdyby nie Inkwizycja półwysep nadal byłby kolebką potworności. Tam, gdzie podszepty i kuszenia mamiły słabe dusze, zjawiają się wysłannicy kościoła stawiający czoło piekielnemu pomiotowi. Oczywiście, z czasem śledztwa się zaostrzyły, ale to jest wymóg niezbędny do prowadzenia nieustannej wojny z Ciemnością.

- Może w przeszłości było tak jak mówisz. Ale sytuacja obecnie wygląda zupełnie inaczej. Papież już dawno przestał kontrolować ten odłam kościoła. Inkwizytorzy stali się odrębną władzą. Wiarę w Jedynego zastąpił terror. Lud trzęsie się ze strachu przed czarnymi płaszczami, w takim samym, albo może większym stopniu niż przed złem. Gdy pada na kogoś choćby drobne podejrzenie natychmiast zjawia się śledczy w towarzystwie zbrojnych, w celu ustalenia prawdy, a właściwie w celu ustalenia prawdy dla bogatych. Wiele osób trafia do Ognistej Katedry – miejsca przesłuchań. Sam jej widok napawa lękiem serca nawet najtwardszych mężczyzn. Mówi się, że valdorscy jeńcy i czarnoksiężnicy są tam transportowani i giną w katuszach wyjawiając swoje najskrytsze sekrety. Ale najbardziej obawiałbym się egzorcystów…

- Hola, przyjacielu!! Spójrz na tą sytuację z perspektywy kraju w jakim osiedlił się karyjski lud. Gdyby nie ich niezachwiana wiara i odwaga już dawno te ziemie służyłyby pod valdorskimi sztandarami. W tym kraju każdy od dziecka jest uczony dogmatów kościelnych, wszyscy bez wyjątku je akceptują. Żaden obywatel nie ma wątpliwości jak żyć. Karyjczycy od najmłodszych lat spotykają się ze złem i tylko wiara daje im siłę do walki. Owszem, inkwizycja czasami się myli, lecz czyni to niezwykle rzadko. Przesadzasz, panie, mówiąc, że egzorcyści są aż tak przerażający. Zjawiają się oni tylko w sprawdzonych przypadkach i niejednokrotnie tylko dzięki nim udało się pokonać lub odegnać złowrogie istoty czyhające na ludzi. Słyszałeś, panie, o słynnych karyjskich krucjatach? Owszem, kościół i rycerze wzbogacają się dzięki nim, ale spójrz ile krajów nawróciło się na wiarę w Jedynego. Wiem, że śmiejecie się na dworach z poselstw nawołujących do kolejnych wypraw, lecz, panie, powiedz mi szczerze - czy widziałeś może ludzi bardziej uczciwych i niezłomnych? Nie raz zdarzało się, że najpierw wykpiwany poseł po kilku dniach rokowań miał za sobą całą rzeszę zwolenników. Nie ma ludzi do końca nieskazitelnych, lecz jeżeli szukałbym wzoru cnót moje pierwsze spojrzenie padłoby w kierunku karyjczyków. Powiadam ci, że nie znajdziesz uczciwszych ludzi w Dominium. W ich oczach widać wiarę, płonie w nich żar gorliwej modlitwy. Celem ich życia jest walka ze złem i uwierz mi, są oni wprost o tego stworzeni. Każdy szlachcic pochodzący z tamtych ziem mógłby opływać w dostatku, gdyż wbrew pozorom posiadają oni pokaźne majątki. Lecz wszyscy wybierają dobrowolną ascezę. Żyją skromnie w swoich domostwach, koncentrując się na modlitwie i rzeczach pożytecznych. Dla nich dumą jest to, iż większość swojego majątku przeznaczają na budowę kościołów, kaplic i katedr. Doglądają swoich gospodarstw z należytą starannością i utrzymują chłopów w należytym porządku.

- Słyszałem co nieco o tym porządku. Lud jest ciemiężony. Posiadacze włości często chłostają swoich ludzi za najdrobniejsze przewinienia. Chłopi pracują nieustannie z małymi przerwami na posiłek i modlitwę. No i te… bestie. Wiesz, panie, skąd roi się w lasach od banitów? To uciskani ludzie uciekają przed swymi gospodarzami mszcząc się za wyrządzane im krzywdy. Karyjczycy polują na nich jak na zwierzynę. Wyobraź sobie jakie musi być życie pełne nieustannych ucieczek i niepewności. Kawalerowie do tych nagonek używają wielkich i zajadłych psów, naprawdę nieprzyjemnych i przebiegłych stworzeń. Co więcej, na drodze do większych miast spotkasz klatki. Tak ...klatki, w których uwięzieni są wojenni jeńcy. Najczęściej natkniesz się na wijące się z bólu elfy. Czasem zwyczajnych ludzi… Elfy wyją i krzyczą całymi dniami, nie wiesz chyba, panie, jak przerażający jest pisk elfa palonego przez promienie słoneczne. Ale to nie słońce jest ich najgroźniejszym oprawcą. Najgorsze są… dzieci. Tak, panie, dzieci. Te małe, niewinne istoty wychowane zostały w nienawiści, zbierają się więc grupkami i miotają kamieniami zmaltretowanych więźniów. Potrafią tak zamęczyć w ciągu paru godzin uwięzioną istotę na śmierć. Nie żal mi, panie, deviria, ale żal mi tych dzieci…
Pozwolisz, panie, że wrócę do tematu wojny domowej. Widzisz, w oczach inkwizytorów wszyscy są sobie równi. Oni traktują każdą osobę jednakowo, nic nie obroni cię przed śledczymi. Jeżeli jesteś winny nawet najmniejszym uchybieniom bądź pewien, że dowiedzą się o tym i odpowiednio zareagują. Zakon zdał sobie sprawę, że władza w rękach urzędu czarnych płaszczy już dawno wymknęła się spod kontroli i muszą coś z tym zrobić. Dodatkowo zdają sobie sprawę, że Valdor jest obecnie o wiele większym zagrożeniem od kiedy stał się bezpośrednim sąsiadem Kary. Cóż, źle się dzieje w owym państwie i dobrze o tym wiesz, panie.

- Może masz rację kawalerze, lecz ja zostanę przy własnym zdaniu. Mówisz przyjacielu, że z przyjemnością zwiedzisz karyjską stolicę? Trafny wybór, mój panie. Jeżeli gustujesz w doryjskiej architekturze musisz wiedzieć, że tak samo buduje się w Radeście. Dominuje tam kolor czerwony z domieszkami białej cegły. Nie martw się o nocleg przyjacielu, gdyż wieloletnie pielgrzymki zmusiły stolicę na wybudowanie wielu gospód i zajazdów. Ale przede wszystkim musisz obejrzeć dwa najwspanialsze obiekty. Jak je poznać? Trafisz do nich bez problemu, gdyż już z dala widać ich wysokie wieże górujące nad domami niczym drzewa w morzu trawy. Pierwszym z nich jest Czarny Pałac służący za siedzibę Inkwizycji. Drugą jest Katedra Pokory i uwierz mi, panie, odprawiane są tam iście przepiękne nabożeństwa. Jeżeli chciałbyś, aby oczy twe spoczęły na czymś bardziej monumentalnym, spytaj o twierdzę Zakonu. Wzorowana jest ona na doryjskich zamczyskach. Posiada grube mury, basztę i wieże wartownicze, które wyglądają iście imponująco. Zawsze możesz ruszyć do któregoś z kościołów, gdzie księża udzielą ci rozgrzeszenia. Gdybyś jednak natknął się na siły Ciemności, radzę zameldować to natychmiast...

- Zanim, panie, odejdziesz, bo widzę, że szykujesz się do drogi, pozwól mi coś powiedzieć. Wszystko co mówisz jest bardzo piękne i afirmujące karyjkie budowle. Lecz wnętrze... nie raz słychać stamtąd wrzask torturowanych, nie raz czuć odór wrzącej smoły. Ta religia oparta jest na strachu, kazania terroryzują nie mniej niż wizyta inkwizycji, kościół jest nie mniej przerażający niż wizja wojny. Powiem jeszcze, że w życiu nie udam się na ziemie karyjskie. Wole służyć na Zamieci niż walczyć o swoje życie z nieprawdziwymi oskarżeniami wydawanymi pod byle pretekstem. Przy okazji, byłbym wdzięczny, gdybyście, panie, nie tytułowali mnie przyjacielem, nadmiar to łaski z waszej strony. Dodam jeszcze...

- Wybaczcie, lecz na mnie już czas. Dam ci jednak, przyjacielu, ostatnie ostrzeżenie. W Radeście inkwizycja nie ma praw do takiej ingerencji w życie cudzoziemców, jakie przywykła mieć wobec rodowitych karyjczyków. A wierz mi, nawet najdrobniejsze zatargi i bójki są w mej ojczyźnie likwidowane w sposób ostateczny i natychmiastowy. Tobie jednak dam tylko radę, którą powinieneś rozważyć. Sądzę, panie, że zbytnio oddaliłeś się od prawdziwej wiary, zatraciłeś się w swoim własnym sumieniu. Muszę teraz udać się do Urzędu i porozmawiać z ojcem Albertem, on na pewno jest odpowiednią osobą do wyspowiadania ciebie. Tymczasem uważaj jakich tematów się podejmujesz i, co może nawet ważniejsze, z kim rozmawiasz… za nieodpowiednie słowa lub towarzystwo spotka cię iście karyjska sprawiedliwość.