» Blog » Kantowanie
07-05-2011 19:39

Kantowanie

W działach: fantasy, science fiction, SF, światotworzenie, filozofia | Odsłony: 8

Pomysł wtóry...

Cóż, wiem, że mówiłem, że ten artykuł miał pogłębiać tematykę tworzenia organizacji do światów RPG, jednak jako że pisanie szło mi zdecydowanie lepiej w innym temacie, postanowiłem nie marnować weny i przelać swoje myśli na ekran w tekście zastanawiającym się nad zupełnie innym zagadnieniem. Będzie on bardziej przypominać pierwszy z moich wpisów, bowiem po prostu spróbuję przedstawić i rozwinąć w nim pewną koncepcję – tym razem jednak nie dająca się jednoznacznie zaklasyfikować jako powiązaną z SF lub fantasy. Chciałbym z góry uprzedzić, że moje zrozumienie pewnych przytaczanych w tekście informacji może być niepełne, bowiem moja wiedza filozoficzna jest czysto amatorska i uczciowska. Do rzeczy jednak.


Kopernik z Królewca

W XVIII wieku w bliskim nam geograficznie Królewcu żył sobie pewien niemiecki  geniusz – piszę to słowo z pełną świadomością jego znaczenia. Immanuel Kant, bo tak się nazywał, był filozofem, którego spokojnie można porównywać do Arystotelesa i Kartezjusza – bez niego dzisiejsza epistemologia (teoria poznania) wyglądałaby wielokrotnie mizerniej. Jaki jednak element jego filozofii sprawił, że wspominam o nim w swoim tekście? Otóż stwierdził on, że do poznania przedmiotu potrzebny jest świadomy podmiot – był to tak zwany Przewrót Kopernikański. Nie brzmi to zbyt rewolucyjnie prawda? W końcu sama czynność poznawania konstytuuje poznającego. Jednak dla późniejszej filozofii podkreślenie roli podmiotu miało niebagatelne konsekwencje i udało się z niego wysnuć bardzo ważne wnioski.


Fenomenalna myśl

Kant poczynił pewne rozróżnienie bytów – na te, które naprawdę istnieją i te, które „istnieją” jedynie jako przejawy pierwszych i są tworem naszych umysłów. Noumeny („byty same w sobie”) mimo iż realne, miałyby nie być w żaden sposób dostępne zmysłom i być niepodległe jakiemukolwiek poznaniu. Fenomeny z kolei to „cienie” noumenów będące konsekwencją niedoskonałości zdolności poznawczych umysłu. Fenomenem jest każdy bodziec interpretowany przez nasze zmysły – barwa, zapach, ból... Każdy z nich istnieje niezależnie i dopiero nasz mózg (czy może raczej umysł – szara papka nie ma większego znaczenia w tym ujęciu) musi poukładać je sobie na przykład w logiczne ciągi przyczynowo skutkowe, dostrzegane obiekty itp. Każdy z tych bodźców to tak zwana kategoria poznawcza. Można więc powiedzieć, że każdy przedmiot jaki widzimy (na przykład monitor przede mną, chociaż ten widzę akurat tylko ja) nie jest w rzeczywistości przedmiotem, a jedynie garścią bodźców, które nie mogąc być porządkowane inaczej, są „zlepiane” w dostrzegany przez nas kształt. Czy istnieje jakiś „monitor sam w sobie”? To także nie jest takie pewne, może to wymagana do istnienia schizofrenia. 

Co najciekawsze, według Kanta realnego bytu nie posiadają również czas i przestrzeń – mimo iż są „nieredukowalne”, czyli poznanie nie może się bez nich odbywać, to nie można powiedzieć, aby noumeny zmieniały w jakikolwiek sposób. Podobnie iluzoryczne są ciągi przyczynowo skutkowe – nasz umysł „sztucznie” tworzy je, aby móc w ogóle myśleć. Świat noumenu jest dla nas zupełnie niewyobrażalny – 0-wymiarowa nie-przestrzeń, w której istnieją byty niemożne do postrzegania i których nie dotyczy czas – czasu bowiem nie ma. Ale istnieje też coś jeszcze. Nasz umysł i nasza wola. No właśnie, pora skończyć przydługawy wstęp i przejść do samego pomysłu, który podobnie jak kilka ostatnich zdań jest zdecydowanie nadinterpretacją Kanta.


Człowiek przekraczający granice, których sam nie potrafi dostrzec.

Pomyślcie, że moglibyście uwolnić się z niewoli fenomenów, że nauczylibyście postrzegać czyste noumeny bez „przeszkadzajek” w rodzaju czasu i przestrzeni, że uwolniliście ostatecznie swój umysł. Że widzicie wszystko i zawsze. Że sami jesteście wieczni, bowiem nie ma czasu. Możliwe, że wasza zdolność wpływania na świat jest silnie ograniczona, ale czyż to i tak nie zrównuje was niemal z omniprezentnym, judeochrześcijańskim bogiem...? To byłby dopiero transhumanizm! Nie transfer umysłu na komputery kwantowe, nie jasnowidzenie – ale całkowita świadomość WSZYSTKIEGO. Skok z Ziemi daleko poza sam wszechświat. Hm... łatwo pomyśleć, że mnie poniosło prawda?

Jakie możliwości daje nam taka wizja w RPG, fantasy czy fikcji naukowej? Po pierwsze, jak wspomniałem, możemy przedstawić transhumanizm w oryginalnym świetle – wyobraźcie sobie eksperymenty na ludziach mające na celu ich uwolnienie – pompowanie środkami farmakologicznymi, które zabijają ciało, jednak wzmacniają umysł. Zresztą, na co komu ciało? To przecież tylko nasza „prezentacja” na ekranie zmysłów. Nie istnieje całkiem, na pewno możemy się od niego oderwać. Błyski neuronów i bicie serca to jedynie wyjaśnienie, jakie musiała sobie utworzyć nasza świadomość, aby nie ulec ogromowi noumenu. Kto wie, czy podobne „oderwania się” nie miały miejsca w przeszłości? Bo czymże jest buddyjska Nirwana? Czymże boska wszechmoc?

Również w sceneriach bliższych fantasy taka interpretacja Kanta daje ciekawe możliwości. Przede wszystkim to wygodne, racjonalne wyjaśnienie wszelkich zdolności jasnowidzenia, a nawet psioniki. Skoro nie istnieją fizyczne ograniczenia w postaci czasoprzestrzeni to czemu umysły nie miałyby czerpać wiedzy bezpośrednio z noumenów lub łączyć swe myśli bezpośrednio? Skoro nie ma odległości, to czemu nie mogę „zmienić położenia” pozornie dalekiego przedmiotu? Ktoś poszukujący takiego rozwiązania jakiegoś magicznego problemu naukowego mógłby być bardzo ciekawym bohaterem neutralnym. Ba! Uczynienie graczy świadkami jego uwolnienia się, mogłoby być naprawdę efektowne!

Próba rozważań nad bogiem z wplecionym wątkiem człowieka wykraczającego poza swoje ograniczenia poznania także mogłaby okazać się bardzo ciekawa. Czym taki byt różniłby się jeszcze od człowieka? Jak by reagował? I jak postrzegałby go człowiek? Czy potrafiłby go wówczas zrozumieć, dostrzec boski plan? To już zależy chyba od przekonań i wizji pisarza.
 
 
Słowem komenatarza
 
Przyznam, że w tekście entuzjazm może przeważać nad poprawnością merytoryczną, mam jedynie nadzieję, że moje wypociny są dla kogoś ciekawe i komuś coś przyniosą. Chciałbym przeprosić również przeprosić potencjalnych czytelników za wynikły z zaangażowania w tekst chaos w słowie. 

Dziękuję wam bardzo za lekturę i liczę na jakąś może ciekawa dyskusję w komentarzach? ;)

PS: Pomysł podobny do wyżej przedstawionego zastosował Jacek Dukaj (tak, znowu on!) w Czarnych Oceanach.

Komentarze


27532

Użytkownik niezarejestrowany
    Przed przeczytaniem
Ocena:
+2
"żył sobie pewien niemiecki geniusz – piszę to słowo z pełną świadomością jego znaczenia"

Pracował w Apple'u?
07-05-2011 20:11
Aravial Nalambar
   
Ocena:
+1
Nie zrozumiałem dowcipu/aluzji/złośliwości? :)
07-05-2011 20:38
27532

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
http://tinyurl.com/5s35o2n Tu wszystko znajdziesz.
07-05-2011 21:06
Albiorix
   
Ocena:
0
Czy nie zderzamy się po prostu ze sprzecznością z definicją? Gdyby ktoś poznał byt niepoznawalny to by znaczyło że nie jest to byt niepoznawalny czyli jest fenomenem a nie nuomenem.

Ja osobiście myślę o poznaniu w bardziej miękkich kategoriach;

Wszechświat składa się z mnóstwa cząstek elementarnych robiących bardzo skomplikowane rzeczy. Kantowski byt sam w sobie to właśnie taki kosmicznie złożony mechanizm. Jest zbyt złożony by informacje o nim, jego pełny model, zmieścił się w mózgu. I w takim sensie jest niepoznawalny.

Umysł wybiera sobie jakieś jakieś powtarzalne właściwości zbiorów tych cząstek i nadaje im nazwy i kategorie jako bytom. Np uznaje, że jeśli kwarki ułożą się w jądra atomów węgla, wodoru, tlenu i innych rzeczy które ułożą się w regularne rzędy martwych komórek martwego drzewa, które ułożą się w odpowiedni kształt, to ten koszmarnie złożony byt zawierający cośtamlony wiązań elektromagnetycznych, silnych i słabych itd itp, nazywamy krzesłem. Fenomenologiczne właściwości krzesła pozwalają nam rozpoznać taki obiekt w czasie poniżej sekundy i zaraz potem na nim usiąść. Twój boski byt zintegrowany umysłowo z prawdziwą naturą rzeczy, przez pierwsze 300 miliardów lat kontemplowałby tegoż krzesła złożoność.

A dalej idąc tym tokiem rozumowania, to "krzesło", "pakiet TCP/IP", "inflacja" albo "epistemologia" to wszystko pojęcia w jakimś stopniu i sensie abstrakcyjne, jakieś kategorie ułatwiające zrozumienie świata.
08-05-2011 02:16
Noth
   
Ocena:
0
Była taka gra o tym, o czym piszesz Mag: Wstąpienie się nazywała. A Czarne Oceany są bardziej inspirowane Berkeleyem na mój gust.
08-05-2011 13:38

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.