» Recenzje » Kaleidos

Kaleidos

Kaleidos
Kaleidos to błyskawiczna i wciągająca gra, dodatkowo ćwicząca naszą spostrzegawczość. Jest to lekki tytuł, idealny na rodzinny wieczór. Nie wierzycie? Sprawdźcie sami!

Gra Kaleidos swoją premierę miała w 1994 roku i z miejsca zdobyła kilka prestiżowych nagród i nominacji: Spiel des Jahres, Arets Spill Best Party, Lucca Games Best Concept Art, Deutscher Lernspielpreis 9+ czy nominacja As d’Or. Wydawnictwo Rebel.pl kilka lat temu wydało wersję dla dzieci, a teraz możemy przyjrzeć się podstawce tej gry dzięki Fabryce Kart Trefl-Kraków. Pomysłodawcą tej produkcji jest Spartaco Albertarelli (Coyote), a grafiki stworzyła Elena Prette (Kaleidos Junior).

Gracze będą mieli za zadanie znaleźć na planszy jak najwięcej obiektów w określonym czasie zaczynających się na literę, która będzie wyznacznikiem w danej turze. W grze może wziąć udział od 2 osób do tylu, ilu tylko zechcemy. Sugerowany wiek według Trefl kwalifikuje się od 10 lat. Zasady są bardzo proste, więc sądzę, że młodsi gracze podołają zabawie. Czas rozgrywki przewidziano na 45 minut. Ale to też zależy od tego, ilu graczy przyłączy się do rozgrywki.

Co jednak ujrzymy pod wieczkiem? W bardzo dużym pudełku znajdziemy 20 dwustronnych kolorowych plansz, które są głównym elementem gry: bardzo szczegółowych oraz niezwykle starannie wykonanych. Wszystkie ilustracje na planszach utrzymane są w świetnej, żywej kolorystyce. To wszystko wprowadza graczy w klimat, gdyż plansze przenoszą nas między innymi do wesołego miasteczka, do muzeum dinozaurów, w kosmos czy do dżungli. Do plansz dołączono 4 tekturowe sztalugi, które na samym początku wydają się miłym dodatkiem, ale niekoniecznie potrzebnym. W trakcie rozgrywki okazuje się jednak, że bez nich w zasadzie gra byłaby niemożliwa. Obrazki są tak szczegółowe, że aby móc im się dobrze przyjrzeć i dojrzeć szczegóły, to muszą być one dobrze ustawione. Oprócz tego istotnym komponentem gry są karty z całym alfabetem (26) oraz klepsydra odmierzająca czas każdej rundy (60 sekund). Do zestawu dodano również notes i ołówki, które pozwalają przystąpić do gry od razu po otwarciu kartonu. Plansze i karty są ładnie wykonane i nie powinny się za bardzo zniszczyć podczas użytkowania. To samo tyczy się sztalug. Instrukcja jest króciutka (raptem dwie strony), a mimo to dokładnie objaśnia zasady gry.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Przed przystąpieniem do gry każdy otrzymuje kartkę z notesu, ołówek, sztalugę i po 5 dużych plansz (ponumerowanych od 1 do 10). Następnie wszyscy na sztaludze ustawiają planszę z takim samym obrazkiem, pierwszy gracz tasuje karty alfabetu, odkrywa wierzchnią i klepsydra idzie w ruch. Do momentu, kiedy w klepsydrze skończy się piasek uczestnicy próbują wypatrzeć obiekty zaczynające się na daną literę. Gra pozwala jednak na używanie synonimów, nazw marek czy nazw własnych, np. czajnik może zostać imbrykiem, zdjęcie – fotografią, itd. Runda kończy się po przesypaniu piasku i podliczeniu punktów. Zmieniamy planszę na sztaludze i odkrywana jest nowa karta alfabetu. I tak cała zabawa trwa przez 10 rund. Za każdym razem jest inna plansza i litera też się zmienia. Gracz z najwyższą punktacją zostaje zwycięzcą. Gdy piasek w klepsydrze się skończy to dochodzi do punktacji – jeżeli nikt nie wypisze takiego samego słowa to dostajemy 3 punkty, jeśli wyraz już się powtórzył to 1 punkt. Lepiej podać nawet proste skojarzenia, ponieważ ten 1 punkt na końcu może zdecydować o wygranej.

Kaleidos przypomniał mi Państwa-Miasta, w które w młodości grało się dosyć często. Tutaj w sumie są takie same zasady: musimy zmieścić się w określonym czasie, aby zapisać jak najwięcej obiektów zaczynających się na daną literę. Plansze są bardzo abstrakcyjne i mimo, że przyciągają wzrok graczy, to szukanie na nich przedmiotów już nie jest takie proste. W momencie, kiedy przyglądamy się obrazkowi okazuje się, że elementów jest tak dużo, że nie sposób ogarnąć ich wszystkich wzrokiem. To sprawia, że tracimy sporo czasu, a po drugie presja sprawia, że mamy pustkę w głowie i nie potrafimy nazwać najprostszych przedmiotów. Chociaż plansz jest tylko 10 (szkoda, że tak mało), to w żaden sposób nie wpływa to na regrywalność tytułu. Jeśli weźmiemy pod uwagę to, że na każdą ilustrację przypada jedna litera, to robi się sporo kombinacji, a rozgrywki na pewno będą się różnić. Nawet po kilku rozegranych partiach i po zaznajomieniu się z planszami, to i tak nie będzie łatwiej. W zależności od tego, ile osób gra to partię można szybko zakończyć (nawet w 20 minut), a że przejście do nowej polega tylko na potasowaniu kart alfabetu, to ma się chęć na rewanż.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Skalowanie wypada bardzo dobrze. W duecie rozgrywka szła błyskawicznie, każdy miał swoją planszę i sztalugę, nikt nikomu nie zawadzał. Ale partie były o wiele ciekawsze w większym gronie np. 4 osób. Im więcej graczy, tym większe będą emocje. Jednak grając z najmłodszymi można zmienić zasadę i zamiast ustawowej minuty zwiększyć czas odwracając ponownie klepsydrę. Najlepiej jednak, jeśli dzieci siądą we własnym gronie wiekowym i żeby ich szanse były mniej więcej porównywalne. Bo tutaj mieszanie dziesięciolatka z np. szesnastolatkiem czy dorosłym, to nie zdałoby egzaminu. Dla dzieci dodatkowym plusem tej pozycji jest to, że uczą się różnych słów, przez co wzbogaca się ich słownik.

Negatywnej interakcji trochę się znajdzie, ale jest ona tak niewielka, że w sumie niezauważalna. Polega ona tylko w podglądaniu na notes innego gracza, który powinien być zasłonięty. Staramy się pisać takie słowa, które nie występują u innych, a jeżeli wystąpią to trudno. Gra na pewno nie będzie przeszkadzać osobom, które nie lubią negatywnych interakcji. Losowości tutaj nie ma, bo cały czas dostajemy plansze w konkretnej kolejności. Im mniej osób gra, tym większe prawdopodobieństwo, że napiszemy jakieś unikatowe słówka. Mamy cztery sztalugi, cztery zestawy kart, więc im więcej osób gra (powyżej 4 osób), to już musimy jakoś inaczej zmieścić się przy stole. Ale robimy to w taki sposób, żeby każdy mógł zerkać na ilustrację i żeby mógł brać udział w rozgrywce przy okazji zasłaniając swoją kartkę. Kaleidos z pewnością nie jest pozycją dla bardziej zaawansowanych graczy, jest to tytuł ewidentnie skierowany do zabaw rodzinnych. Ale nic nie stoi na przeszkodzie, aby zrobić sobie chwilę przerwy od cięższych gier i uprzyjemnić sobie czas przy tym tytule. I dorośli, i młodzież fajnie spędzą przy niej czas. Świetnie się również sprawdzi jako imprezówka czy przy spotkaniu familijnym. Warta tego, żeby zachować ją w swojej kolekcji.

Plusy:

  • proste zasady
  • dobra skalowanie 
  • spora regrywalność
  • przypomina Państwa-Miasta
  • piękne grafiki
  • presja czasu

Minusy:

  • zbyt mała liczba plansz

 

Dziękujemy wydawnictwu Fabryka Kart Trefl-Kraków za udostępnienie egzemplarza gry do recenzji. 

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
8.5
Ocena recenzenta
8.5
Ocena użytkowników
Średnia z 1 głosów
-
Twoja ocena
Mają na liście życzeń: 0
Mają w kolekcji: 0
Obecnie grają: 0

Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie gram
Tytuł: Kaleidos
Seria wydawnicza: Trefl Joker Line
Typ gry: familijna
Projektant: Spartaco Albertarelli, Marianna Fulvi, Elena Prette, Angelo Zucca
Ilustracje: Marianna Fulvi, Kenji Paolo, Elena Prette
Wydawca polski: Fabryka kart Trefl-Kraków
Data wydania polskiego: 2018
Liczba graczy: od 2 do 12
Wiek graczy: od 10 lat
Czas rozgrywki: ok. 60 min.
Cena: 84,95 zł
Mechanika: Pattern Recognition



Czytaj również

Stwory z Obory
Słyszałem, że wieśniacy noszą dwoje wideł...
- recenzja
Sherlook
Diabeł tkwi w szczegółach
- recenzja
Trefle
Klasyczne karty inaczej
- recenzja
Projekt: Miasteczko
Budowa miasteczka
- recenzja

Komentarze


Jeszcze nikt nie dodał komentarza.

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.