» Recenzje » Kaijoe

Kaijoe


wersja do druku

Kai Joe wkracza do akcji

Redakcja: Marcin 'Karriari' Martyniuk, Wiktor 'Anzelm' Wieczorek

Kaijoe
Łukasz Kowalczuk, zdobywca dwóch Złotych Kurczaków, to jeden z bardziej znanych polskich komiksiarzy. Jego prace charakteryzujące się świetną wyrazistą kreską i rozpoznawalnym stylem kolorystycznym, cieszą fanów zarówno w Polsce, jak i za granicą. Teraz na 28. MFKiG 2017 w Łodzi, ilustrator przygotował kolejną ciekawą premierę – Kaijoe.

Komiks opowiada historię Wielkiego Miasta, które w czasie sezonu urlopowego zostało zaatakowane przez Gargantuna, zmutowanego tuńczyka Dan Kinga, wyposażonego w broń i armię Sharakanów. W tym sielankowym dla miasta czasie, jedynym obecnym obrońcą był robot Oldizer, prowadzony przez 60-letniego Hideo Kosugiego, Cliftone'a Pretoriusa i Marzenę Skłurie. Niestety potężny metalowy obrońca padł po dwuminutowej walce, a zwycięski Gargantuna zatopił miasto, zmuszając ludzi do schowania się pod ziemią.

Najnowszy dwudziestostronicowy kolorowy album Kaijoe, to remake wydanego w 2015 roku krótkiego komiksu Kaiju, w serii Zinoteki Grozy i Sensacji, cyklu spod skrzydeł Łukasza Kowalczuka oraz Maciej Misiewicza. Kaiju ukazał się na offsetowym papierze w formie czarno-białego, liczącego 12 stron zinu w miękkiej oprawie. Był to pierwszy album w serii ZGiS, drugim wydanym w październiku 2015 roku był Przypadek Jana Marii Nowaka. Sam w sobie tytuł Kaiju nie jest przypadkowy, słowo pochodzi z języka japońskiego i oznacza „dziwną bestię”. Jako najbardziej znane przykłady podać można Godzillę oraz King Konga. Zaś w świecie komiksowym miłośnicy tego typu gatunku zapoznać mogą się z amerykańskim komiksem Kaijumax wydawnictwa Oni Press. Opowiada on o więzieniu dla olbrzymich potworów.

Od pierwszych stron w Kaijoe dzieje się dość dużo, mimo że nie mamy okazji zobaczyć samej walki Oldizera z Gargantunem. Fabularnie opowieść zaczyna się w momencie, w którym zwycięski mutant zatopił miasto, zaś mieszkańcy chcąc uchronić się przed armią Sharakanów schowali się pod ziemię. Dalej jest jeszcze zabawniej. Całość czyta się szybko, autor nie rozwleka historii, a wręcz przeciwnie, trochę tego upchał na jedenastu stronach. Znalazło się również miejsce na przerysowane i pouczające zakończenie. Dodatkiem jest kilka ostatnich stron, gdzie mamy pełną prezentację bohaterów.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Remake Łukasza Kowalczuka to opowieść, posiadająca całe mnóstwo nawiązań do dzisiejszej popkultury i nie tylko. Już wstęp przywołuje na myśl niejedną postapokalipsę z serii Metro, do tego wielki robot Oldizer, czarny charakter – Gargantuna, w postaci zmutowanego tuńczyka i oczywiście Chaugnar ze świata Cthulhu. A i to nie koniec. Czujny czytelnik wyłapie też drobniejsze smaczki. I mimo że połączenie tylu rzeczy wydaje się pomysłem absurdalnym, to miłośnik reptilian i wrestlingu zrobił to bardzo umiejętnie i solidnie.

Łukasz Kowalczuk zajął się nie tylko scenariuszem, ale i oprawą graficzną Kaijoe. Korzystając ze swojego warsztatu, stworzył świetny album, przyciągający soczystymi kolorami i grubą kreską konturową. Królują tutaj wyraziste, groteskowe ilustracje, w połączeniu z oryginalnymi, zmyślnymi bohaterami. Z jednej strony protagoniści w Kaijoe wyglądają na niedopracowanych i niechlujnych, a z drugiej pełni są drobnych szczegółów, sprawiających, że całość wygląda na przemyślaną. Najbardziej na wyobraźnię działa sposób rozmieszczenia poszczególnych rysunków, mamy tutaj do czynienia z całostronicowymi kadrami, niekiedy pokazującymi kilka następujących po sobie scen. Nie ograniczają nas sztywne linie i biało-czarne ramki. Czuć, że Kowalczuk każdą planszę starał się nakreślić z dużym rozmachem i efektywnością, tak aby czytelnik musiał chwilę zatrzymać się na danej ilustracji, by dojrzeć wszystkie szczegóły.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Kaijoe to z pewnością świetna pozycja dla fanów Łukasza Kowalczuka. Od pierwszych chwil urzeka oprawą graficzną, która przyciąga niczym magnez. Z kolei jeśli ktoś miał okazję czytać Kaiju, który ukazał się w nakładzie 60 sztuk w 2015 roku, to obowiązkowo powinien sięgnąć po remake Kowalczuka. W innym wypadku warto zaznaczyć, że album chociaż intrygujący to spodoba się raczej mniejszemu gronu czytelników.

 

Dziękujemy Łukaszowi Kowalczukowi za udostępnienie komiksu do recenzji.

Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę
7.5
Ocena recenzenta
-
Ocena użytkowników
Średnia z 0 głosów
-
Twoja ocena
Mają na liście życzeń: 0
Mają w kolekcji: 0
Obecnie czytają: 0

Dodaj do swojej listy:
lista życzeń
kolekcja
obecnie czytam
Tytuł: Kaijoe
Scenariusz: Łukasz Kowalczuk
Rysunki: Łukasz Kowalczuk
Seria: Kaiju
Wydawca: Łukasz Kowalczuk
Data wydania: 15 września 2017
Kraj wydania: Polska
Liczba stron: 20
Format: A4
Oprawa: miękka
Papier: kredowy
Druk: kolorowy
Nakład: 100 egz.
Cena: 20,00 zł



Czytaj również

Nowości komiksowe na 28. MFKiG
Prezentacja okładek i opisów wydawców
Comics That Should Happen
Komiksy, których nie było...
- recenzja
Vreckless Vrestlers #3
Wrestlingowe trzęsienie ziemi
- recenzja
Vreckless Vrestlers #0, #1 i #2
Pulpowa wolna amerykanka
- recenzja
V MFKK Ligatura 2014
Festiwal o smaku jabłkowym
- recenzja
Złote Kurczaki 2013
Bez numeru ISBN
- recenzja

Komentarze


Jeszcze nikt nie dodał komentarza.

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.