09-05-2012 21:55
[KBK #1] Mój pierwszy konwent, mój pierwszy Imladris
W działach: Konwenty | Odsłony: 11Mój pierwszy w życiu konwent zwał się Imladris`98*. Młodszych stażem fandomowców informuję, że ta cykliczna impreza odbywała się w Krakowie (w kilku różnych miejscach, ale najbardziej kultowym była szkoła św. Mikołaja, rzut granatem od dworca), w latach bodaj 1996-2007. 14 lat temu słynny już Imladris odbywał się jednak w sporym oddaleniu od centrum, w niemniej słynnym domu kultury „MDK na 102”.
Samego konwentu nie pamiętam zbyt dobrze. Przy wejściu wręczono mi identyfikator, polecono wpisać pseudonim… „Jaki pseudonim?” zdziwił się młodzianek, który w chwilę później przedzierzgnął się w Inkwizytora (pochodzenie ksywy zasłońmy plandeką demencji). Kojarzę starwarsowego LARPa (niektórzy uczestnicy woleli by go chyba nie pamiętać), pamiętam prelekcję o Tolkienie, wziąłem też, to na pewno, udział w konkursie tolkienowskim. Takie to były czasy! Wszyscy jarali się twórczością Profesora a z RPGów młóciło się WFRP, AD&D i MERPa (czy ktoś jeszcze pamięta generowanie spotkań ze zwierzętami w Śródziemiu??). W karciankach królował DoomTrooper i MtG (no tu się nic nie zmieniło), a co miesiąc liczyło się dni obsuwy nowego numeru Magii i Miecza… Ale dość smęcenia.
Na Imlalu (mn. „Imlal”, a nie „Imlala”, jak często mówili – i mawiają do dziś – warszawiacy, najprawdopodobniej to jakiś rusycyzm) najważniejszy był jednak nie program, a klub który go organizował. Klub prężny, mający w momencie szczytowym ponad 100 członków, ludzi złączonych wspólnymi zainteresowaniami… Galicyjska Gildia Fanów Fantastyki. Nawiązałem kontakt, już chciałem przyjść na spotkanie, już byłem w ogródku i witałem się z gąską, gdy klub stracił lokal w wyniku oskarżenia o wszystko to, przed czym przestrzega ksiądz Natanek. Wyklętych szatanowców przyjął jakiś dom kultury czy szkoła a w krótki czas później krakowska YMCA, pod gościnnymi skrzydłami której klub przeżył swoje najlepsze lata – i rozsypał się powoli i z godnością. Ale to temat na osobną opowieść.
Imladris `98 był, z perspektywy czasu, konwentem żadnym. Nawet wspomnienia wyblakły i fakt pierwszeństwa nie nadaje im kolorytów. Najważniejsze jednak było poznanie środowiska, które już niebawem robiło konwenty dobre i bardzo dobre, aż do ukoronowania sztuki konwentotwórczej – Imladrisu VIII (2004) w konwencji lat XX-stych. Ale to już zupełnie, zupełnie inna historia.
*50-ty zaś – Rkon 2010. Informacja bez znaczenia dla notki, podana wyłącznie dla (wątpliwego) lansu.