» Blog » KB#50: Zobacz, nie ma!
29-12-2013 16:17

KB#50: Zobacz, nie ma!

Odsłony: 282

KB#50: Zobacz, nie ma!

Dobry znajomy miał obsesję na punkcie swoich oficerek. W wolnych chwilach siadał, czyścił je, pucował, że lśniły się jak nie przymierzając psu jajca, po czym stawiał na honorowym, widocznym miejscu w pokoju, czym wzbudzał ogólną wesołość swoich kompanów. Pewnego razu owi koledzy po wypiciu pewnej ilości napojów towarzyskich, schowali owe wypucowane na błysk oficerki. Tknięty przeczuciem nieszczęśnik obudził się w środku nocy, a nie zobaczywszy butów na miejscu obudził swego współspacza i rzekł:

- Jacek, wstawaj coś ci pokażę – po czym wskazał puste miejsce i dodał – zobacz, nie ma!

To ostatnie zdanie może nieco przesadnie, ale jednak trafnie opisuje temat karnawałowej pięćdziesiątki, czyli publicystykę okołoerpegową. Zgodnie z definicją Encyklopedii PWN, publicystyka to: “gatunki wypowiedzi o aktualnych, ważnych ze społ. punktu widzenia zagadnieniach, interpretowanych i ocenianych w celu kształtowania opinii publicznej”.

Na starcie odpadają nam scenariusze, zahaczki, patenty, opowiadania, materiały dodatkowe do systemów, a nawet gotowe mini-settingi. Pod definicję nie łapią się też raporty z sesji, które są pisane z założenia dla wąskiej grupy osób, przez co nie mają na celu kształtowania opinii publicznej. Pozostają recenzje, tylko powstaje pytanie: czy owa “opinia publiczna erpegowców” ma się zamykać na ocenie gotowych produktów? Czy recenzje to “ważkie tematy interesujące społeczność”, której częścią się czuję? Mogą być, jeśli są rzetelne, mocno subiektywne i dotyczą świeżych tematów. Tia, rarytaski…

Owszem, sporadycznie zdarzają się teksty, które mówią w sposób ciekawy o sprawach dotyczących erpegowców, pobudzają do myślenia i prowokują ciekawe dyskusje. Niestety jest to zjawisko na tyle rzadkie, że gdy teraz zastanawiam się czyje tego typu teksty czytałem w kończącym się roku, to do głowy przychodzi mi tylko Furiath. Bardzo możliwe, że sporo takich tekstów umyka mi gdzieś w zalewie chłamu i bełkotu blogosfery, bo sieć rządzi się swoimi prawami, publikować może każdy – nie każdy musi czytać. To że niegrzecznyrosomak19 opublikuje na swoim blogu świetny tekst, nie znaczy, że automatycznie wpłynie na opinię środowiska, choćby tak niszowego jak erpegowcy. Czy blog czytany przez trzech kumpli można nazwać “środkiem komunikacji publicznej”?

Oczywiście jest jeszcze Karnawał blogowy, który wywala do góry nogami to co napisałem powyżej. Pozornie. Weźmy bieżącą edycję – na chwilę obecną jest dwanaście wpisów, przeczytałem cztery, rzucę okiem może jeszcze na dwa, czytanie większej ilości notek na ten sam temat to dla mnie strata czasu. Zresztą co tam, jak ktoś czyta ten wpis, a wcześniej miał do czynienia na przykład z notką Sejego, albo Furiatha, to Ameryki nie odkrywam. Dalej – jeszcze miesiąc temu “publicystyka erpegowa” nie interesowała nikogo, a teraz nagle okazuje się, że zgodnie z definicją ma być “aktualnym i ważnym zagadnieniem”? Karnawał to fajna inicjatywa, “klawiatura nie rdzewieje”, ale czy na nim ma bazować opinia publiczna erpegowej niszy? Nie sądzę.

Kryzys autorytetu

Brak autorytetu to problem, który dotyka wielu dziedzin niekoniecznie będących zakamarkiem w małej niszy jak gry fabularne. Kiedyś była Magia i miecz i Portal, publikowanie tam to było coś, teksty czytał praktycznie każdy związany ze środowiskiem. Potem przyszedł czas portali, Valkirię i Gildię znałem z zewnątrz, Poltera przez jakiś czas od środka. Można się śmiać z bycia redaktorem-dziennikarzem-super-serwisu, ale subiektywne, szczere do bólu oceny innych ludzi zapędzały ambicję do małej ciemnej norki, a teksty na tym korzystały. Pisał o tym Furiath, ale powtórzę – członkowie redakcji bardzo pozytywnie się nakręcali. Jak twój tekst był publikowany, to był lepszy niż na starcie, a i frajda z tego była.

Teraz portale są niepotrzebne, każdy może szybciej opublikować tekst na swoim blogu i nikt mu nie będzie chromolił głupot nad głową. Jasne, że są tacy, którzy zdążyli dobie wyrobić rękę, są i tacy, którzy mają autentyczny talent, ale jest cała masa “Pięknych dwudziestoletnich”, którzy wiedzą lepiej. Wyznacznikiem staje się tekst krótki, pobieżny, który nakręci flejm. Bo flejm, to prawie fejm. Albo jeszcze gorzej – wodolejstwo o niczym na dwadzieścia stron. I pewnie, że z Laverisa może wyrosnąć von Mansfeld, który de facto też może być tylko formą pośrednią, ale trudno będzie mi dobrowolnie wrócić na jego bloga.

Nie widzę na chwilę obecną miejsca, które weryfikowałoby jakość i przez to wiarygodność tak autorów jak tekstów erpegowych. Blogosfera to “wolność Tomku w swoim domku”, są rzeczy, które czytam, ale często to ludzie których kojarzę sieciowo od kilku ładnych lat, albo znajomi. Polter to dla mnie sentyment. Nie jest przypadkiem, że “gry fabularne” spadły na piąte miejsce na belce, to nie jest portal erpegowy, to miejsce spotkań ludzi, którzy w erpegi grają, albo kiedyś grali. Gdzie folowersi i kontestatorzy kruszą swoje małe kopie o lepszość regulaminu i małe hejciki, a pięćdziesiąt dwa teksy (na chwilę obecną) czeka na moderację. Gry-fabularne.pl? Nie wiem, może, nie zaglądam za często. Ostatnio gdy tam byłem widziałem wywiad kolegi redaktora z kolegą redaktorem i na jakiś czas dałem sobie spokój.

Dobra, ponarzekałem, to jeszcze rozliczę się z pytaniami ojczulka Borejki.

Czy pisanie o tradycyjnych grach fabularnych ma sens? Czy ktoś tego potrzebuje?
Pisanie o grach jako ciekawostki owszem, dlaczego nie, tyle, że jak biorą się za to ich autorzy to mamy do czynienia z reklamą lub prezentacją. Nadal może to być fajna publikacja, ale nie publicystyka.
Czy kogoś obchodzą almanachy, eseje, felietony, porady? Czy ktoś z nich korzysta?
Jasne, tyle, że nie licząc felietonów, to nie publicystyka.
Czy wszystko już było?
Tak, ale zawsze można powtórzyć. I jasne, że można podać tutaj jakiś absurdalny przykład, ale absurd też już był.
O czym właściwie chciałbyś czytać?
RPG to gry, chętnie chciałbym dostawać dodatkowe rozszerzenia, czyli: scenariusze, pomoce itp, tyle, że to nie publicystyka…
Czy coś stoi na przeszkodzie w publikowaniu Twoich tekstów?
Publikowaniu? Nie, dyskusyjne jest jedynie zrobienie z publikacji publicystyki, czyli dobór tematów ważkich, reputacja piszącego i zasięg tekstu.
Masz jakieś ulubione miejsca w sieci lub te których nie znosisz?
Mam, pewnie jak każdy.

Komentarze


Repek
   
Ocena:
0

Co do kolejności na belce to raczej logika i porządek. Najpierw szeroko rozumiana kultura, potem RPG, potem pozostałe gry [alfabetycznie]. Na koniec społecznościowe sprawy [kony, blogi, forum].

Ciekawa notka. :)

Pozdro

29-12-2013 17:27
karp
   
Ocena:
0

Można to nazwać logiką i porządkiem, ale nie tak dawno belka zaczynała się od szeroko pojętego RPG (i też nie było ani głupoty, ani bałaganu) :)

30-12-2013 09:47
Repek
   
Ocena:
0

Nie tak dawno na tej belce wszystko było w dość losowym porządku. :) Robiliśmy porządki, to uporządkowaliśmy. RPG jako pierwsze na belce było na pewno na początku dlatego, że to erpegowcy rozkręcali ten serwis.

Pozdro

30-12-2013 15:30
Cherokee
   
Ocena:
0

Nie widzę na chwilę obecną miejsca, które weryfikowałoby jakość i przez to wiarygodność tak autorów jak tekstów erpegowych.

Ryzykowana teza, że pełniły te rolę MiM i Portal. 

Czy wszystko już było?
Tak (...)

Lol. Chyba w Młotku. Zresztą Furiath już o tym pisał. Hobby rozwija się bardzo dynamicznie, sama Petra mogłaby wypełniać połowę hipotetycznego miesięcznika ciekawym contentem

30-12-2013 18:44
Petra Bootmann
   
Ocena:
0

Cherokee - dziękuję za komplement, bardzo mi przyjemnie.

30-12-2013 19:03
karp
   
Ocena:
0

@ Cherokee

"Ryzykowana teza, że pełniły te rolę MiM i Portal."

Gdyż? Zakładasz, że nie było selekcji, ani redakcji tekstów? Bo prestiż na miarę naszej niszy był. 15 lat temu, nie zdarzało mi się poznawać erpegowców, którzy nie słyszeli o MiMie, większość z nich czytała pismo.

"Lol. Chyba w Młotku. Zresztą Furiath już o tym pisał. Hobby rozwija się bardzo dynamicznie, sama Petra mogłaby wypełniać połowę hipotetycznego miesięcznika ciekawym contentem."

Potraktowanie pytania "Czy wszystko już było?" dosłownie nie ma sensu, bo za trzy miesiące ktoś ogłosi rozpoczęcie prac nad WFRP 4 (skoro już biednego Młotka wywołujesz z lasu) i sieć spuchnie od narzekań i utyskiwań jakie to zuo i kalanie świętości. To nic, że druga edycja była herezją, a trzecią "zakwalifikowano" do karcianek, na 4 ed nikt jeszcze nie narzekał - fakt.

Natomiast subiektywnie z mojego punktu widzenia jest zjadanie własnego ogona. Wracają te same tematy, te same komentarze, te same wnioski tylko ludzie się zmieniają. Czy zdarzają się wyjątki? Pewnie tak.

Podoba mi się Twój argument o miesięczniku. Jak myślisz ile utrzymałby się na rynku miesięcznik poświęcony naszemu "dynamicznie rozwijającemu się hobby" z "ciekawym contetntem", choćby i autorstwa Petry, w cenie powiedzmy 15 zł? Skoro jest zapotrzebowanie, dlaczego go jeszcze nie ma?

31-12-2013 09:44
Enc
   
Ocena:
0
Pezy cenie 15 zł mógłby mieć max. 60 stron i pewnie wolontariuszy-autorów by wyrobić druk i zusy dla wydawcy. Przy obecnych nakłdach erpegów to się zupełnie mia z celem.
31-12-2013 09:57
Cherokee
   
Ocena:
0

@karp

Gdyż? Zakładasz, że nie było selekcji, ani redakcji tekstów? 

Była ale to jeszcze nie czyni publikowanych tam materiałów dobrymi merytorycznie. Wtedy trawa była bardziej zielona z różnych powodów, ale do MiM-a pisało przecież kilku zwyczajnych 20-paroletnich chłopaków, a nie tytani myśli rpgowej. Gdyby MiM istniał dzisiaj jako zrzeszenie blogów, to czytałbyś pewnie tylko Miłosza, reszty by Ci się nie chciało czytać bo "wodolejstwo na 20 stron". Wszyscy wspominamy MiM-a z sentymentem ale jednocześnie przyznajemy, że połowa artów była o niczym, druga zaś zafiksowana na MiM-owych mojszyzmach. Czyli jak dziś w Sieci, z tą różnicą, że dziś mojszyzmy zawsze zostaną bezlitośnie wyśmiane.

Natomiast subiektywnie z mojego punktu widzenia jest zjadanie własnego ogona. Wracają te same tematy, te same komentarze, te same wnioski tylko ludzie się zmieniają. 

Może w polskim fandomie. Na zachodzie jest indie, które dawno stwierdziło, że nie ma konfliktu między turlactwem a storytellingiem (konflikt wciąż popularny u nas), są tylko złe zasady, które symulują nie to co trzeba i nie tak jak trzeba. Indie można lubić lub nie ale to tam się dokonuje ciągła ewolucja tego hobby, o której polskim erprgowcom nie chce się chyba słuchać. I właśnie po postach i notkach Petry choćby widzę, jak dużo do przodu uciekł nam zachód. Wspomniała kiedyś o technikach "fishingu" i "yes and..., yes but...". Musiałem wygooglać, bo oczywiście nie miałem pojęcia o co chodzi. Proste techniki socjotechniczne (?), "yes and..., yes but..." wręcz genialne w swej prostocie, u nas praktycznie nieznane. Jest tego pewnie dużo więcej. Parę osób tutaj (Karczmarz, Wiktor WekT, Wlodi) jakby powoli, samodzielnie dochodzi do tych samych wniosków ale przychodzi Petra i pokazuje, że wyważają otwarte drzwi. Bo tam gdzie hobby się rozwija wszystko to już dawno wymyślone, opatrzone etykietkami i stosowane. 

Więc są nowe tematy i to tematy o znaczeniu fundamentalnym dla tego hobby, bo dotyczące nowych form grania, potencjalnie zmieniających perspektywę patrzenia na RPG, sesję i jej uczestników, ich rolę w grze i motywacje, którymi się kierują, itp. Parę osób na bieżąco z nowościami mogłoby stworzyć fantastyczne pismo, mające do zaoferowania znacznie więcej niż scenariusze i pomoce (no disrescpect dla scenarków i pomocy).

Skoro jest zapotrzebowanie, dlaczego go jeszcze nie ma?

Bo nie ma zapotrzebowania. Myli Ci się podaż z popytem. 

31-12-2013 12:40
Repek
   
Ocena:
+1

Czyli jak dziś w Sieci, z tą różnicą, że dziś mojszyzmy zawsze zostaną bezlitośnie wyśmiane.

+1 Dziś MiMa praktycznie nie da się czytać. :) Znaczy się da - ale raczej dla beczki. Lub po to, by zobaczyć, jak rozwijało się [nie u wszystkich oczywiście] myślenie o RPG.

Karpiowi chyba jednak chodzi o to, że sam fakt publikacji drukiem był nobilitujący. A wtedy tak było i dziś pewnie byłoby podobnie [nawet gdyby w sieci te teksty trollowano].

Pozdro

31-12-2013 13:01
Cherokee
   
Ocena:
0

Karpiowi chyba jednak chodzi o to, że sam fakt publikacji drukiem był nobilitujący.

No był, nie przeczę ale karp zdaje się wyciągać z tego faktu dziwny wniosek, że sama ta nobilitacja poprawiała jakość tekstów i że słaba jakość tekstów blogosfery wynika z jej braku przy publikacji na swoim blogasku. 

Ta nobilitacja vel autorytet to mogła conajwyżej zmienić sposób, w jaki małe szczylki patrzyły na teksty Panów Redaktorów (lub wręcz jak patrzą na nie do dzisiaj), co nie zmienia faktu, że były to arty kolesi młodszych i o mniejszym rpg-owym doświadczeniu niż większość polterowiczów. Cudów nie ma. 

31-12-2013 13:07

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.