» Blog » KB#46: Pół metra Warhammera
29-08-2013 20:41

KB#46: Pół metra Warhammera

Odsłony: 201

Na pierwszy rzut oka temat dobiegającej końca edycji karnawału wydał mi się całkowicie pozbawiony sensu. Z jednej strony na wybór systemu/ów ma wpływ bardzo wiele czynników (osobiste preferencje, preferencje kumpli, ilość wolnego czasu), z drugiej zaś, dla mnie ma to znaczenie drugorzędne. W rpg nie gram za karę, a dla przyjemności, a wolny czas spędzam z ludźmi, których lubię, reszta to dodatki. W dodatku gra fabularna to zabawa dla kilku osób, więc wyboru nie dokonuje tylko jedna z nich. Potem jednak zacząłem czytać kolejne notki i doszedłem do wniosku, że temat może infantylny, ale przy jego okazji wychodzi kilka fajnych kwestii.

Zacznę od tego w ile systemów gram, w ile grać chciałbym. Gram rzadko – co w sumie na temat nie rzutuje, bo między sesjami mam od groma czasu, aby zapoznać się z nowym podręcznikiem. Gorzej, że lubię kampanie, a tutaj już z przyczyn oczywistych trzeba się trzymać jednego systemu. Mam leniwych graczy, którzy nie sięgną z własnej woli po podręcznik, żeby wkuć mechanikę, a tłumaczenie nowej jest czasochłonne i nużące. Ekipy zmieniać nie zamierzam, bo to świetni ludzie i dobrzy kumple. Zatem choćbym i chciał przeskakiwać z systemu na system, to mam nieco pod górkę.

Lata 2005-2010 spędziłem w dużej mierze z Warhammerem 2ed. Świetny świat, trochę kulawa mechanika – choć i tak poprawiona w stosunku do “pierdycji”, od groma sesji jako MG i jako gracz. Ale nawet w tak bogatym uniwersum jak Stary Świat przychodzi kiedyś moment wypalenia, chęć ruszenia na nowe wody, posmakowania przygód w innej konwencji. Na półce z erpegami stoi przeszło pół metra podręczników do Warhammera. Sporo tego, niemal wszystko co wyszło po polsku (1 i 2 edycja), kilka suplementów po angielsku, backgroundbooki, podstawka i dodatek do 3ed… Kiedyś zastanawiałem się ile z tego pół metra realnie wykorzystałem i wyszło mi, że może ze 20%.

Młotka zastąpił Savage Worlds, który okazał się strzałem w dziesiątkę. Mechanika prosta, podstawka po polsku – tania i niezbyt obszerna, a do kompletu multum gotowych światów. No i wszechobecne gadżety na stole, które szybko przypadły do gustu niemal całej ekipie.

Uniwersalny silnik wydaje mi się odpowiedzią na postawione w karnawale pytanie: Ile systemów? Mechanicznie niewiele mi trzeba do szczęścia, obojętnie czy sięgnę po SW, czy FATE będzie git – na D20, czy BRP mogę grać, ale nie chcę prowadzić. Czas, który poświeciłbym na zapoznanie się i przetestowanie nowych zasad, przeznaczam na pochłanianie kolejnych światów. Nawet jeśli zagram w co czwarty (co byłoby niezłym wynikiem) to pozostałe trzy zapewnią mi gotowce, albo inspiracje do kolejnych sesji. Zatem system jeden, settingów wiele.

Nie mam poczucia, że czytanie kolejnych podręczników czyni mnie lepszym graczem, czy prowadzącym. Jestem przekonany, że zapoznanie się z nowymi sposobami rozwiązań mechanicznych, da mi stosunkowo niewiele, w porównaniu z sesją u nowego, dobrego prowadzącego.

No i pewnie można by to wszystko podsumować stwierdzeniem, że zahaczki, patenty i pomysły na sesje mogę sobie wyczytać równie dobrze w książkach, albo obejrzeć w filmach. Ano mogę, oczywiście korzystam z tego do woli, ale jednym z takich źródeł są właśnie podręczniki do gier fabularnych, a od jakiegoś czasu gotowe światy.

Gdyby ktoś miał ochotę komentować, zapraszam tutaj.

1
Notka polecana przez: KFC
Poleć innym tę notkę
Komentarze pod tą notką zostały zablokowane przez autora.