» Blog » KB#24 Bo ja, panowie i panie, nie lubię świata...
10-08-2011 14:54

KB#24 Bo ja, panowie i panie, nie lubię świata...

W działach: Karnawał Blogowy, Inne | Odsłony: 7

Tekst pisałem późno w nocy, pod wpływem upojenia sennego, kończyłem i redagowałem rano. Aż dziw bierze jak egotyczne bzdury w nim zawarłem. Niemniej zdarzało mi się pisać stylistycznie gorsze teksty, dlatego mimo wszystko go wklejam.

Po raz pierwszy postanowiłem wziąć udział w Karnawale. Dlaczego? Temat mnie zafascynował. Może to ze względu na wrodzoną skłonność do nadmiernego analizowania najdrobniejszego szczegółu, a może dlatego, że rzeczywiście mam coś wartościowego do przekazania... w co wątpię. Nie kryję, że sporą część mojego życia stanowi RPG. To o nim myślę w wolnych chwilach, to światy doń przysposobione zdarza mi się wymyślać przed snem. Co jednak mnie tak ku grze pociąga? Kompleksy? Dziecięca frajda ze stawania się kimś kim się nie jest? Pseudointelektualne zapędy, których gry fabularne mogą być doskonałym medium? Nie. Nie. Znowu nie. A przynajmniej nie do końca, nie to jest przyczyna. 

Przyznam, że temat mógłby równie dobrze dotyczyć wszelkiej fantastyki, mechanizm tu działający jest bowiem identyczny – po prostu RPG oferuje większą interaktywność, łatwość i prostotę. Nie jestem osobą dojrzałą, ani doświadczoną, ale jedno mogę stwierdzić – pokłady szarej, życiowej frustracji zaczęły odkładać się w moim kudłatym czerepie znacznie wcześniej niż u większości rówieśników. Wczesna lektura kilku książek, wścibskość, nadpobudliwość i nadwrażliwość sprawiła, że do dzisiaj spoglądam na świat nieco inaczej. To jest – z obrzydzeniem. Nie chodzi tu nawet o zwykła mizantropię, choć ludzie jako gatunek, jako grupa mnie odstręczają. Mam się tu trochę jak Nietzsche – samo życie, sam świat powodują bunt i to już nawet nie młodzieńczy. Wiele można by wymieniać, nie to jednak jest celem wpisu – zawsze jednak już chyba będę niedostosowany, nieprzyjemny, niepotrzebnie inny.

A RPG pozwala zapomnieć, uciec gdzieś w inny umysł, innego człowieka, elfa, krasnoluda, cyborga, Obcego. Pozwala przez kilka godzin sesji żyć w innym świecie, nawet jeśli nie lepszym, to ciekawszym, takim, w którym można być kimś więcej niż tylko jedną z miliardów stałocieplnych mrówek. Po pierwsze więc mamy znalezienie dla siebie samego (nie uznaję w odgrywaniu postaci, które same, choć w krzywym zwierciadle nie są odbiciem mnie) takiego miejsca i okoliczności, w którym odnajdzie się spełnienie (vide Świat Czarownic i kamień przenoszący do „odpowiedniego” świata). Po drugie zaś kreację – już z pozycji Mistrza Gry, nie gracza. Bo czy może być coś lepszego od stworzenia lepszego świata? Który nawet jeśli mroczny i pełen okrucieństwa to daje miejsce bohaterom, osiągnięciom, pozwala zapisać się w historii? Świata, który jest inny, w którym magia czy zaawansowana technika zmieniają najbardziej podstawowe prawa naszej podstawowej egzystencji czyniąc ją znacznie ciekawszą?

Zaczęło się oczywiście znacznie łagodniej. Jeszcze w szkole podstawowej chyba, na obozie jakimś. Wtedy to była chęć stania się ulubionymi bohaterami, głównie wiedźminem, którego poznałem już w czwartej klasie. To był zachwyt, nie chodziło w nim o samorealizację czy jakikolwiek rozwój, ale o bycie po prostu swoim idolem. Nie było to RPG wysokich lotów – jedynie powtarzanie scenek z lepszych i gorszych powieści fantasy. Stopniowo jednak przychodziło coś więcej. Postacie z pseudocynicznych ponuraków majtających na prawo i lewo mieczem zaczęły przeistaczać się w wesołkowatych awanturników, bardów... Potem byli dobrzy i źli idealiści, których celów nie dało się jednak realizować pod opieką większości Mistrzów Gry. W pewnym momencie nie wyobrażałem już sobie gry bez zmiany jej świata w ogromnym stopniu. Więc pojawiło się zainteresowanie Mistrzem Gry, który jak powszechnie wiadomo – stoi ponad bogami...

Była też epoka wymówek: RPG pozwala mi rozwijać swój język, sposób pisania, na którym mi przecież zależy. Uczy pisać dialogi. Ale czy na pewno? Czy nie lepiej czytać, pisać opowiadania, coś więcej? Oczywiste. Ale to nie miało znaczenia. Zresztą kto chciałby się przyznać, chociaż przed samym sobą, że gra w gry, przez wielu uznawane za dziecinadę, tylko dlatego, że jest zbyt słaby, by osiągnąć swoje ambicje w realnym świecie? Albo dlatego, że nie potrafi się z nim pogodzić, dopasować doń? Tak więc RPG jest w dużej części (choć nie stanowi większości, dzięki Latającemu Potworowi Spaghetti!) terapię. Bardzo przyjemną terapię, na którą warto poświecić każdą wolną... i niekoniecznie wolną chwilę. 

Drugą lwią część stanowią zapędy do kreowania – szybkiego i łatwego. O ile łatwiejszego od pisania czy dziedzin sztuki! RPG pozwala na ekspansje własnych wyobrażeń, a co jeszcze ciekawsze – z roli Mistrza Gry również narzucania tej wyobraźni innym ludziom, graczom. Po kto nie chciałby mieć czasem władzy postawienia człowieka w dowolnej sytuacji i patrzą jak sobie z nią (nie)radzi? Kto nie chce patrzeć jak ludzie, których historię tworzy, wzrastają lub efektownie upadają?

Tak więc RPG ma głównie dwie role. Znieczulanie frustracji i pielęgnowanie megalomanii. Ktoś spyta – a co z dobrą zabawą? Przecież to jest najlepsza z zabaw!


Mam nadzieję, że wpis nie był żenujący i że choć kilku przeczytało go z uwagą. Sam nie jestem z niego specjalnie zadowolony.

Pozdrawiam
B.”A”.D.

Komentarze


Blanche
   
Ocena:
+1
Wielkie dzięki za przyłączenie się do tej edycji Karnawału :)
Widzę, że mamy podobne podejście do sprawy :)
10-08-2011 18:25
~tweetty

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Ciekawe spojrzenie - piszesz o czymś, co pewnie wielu z "nas" ma, ale podświadomie nie patrzy na to w ten sposób - zasłania się innymi wciągającymi elementami RPG: "dobrą zabawą", "oderwaniem od rzeczywistości" czy "spotkaniem w dobrym towarzystwie".
12-08-2011 10:56

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.