KATHARSIS RPG!
W działach: Ad absurdum | Odsłony: 5Nie chwaliłem się jeszcze, ale noszę się z wydaniem dodatku do starego Świata Mroku. Będzie to opowieść z życia krakowskiego dworu, mroczna saga o wampirach i innych potworach.
Uwaga, poniższy tekst przeznaczony jest dla czytelnika dorosłego.
Jest formą zajawki nadchodzącej gry KATHARSIS RPG!
- Na Kaina, pogoda pod szczurem! - syknął z bezbrzeżną odrazą Lord Radagast, dziewiątego pokolenia Regent Domu Hashem klanu Tremere, astor regionu krakowskiego. Heniek Nosferat, pozostając wciąż pod osłoną Niewidoczności, aktywował piątokropkową Akcelerację i całkowicie bezgłośnie, z szybkością myśli, wyssał z Tremera krew wraz duszą. Pozostali siedzący w furgonetce zaparkowanej w cieniu zdobiących fasadę gargulców obejrzeli się na pakę. Z niedowierzaniem wpatrywali się w powoli rozpadający się w pył ponury zezwłok Lorda Radagasta, dziewiątego pokolenia Regenta Domu Hashem klanu Tremere, astora regionu krakowskiego, nad którym złowieszczo przycupnęła owinięta w podarty skórzany płaszcz uszata sylwetka Heńka Nosferata.
- On nie miał aby być przynętą dla Lupinów? - zapytała nieśmiało śliczna, lecz głupiutka Toreadorka Kasia, skrzętnie sprawdzając, czy aby ani kropla krwi nie prysnęła na jej nowy gorset. Siedzący na przednim miejscu pasażera Ventrue Vincent Valis uniósł tylko pytająco kształtną brew.
- Tylko by nam nabruździł - warknął Heniek - Trzymał z Sabatem, swołocz.
- A, ok. - zreflektowały się pozostałe wampiry. Sabatnicy mogli być wszędzie o tej porze roku.
Heniek władował się za kółko, a Narrator szybko przeskoczył do następnej sceny, więc Toreadorka i Gangrel Roderick Rampage wysiedli z auta w zwolnionym tempie, przy akompaniamencie pulsującej muzyki, eksponując jej kształtne łydki i jego rozwiane włosy. Pierwsza krew polała się zaraz za drzwiami wojewódzkiego banku krwi, gdy strażnik wpatrzony w dekolt Kasi dostał plaskacza za bezczelność i stracił wskutek tego dla niej głowę. Cóż, raz aktywowana Potencja nie wybiera! Drugiego ze strażników Roderick rozdarł Wilczymi Pazurami. Niedawno wykupił drugą kropkę Transformacji i wciąż się nie mógł nią nacieszyć.
- WsZyScY jEsTeŚcIe Na UlIcY sEzAmKoWeJ i LiCzYcIe KaSę DlA lIcZyHrAbIeGo! - zachrypiał do tej pory ukryty w cieniach recepcji Malky Maniek, najlepszy raper między Kazimierzem a Nową Hutą. Śmiertelni z obłędem w oczach i śliniąc się niemożebnie rzucili się w kierunku lodówek na zapleczu, wywlekając zeń dziesiątki opakowań z krwią i pakując je w torby sportowe.
- Szybciej, maleństwa! Nie chcecie chyba, by mama się zniecierpliwiła? - zatrajkotała Toreadorka Kasia, dla podkreślenia wagi swych słów kołysząc biodrami.
Wtem wszyscy poczuli przytłaczającą presję Prezencji. W progu stanął nikt inny, a Black Cross Brujah, książęcy Szeryf. Nie musiał nic mówić, wystarczyło, że skrzyżował ręce na piersi i spojrzał na pozostałe wampiry ze słabo skrywaną pogardą. W tym momencie stanął jednak obok niego Ventrue Vincent Valis.
- Wiesz, Cross, Książę ma właśnie gości. Całe krajowe Konklawe. Jedna sala gimnastyczna, dwieście wampirów. Wyobraź sobie, co by się stało z reputacją Razjela von Richthofsteina, księcia krakowskiego, gnieźnieńskiego, warszawskiego, lubelskiego, Regenta poznańskiego, trójmiejskiego, et caetera, et caetera, gdyby nagle zabrakło świeżej krwi do drinków? - wspierając się odpowiednią dozą Dominacji, poufale zasugerował Vincent. Nie zmyło to pogardy z twarzy Szeryfa Black Crossa, chrząknął wręcz z odrazą, lecz jednocześnie skinął głową przyzwalająco.
W oddali słychać było już skowyt watah Lupinów, których Krewniacy z pewnością tu pracowali. Pierwsze wilkołaki pojawiły się u stóp zalanych księżycowym blaskiem schodów wojewódzkiego banku krwi w chwili, gdy wampiry właśnie go opuszczały. Heniek opuścił gardę Niewidoczności stojąc za najbliższym Lupinem, wpakował mu cztery srebrne pociski z Desert Eagle'a prosto w plecy, po czym rzucił się w stronę furgonetki.
- Ewakuacja, panie i panowie! Co tak długo? - wrzasnął wskakując przez otwarte boczne drzwi i pakując się za kierownicę.
- Nic wielkiego. Znalazł się służbista jeden. A na futra to następnym razem przyniosę moje srebrne katany - rzucił od niechcenia zblazowany jak zwykle Valis, lecz w jego oczach lśniło osobiste i dojmujące brzemię oczekującej go wtedy KATHARSIS!