» Blog » Jestem zwycięzcą
07-12-2013 16:40

Jestem zwycięzcą

W działach: RPG, DnD, To nie jest raport z sesji | Odsłony: 295

Jestem zwycięzcą

Dzisiaj mimo mojego wiecznego nieusatysfakcjonowania i chorobliwej tendencji do perfekcji mogę stwierdzić:  "jestem zwycięzcą" jako MG. Wczorajsza sesja będąca zwieńczeniem wątku, który pojawił się na drugim spotkaniu udała się na tyle, że jeden gracz raczył mnie pochwalić i stwierdzić, iż była to najlepsza z moich sesji. Do grande finale postanowiłem podejść na luzie i specjalnie się nie przygotowywać. Dałem sobie również spokój z zadaniem stworzenia klimatu grozy i horroru w D&D bo faktycznie w tym systemie jest to trudne, poza tym moi gracze nie tego poszukują. Nie wszystko było idealnie, ba! Po raz kolejny w trakcie sesji myślałem, że przygoda podoba im się średnio, ale ich średnio entuzjastyczna ekspresja wynikała między innymi ze zmęczenia i godziny, a także charakterów. W każdym bądź razie Bohaterowie weszli do gniazda os (niedosłownie), gdzie w zasadzie mogło ich zabić cokolwiek - akurat jeśli chodzi o wredne demony, duchy i diabły to w D&D jest bogata menażeria. Postanowiłem jednak być miłościwy dla graczy i uplotłem sytuację w taki sposób, że Straszny Starożytny Zapieczętowany Demon ani ich nie zabił, ani się nie uwolnił, ALE tak naprawdę wykorzystał graczy do spełnienia swojego celu i pod koniec kampanii wyjdzie szydło z worka, a ja przypomnę co zrobili i pokażę im jakie działania doprowadziły do uwolnienia SSZD.

 

Fajnie by było grać superklimatycznie z niesamowitym klimatem, niestety ideały rozbijają się o rzeczywistość:

a)uniemożliw graczowi wyjście z jaskini Lwa - od razu brzdęknie "liniowa ta gra". Jasne, fajnie kombinować, podejmować wybory, ale co jeżeli konsekwencją wyboru a jest niemożliwość wyboru b?

b)Daj graczowi mało expa za coś, co w jego oczach miało wielką wagę, a dla Ciebie było tylko wyprowadzeniem go w pole? Co jak co, ale moi gracze, a przynajmniej jeden z nich nie mają do mnie tyle zaufania, żeby nie mędzić, a jeden z nich w pewnych sytuacjach się obraża, zupełnie jakby ktoś działał mu na złość. Z tego wzlędu przy rozdawaniu pedeków zdarzyło mi się powiedzieć więcej niż powinienem

c)Gracz Cię zawsze zaskoczy, ZWŁASZCZA w trakcie Misternie Planowanej Malowniczej Sceny Mistrza Gry. Na szczęście nie obmyślam całych przygód, jedynie checkpointy toteż tak bardzo mnie to nie boli  ;) Ale te wyobrażenia MG odnośnie scen rozgrywki to choroba, nad którą muszę popracować.

d)Typ idealnej sesji vs rzeczywistość - W pewnym momencie opisałem graczom scenę, która była baardzo mocnym deja vu, motyw a'la Dzień Świstaka, ze zmienionym szczegółem (zamiast NPC, który pojawił się na drugiej sesji w tej wizji była postać gracza, który pojawił się później, ale fizycznie przypominał NPC (np. też używał rapiera). Gracze byli zdezorientowani, bali się trochę przechodzenia jeszcze raz przez te same problemy, ale mi starczyło odwagi i pomysłu, poza tym było już późno. Nie wiem , czy gdybym miał nieograniczony czas, to pociągnąłbym ten wątek dalej, jest to możliwe. Faktem jest, że rzeczywistość wpływa na przebieg sesji.

 

I teraz tak: Pod koniec przygody dzieciak z wioski, którego uratowali, wrzuca im tyradę, że nie są bohaterami. Tyradę, która w moim mniemaniu ma zmusić graczy do refleksji nad zachowaniem postaci, stworzyć uczucie "fałszywej wygranej". W tym momencie ma być MPMSMG, gdzie ja, jako stronniczy Narrator podsumowuję ich działania, ale.. nie mogę dojść do głosu, gdyż postacie pod wpływem słów dzieciaka zaczynają go obrażać, kłócić się między sobą, by wreszcie zacząć bójkę i wbrew jednemu z nich pozbawić dzieciaka mocy jaką ten posiada (psionika)! Tego się nie spodziewałem. Poczytuję to za sukces, bo dzieciakowi udało się podziałać im na nerwach, a ich reakcja mnie zaskoczyła. Trzech z czterech graczy zachowywało się w stosunku do dzieciaka dość nieprzyjemnie.

Ostatnio Karczmarz pisał coś, co skłoniło mnie do przemyślenia, czy nie poszedłem w złą stronę w przygotowaniach do sesji. Zamiast zajmować się czymś bardziej wymiernym to ja szukałem po internetach masę, naprawdę wielką masę avatarków, które ściągałem i segregowałem, żeby potem na sesji dopasowywać je do BN i pokazywać graczom. Chyba zmarnowałem na to za dużo czasu w stosunku do ewentualnych korzyści, ALE ściąganie i katalogowanie odpowiedniej muzyki było akurat dobrym posunięciem. Jako osoba oglądająca anime jestem zafascynowany świetnymi soundtrackami i zwracam uwagę na tło muzyczne w scenach, wpływa to mocno na moje emocje. Dlatego też sam na sesji dużą uwagę zwracam na muzykę. Na przykład w kluczowym momencie sesji odpaliłem kawałek, który kończył się śmiechem. W trakcie opisu zsynchronizowanego  z tą muzyczką powiedziałem o śmiechu, który słyszeli z głośników, że go... słyszą. Może nie powywalało im gał na wierzch, niemniej efekt był niezły.

 

Komentarze


~

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
Mówi się zycięzcem.
07-12-2013 18:47
Z Enterprise
Kamulec
   
Ocena:
0

Niczym prawdziwy proelitator.

08-12-2013 00:48
Kaczorski
   
Ocena:
+1

Polecam za to zdanie:

"Gracz Cię zawsze zaskoczy, ZWŁASZCZA w trakcie Misternie Planowanej Malowniczej Sceny Mistrza Gry."

Och, ten ból artystycznego niespełnienia :P 

08-12-2013 11:47
Aramin.
   
Ocena:
0

@Kaczorski

Widzę tę chorobę u mojego MG, widzę również jej symptomy u siebie (co chyba zawsze jest trudniejsze) . Zdaję sobie sprawę, że trzeba to zwalczać :)

08-12-2013 12:35
~HAŃBA!

Użytkownik niezarejestrowany
   
Ocena:
0
PRO-WO-KACJA!
08-12-2013 15:26

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.