» Blog » Jaś i Małgosia - wersja kafkowska
09-09-2009 16:22

Jaś i Małgosia - wersja kafkowska

W działach: Bajkowa alternatywa | Odsłony: 21

Już dawno nic nie napisałem. Dlatego teraz mam dla Was coś krótszego i bardziej szalonego. Jednocześnie zmieniam kategorię tych opowiadań na "Bajkowa alternatywa", co będzie bardziej adekwatne do treści.

----

Dawno temu, za górami za lasami, żyło sobie rodzeństwo - Jaś i Małgosia. Wychowywał ich samotny ojciec, który był biednym drwalem, a zarabiał tak mało, że ledwie wystarczyło mu to na chleb dla swych dzieci. Ożenił się ponownie, lecz nowa żona nie tylko nie pomagała, lecz jeszcze gnębiła biednego drwala.
Pewnego dnia zabrała go na rozmowę i powiedziała;
- Nigdy nie będziemy bardziej bogaci, jeśli te dzieci dalej będą darmozjadami.
- Cóż, więc mam z nimi zrobić? - spytał smutny drwal.
- Wyślij je głęboko do lasu, żeby nazbierały owoców - szeptała macocha - a las jest tak ogromny, że na pewno się zgubią.
Biedny drwal się zgodził, bo miał wyprany mózg przez swoją żonę.
Następnego dnia poszedł do dzieci i zakomunikował im;
- Drogie dzieci, pójdziecie głęboko w las, gdzie natkniecie się na domek wiedźmy zrobiony ze słodyczy. Wiedźma was uwięzi i będzie chciała zjeść, ale wy zamkniecie ją w piecu. Potem wrócicie ze skarbami, a ja przepędzę swoją złą żonę i wszyscy będziemy żyć długo i szczęśliwie.
- Dobrze tatusiu - odrzekły zgodnie dzieci.
Lecz Jaś wyczuwał, że coś jest nie tak z jego tatą. Podzielił się tą myślą z Małgosią i razem ich to bardzo zmartwiło. Gdy tylko wstali, wyszli przed dom, gdzie ojciec podarował im po kawałku chleba.
- Po drodze Jasiu będziesz kruszył chleb, lecz ptaki będą wydziobywać okruszki - rzekł przy tym.
- Tato, o co chodzi? - spytał Jasio sięgając po chleb.
- Czasy... synu - odpowiedział tajemniczo ojciec. - Czasy się zmieniają, a życie wraz z nim.
- Nic z tego nie rozumiem - dodała Małgosia.
Ojciec kucnął, tak że jego twarz była na poziomie twarzy jego pociech. Powiedział z troską;
- Zrozumcie, że życie to brama do której nie ma klucza. Nasza egzystencja polega właśnie na poszukiwaniu tego klucza. A teraz idźcie. Idźcie...

Jaś i Małgosia ruszyli w las. Po kilku godzinach zgłodnieli, więc zjedli chleb. Już najedzeni usiedli pod drzewem. Wówczas chłopiec przypomniał sobie o poleceniu taty. Poczuł wewnętrzny wstyd, a świst wiatru w gałęziach drzew przypominał mu głos ojca. I krzewy nasuwały skojarzenia z jego twarzą. Jaś zaczynał się bać.
- Małgosiu, chyba zaczynam bać się swojego ojca - rzekł cicho.
- Nie martw się, Jasiu - rzekła Małgosia łapiąc go za rękę. - Ja cię zawsze będę kochać.
Napisała patyczkiem na ziemi słowa; "Humanity is overrated". Między krzakami dostrzegła domek i już miała o tym mówić bratu. Nagle przed nimi wyrosła ława sędziowska. Znaleźli się na sali sądowej.
- Jasiu i Małgosiu - zaczął sędzia - jesteście oskarżeni o zabójstwo samotnej staruszki w jej domku, oraz kradzież jej mienia.
Sędzia był ogromnym człowiekiem o strasznej, porytej zmarszczkami twarzy. Zęby miał zniszczone, zepsute, a demoniczny wzrok utkwił w rodzeństwie.
- Lecz my nic nie zrobiliśmy - powiedziała przestraszona Małgosia.
- Czy obrona chce przejąć głos w ich sprawie? - spytał sędzia ignorując głos dziewczynki.
Wstał obrońca i odpowiedział;
- Nie, powinni dostać najwyższą możliwą karę.
- Dobrze, wobec tego skazuję was na śmierć! - krzyknął sędzia.
- Na śmierć! Na śmierć! Na śmierć! - skandowali ludzie w sądzie.
Wówczas otoczenie zadrżało, a rodzeństwo spadło w bezlitosną ciemność.

Jaś i Małgosia stali przed lasem. Pełni obaw poszli ścieżką. W trakcie wędrówki, Małgosia zauważyła, że Jaś rzuca okruszki chleba na drogę.
- Co robisz, Jasiu? - spytała.
- Rzucam okruszki, abyśmy potem łatwiej znaleźli drogę powrotną.
Kiedy zaczęło się ściemniać. Wrócili dróżką według pozostawionych okruszków. Nagle w oddali dojrzeli kogoś. Ktoś chodził na czworaka i zjadał kawałki chleba. Jaś z przerażeniem odkrył, że to ich ojciec.
- Tato, co ty robisz? - spytał chłopiec. - Teraz nie znajdziemy drogi powrotnej do domu.
- Właśnie na tym mi zależało, chciałem, abyście się zgubili, bo was nie lubię - stwierdził drwal.
- Tato? - Małgosia wyszeptała cicho.
- TATO?!! - wrzasnął ich ojciec. - Ja nie mam dzieci!!!
Oczy wyszły mu z orbit, dłonie zadrżały, a z ust wypłynęła piana z okruszkami chleba. Dzieci uciekły szybko w głąb lasu. Wreszcie zmęczone ucieczką, przystanęły na skraju polany. Tam dzieci zauważyły domek zrobiony ze słodkości. Głodne, chciały się najeść. Nim dobiegły do chatki, wpadły do wilczego dołu. Znów rzeczywistość zniknęła.

Jaś obudził się we własnym łóżku. Nie wiedział dlaczego jest przestraszony i zmęczony. Wstał, a następnie chciał obudzić Małgosię. Leżała odwrócona twarzą do ściany. Jaś szturchnął ją, żeby się obudziła, lecz gdy tylko odwróciła twarz, chłopiec ujrzał okropną staruchę.
- Kto podjada moją chatkę? - zaskrzeczała.

Jaś znów się obudził. Teraz nie mógł się poruszać. Nie wiedział, gdzie leży, bo sufit był taki niepodobny do tego w jego pokoju. Wówczas pojawił się ojciec - ogromny i wziął Jasia w rękę. Wówczas poczuł, że jest podejrzanie gruby, miękki i ma skórę... jak chleb. Ojciec zaniósł go i podarował samemu sobie. Jaś-chleb starał się powiedzieć Jasiowi-chłopcu, że to pomyłka, ale nie słyszeli.
- Macie ten chleb i zjedzcie go, gdy będziecie głodni - mówił ojciec.
Poszli do lasu. Jaś usiłował się poruszyć, lecz to trudne będąc chlebem. Znów poczuł jak ręka wyciąga go za kraniec. Poczuł jak coś wyrywa jego kawałek i wiedział, że oto Jaś-chłopiec porwie na kawałki Jasia-chleb, by zaznaczyć drogę powrotną.

Krzyknął, lecz krzyk ten miał pozostać nieusłyszany.

Komentarze


ashmourne
   
Ocena:
0
ciekawe :)
09-09-2009 17:15
Alkioneus
   
Ocena:
0
Wisienka na torcie dnia dzisiejeszego.
09-09-2009 18:30
earl
   
Ocena:
0
Bajka dozwolona dla dzieci do 7 lat.
09-09-2009 20:16

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.