» Kaer Earthdawn » Świat i Bohaterowie » Jam jest Kaer

Jam jest Kaer


wersja do druku

„Jam jest Kaer. Jam cierpiał za tysiące” – Dawca Imion Kaerem zwany.


- Powiadają po karczmach w Throalu, że za Długiej Nocy był jeden taki, co wziął do siebie wzorce tysięcy Dawców z Vasgothii, co w Kaerze pewnym byli zamknięci... – wyrzekł cicho Trubadur. Popijał z pucharu ciemną ciecz i wyglądał jak oszalały.
- Bajki prawisz panie – odparł uśmiechając się półgębkiem Gyng.
- Nie waż się lekce sobie ważyć tego człowieku – troll spojrzał groźnie na przygodnego kompana do wina. – Widziałem go i ja.
- Niemożliwe – młoda elfka spozierała ciekawie spod swoich pomalowanym czarnym tuszem oczu na towarzystwo. – Kto by się ośmielił na taki czyn? Bohatyr jakiś chyba!
- Nie wiem dziecko... – odpowiedział cicho Trubadur. – Sądzę raczej, że był niespełna rozumu.
- Czemuż? – Gyng odezwał się zadziornie.
- A gdybyś ty człecze miał spleść wzorzec swój z innymi Dawcami i wsiąknąć ich esencję do swojego ciała? Tysiące głosów w jednej głowie. Ogrom wzorców w jednej osobie. Nie zwariowałbyś?
Człowiek naburmuszył się i zamilkł. Troll kiwał niespokojnie głową a jego gęsta broda zamiatała okruchy chleba ze stołu.
- Racja Tyrrel – powiedział w stronę skrytego Trubadura. – Na dodatek ten Horror...
- Jaki Horror? – zapiszczała przestraszona elfka.
- Ten, który splótł się z nim...
- Z kim?!
- Z człowiekiem zwanym Kaerem...


***

Długa Noc była kataklizmem o skali niewyobrażalnej. Po dziś dzień w Barsawii i innych Prowincjach Imperium splugawienie jakie nastało wówczas, jest groźne. Ciemne lasy, spustoszone pustynie, wyludnione i ociekające krwią całych tabunów Dawców Imion kaery, a także pozornie przyjazne tereny, które aż kipią od niebezpieczeństw, są nadal na porządku dziennym. Adepci do tej pory starają się uporać z tym problemem. Wydaje się, że jest to daremne poświęcenie, bo końca walki z Horrorami nie widać. Tym bardziej, że coraz nowsze i niebezpieczniejsze przedostają się nadal poprzez astralne bramy do świata.
Vasgothia chyba najbardziej ucierpiała podczas Pogromu. Wśród innych, w miarę dobrze zabezpieczonych przez Theran Prowincji, ta nie uzyskała właściwych i efektywnych obron przed Horrorami. Głównie poprzez opór samych Vasgothian, którzy uwierzyli w pomoc swoich Pasji i skazali krainę na niesamowite splugawienie. Pasje ich zginęły, a oni albo wraz z nimi, albo oszaleli na tyle, że nie da się odróżnić, czy Dawca Imion to pomiot Horrora, czy li tylko ktoś niespełna rozumu.
Tak też jest i w tej sytuacji.

Niektórzy vasgothiańscy dzicy, pielgrzymujący niegdyś do Miejsca Ponownego Nazwania, podają (ustnie z pokolenia na pokolenie, notatki o tym fakcie muszą więc pochodzić od kogoś, kto podsłuchał ich rozmowy), że na kaer, który wybudowali Theranie i do którego teraz nie przyznają się i zaprzeczają jego istnieniu, w którym skupiło się około trzech tysięcy Dawców Imion, podczas Pogromu szturmowały coraz to nowe Horrory. Był on przytułkiem dla tych, którzy wierzyli, że ich pobratymcy na powierzchni wraz z Pasjami, ochronią ich przed zgubą z ręki potworów.
Był tam człowiek (prawdziwa rasa nie jest do końca znana), który posiadał wielkie czarodziejskie moce. Był to rodowity Theranin, który jednak poświęcił swoje życie dla Vasgothii i z tego też powodu pozostaje w pamięci dzikich jako bohater. Co prawda niektórzy z nich wypierają się go i zwą, jak większość Theranów, zdrajcą i wrogiem. Jeśli jednak wierzyć podaniom i legendom, był to ktoś, kto wielce się zasłużył w historii regionu barbarzyńców.
Jego Imienia prawdziwego nie pamięta już nikt, łącznie z nim samym (o ile w ogóle istnieje), bo stanął przed trudnym wyborem zmienienia go i nadania sobie ponownie innego. Wynikło to z tego, że jeden z Horrorów wtargnął do kaeru i zasiał w nim spustoszenie. Nie zabijał hordami, jak niektóre, ale wolał nękać mieszkańców pojedynczo i czerpać pokarm z ich obłędu. Prawdopodobnie był to stwór, który oddziaływał swoją percepcją na zdolności umysłowe Dawców Imion i kazał im tracić zmysły. Stopniowo większość populacji kaeru zaczęła przejawiać symptomy choroby psychicznej.
Okaleczali sami siebie i zaczęli targać się na życie swoich najbliższych. Horror kazał im porzucać swoje długoletnie miłości, odejść od upragnionej pracy i nigdy więcej nie marzyć. Po kilku miesiącach tego procesu większość Dawców wydawała się być szalona do szpiku kości. Od tego czasu potwór zaczął zabijać.
Znajdowano coraz to nowe ciała, po których widać było, że ich posiadacze zeszli z tego świata w agonii. Twarze powykrzywiane ze strachu i w groteskowych pozach, z językami na wierzchu i głębokimi bruzdami po pazurach. Pod ich paznokciami znajdowano kawałki naskórka, czasem nawet małe części mięsa z twarzy. Pozostawione w kałuży krwi zaczynały gnić i ropieć.
Niedługo resztę Dawców, nie ogarniętych obłędem, zaatakowała epidemia. Choroba ta dziesiątkowała tych, którzy pozostali przy zdrowych zmysłach. Ostatecznie umierali oni w wielkich bólach nie pamiętając jak się nazywali i co kochali za najlepszych dni swojego żywota. Z trzech tysięcy Dawców Imion zamkniętych w kaerze podczas jego zapieczętowania u przy zdrowych zmysłach pozostała zaledwie piąta część, a i ta trawiona była nieuleczalną chorobą, która powodowała bardzo szybki zgon. Żaden medyk, ani Adept znający się na sztuce uzdrawiania nie potrafił zaradzić problemowi. Modły do vasgothiańskich Pasji ustały, a mieszkańcy pogrążyli się w smutku, żalu i rozpaczy.
Wtedy też Horror zaatakował ponownie. Tym razem ujawnił swą postać i zamanifestował się fizycznie w pełnej krasie. Vasgothiańscy barbarzyńcy przekazują po dziś dzień sobie nawzajem jego cechy i wygląd. Opisują jego złowieszczą potęgę i z przerażeniem omawiają jego moce.
Horror zasiał we wszystkich pozostałych przy życiu, zdrowiu i dobrych zmysłach, nienawiść. Stanął na czele tych, których opętał i kazał zwariować, i wraz z nimi zaczął zabijać i pożerać ciała pozostałych. W kaerze zapanowała anarchia i nikt już nie dbał o to, jak pielęgnować żywność i ciepło rodzinnego ogniska. Wszyscy chcieli uciekać. Część chwyciła za broń, aby utorować sobie drogę do wyjścia przez krew swoich niedawnych pobratymców. Inni pogrążyli się w niemocy i rozpaczy.
Wszyscy zaś byli totalnie bezsilni.
Oprócz jednego, tego właśnie o którym mówią barbarzyńskie plemiona Vasgothii do dzisiejszego dnia.

***

- Co też takiego zrobił on, żeby uchronić kaer, w którym przebywał wraz z tą oszalałą hordą? – spytał szyderczo Gyng unosząc brodę znad kufla.
- Nie kpij kmieciu, ostrzegam po raz ostatni! – huknął zza stołu troll, Powietrzny Łupieżca. – To nie jest byle knajpiana opowieść, którą wy snujecie nad mętnym piwem. To prawda setna, klnę się na mój honor! Jeśli bujdy to, to umrę z mieczem w dłoni za niedługo. A wiem, że tak nie nastąpi, bom widział go na oczy własne!
- Byłeś w Vasgothii? – spytała coraz bardziej wystraszona elfka.
- Byłem, Lithiel. Wraz z Tyrrelem.
- Tyle, że ja akurat przy tym nie byłem, gdy z nim rozmawiał... – odparł Trubadur ponuro.
- Dlatego, bo powiedział mi, że jeno dla mych uszu jest przeznaczona ta historia...
- To czemu przekazujesz ją dalej? – odburknął Gyng, wyraźnie zniesmaczony rozmową.
- Bo ktoś musi wiedzieć, jak on bardzo cierpi...
- Opowiesz nam o tym? – Lithiel delikatnie pogładziła trolla po ramieniu.
- Muszę. Inaczej nikt się nie dowie o jego poświęceniu...


***

Człowiek ten wziął na swoje barki ciężar każdego istnienia, jakie znajdowało się w kaerze. Zrobił tak, aby bitwa pomiędzy Horrorem i jego poplecznikami, a resztą mieszkańców magicznego schronu, rozegrała się tylko w nim. Splugawienie, jakie potwór miał zamiar zasiać w tej okolicy postanowił wziąć w swój wzorzec i nie pozwolić mu się wydostać na zewnątrz. Miał także nadzieję, że wszyscy, którzy jeszcze nie ulegli obłędowi i nie zachorowali, znajdą dobre schronienie w jego własnej duszy i wzorcu.
Rzucił więc czar o którym dzisiaj wiadomo tylko, że musiał być potężny i wciągnąć wszystkie wzorce Dawców Imion (również splugawionych) oraz Horrora do splotu maga, którym się tym zaklęciem posłużył. Nie wiadomo, jak wielowątkowe było to zaklęcie, ani którego kręgu to czar. Wszyscy barsawiańscy magowie są jednak pewni co do jednego – nie byłby w stanie rzucić takie coś bez niczyjej pomocy. Magia tego typu wymaga wszak rytualnego obrzędu i ogromnych przygotowań.
Barbarzyńcy z Vasgothii na te zarzuty odpowiadają, że akurat Pasja ginęła w tejże okolicy i swoim ostatnim tchnieniem przekazała moc temu Czarodziejowi, który porwał się na czyn (bądź szaleństwo...) tego typu. Wydaje się to być mocno naciągana teoria, jednak patrząc na sytuację, jaka istnieje w tejże Prowincji do tej pory, może tkwić w tym ziarnko prawdy. Wszak cały czas odnajdywane są na tym terytorium Owoce Pasji.
Poza tym być może Adept ten miał do dyspozycji jakiś czas, aby stworzyć warunki ku temu, aby rzucić owo zaklęcie. Być może zgromadził wokół siebie innych Adeptów-magów, którzy uczestniczyli w rytualnym rzucaniu czaru. Są to jednak tylko przesłanki niepotwierdzone i weryfikacja ich w tej chwili graniczy z cudem. Być może jacyś śmiałkowie pokuszą się o rozwiązanie tej zagadki? Może odnajdą człowieka, który wessał kaer do siebie i zgromadził w swoim wzorcu esencje życiowe wszystkich Dawców Imion będących w magicznym schronieniu? Być może zobaczą go jako szaleńca, który mówi nieludzkim głosem, lub głosami wszystkich, których wessał do siebie? A może Horror wygrał bitwę z ostatnimi obrońcami kaeru wewnątrz niego i opanował go całkowicie? Czy w takim razie uwolnią od cierpień jego duszę? A może, gdy go znajdą, obudzą złowieszczą moc tkwiącą w nim samym?
Czy jest on Dawcą Imion, czy nie? Może nie jest tak obłędny jak mówią Vasgothianie i zdołał opanować wszystkie wzorce i spleść je w jeden wielki? Czy w takim razie moc, jaką zyskał wykorzysta przeciw drużynie śmiałków, czy nie? Możliwości jest wiele.

***

- Dobrze zrobiłeś, że powiedziałeś to największemu plotkarzowi i młodej, niedoświadczonej jeszcze życiem elfce – rzekł Tyrrel do trolla już zza drzwi karczmy.
- Tak – odparł tenże. – Teraz wieści te pójdą w świat i Adepci zaczną pielgrzymować do Vasgothii...
- A on tam już na nich czeka – dokończył Trubadur.


***

Człowiek zwany Kaerem istnieje naprawdę. Jest to swego rodzaju pomiot Horrora, bowiem posiada jego wzorzec spleciony ze swoim. Jest także tysiącami innych Dawców Imion, których wessał do siebie, także tymi splugawionymi i chorymi. Przemawiają jego głosem i często też na chwilę udaje się im opanować jego ciało. Jego zachowanie więc może budzić strach i panikę, bo raz jest spokojnym i miłym człowiekiem, aby za chwilę mówić głosem rozzłoszczonego orka i machać rękoma jakby z kimś walczył. Jeszcze dalej jest krasnoludzicą, która szlocha donośnie i pokrzykuje „pomocy”.
Najgroźniejszy jest wtedy, kiedy do głosu dochodzą opanowani przez Horrora lub sam stwór. Wtedy też snuje on złowieszcze knowania, które mamią Dawców Imion, jakich spotyka na swojej drodze. Rozkazuje im wtedy przyprowadzać do niego każdego, kogo mógłby skrzywdzić a potem wessać do siebie ponownie. To Horror domaga się żywności. Dopóki nie zostanie w nim pokonany, Kaer będzie istotą naprawdę groźną i niepoczytalną.
Kaer nie pamięta swojej przeszłości. Żyje tylko teraźniejszością i przeszłością istot w nim tkwiących. Stąd nie ma żadnych wyjaśnień jak zdołał spleść zaklęcie, które powiązało jego wzorzec z resztą populacji schronienia. On sam nie zna swojego własnego imienia i nie ma żadnych mocy. Jedynie Horror może przez niego manifestować swoją nienawiść i możliwości. Jest to jednak rzadkie, bowiem potwór traci ciągle swoją moc w ciągłej bitwie w duszy Kaeru. Tak naprawdę potrafi jedynie okłamywać podróżnych, których Kaer napotyka na swojej drodze i kazać im przyprowadzać słabych psychicznie, aby dali spleść swój wzorzec z wzorcem człowieka zwanego Kaerem. Wtedy Horror zyskuje poplecznika.
Do tej pory wiadomo, że nagminnie splatają swe wzorce z nim vasgothiańscy dzicy, którzy niegdyś pielgrzymowali do Miejsca Ponownego Nazwania, lecz Horror pragnie więcej. Coraz więcej...
Zaloguj się, aby wyłączyć tę reklamę

Komentarze


~Nixos

Użytkownik niezarejestrowany
    7 / 10
Ocena:
0
Hmm... text zapowiadał się bradzo ciekawie, jednak w miarę zbliżania się do końca tracił swój koloryt. Pomysł - świetny, wykonanie troszkę gorsze. Po przeczytaniu dalej nie za bardzo wiem kim (czym?) jest Kaer, a co dopiero mówic o jego użyciu podczas sesji. Tak więc, jako luźne mini-opowiadanko to jest na dobrym poziomie, ale jako text do wykorzystania na sesji to już gorzej. Jednak tak czy siak gratuluje chęci :).
26-03-2006 09:45

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.