» Blog » Jak zwykle cytaty
25-04-2008 15:31

Jak zwykle cytaty

W działach: historia, Średniowiecze, cytaty, nuda | Odsłony: 27

Jak zwykle cytaty
Nienawiść tłumów zwracała się głównie przeciw zborom, czyli kościelnym budynkom protestantów. Podburzone naukami zakonów i kierowane przez akademików sfanatyzowane pospólstwo w dniu 10 października 1574 r. napadło na zbór kalwiński w stolicy państwa, w Krakowie. Sposobność do napadu dał obrzęd ślubu, odbywający się w zborze. Gdy "minister", czyli duchowny protestancki wypowiedział formułę "Tak mi Panie Boże dopomóż", jakiś katolicki młodzieniec wrzasnął "A czemu Pannę Marię i wszystkie święte opuszczacie?" Otrzymał za to policzek od jakiegoś protestanta.

Wybiegłszy ze zboru sprowadził z ulicy "niemało chłopiąt ultajów, mendlików, gnojników i innego motłochu", którzy koło drzwi zrobili zgiełk, wybili okna. Zgiełk jeszcze się zwiększył, gdy z różnych burs zbiegły się "żaki", czyli uczniowie. Przez trzy dni atakowano zbór. Wyłamano drzwi, podziurawiono ściany, zniszczono ruchomości, powyrzucano na ulicę książki, następnie zaniesiono je na rynek i spalono, śpiewając hymn "Te Deum laudamus". W czasie napadu tłum zrabował 50 tysięcy dukatów, które złożyli tam na przechowanie ewangeliccy ziemianie. Tłum zakosztowawszy zakazanego owocu nie zważał na władzę. Podstarościego wraz ze służbą bezpieczeństwa pobito kamieniami tak, że uciekł do ratusza. Załoga zamku wawelskiego nie mogła zejśc do miasta z obawy, aby tłum tymczasem nie napadł na zamek. Były to czasy bezkrólewia.

Napad ten przeszedł oczekiwanie mistrzów w podburzaniu i nastawianiu tłumów. Kardynał Hozjusz ostentacyjnie pochwalał "tumultantów", jako godnych pamięci wiekuistej, których sławę z powodu zniszczenia szatańskiej synagogi cały Kościół sławić będzie. Mniej zaciekły biskup krakowski i nuncjusz Laureo byli jednak zakłopotani tym dziełem straszliwego zniszczenia. Wojewoda krakowski Piotr Zborowski przywrócił w Krakowie porządek. Po urządzeniu obławy na tumultantów, pięciu uczniów rzemiosła murarskiego i ciesielskiego z wyroku sądowego pod ratuszem ścięto. Że ten napad był na rękę hierarchii kościelnej był na rękę świadczy najlepiej ta okoliczność, iż powtarzał on się aż przez trzy dni, a mimo to przy tumultantach nie pojawił się żaden ksiądz katolicki, aby wyperswadować im niestosowność takiego postępowania i wzburzone namiętności uspokoić.
Fanatyzm jednak nie ustępuje przed grozą kary śmierci. Na drugi rok zebrały się 16 czerwca tłumy, a nie mogąc zburzyć zboru, gdyż pilnowała go straż zamkowa, poszły na cmentarz ewangelicki, gdzie rozkopywały groby, wydobywając z nich ciała kacerzy na profanację. Zdziczały tłum znieważył wówczas zwłoki wojewody Myszkowskiego, stawiając je do góry nogami.

W latach 1577 i 1578 krakowskie tłumy "pobożne" stawały się coraz bardziej napastliwsze: to napadały w domach ewangelików, to na ulicach znieważały ich duchownych, to znów napadały na pogrzeby ewangelickie, jak to np. uczynili uczniowie WW. Świętych, którzy z trumny wydobyli zwłoki ewangeliczki, obnażyli je i włócząc po ulicach, wrzucili je do Wisły.

(...) W czasie bezkrólewia w r. 1587 w święto wniebowstąpienia kończono w kościele pojezuickim w Krakowie 40-godzinne nabożeństwo. Istniał zwyczaj, że w czasie nabożeństwa podnoszono na cześć Chrystusa pod samo sklepienie obraz albo żywego człowieka, na pognębienie zaś Szatana zrzucano z wieży kościoła lalkę, znacznej wielkości, wyobrażającą "łotra" Gdy tylko taka lalka spadła na ziemię, tłum rozumiejąc pod tym symbolem "heretyków" rzucał się na ich świątynie, cmentarze, bił, kaleczył, a nawet mordował "kacermistrzów" protestanckich.
Podobnie się stało po nabożeństwie w r. 1587. Po strąceniu manekina, ktoś krzyknął "na zbory!" – a tłum składający się z uczniów i pospólstwa zaraz posunął się pod zbór.

Drągami wyważono drzwi, wszystko wewnątrz porąbano a księgi, naczynia, pieniądze wyrzucono na ulicę. Urządzono nawet widowisko z rozpruwaniem pierzyn i puszczaniem pierza na wiatr na rynku. Drzwi, ławy, ambony i inne sprzęty spalono. Na drugi dzień wewnątrz zboru podłożono ogień, a po spaleniu drewnianej konstrukcji pozostały gołe mury zboru, podobne do pieca wapiennego.

Już wówczas głośno obwiniano jezuitów, że oni kierowali tą akcją niszczycielską, krążąc między tłumem przebrani w góralskie guńki i podjudzając do ekscesów.
Zbrodnia uszła bezkarnie, nikogo bowiem do odpowiedzialności nie pociągnięto. W kraju na sejmikach odezwały się jednak silne protesty przeciw barbarzyństwom tłumu, przez jakiś czas prowadzono nawet śledztwo przeciw radzie miejskiej, ale za rządów reakcyjnego króla Zygmunta Wazy, zwanego "królem jezuitów", sądy nie myślały o wyszukaniu i ukaraniu winnych.

W cztery lata później w roku 1591 znowu po zrzuceniu z wieży kościelnej "łotra", tłum podsunął się pod zbór. Burmistrz miasta posłał z zawiadomieniem posłańca do króla. Król prawie wtedy zabawiał się grą w piłkę i niezbyt wielkie zainteresowanie okazał dla sprawy. Wysłał tylko na miejsce litewskiego marszałka Radziwiłła z niedużym patrolem wojskowym. Oddział ten, gdy przybył pod zbór, został przywitany takim gradem kamieni, że ledwo uciekł. Dopiero kasztelan krakowski Bonar przy pomocy dworzan i kupców uderzyli szablami na tłum i wyparli go spod zboru. Ta chwilowa obrona na nic się jednak nie zdała. W nocy tłum napadł zbór ponownie, a akcję niszczycielską przeprowadził tak gruntownie, że ze zboru pozostała jedynie kupa rumowiska. Równocześnie tłum rozebrał drewnianą kaplicę ariańską. Ks. Skarga usprawiedliwiał ten wybuch fanatyzmu "żalem katolickim", wywołanym odparciem tłumu spod zboru przez kasztelana Bonara i protestantów.

Te orgie działy się pod bokiem króla, który nic nie zarządził poważnego, aby temu spustoszeniu zapobiec. Nic dziwnego więc, że tłum w trzy dni później spustoszył w zwierzęcy sposób cmentarz ewangelicki. Porozbijał pomniki, rozkopał groby, wydobywał trupy, okradał je z kosztowności. Wreszcie to skłoniło króla do wysłania straży i zrobienia porządku.

Ustawę przeciw "tumultantom" religijnym wydano dopiero w r. 1593. Ustawa ta nie miała juz wtedy praktycznego znaczenia, nie miała bowiem czego bronić. (...) Przenieśli się [protestanci] do wsi Aleksandrowic ku wielkiej radości ks. Piotra Skargi, który zniszczenie zboru "od dzieci, od ultajstwa, od robacząt na poły" uznał za cud i jako sprawę potrzebną dla zbawienia dusz.

(...) Krakowscy jezuici, wyćwiczywszy w organizowaniu napadów "bojówkę", wysłali ją do Poznania, aby tam w podobny sposób załatwiła się ze zborami ariańskimi. Tłumy poznańskie okazały się jednak mniej podatne do ekscesów i gwałtów, toteż skończyła się ta wyprawa na zwykłych ulicznych burdach.

Józef Putek, "Mroki Średniowiecza", Kraków 1935
0
Nikt jeszcze nie poleca tej notki.
Poleć innym tę notkę

Komentarze


kaduceusz
   
Ocena:
0
Daj entary między akapitami, bo nie da się czytać ;-)
25-04-2008 15:42
Omlet
   
Ocena:
0
Done.
25-04-2008 15:52
Szczur
    Jakby
Ocena:
0
Inkwizytor tu zajrzał to by zaraz ci wyjaśnił, że tak naprawdę to protestanci byli źli ;)
25-04-2008 20:22
Omlet
   
Ocena:
0
Szczerze mówiąc nie miałem zamiaru pokazywać że ktokolwiek był zły, czy raczej był gorszy od innych - w zasadzie prędzej traktujcie to jako inspirację dla MG (mnie zainspirowało, może jestem chory :D). A jeżeli ktoś czuje się obrażony - to trudno.
25-04-2008 20:36
CE2AR
   
Ocena:
0
Ciekawe czy Protestanci podobnie urządzali Katolików w miejscach gdzie to oni mieli przewagę liczebną ;)
25-04-2008 22:12
Szczur
    Wink od czegoś był przecież
Ocena:
0
25-04-2008 22:22
Omlet
   
Ocena:
0
Też nie chciałem żeby to brzmiało jak atak ;)
28-04-2008 18:36
teaver
   
Ocena:
0
Ojej, jacy my jesteśmy w dizsiejszych czasach tolerancyjni. Aż żal bierze...
21-08-2008 00:13

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.