Jak wspomóc polskiego wydawcę RPG?
Odsłony: 22Trochę inspirując się notką LukrecjuszaAnaniusza (czyje to subkonto, BTW?) http://polter.pl/LukrecjuszAnaniusz-Sesja-RPG-jako-usluga-b16217, dziś kolejny szybki pomysł na to, jak wspomóc polskiego wydawcę RPG.
Może ktoś już na to wpadł w którymś wydawnictwie, a jak nie, to może teraz wpadnie. Za pomysł biorę zwyczajowe 10% zysków (przed podatkami) jeśli ktoś wykorzysta go komercyjnie.
Na początku taka anegdotka, podobno prawdziwa.
Kiedyś do pewnej firmy kosmetycznej przyszedł pewien dziadyga, i powiedział, że ma pomysł, jak dwukrotnie zwiększyc sprzedaż ich szamponu, nie inwestując nic więcej w dotychczasowe działania marketingowe. Najtęższe głowy z firmy odpowiedzialnej za promocję szamponu wyśmiały go, bo walczyli o podniesienie sprzedaży o 10% i to był max. Jednak właściciel firmy zainteresował się wariatem i zaproponował mu kontrakt - jeśli zwiększy mu sprzedaż dwukrotnie, da mu czek "na milion dolarów" (nie istotne jest ile, ważne, że dużo). Facet powiedział, że ok. Podpisali ten kontrakt, właściciel firmy nic przecież nie straci, jesli sprzedaż nie podskoczy dwukrotnie. Po podpisaniu kontraktu i uwierzytelnieniu go, przedsiębiorca zapytał dziadka, co ma zrobic.
A dziadek mu odparł: "Dopisz jedno zdanie do instrukcji obsługi na nalepce - po umyciu głowy czynnośc powtórzyc."
I sprzedaż zwiększyła się dwukrotnie.
Tyle anegdotki. Przejdźmy do sedna.
Wiecie jak działają dilerzy podręczników szkolnych? Idą do nauczyciela i "repują" go, czyli namawiają by uczył z ich książeczek. Następnie nauczyciel na najbliższym spotkaniu z uczniami (lub ich rodzicami w młodszych klasach) ogłasza, że będzie uczył z tych książeczek, więc trzeba się w nie zaopatrzyc. Najlepiej u niego, bo będzie zamówienie zbiorcze, bo jednorazowa dostawa, bo książeczki będą od razu rozdane na następnych zajęciach (oczywiście po wpłaceniu najpierw pieniążków nauczycielowi), bo tak będzie lepiej... jakkolwiek.
Tam gdzie konkurencja jest ostra (np pomiędzy wydawnictwami książek do nauki języków), nie wystarczy przekonac nauczyciela samymi walorami merytorycznymi - warto odpalic częśc prowizji, dac mu komplet nauczycielski za darmo, zaprosic na konferencję (czytaj: popijawę i weekend w spa hotelowym) czy kusic go podobnymi prezentami. No dobra, przesadziłem z tym spa w hotelu, takie luksusy to są zarezerwowane dla lekarzy by faszerowali ludzi pavulonem czy innym metadonem. Ale macie obrazek o co chodzi. Sprawa jest prosta - sprawisz, że nauczycielowi będzie się opłacało uczyc z twoich podręczników = właśnie sprzedałeś tyle podręczników, ilu jest uczniów na zajęciach. I zostawmy to na chwilę.
Z innej beczki - wielu ludzi wspomniało przy okazji róznych dyskusji na temat "upadku RPG w Polsce", że problemem jest to, że gracze nie chcą kupowac podręczników, że wolą pożyczyc, skserowac albo zwalic wszystko (mechanikę np) na barki MG/kolegi, który ma podręcznik.
Zwykle zdają się przy tym na "łaskę" mg, to on wybiera system, to on wybiera co kupi i co będzie prowadził.
Czemu modelu sprzedaży podręczników szkolnych nie przełożyc na RPG? Sprawa wygląda podobnie. Masz mistrza gry, masz kilku graczy wpadających do niego na sesję. Każdy w założeniu (wydawcy) powinien miec własny podręcznik, chocby tą częśc z informacjami dla gracza. Opis świata, mechanika, tworzenie postaci.
Ilu mg zdarza się przeklinac swoich graczy po nocach, że nie mają podów, że piszą o kretyńskich porach pytając o wyjaśnienie jakichś zasad expowania, albo kokszenia postaci, zawracają gitarę, a sami nic nie robią? Ilu z was, mistrzowie gry, chciałoby, żeby system w który już zainwestowaliście nie upadł po trzecim dodatku? Żeby gracze znali zasady?
Proponuję coś takiego, najpierw wydawcom:
Zróbcie jakieś "bundle deale" - obiecajcie mistrzowi gry podręcznik MG za darmo (albo sporo taniej), jesli znajdzie wam kupców na 3-4 podręczniki gracza. Albo zaproponujcie grupowe zniżki. Albo warsztaty w waszym systemie (może nie w Gołębiewskim, ale na jakimś konwencie, tylko dla wybranych, z kawusią i pączkiem w przerwie), albo stwórzcie dowolnie inny model "przekupywania" mistrzów gry, by raili wam klientów. A jak to dobrze zrobicie, to zamiast jednego poda sprzedacie 3,4. To lepszy deal, nawet jeśli będziecie musieli jeden z nich sprzedac taniej (jego koszt zawsze można wrzucic w koszt pozostałych trzech), prawda? Zamiast 100 egzeplarzy (Alleluja!) będzie 300-400.
Do mistrzów gry:
Zacznijcie aktywowac swoich graczy i gonic ich do sklepu po podręczniki. Powiedzcie im, że mogą dostac dobrą okazję, jeśli kupicie hurtem (o, tak jak KFC czy Zuhar naciągają was na wspólne zakupy na Kickstarterach), że dzięki temu dostaniecie ekstra gadżety do sesji (plaskacze, darmowe kostki dla mg, wypasiony ekranik itd), że wszyscy dostaną zniżkę - cokolwiek co wydawca wam zaproponuje - byle było fajne i korzystne dla was.
I wy wydawcy, i wy mistrzowie gry pracujcie razem. Wydaje mi się, że jednej rzeczy bardzo brakuje w erpegach - zrozumienia, jak wielką mocą dysponuje mg w kreowaniu rynku da wydawnictwa. To on może zachęcic, lub zniechęcic do korzystania z produktów danej firmy. To on zwykle pierwszy decyduje się na zakup podręcznika (ej, kupiłem to! O fajnie, to jak przeczytasz to nam poprowadź) i to on będzie pierwszym kontaktem swoich graczy z podręcznikiem. Niech więc go sprzeda swoim graczom. Żeby jednak to zrobił, musi miec z tego zysk. Ludzie już tak mają. Jakie zyski może miec mg? Pisałem wyżej. Ale wszyscy tak naprawdę na tym zyskają, i grajacy, i sprzedający, i wydający. Grający, bo podtrzymując tytuł na rynku (więcej sprzedanych egzemplarzy, więcej kasy na kolejne projekty, dodatki i pierdoły) mają więcej dodatków i supportu, sprzedający, bo łącząc koszty przesyłki i sprzedając w dilu szybciej obracają kasą, szybciej schodzi im towar, zarabiają więcej, sprowadzają więcej i mają na promocję więcej, no i wydawcy zyskują, bo dzięki temu, że sprzedadzą kilka razy więcej podręczników mają więcej kasy (i zapału) by kontynuowac dobrze sprzedający się tytuł.
Zyskują na tym wszyscy, więc może warto o tym pomyślec? Wydawcy, dogadajcie się z mistrzami gry, waszymi najlepszymi przedstawicielami handlowymi. Przedstawcielami i promotorami, którzy znają doskonale swoje mikro rynki, tak jak wy, siedząc w swoich wieżach z kości słoniowej, zasłaniając się sklepikiem na Worpressie, formularzem złożenia zamówienia i studentką na komórkowym call center (polski "marketing department"), nigdy nie poznacie.
Jak wspominałem, dla mnie 10% :)
Obrazek pochodzi stąd:
http://commons.wikimedia.org/wiki/File:Chud%C3%B3w_2006_-_%C5%BBebrak.JPG
Wszelkie podobieństwo osoby na obrazku do któregokolwiek z wydawców jest przypadkowe i niezamierzone.