Jak skutecznie trollować?
W działach: Offtopic, Pisanina, Fanboj i Życie, Wredni Ludzie | Odsłony: 8579Na dzisiejszej lekcji nauczymy się, nie tylko jak wywołać sieciową awanturę, którą słychać będzie z księżyca, ale też jak w niej wygrywać zdobywając przy tym poklask widowni. Lekcja ta oparta będzie o moje długotrwałe doświadczenie, wieloletnie obserwacje oraz pracę wybitnego (świadczy o tym np. fakt, że wymyślił internetowy trolling na 150 lat przed internetem) myśliciela: Artura Schopenhauera „Erystyka czyli sztuka prowadzenia sporów” (11 zeta w księgarni, 2 na Allegro) oraz zawartej w niej liście 38 nieuczciwych argumentów i sposobów prowadzenia sporów.
Schopenhauer napisał swą pracę jako sarkastyczne dzieło edukacyjne, mające uświadomić czytelnikowi, że nie wszyscy dyskutanci mają uczciwe pobudki oraz otworzyć oczy na nieczyste wybiegi jakich mogą użyć tego typu ludzie ze złej woli. Nic nie stoi na przeszkodzie, żeby go naśladować.
Jego tekst postanowiłem skrócić do zaledwie 15, najczęściej stosowanych wybiegów.
1) Bądź bezczelny i niewychowany!
Wrzucić w pierwszym zdaniu dwie czy trzy wycieczki osobiste, a potem powtarzaj w co drugim akapicie, sugerując przy okazji, że jego przeciwnik ma jakieś problemy osobowościowe oraz trolluje. Zarzuć mu ignorancje, braki w wykształceniu i złą wolę. Przekręcaj jego nick i traktuj go protekcjonalnie, dając mu do zrozumienia, że nie jest tobie równy.
Celem jest oczywiście wyprowadzić oponenta z równowagi, sprawić, żeby się zdenerwował i zapłoną rządzą udowodnienia przeciwnikowi, że jest inaczej. Oraz, żeby wściekły się zapluł, kompromitując przy okazji. Co więcej nasi słuchacze mają sporą szansę uznać, że faktycznie w tym, co mówisz jest prawda. Jedyne, co musisz, to starać się unikać wyrazów powszechnie uznanych za obelżywe. Powód jest prosty: zawsze będziesz mógł uciec twierdząc, że to nie ty jesteś niewychowany, a przeciwnik jest przeczulonym narcyzem bez dystansu do siebie. Poza tym otwarcie bluzgając na kogoś w realu ryzykujemy obiciem mordy, a w necie banem.
Kolejny powód, dla którego bezczelność jest taka skuteczna jest zasada odpuść głupiemu. W efekcie głupi notuje zwycięstwo przez walkower.
Przykłady: „To nie jest oferta dla biedaków”, PiSuar, PiSior, Moherowy Beret, Kaczysta, Leming, „Wyborco PO, zachowaj kulturę”. Z bliższych naszemu podwórku: Feminazistka, Fundom, Repkocenzura, Poltercenzura, Poltergłupki.
2) Działaj na wolę
Czy rozmawialiście kiedyś np. z akwizytorem, agentem ubezpieczeniowym czy bankowym? Jeśli tak, to wiecie, że nigdy nie usłyszycie od niego pytania „czy chce pan / pani kupić tanio i dobrze” tylko raczej „czy chce być pan bogaty? / mieć wysoką emeryturę / zapewnić bezpieczeństwo rodzinie / mieć więcej wolnego czasu?”. Odpowiedź niedoświadczonego klienta jest zwykle prosta: „chciałbym mieć to wszystko”.
I w ten sposób frajer staje się posiadaczem chińskiego odkurzacza.
W czym rzecz? Otóż w normalnej argumentacji powinien brać udział rozum. Powinny zostać przedstawione argumenty za i przeciw i wreszcie powinno porównać się wiele produktów, a klient powinien wybrać ten najbardziej optymalny. Problem polega na tym, że w tego typu przypadku mógłby wybrać coś, czego sprzedawca nie ma w ofercie...
Akwizytorzy i agenci doskonale wiedzą co robią, w końcu z tego żyją. Też nie mówmy więc konkretów, tylko oferujmy chciejstwa. „Chcesz mieć udaną sesje RPG? Mam receptę! Poprzyj mnie, to dostaniesz złoty środek!”
3) Mów bardziej do słuchaczy, niż do przeciwnika
Co musisz zrozumieć: zwycięstwo we flame nie zależy od tego, kto ma rację, ale od tego, kogo zwycięzcą okrzyknie publika. Nie staraj się więc przekonać swojego rozmówcy. Jeśli zaś zastanawiało Was, dlaczego w internecie jest tyle dram, w których ktoś publicznie strzela focha, gra ofiarę, mimo że wcześniej latami trollował, mówi, że ban dla niego to w rzeczywistości smycz na całą społeczność, odchodzi, by zakładać własny serwis / forum / bloga / cokolwiek i potem wraca co trzy tygodnie, by przypomnieć wszystkim, jak bardzo został obrażony, to już wiecie, co chce osiągnąć. Chce przypodobać się publiczności.
Niestety publiką jest bardzo łatwo manipulować. Ludzie zwykle niewiele wiedzą o temacie dyskusji, obojętnie czy ta toczy się o czyjegoś bana, RPG, wrak Tupolewa, GMO czy dwutlenek węgla. Tak więc nie są w stanie odróżnić krokodylich łez, przesady, czy nawet ordynarnych kłamstw od prawdy.
Podstawowe techniki odwoływania się do audytorium to:
- zasypywanie przeciwników linkami do różnego rodzaju badań, źródeł, filmików z youtube .etc
- cytowanie egzotycznych książek lub gier
- odwołania do autorytetów
- sypanie niemożliwymi do sprawdzenia liczbami (np. „za PiS-u / Tuska / Niemca zbudowano tyle i tyle kilometrów autostrady”)
- odwołania do zbiorowości przekonujące, że cierpi się za jej prawa (np. „Na Poltergeiście knebluje się wolność wypowiedzi”)
Manewry te mają za zadanie jedynie olśnić słuchaczy i wykazać, że jesteśmy osobą zorientowaną, znamy wyniki najświeższych badań, milion systemów, widzieliśmy wszystkie filmy i do tego potrafimy cytować Platona. Tak naprawdę możemy zmyślać. Nikt z widowni i tak nie będzie tego sprawdzał. Wystarcza to, że sprawiamy wrażenie człowieka zorientowanego.
Czasem może się jednak pechowo zdarzyć, że trafimy na kogoś naprawdę zorientowanego. W takim wypadku należy:
- wrzucić więcej cytatów / linków
- spróbować podważyć jej autorytet w oczach widowni np. mówiąc „Od razu widać, że słabo zna się pan na Filozofii Arystotelesa / Badaniach na wrakiem Tupolewa / GMO / Wampirze: Maskardzie” albo „A myślałem, że pozowanie na eksperta w Internecie przestało być modne”
- spróbować podważyć autorytet poprzez przypisanie przeciwnikowi fałszywych przewin (np. powiedzieć „Przestań trollować” do osoby, która posłużyła się racjonalnymi argumentami).
- zaatakować znawcę za pomocą jakiegoś innego wybiegu
Widowni będzie się wówczas wydawało, że bardzo piętnie punktujemy naszą ofiarę i szybko nam przyklaśnie.
4) Przyczepiaj etykietki!
Czyli proste przyklejanie łatek. Generalnie „metkowanie” jest bardzo rozbudowanym zespołem działań. Manewr ten podzielić można na kilka głównych odmian:
- Piętnowanie przeciwników: (np. Feminazistka XYZ) ma kilka zasadniczych celów. Po pierwsze: nastawić publikę do tej osoby, poprzez przypisanie jej jakichś, negatywnych cech, które ona rzekomo przejawia. Po drugie: ma na celu daną osobę wkurzyć. Po trzecie: istnieje szansa, że zacznie zachowywać się tak, że potwierdzi przyklejoną jej metkę.
- Tworzenie Wroga Ludu: (np. „Zdaniem typowego leminga / kaczysty...” albo „Typowy fanatyk Zegarmistrza / atomu / GMO i tak poleci tekst bez czytania” tudzież „Ale zmanipulowana tłuszcza / Polterowe TWA i tak powie coś innego”). Konstrukcja taka, bardzo popularna we wszelkiej agitacji posiada trzy cechy: po pierwsze, manipulator odnosi się zawsze do osób trzecich, czasem wyimaginowanych, przypisuje im jakąś cechę, powszechnie uważaną za niepożądaną (np. ignorancję, zaślepienie, niezdolność do refleksji, fanatyzm, uleganie modzie etc.), a następnie, niejako w zawieszeniu dodaje „Ale Ty słuchaczu przecież taki nie jesteś!”.
Odbiorca, który zapewne w swoim życiu spotkał się z przejawami wszystkich tych zjawisk, najpewniej zgodzi się z mówcą. Będzie też zapewne czuł się mile podłechtany tym, że ten zauważył jego zalety charakteru. Widząc, że ma do czynienia z tak spostrzegawczym i przenikliwym umysłem przyklaśnie na wszystko, co ten napłodzi.
- Metkowanie pozytywne: (np. „Najlepsi eksperci” odnośnie ekspertów, którzy akurat się z nami zgadzają, albo „Wierzę, że znajdą się tu ludzie inteligentni” czyli tacy, którzy się zgodzą z moimi herezjami). To działa w inną stronę. Manipulator wykorzystuje domniemanie niewinności (czyli przeświadczenie czytelników, że wie co mówi) i oświetla kogoś, jako osobę godną zaufania. Słuchacze się z nim zgadzają, albo nie. Jeśli się nie zgadzają rozmowa zmienia wątek (na udowadnianie, że dany ekspert jest debilem) co zwykle równa się zwycięstwu, bowiem teza manipulatora nie została obalona (a najwyżej nadszarpnięte zostaje dobre imię jakiegoś autorytetu).
Jeśli argument skierowany jest w stronę widowni (np. „Wierzę, że inteligentni ludzie mnie poprą”) to, celem obalenia danej tezy zaatakowany będzie zmuszony obrazić widownię. W efekcie więc ta od niego się odwróci i poprze manipulatora. Ten odniesie zwycięstwo.
- „Zatruwanie studni”: czyli przygotowywanie gruntu pod przyszłą wypowiedź. Np. „Zanim wysłuchacie mojego przeciwnika, musicie wiedzieć, że to feminazista” albo „Na swoim - pożal się Boże - blogu Zegarmistrz napisał”. W ten sposób z góry nastawiamy naszego słuchacza negatywnie do naszego oponenta, wykorzystując argument pozamerytoryczny. „Zatruwać studnie” można też i w drugą stronę. Np. napisać „Przedstawiam państwu absolutnie genialny film XYZ” a potem zadać pytanie „Co po tej prezentacji państwo o nim sądzą?”
5) Uogólniaj, czepiaj się słówek i stosuj homonimie
Uogólnienia to wrzucanie wielu rzeczy do jednego worka (np. „Każdy żyd to złodziej” albo „Dungeons and Dragons to to samo co Warhammer” tudzież inne „Starożytni Rzymianie robili to samo, co Naziści”). Używając takiego uogólnienia szybko zmienimy dyskusję w bagno, w której będziemy kłócić się nie na temat.
Homonimie to zwroty i słowa o różnym znaczeniu lecz identycznym zapisie lub brzmieniu fonetycznym np. lód i lud, półki i pułki, pokój i pokój czy też liberalizm (gospodarczy) i liberalizm (obyczajowy). Manewr jest bardzo łatwy, pozwala na zmuszenie przeciwnika do tego, żeby zaczął bronić nieswojej tezy (np. „Jesteś za tym socjalistom Obamą? A wiesz ile ludzi komuchy zamordowały?”).
6) Kieruj się zasadą „Im gorzej, tym lepiej!”
W normalnej, uczciwej i kulturalnej rozmowie, gdy przeciwnik używa jakiegoś rodzaju nieuczciwego argumentu powinniśmy zwrócić mu na to uwagę i postarać się sprawę grzecznie odkręcić. Jednak my nie prowadzimy uczciwej i kulturalnej rozmowy. My prowadzimy flejma! Tak więc, gdy zauważymy, że przeciwnik używa argumentu nieuczciwego należy natychmiast zaatakować samemu czymś poniżej pasa.
Zyski odpłacą się wielokrotnie.
Po pierwsze: nasz przeciwnik prawdopodobnie zauważy, że reguł nie ma i zacznie nas atakować jeszcze agresywniej. Po drugie: ludzie, wbrew pozorom nie są głupi. Zauważą, że używa nieuczciwych argumentów, więc znaczna część słuchaczy się od niego odwróci. Po trzecie: nikt nie będzie dochodził do tego, kto zaczął. Będzie, że dwie osoby się pokłóciły. Po czwarte: w ten sposób przeciwnik samemu dostarcza nam argumentów przeciwko sobie. Możemy więc go bezkarnie i z czystym sercem oskarżać o trollowanie, chamstwo, prowokowanie kłótni i psucie atmosfery dyskusji.
Ostatni zysk jest taki, że jeśli ktoś każe się nam zamknąć (np. do tematu wpadnie moderacja) to najczęściej będzie to dotyczyło obydwu stron. Wówczas wygramy, bowiem to najczęściej po stronie naszego przeciwnika leży merytoryczna racja. Nam natomiast udało się ją skutecznie zaciemnić!
Jeśli natomiast ktoś przejrzy nasze złe intencje i zwróci nam uwagę, należy natychmiast kontratakować, np. mówiąc, że jest osobą przewrażliwioną, małą, nie potrafi przyznać się do błędów więc trolluje, a pozatym brak jej szacunku do adwersarza i w ogóle stara się zepsuć atmosferę na serwisie!
7) Zadawaj miliony, bezsensownych pytań
W szczególności, jeśli przeciwnik właśnie w sposób wyczerpujący odpowiedział na nasze pytanie. Metoda jest bardzo prosta. Wystarczy rzucić „Ciągle nie odpowiedziałeś na moje pytanie!” i wzmocnić to odpowiednią dozą bełkotu.
Generalnie ciągłe pytania dezorientują przeciwnika i zmuszają go do rozmowy z nami. Brak odpowiedzi sprawia natomiast albo wrażenie złej woli, albo poważnej niewiedzy (bo gdyby wiedział, to umiałby wytłumaczyć). Jeśli natomiast przeciwnik odpowie...
No cóż, niestety ludzie posiadają ograniczoną zdolność koncentracji. W realu najczęściej nie utrzymują jej jednocześnie dłużej, niż 15 minut. W Internecie: mało kto czyta w całości teksty (zwłaszcza długich) dyskusji. Co więcej, między poszczególnymi postami mogą pojawiać się nawet kilkugodzinne przerwy. Wszystko to znacząco utrudnia skupienie się na temacie, a czytelnicy i osoby neutralne widzieć będą jedynie, że ktoś wypluwa z siebie potoki słów i nic z tego nie wynika. Widzowie uznają więc, że osoba ta posiada słabe argumenty i poprą raczej jej przeciwnika.
Po drugie: jak już pisałem wiele osób nie będzie na tyle zorientowanych w temacie, by zauważyć, że nasze pytania nie mają sensu, a przeciwnik udziela nam prawidłowych odpowiedzi. Uznają, że sam kiepsko zna temat, na który się wypowiada (bo gdyby znał go dobrze, to umiałby wytłumaczyć, a jeśli nie zrozumieliśmy, to nie umie).
Po trzecie: uzasadnienie jakiegoś twierdzenia jest trudne i wymaga wiele czasu oraz wysiłku. Zwykle odmówienie przyjęcia go do wiadomości zajmuje jedynie sekundy i jest bardzo łatwe. Dzięki temu można łatwo sprawić, by przeciwnik zmęczył się rozmową i być może ją zakończył. Czyli osiągnąć zwycięstwo.
Po czwarte: możesz zadać pytanie odchodzące od tematu, które zmusi twojego rozmówcę do obrony jakiejś tezy, z którą się nie zgadza lub która jest głupia. Przykładem tego typu pytania może być „Jesteś za legalizacją związków partnerskich dla homoseksualistów? A chciałbyś, żeby nocą pedał zgwałcił twoją żonę?” Oczywiście to nie ma sensu, ale nasz rozmówca się już z tego nie wybroni. A jeśli nawet, to możemy rzucić „Ale nie odpowiedziałeś na moje pytanie”. Kiedy ten spróbuje wzmocnić swoją tezę my kontratakujemy stosując manewr następny. Jest nim:
8) Triumfalnie ogłoś swoje zwycięstwo
...zwłaszcza jeśli żadnego nie odniosłeś. Po prostu powiedz głośno i wyraźnie „To dowodzi, że mam rację!” albo coś w tym guście, niezależnie od tego, czy faktycznie czegoś dowodzi, czy nie. Jak pisałem w poprzednich punktach: większość świadków rozmowy nie będzie orientować się w temacie, na który trwa dyskusja. Spora część z tych, którzy będą się orientować szybko się nim zmęczy i straci koncentrację.
Jeśli więc głośno i wyraźnie wrzaśniesz „WYGRAŁEM” jedni i drudzy zaczną klaskać.
9) Odwołuj się do autorytetów
W zasadzie omówiłem ten chwyt przy okazji punktu drugiego. Generalnie masz do dyspozycji kilka metod:
- powołać się na opinię jakichś ludzi
- powołać się na wyniki prowadzonych przez nich badań, opublikowanych książek, podręczników do RPG, analogii do różnych prac, statystyk, liczb
- podawaj cytaty
- używaj sloganów, zwłaszcza jeśli fajnie brzmią i nic nie znaczą
Co najważniejsze: nie musisz wcale robić tego dokładnie. Tak więc możesz cytować Prawo Moora w poważnej dyskusji o informatyce, czy też Prawo Clarke'a w rozmowie o magii w ujęciu religioznastwa, albo wręcz wkładać w usta danych ekspertów swoje własne herezje. Prawda jest bowiem taka, że nikt nie zna na pamięć roczników statystycznych, czy nawet Podręcznika Podstawowego do 3edycji DeDeków, wszystkich dzieł naukowych świata, nie wie, ile kilometrów dróg zbudował Tusk, a ile Kaczyński, albo czy polskie siły pancerne dałyby radę odeprzeć inwazję Białorusi. Możesz więc nawet zmyślać. I tak się nikt nie zorientuje. W szczególności, jeśli podamy jakieś egzotyczne źródło.
Jeśli natomiast ktoś jest na tyle zorientowany, by powiedzieć nam, że dany autorytet popełnił błąd / nasza wypowiedź nie pasuje do kontekstu / jest z niego wyrwana to zawsze możemy go kontrować mówiąc np.
- widać, że słabo znasz angielski / tematykę
- odesłać go do dyskusji z danym autorytetem np. słowami „Idź kłócić się z profesorem Leszkiem Kołakowskim”
- powiedzieć, że zwyczajnie kłamie
- lub zadać pytanie „A co w tym twierdzeniu jest fałszywe”, a gdy się wypowie dobić „Nadal nie wyjaśniłeś swojego zarzutu”.
10) Przypraw swoje wypowiedzi odrobiną prawdy:
W twoich wypowiedziach musi być odrobina prawdy, jakaś, jedna teza, z którą twój przeciwnik jak i całe audytorium będą musieli się zgodzić. Musi być wyraźnie wyeksponowana i łatwa do zauważenia. Reszta wypowiedzi natomiast może być już zwykłą mieszaniną bełkotu, kłamstw i wyolbrzymień. Przykładem może tu być tu już wymienione „Jesteś za legalizacją związków partnerskich dla homoseksualistów? A chciałbyś, żeby nocą pedał zgwałcił twoją żonę?”
Otóż: zacznijmy od tego, że homoseksualiści raczej nie gwałcą kobiet. Nawet jeśli, to nie ma powodu dla którego legalizacja związków partnerskich miała ich nagle do tego zmotywować. Jednak przeciwnik będzie musiał nam albo przyznać nam rację co do tego, że związki partnerskie to zło, albo powiedzieć, że życzy żonie gwałtu. A jako, że gwałtu żonie nikt nie życzy, to zaatakowani poddadzą dyskusję.
11) Domniemanie winy czyli Petitio principii
Petitio principii nie jest dokładnie tym samym, co domniemanie winy, ale zasada jest taka sama. Dokładniej, jest to założenie jakiegoś wniosku, zanim jeszcze przystąpimy do jego uzasadniania. Czyli w zasadzie domniemanie. W normalnych warunkach, aby teza została uznana za słuszną należy znaleźć na nią dowody. Petitio principii natomiast jest dla nas o tyle wygodne, że raz, że nie potrzebujemy żadnych dowodów (choć możemy sobie wybrać jakieś z wypowiedzi przeciwnika, jeśli uznamy je za wygodne), dwa, że to przeciwnik musi teraz udowodnić, że nie jest wielbłądem.
Dla ułatwienia przykładem prawidłowego rozumowania jest:
- Zegarmistrz opowiedział mi, że nie lubi Wampira
- napisał o tym na Blogu
- wymyślił obraźliwy epitet dla tej gry
- gdy w jego ręce wpadł podręcznik, na jego twarzy wystąpiła piania, po czym Zegarmistrz go podarł
Wniosek: Zegarmistrz żywi nienawiść przechodzącą w obsesje wobec Wampira: Maskarady
Przykładem petitio principii jest:
Wniosek: Zegarmistrz żywi nienawiść przechodzącą w obsesje wobec Wampira: Maskarady, bo:
- kiedy rozmawialiśmy nie powiedział ani słowa o tej grze (wniosek: milczał uparcie)
- na blogu wymienił ją wśród 50, które mu się średnio podobały.
- wyraził się krytycznie o Zmierzchu.
- gdyby nie nienawidził Wampira: Maskarady zachowywałby się inaczej
12) Doczep się do człowieka...
Stosuj Agumentum ad hominem. Argument ten jest odwołaniem się do jakichś, niezwiązanych z tematem dyskusji przekonań lub zachowań naszego przeciwnika. Przykład: „Lubisz muzykę tego pijaka i zdrajcy Jacka Kaczmarskiego?” Cóż, nikt Kaczmarskiego nie ceni jako autorytet moralny, tylko właśnie jako grajka. Można być sukinsynem i dobrze śpiewać. Nie ma to nic do rzeczy.
Jednak stosując ten argument po pierwsze dyskredytujemy przeciwnika w oczach widowni (bo skoro jest on takim sukinsynem, jak mówimy, to może teraz kłamać! A poza tym czy warto go bronić?), po drugie denerwujemy go, po trzecie: łatwo możemy wmanewrować go w obronę przekonań, których nie podziela (np. ludobójstwa, pijaństwa, ideologii nazistowskiej etc.).
Inne, nie tak agresywne, ale dające się znacznie sprytniej użyć przykłady ad Hominem to „Myślałem (am), że mnie kochasz” albo „Myślałem (am), że jesteśmy przyjaciółmi”.
13) Bełkocz
Gadaj, gadaj i gadaj. Nie ważne, czy z sensem. Ważne, żeby było tego dużo, poprzeplatane cytatami, linkami i odwołaniami do źródeł, najlepiej w językach obcych, nie ważne, czy sensownymi. W końcu i tak nikt tego sprawdzać nie będzie.
A nawet, jeśli będzie, to nie jesteśmy w szkole. Pały ci nie wstawią. Jeśli przeciwnikom przyjdzie rozmawiać z tobą przez godzinę / czytać jakiś długaśny na 100 postów flame to dadzą sobie spokój w połowie i pójdą do diabła. Czyli wygrałeś!
14) Metoda cynicznej niekompetencji czyli Rżnięcie Głupa
Schopenhauer nazywa je „Metodą ironicznej niekompetencji”. Ja jednak, odkąd agent bankowy „przez przypadek już wpisał dwa tysiące więcej do tabelki... Czy może tak już zostać, bo to dużo klikać trzeba?” wolę moją wersję.
To najprostsze w świecie udawanie głupka. Metoda ta ma kilka zalet. Po pierwsze: w wielu przypadkach nie musimy nawet udawać. Wystarczy tylko upór i przyrodzone talenty, jak na byłym forum Tanuki, gdzie pewien matołek uczył trzech informatyków i matematyka jak poprawnie obliczać statystykę ocen. Udawać tak naprawdę musimy tylko, jeśli Bóg pokarał nas wysokim IQ.
Wówczas należy wykorzystać czysty Schopenhaueroswki przykład. Mówimy np. „To, co Pan mówi, daleko wykracza poza granice mojej ubogiej pojętności, nie wykluczam przeto, iż ma Pan rację, zrozumieć tego jednak nie potrafię.” Chwyt ten polega na przeciwstawienia swojego autorytetu autorytetowi przeciwnika. Jeśli jakimś się cieszymy, a nasz przeciwnik takowego w oczach widowni nie posiada, możemy być pewni, że poniżony (i często wykpiony) wycofa się z dalszej dyskusji.
Sposób ten jest niebezpieczny, gdyż, jeśli nasz autorytet jest niewielki, to użycie tego manewru może skończyć się dla nas nieciekawie.
15) Argumenty Ostateczne:
Jeśli, mimo zastosowania pozostałych wybiegów przegrywamy dyskusje pozostaje nam wykorzystanie Argumentów Ostatecznych. Te do dyspozycji mamy dwa. Są to:
- Ad Personam: czyli wycieczki osobiste w stronę naszego przeciwnika. Przykładem dobrej wycieczki może być klasyk: „Ty i całe Twoje stronnictwo jesteście przykładami chorej ambicji, przy maleńkich móżdżkach”. Tym sposobem osiągamy wiele celów w bardzo krótki sposób. Po pierwsze: dyskredytujemy naszego przeciwnika. Po drugie: są niemałe szanse, że nasz przeciwnik, zamiast nadal dowodzić swoich racji zacznie nam bluzgać. Po trzecie i ostatnie: unikamy konieczności dowodzenia swoich racji i sugerujemy słuchaczom, że poglądy naszego oponenta są fałszywe, a jego udział w dyskusji wynika tylko i jedynie ze złej woli. W zasadzie w prawdzie kończymy rozmowę, jednak pozostaje ona nierozstrzygnięta.
Warto używać argumentów zbiorowych, takich, jak podane wyżej. Gwarantują one, że słuchacze odsuną się od atakowanego, by przypadkiem nieświadomie nie zapisać się do stronnictwa chorych z ambicji przygłupów.
- Ad Baculum: czyli „argument kija”. Przykładem takiego może być „Zamknij mordę, bo w nią dostaniesz!” Bardzo skuteczny w realnym świecie, w szczególności wobec ludzi, którzy są od nas mniejsi, słabsi i nie mogą nam oddać. Jeśli przy okazji zachowujemy się agresywnie to istnieje duża szansa, że nam ulegną.
Obydwa sposoby nieuczciwej argumentacji w zasadzie kończą dyskusję i czasem (jeśli coś pójdzie nie tak) zaczynają mordobicie / banowanie. Należy je więc trzymać jako asa w rękawie i stosować w ostatniej chwili, gdy wszystkie sposoby zawiodły, sprawa jest już przegrana, ale ciągle jeszcze można pociągnąć kogoś za sobą w szambo.