» Blog » Jak oceniała piąta część jury cz. 3
20-05-2008 22:43

Jak oceniała piąta część jury cz. 3

W działach: dział wfrp, konkurs alarm! | Odsłony: 3

Jak oceniała piąta część jury cz. 3
W tegorocznym konkursie na scenariusz prace czytałem w kolejności alfabetycznej. Dziś krótka ocena prac, które czytałem jako pierwszą i ostatnią.

Alarm w Zugel Lager

Gdyby brać pierwszy przeczytany w konkursie scenariusz jako wróżbę dla poziomu prac w całym konkursie, ALARM! plasowałby się wyżej niż Burzliwy konkurs – co zresztą w mojej opinii potwierdziło się po zapoznaniu się z wszystkimi pracami. Ale do rzeczy. Alarm w Zugel Lager zajął trzecie miejsce, ale przyznam, że choć wahałem się do ostatniej chwili, nie oddałem na tą pracę swojego głosu.

Scenariusz napisany jest dość sprawnym, zrozumiałym językiem. Zdarzają się drobne literówki, czy powtórzenia, ale nie psują one odbioru całego tekstu. Forma scenariusza jest bardzo przejrzysta: jasno określono do kogo jest skierowany, a na początku zamieszczono krótkie streszczenie. Niestety jeszcze na pierwszej stronie pojawia się półork, który stawia duży znak zapytania w kwestii zgodności scenariusza z uniwersum WFRP 2ed. Najgorsze jest to, iż ów półork, do niczego w scenariuszu potrzebny nie był i bez problemu można go było zastąpić człowiekiem. To pierwszy zgrzyt, a drugi to słowo "zwerg" na określenie khazadów - Gotrek tego płazem nie puści.

Fabuła scenariusza jest niezbyt skomplikowana i dość zrozumiale wyłożona - to z pewnością plus. Inna sprawa, że ma on kilka niedociągnięć. Kwoty wynagrodzenia (100ZK na głowę) za trzydniową robotę są astronomiczne - chyba, że ma to być haczykiem, którego celem jest bezwarunkowe skuszenie BG do przyjęcia zlecenia. Szczerze powiedziawszy BG sporo ryzykują, a gra Pana Rabe faktycznie jest dość łatwa do przejrzenia. Opcja "wspomagacza" w winie, który ma zachęcić do przyjęcia zlecenia, powinna chyba być obowiązkowa. Tyle, że trzy dni to za mało na zaplanowanie, uwolnienie i dostarczenie więźnia, a tyle mamy po wypiciu wina. No i skoro zamieszczono statystyki BN, to trzeba było pokusić się także o przepisanie ich zdolności i umiejętności.

Gracze niewątpliwie mają sporo do zrobienia: cały plan, włącznie z informacjami, zależy od ich pomysłowości. Autor wspomina o doświadczonych BG, ale warto wspomnieć, że z tą przygodą nie poradzi sobie początkujący MG, który dostanie wprowadzenie, ogólny opis sytuacji i improwizujących BG - to nie jest gotowiec.

Brakuje mi wielu zahaczek i pomysłów, które bez problemu można było zamieścić w tym tekście. Aż się prosiło o kilku miejscowych BN, którzy co nieco wiedzą i można to wyciągnąć plotkując, może jakaś słabość kapitana, albo sprzedajny wartownik - a tak obserwacja obozu będzie dość nudna i jałowa. Tym razem limitu znaków nie było i można było pisać ile wlezie - trzeba było z tego korzystać, bo warsztat autor ma przyzwoity.

Scenariusz nie powalił mnie, choć zdecydowanie była to czołówka konkursu. Po przeczytaniu pracy pozostał mi niedosyt, ale nie mogę powiedzieć, że tekst jest zły.
Zły jest półork, którego przed publikacją wytnie korekta.


Rodowe waśnie

Rodowe waśnie to ostatnia praca, z którą przyszło mi się zapoznać. Scenariusz spisano poprawnie, co prawda im dalej tym więcej drobnych potknięć językowych, których nie wyłapała (auto)korekta, ale nie są to błędy obniżające wartość tekstu.

To kolejna przygoda, której autor wykorzystuje informacje zawarte w oficjalnych dodatkach do wfrp, co nie ukrywam bardzo mnie cieszy - wszak po to są suplementy do systemu, aby czerpać z nich całymi garściami.

Fabuła scenariusza jest dla mnie zagadką, nie chodzi jednak o to, że czegoś nie zrozumiałem - wręcz przeciwnie, intryga jest podana na talerzu jak należy. Jest wszystko, co być powinno: walka zbrojna, burda karczemna, stara tajemnica, zagadki, upiór, ale... No właśnie, zabrakło mi tego "czegoś", co uczyniłoby pracę wyjątkową. Czyżby po prostu kwestia gustu? Oj, chyba nie tylko...

Nie podoba mi się sprowadzanie inteligencji graczy do rzutów kośćmi. Dotyczy to nie tylko zagadek, ale także bardzo istotnego wątku z elfami, gdzie zdecydowanie większy nacisk położyłbym na odgrywanie postaci, zamiast na prosty test. Nie podoba mi się założenie (choć niekonieczne do zakończenia scenariusza), że gracze będą współpracować z obydwoma rodami. Nie podoba mi się wprowadzenie do całej przygody poprzez wciągnięcie w bójkę "za darmo", niezależnie od tego jak pokojowi nastawieni będą gracze. Nie podoba mi się nie tyle brak mapek domostwa, co założenie autora, iż umieszczenie owego planu negatywnie wpłynie na dynamikę akcji. Nie podoba mi się wreszcie kilkukrotne odwoływanie się (choć opcjonalne) do znamienia Ulryka, znanego ze Ścieżek Przeklętych.

Dwie sztuki złota za wstęp do małej mieściny, to rzecz niebywała, dla porównania za wstęp w obręb Talbastonu płaci się kilka pensów. Wreszcie zakończenie wydaje mi się niedorzeczne - o ile rozumiem dlaczego elfy miałyby obrabować kryptę, o tyle w ogóle nie trafia do mnie fakt, że zostawiły podpisany list z wyjaśnieniami - bo niby dla kogo? Nie trafia do mnie też, że żaden z rodów, przez kilkanaście wieków nie wyciągną ręki po "artefakt", ale każdy z nich chętnie zleca to zadanie przypadkowo poznanym "przybłędom", których atutem jest mordobicie. Nie wiem też, dlaczego aż pięć z dziesięciu kusz miałoby nie wystrzelić – wszak kusza w wfrp nie jest bronią eksperymentalną, a jej budowa nie jest aż tak skomplikowana.

Należy też zaznaczyć, ze przygoda ta z całą pewnością nie nadaje się dla każdej drużyny: rozgrywkę dość poważnie może utrudnić krasnolud, łowca czarownic, czy kapłan Morra.

"Rodowe waśnie" to praca poprawna, która po kosmetycznych poprawkach, zapewne zostanie opublikowana w naszym dziale i z pewnością w pełni na to zasługuje. Po zakończeniu lektury, nie zdziwiłoby mnie, gdyby znalazła się ona w pierwszej trójce, choć byłem przekonany, że niestety nie dzięki moim punktom.
0
Nikt jeszcze nie poleca tej notki.
Poleć innym tę notkę

Komentarze


Jeszcze nikt nie dodał komentarza.

Komentowanie dostępne jest po zalogowaniu.